Świat się zmienia, pisz wspomnienia: Nie ma to jak liczne rodzeństwo
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Informacje dla autorów
- Kategoria: Wybrane artykuły
- Opublikowano: poniedziałek, 20.07.2020, 22:06
- Odsłony: 3685
Alicja Barwicka
Siłą rzeczy lata dwudzieste XX wieku mocno się różniły od tych XXI-wiecznych zapoczątkowanych przez rok 2020. Jednym z niewielu wspólnych elementów jest obecność kolejnej historycznej pandemii. Ta obecna: COVID-19 (Coronavirus Disease 2019) wywołana przez wirusa SARS-CoV-2, podobnie jak szalejąca w latach 1917-1919 na całym świecie „hiszpanka” wywołana przez wirus grypy typu A/H1N1 rozprzestrzeniały się bardzo szybko, dziesiątkowały zarażoną ludność i oprócz konkretnych strat w ludziach powodowały dodatkowo ogromne straty gospodarcze.
Co ciekawe, pomimo upływu kolejnych stu lat w historii ludzkości i ogromnego przecież postępu wiedzy jesteśmy nadal bezradni w zakresie przyczynowego i skutecznego leczenia obu tych schorzeń. Tak się na szczęście złożyło, że w rodzinach obu moich prababć po kądzieli (rozdział Rodzina kobietami silna, https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/1047-swiat-sie-zmienia-pisz-wspomnienia-rodzina-kobietami-silna) nie było ofiar „hiszpanki”. Możliwe zresztą, że i tam były osoby zakażone, a choroba przebiegała bezobjawowo. Kto to wie…
Zaczęło się bajkowo
Pod koniec XIX wieku Marianna i Wojciech Oczkiewiczowie rozpoczęli swoją wspólną drogę nie martwiąc się zbytnio o zasoby finansowe, jednak nikt jeszcze wtedy nie przewidywał zmian gospodarczo-politycznych, w wyniku których rodzinne ziemskie posiadłości w Wielkopolsce będą się stopniowo redukować. W ciągu kilkunastu lat utracono większość dóbr i ostatecznie po kolejnych bankructwach rodzina osiadła w Złotnikach Kujawskich. A była to rodzina liczna, chociaż raczej nie planowano tak dużej przewagi (bo aż ośmiu) córek nad dwójką chłopców. Wszystkie jednak dzieci były kochane i mimo kłopotów finansowych z ich przyszłością wiązano wiele planów.
1. Lodzia, Stanisław – brat Antoniego oraz córki Marty: Gosia w beciku i Jadzia w 1937 roku
Podstawowym problemem w tym czasie stało się zapewnienie (zwłaszcza dziewczynkom) wykształcenia, co przy skromnych możliwościach finansowych wcale nie było łatwe. Marta zdobywała edukację w kierunku nauczycielskim, uczęszczając na pensję dla dziewcząt, co zresztą okazało się bardzo przydatne w późniejszych latach, ale prawdziwą rodzinną karierę w zawodzie krawcowej zrobiła najstarsza córka Lodzia (ur. w 1893 roku, fot. 1), która dzięki swoim umiejętnościom nie tylko zapewniała swojej licznej rodzinie (miała pięcioro dzieci) finansowe przetrwanie, ale też obszywała rodziny (również liczne) swoich sióstr (fot. 2).
2. Córki Marty, od lewej: Jadzia, Gosia i Basia
Obaj chłopcy w tej rodzinie zginęli zbyt wcześnie, nie zdążywszy założyć własnych rodzin, ale losy sióstr potoczyły się naprawdę interesująco, zwłaszcza że w bardzo trudnych czasach, w jakich przyszło im żyć, musiały odnaleźć w sobie takie cechy charakteru, które pozwoliły przetrwać im i ich rodzinom.
American dream
Być może zdarzenia zapamiętane z czasów beztroskiego dzieciństwa decydowały o tym, że choć rodzinnych majątków, a tym samym i zasobów finansowych już nie było, to młode siostry lubiły się stroić i dokumentować to sesjami fotograficznymi, co w początku XX wieku wcale nie było codziennością (fot. 3).
3. Stoją od lewej: Stasia, Wercia, Marta, siedzi Maria
Szczególne zamiłowanie do upodobniania się do ówczesnych wielkich aktorek wykazywała Hela (fot. 4, 5).
4. Helena Oczkiewiczówna, 15.02.1929
Prawdopodobnie zamierzała podbić w przyszłości Hollywood, ale wyszła za mąż i zmieniła (chociaż niecałkowicie) swoje priorytety. Dwójka jej dzieci, które od zawsze słuchały opowieści o niespełnionym amerykańskim śnie mamy, ostatecznie wyemigrowała do USA. Pierwszy znalazł się tam Rafał, a po pewnym czasie i po zupełnie nieoczekiwanym splocie wydarzeń dołączyła do niego siostra Halinka.
