Krajowe życie naukowe
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Informacje dla autorów
- Kategoria: Wybrane artykuły
- Opublikowano: wtorek, 14.03.2017, 23:16
- Odsłony: 3626
Krystyna Knypl
Dzięki wprowadzeniu wersji flip book* „Gazety dla Lekarzy” przejrzałam jeszcze raz większość numerów. Wniosek nasunął mi się jeden – żyję w oderwaniu od krajowego życia naukowego. Relacjonuję konferencje medyczne odbywające się w Phoenix, Brukseli czy Sydney, zapominając o krajowych korzeniach medycznych. Postanowiłam nadrobić to rażące uchybienie i pewnego czerwcowego poranka wybrałam się na konferencję prasową organizowaną w związku z XVI Warszawskimi Dniami Kardiologii Akademickiej. Cenię tę konferencję organizowaną przez prof. Grzegorza Opolskiego z zespołem. W dawnych latach uczestniczyłam w niej bardziej aktywnie, przesyłając kilkakrotnie doniesienia naukowe na towarzyszące konferencji sesje plakatowe.
Poranek był deszczowy. Wsiadłam w autobus 175, co mogło stworzyć miłe złudzenie, że jadę na lotnisko w drodze na kolejną konferencję zagraniczną. Dojechałam jednak tylko do skrzyżowania ulicy Żwirki i Wigury z Trojdena.
Przystanek nosi nazwę identyczną z placówką akademicką, przy której sie znajduje: Warszawski Uniwersytet Medyczny. Muszę od razu wyznać, że to nie jest ta sama uczelnia, którą przed laty ukończyłam! Moja uczelnia nazywała się Akademia Medyczna i obecnie jest bytem historycznym. Cóż, wszystko przemija.
Mogę za cztery lata otrzymać odnowiony dyplom na 50-lecie ukończenia studiów, ale nie odczuwam potrzeby takiego uhonorowania ze strony uczelni, w której nie studiowałam.
Odnotowałam, że na dziedzińcu placówki pojawił nowy element – kamień ku pamięci z laską Eskulapa i wężem wglądającym na bardzo mocno nieżywego. Musiał nieźle gada zdzielić lagą szanowny prakolega. ;))
Po chwili zadumy nad siłą ciosu Eskulapa energicznie skręciłam w lewo i z rozpędu wpadłam na tabliczkę parkingową dla magnificencji & ekscelencji w bieżącej kadencji.
Lud akademicki też ma wyznaczone swoje miejsce...
Dla odmiany psy nie mają prawa wstępu na teren akademicki.
Moim celem było Centrum Dydaktyczne, gdzie odbywała się konferencja prasowa.
Centrum jest ładne w środku.
Pani w rejestracji konferencji chciała mą pierś ozdobić plakietką z napisem Partner. Powiedziałam jej, że nie jestem niczyim partnerem vel partnerką, tylko staromodnie żoną swego męża, i zrezygnowałam z przyjęcia plakietki.
Wysłuchałam konferencji prasowej o osiągnięciach naszych kardiologów. Są dobrze zorganizowanym środowiskiem i mają wymierne sukcesy. Piszę o tym w artykule na dalszych stronach bieżącego numeru GdL.
Nieoczekiwanie okazało się, że równolegle trwa też druga konferencja i w dodatku nazwana międzynarodową! Zorganizowana została przez strukturę o nazwie Bastion – brzmi nieco militarystycznie, ale czasy takie, że wydźwięk wojskowy można uznać za jak najbardziej na czasie.
Sala na konferencji Bastionu była nieco pustawa, ale może ktoś krzyknął: – Lotnik, kryj się! – i tak już zostało.
Wracałam z konferencji spacerkiem ulicą Żwirki i Wigury. Spoglądając na pomnik Lotnika pomyślałam, że najwyraźniej on musi być sprawcą pustawej sali na konferencji Bastionu.
Tymczasem lotnik wskoczył na cokół i dumnie patrzył w dal. Gdy przechodziłam obok, zdawało mi się, że szepnął: Możecie mi naskoczyć… na śmigło!
Tekst i zdjęcia
Krystyna Knypl
/
*http://gdl.kylos.pl/wp/?page_id=3703
GdL 7_2014