W pogoni za snem: moc atrakcji

Barbara Iwanik

Popełniłam ostatnio ciężki grzech rodzicielski – grzech przestymulowania. Chciałam być kreatywną matką i pokazać dziecku kilka ciekawych miejsc.

30gdl 1 2017660

Zaczęło się niewinnie, od odwiedzin u ciężarnej koleżanki w Warszawie. Dla mojej córeczki wszystko było ciekawe... w podróży nie zmrużyła oka i przez bite trzy godziny, ku przerażeniu konduktora, chwiejnym krokiem dreptała po korytarzach rozpędzonego pociągu. Na miejscu do upadłego bawiła się z psem gospodarzy i uważnie, strona po stronie, do późnych godzin wieczornych przeglądała całoroczną prenumeratę „National Geographic”. Zamoczyła również nogę w każdej napotkanej kałuży, bo nawet kałuże w stolicy okazały się ciekawsze niż w domu. Drastycznie skróciła dzienną drzemkę, zamiast dwóch godzin przesypiała niecałe pół i wstawała jak nowo narodzona, chętna do wygłupów. Pod koniec pobytu, po kilku dniach intensywnych szaleństw i zabaw z moją córką, ciężarna koleżanka wylądowała na izbie przyjęć i została zatrzymana na obserwacji na oddziale patologii ciąży... cała historia dobrze się skończyła, ale na wszelki wypadek unikamy teraz odwiedzania kobiet w zaawansowanej ciąży.

Londyn

Kolejnym punktem na rodzinnej podróżniczej mapie był Londyn, gdzie mieszka mój brat z żoną i córką. Dzień przed wyprawą pewna doświadczona mama zachęciła mnie, żeby zabrać do samolotu trochę zabawek i naklejek, co okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż moje obudzone o 4 rano dziecko nie zmrużyło oka podczas ponaddwugodzinnego lotu. Przykleiło za to 300 naklejek w zeszycie z naklejkami i zjadło całą paczkę kabanosów... Zabawy ze starszą kuzynką i jej kotem również okazały się atrakcyjniejsze niż sen. Moja córka chciała towarzyszyć kuzynce we wszystkich czynnościach, biegała za nią nawet do toalety! Z zafascynowaniem spoglądała, jak starsza dziewczynka je, ubiera się i bawi. Zażyczyła sobie własną szczotkę do czesania swojej skromnej fryzury i denerwowała się, że na jej włoskach nie da się jeszcze zrobić warkoczyków. Spanie w dzień w ogóle przestało być atrakcyjne, kiedy dokoła działo się tyle interesujących rzeczy. Rano, gdy domownicy snuli się jeszcze w piżamach, próbując wypić poranną kawę, moja córka trzymała w rękach swoje czerwone kalosze i biegła pod drzwi w oczekiwaniu na poranny spacer. Londyńskie ulice chłonęła całą sobą. Fascynowały ją dzieci w mundurkach szkolnych i spieszący się do pracy dorośli. Wskazywała z daleka piętrowe czerwone autobusy. Nie chciała wychodzić nawet ze sklepu spożywczego, że o tym z zabawkami nie wspomnę.

Wieczorami nie dała się zachęcić do spania i prawie każdy dzień kończyła po godzinie 22, kładąc się na podłodze ze zmęczenia...

Wrocław

Po powrocie planowałam zwolnić tempo, ale Polskę ogarnęło przedświąteczne szaleństwo. Nawet w osiedlowym sklepiku puszczają głośno Jingle bells, co wprawia moją córkę w radosne pląsy. Wszędzie pełno kolorowych światełek i choinek... a w Rynku wszystkimi kolorami tęczy mieni się Jarmark Świąteczny, na którym córka mogłaby spędzić cały dzień i jeszcze byłoby jej mało. I choć omijam duże centra handlowe, to wrażeń zmysłowych mamy pod dostatkiem.

Zmysł smaku pobudzają kochający dziadkowie, którzy w mikołajkowy wieczór zaprosili wnuczkę na zdrowe przekąski i wręczyli jej cały worek zabawek, którymi później rozemocjonowana dziewuszka i wykończeni rodzice bawili się do... północy.

#

Wzrusza mnie chłonność półtorarocznego umysłu, pęd do robienia nowych rzeczy, fascynacja codziennością: szybkim pociągiem, nową zabawką, kałużą, kotem, a nawet skórką od pierwszej zjedzonej mandarynki... Jednocześnie zadaję sobie nieśmiałe pytanie: Jak to możliwe, że moje dziecko nie potrzebuje snu...??? Planuję w najbliższych dniach zanudzić córkę, piekąc pierniczki w domowych pieleszach. Może kojący zapach cynamonu zachęci ją do krótkiej drzemki?

Fot. z archiwum rodzinnego autorki


Barbara Iwanik
młodszy asystent na oddziale chemioterapii

GdL 1_2017