5. Marta z Helą i dzieci Marty od lewej: Jadzia, Gerwuś i Basia
Sensacja nad sensacjami
Najmłodszą z sióstr była Gienia. Z mężem Jankiem, który przeszedł do historii rodziny jako człowiek niezwykłej dobroci i na którego pomoc w najtrudniejszych chwilach zawsze można było liczyć, mieli czworo dzieci: Mirka, Bożenkę, Zbyszka i Kazia (fot. 6).
6. Gienia z córką Bożenką i zięciem
Pomimo wielu radykalnych sprzeciwów rodziny, nieskutecznych próśb i gróźb, a ostatecznie po uzyskaniu najważniejszej zgody właściwego urzędu w Watykanie – cioteczne rodzeństwo: Mirek (syn Gieni) i Halinka (córka Heli) wzięli ślub. Z tego związku urodziła się dziewczynka, Mariolka. Chociaż ten skandal przez długi czas był dominującym tematem rozmów podczas rodzinnych uroczystości, to ostatecznie po kilku latach małżonkowie się rozstali, sprawa skończyła się rozwodem, a każda ze stron zawarła kolejne małżeństwo.
7. Mirek z Halinką, córką Marty
Mirek nie szukał daleko i ożenił się tym razem z koleżanką swojej kolejnej ciotecznej siostry Joasi – najmłodszej córki Marty, natomiast rozwiedziona Halinka wyszła ponownie za mąż za znacznie od siebie starszego profesora nauk ścisłych, przyjęła jego nazwisko i z nowo nabytym mężem oraz z kilkuletnią Mariolką wyemigrowała do USA. Dziewczynka została adoptowana przez nowego męża swojej mamy i od tamtej pory funkcjonowała pod zmienionym imieniem i nazwiskiem. Całą trójkę ściągnął do USA brat Halinki, Rafał, który do wymarzonej Ameryki wyemigrował już wcześniej. Długie lata ciągnęły się kłopoty z uzyskaniem amerykańskiego obywatelstwa przez Ewę (wcześniej Mariolkę). Kiedy tylko stała się pełnoletnia, zaradzono temu przez fikcyjne małżeństwo z rdzennym obywatelem USA. Szybko doszło do rozwodu i Ewa, która ukończyła studia medyczne, wyszła ponownie za mąż, tym razem za kolegę ze studiów. Mirek mimo wieloletnich starań nigdy nie odzyskał kontaktu ze swoim dzieckiem (fot. 7).
Historie fajne i niefajne
Aż trzy z sióstr mogły się pochwalić dwójką dzieci. Stasia (fot. 8) miała syna i córkę, Maria – dwóch chłopców: Stanisława (podobno nadzwyczaj przystojnego) i Józefa.
8. Stasia
Jeden z nich ukończył studia, co było powodem wielkiej dumy ciotecznego rodzeństwa, a dodatkowo w rodzinnych opowieściach z wielkim szacunkiem wspominano „wysoko postawionego” Józefa. Wercia natomiast miała dwie córki: Alicję i Halinkę (fot. 9, 10).
9. Alicja
10. Pechowe siostry
Tuż przed wybuchem wojny jej mąż dostał powołanie do wojska, więc żonę wraz z dziewczynkami przywiózł do Grzegorzewa, gdzie mieszkała najstarsza z sióstr – Lodzia.
11. Basia, Halinka i Rafał, 1938
Chociaż sama (mimo swojego wspaniałego fachu krawcowej) klepała z mężem i piątką dzieci biedę, to właśnie jej dom stał się na długie lata miejscem schronienia wielu członków rodzin sióstr, w szczególności ich dzieci (fot. 11, 12).
12. Basia z Gosią, 22.07.1940
Mąż Werci zginął zaraz na początku wojny zastrzelony przez Niemców na poznańskiej ulicy, natomiast młoda mama z dziewczynkami dzięki pomocy rodziny wojnę przetrwała. Ciąg dalszy dramatu tej rodziny rozegrał się tuż po wojnie, kiedy to wdowa zaczynając powojenne życie kupiła od kogoś pierzynę, jak się okazało zainfekowaną prątkami gruźlicy, zaraziła się i niedługo potem zmarła. Po jej śmierci ciotki dziewczynek ze strony ojca rozdzieliły je, umieszczając u dalekich i dotychczas nieznanych krewnych. Pomimo protestów i prób nakłonienia do zmiany decyzji ze strony sióstr Werci oraz próśb dziewczynek, by razem mogły zostać w życzliwej im rodzinie mamy – inicjatorki pomysłu nie zmieniły zdania. Ostatecznie młodsza Halinka, nie mogąc się pogodzić z narzuconym jej losem, jako piętnastolatka popełniła samobójstwo.
