My, kobiety, chcemy błyszczeć
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Informacje dla autorów
- Kategoria: Wybrane artykuły
- Opublikowano: wtorek, 01.10.2019, 17:54
- Odsłony: 2119
Kasia Wójcik, projektantka biżuterii, odpowiada na pytania „Gazety dla Lekarzy”
Ze strony internetowej dowiadujemy się, że jest pani absolwentką wydziału psychologii oraz akademii sztuk pięknych. Co zdecydowało, że wybrała pani taką dwupasmową drogę kariery zawodowej i artystycznej?
Kariery projektowej, artystycznej szczerze mówiąc, w ogóle nie planowałam. W liceum zamarzyły mi się studia psychologiczne i cały mój wysiłek włożyłam w to, żeby dostać się na ten upatrzony kierunek. Dopiero w trakcie studiów przypadkiem trafiłam na wystawę biżuterii artystycznej. Zachwyciłam się tak bardzo, że po wyjściu z galerii czułam, że decyzja jest już podjęta. Że chcę i będę projektować biżuterię. Rozpoczęłam więc studia na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi w jedynej wówczas Katedrze Projektowania Biżuterii, jednocześnie kontynuując psychologię na Uniwersytecie w Poznaniu.
Na ile owocna okazała się ta droga? Jakie sukcesy odniosła pani w swojej dziedzinie? Ciekawi jesteśmy uczestnictwa w wystawach, konkursach, otrzymanych nagrodach.
W zasadzie od początku studiów projektowych byłam bardzo aktywna, bardzo chciałam poznawać tę dziedzinę i się w niej rozwijać. Bardzo dobre oceny od wybitnych profesorów pozwoliły mi myśleć, że jest we mnie jakiś potencjał, nad którym mogę pracować. Już na drugim roku studiów wystartowałam w Międzynarodowym Konkursie Sztuki Złotniczej i otrzymałam na nim nagrodę specjalną – statuetkę i kilogram srebra. Było to w 2010 roku, od tego czasu uczestniczyłam w wielu targach branżowych, wystawach, uruchomiłam własną działalność i wypuściłam na rynek pięć autorskich kolekcji biżuterii. Rozwinęłam (i wciąż rozwijam) sprzedaż w Polsce i za granicą – m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Szwajcarii, USA.
Żyjemy w czasach powszechnej dostępności biżuterii produkowanej na skalę masową. Jakie walory ma biżuteria zaprojektowana przez artystkę na indywidualne zamówienie?
To prawda – biżuteria sztuczna, wyprodukowana masowo, jest dostępna wszędzie i w niskiej cenie. Jednak, jak się okazuje, wciąż wiele z nas postrzega biżuterię jako coś bardzo osobistego, coś, co pokazuje naszą osobowość lub może być naprawdę wyjątkowym prezentem dla kogoś bliskiego. Dlatego twórczość indywidualna spotyka się z entuzjastycznym odbiorem wielu wspaniałych kobiet, które doceniają i czują moc precjozów zaprojektowanych przez projektantkę i stworzonych ręcznie w prawdziwej pracowni w Warszawie.
Staram się robić taką biżuterię, którą każda kobieta będzie chciała przekazać swojej córce. Dla mnie osobiście to najwyższa możliwa poprzeczka.
Środowisko lekarek dyskutuje o biżuterii dedykowanej tym z nas, które łączą medycynę z macierzyństwem. Jaki rodzaj biżuterii zaproponowałaby pani takim klientkom?
To cudowna koncepcja i uważam, że wspaniale, że powstała – my, kobiety, chcemy być dla siebie wzajemnie wsparciem i chcemy mieć naszą wspólną przestrzeń. Mam kilka pomysłów na biżuterię, która mogłaby to symbolizować. Z drugiej strony ogromnym wyzwaniem projektowym jest stworzyć coś, co z przyjemnością będą nosiły różne kobiety – o różnych upodobaniach i gustach. Uwielbiam pracę nad takimi koncepcjami, pozwala mi się rozwijać jako projektantce.
Jakie zlecenie otrzymane od klientki lub klienta było dla pani najtrudniejsze?
Jestem chyba dość wrażliwą osobą i przeżywam różne zamówienia, które wiążą się ze szczególnymi sytuacjami życiowymi. Oprócz takich wspaniałych i pozytywnych, jak pierścionek zaręczynowy czy obrączki ślubne, po trudne emocjonalnie – zdarzyło mi się dla pewnej kobiety przetapiać obrączkę po zmarłym mężu na pierścionek dla niej – chciała w ten symboliczny sposób mieć jakąś pamiątkę po nim zawsze przy sobie.
W naszej biżuterii często zawarta jest nasza historia.
Czy projektowała już pani biżuterię dla całej rodziny? Powiedzmy, że jest to rodzina lekarska. Co zaproponowałaby pani mamie lekarce, tacie lekarzowi, dorastającej córce i synowi?
Często moją biżuterię kupuje np. mama córce lub odwrotnie, albo siostra siostrze. Wychodzi na to, że faktycznie cała rodzina ma coś z mojej kolekcji.
Co jest przyjemnego, satysfakcjonującego w pracy projektantki biżuterii na indywidualne zamówienie?
Wszystko! Zarówno bezpośredni kontakt z zamawiającym, jak i świadomość uczuć, bliskości, jakie ta biżuteria ma wyrażać. Niestety z biznesowego punktu widzenia trudne byłoby utrzymanie się tylko z wykonywania indywidualnych zamówień w pojedynczych egzemplarzach ze względu na czas, jaki potrzebny jest na ich przemyślenie i realizację – lub musiałyby być bardzo drogie. Poza tym byłabym ograniczona tylko do pracy własnych rąk. Dlatego już na początku mojej działalności podjęłam decyzję o projektowaniu w formie autorskich kolekcji biżuterii, które w mojej pracowni wykonujemy w określonej liczbie egzemplarzy. Pozwala mi to rozwijać się nie tylko twórczo, ale i biznesowo – zatrudniać pracowników i docierać do coraz większej grupy odbiorców, zachowując przy tym swobodę twórczą i bezkompromisową jakość wykonania. Dzięki temu czuję, że odnalazłam moją drogę, która daje mi radość i satysfakcję.
Dziękuję za bardzo interesujące spotkanie i życzę pani niewyczerpanej inwencji twórczej.
Rozmawiała Krystyna Knypl
Fotografował Mieczysław Knypl
GdL 10_2019