Najmłodszą z sióstr była Ziuta. Była bardzo związana z Martą i do końca życia mimo własnych rodzinnych problemów pozostały sobie wyjątkowo bliskie. Ziuta także przeżyła wojnę, a zmarła w wyniku zatrucia grzybami. Jako jedyna w rodzinie miała tylko jedno dziecko, Stasię, urodzoną już po śmierci swojego ojca. Po kilku latach młoda wdowa wyszła ponownie za mąż, ale nie miała więcej dzieci.
Niezwykła bohaterka niezwykłych, wojennych dni
Największą liczbą dzieci wśród sióstr mogła poszczycić się Marta. Trudno powiedzieć, czy już tak niezwykła data jej urodzenia (19.01.1901) miała świadczyć o jej niezwykłym życiu, ale faktem jest, że tak jak pozostałych sióstr – zwykłe ono nie było.
Po ukończeniu pensji dla dziewcząt, będąc jeszcze panną, prowadziła Marta dość beztroski żywot, ale też pracowała w pobliżu majątku ziemskiego swoich rodziców w charakterze nauczycielki w Szkole Powszechnej w Dąbrówce (fot. 13).
13. Legitymacja wydana przez Inspektorat Szkolny w Kole
Któregoś dnia ze Złotnik Kujawskich wybrała się do nieodległego Inowrocławia i tam (na ulicy zresztą) poznała Antoniego, za którego w niedługim czasie wyszła za mąż. Antoni był trochę starszy (ur. 29.09.1898), a swój status zawodowego wojskowego mógł już potwierdzić właściwym dyplomem (fot. 14).
14. Antoni z dyplomem
Około roku 1920 nowo powstała rodzina Marty i Antoniego Kowalskich (fot. 15) podporządkowując się decyzjom miejscowego garnizonu wojskowego zamieszkała we Włocławku.
15. Marta i Antoni, lata dwudzieste XX wieku
Zaczęły się rodzić dzieci. Najstarszym synem był Gerwuś (fot. 16), potem rodziły się już tylko dziewczynki.
16. Siedmioletni Gerwuś
Co prawda jako czwarty znowu urodził się chłopiec, Józio, ale zmarł zaraz po urodzeniu. Pierworodny Gerwuś miał więc tylko siostry (aż pięć, fot. 17), a ponieważ był wobec nich niezwykle opiekuńczy, to kiedy już podrósł na tyle, że mógł dysponować kieszonkowym – zapewniał swoim trzem najmłodszym siostrom stałą dostawę lalek i pluszaków, co było przedmiotem wielkiej zazdrości podwórkowych kolegów.
17. Piątka sióstr po latach; od lewej: Joasia, Jadzia, Basia, Halinka i Gosia
W tamtym czasie przeprowadzano się tak często, że nie nadążano z rozpakowywaniem się w jednym miejscu przed przeprowadzką do następnego. Przez cały okres międzywojenny dzieci marzyły o posiadaniu jednego, stabilnego adresu. W samym Włocławku zmieniano adres kilkakrotnie. W roku 1934 rodzina przeprowadziła się do Bydgoszczy. Tu z początku znowu się tułano, zmieniając kolejne mieszkania, a kiedy wydawało się, że tułaczka zakończyła się na kolejnym bydgoskim adresie, jako że Antoni po służbie wojskowej przeszedł w stan spoczynku (fot. 18) – wybuchła II wojna światowa i o żadnej stabilizacji nie mogło już być mowy.
18. Marta i Antoni, Bydgoszcz 1 sierpnia1939 roku
Marcie i jej rodzinie wojna przyniosła straszne wyzwania, zwłaszcza że 1września 1939 roku najmłodsze dziecko (Joasia) nie miało nawet 5 miesięcy. Co gorsza, już kilka dni później, tuż po wydarzeniach „krwawej niedzieli” w Bydgoszczy (3-4 września), ojciec rodziny biorący udział w walkach z obawy przed niemieckimi represjami musiał się ukryć, została więc młoda mama sama z dziećmi i gdyby nie pomoc niezawodnych sióstr, trudno byłoby przeżyć. Chociaż niełatwo to przyjąć do wiadomości, kłopoty pierwszych dni wojny były dla tej rodziny tylko zapowiedzią kolejnych…
#
W dniu wybuchu wojny moja babcia Marta miała 38 lat (fot. 19), sześcioro dzieci i przed sobą wiele ogromnych, trudnych życiowych wyzwań.
19. 37-letnia Marta
Dobrze, że miała tak liczne, życzliwe i pomocne siostry oraz że tak jak my wszyscy nie znała przyszłości, bo chyba jednak łatwiej stawiać czoło tylko temu, co przynosi los każdego dnia, zwłaszcza w tak trudnym, wojennym czasie. Nie miała pewnie czasu i sił, by wyobrażać sobie, w jaki sposób również w jej kraju będą mogły funkcjonować młode, 38-letnie kobiety za kolejne 80 lat…
Alicja Barwicka
okulistka
Fotografie z archiwum rodzinnego
GdL 8_2020