Wyczytane między wierszami

Krystyna Knypl

Poranek sprzyja różnego rodzaju aktywnościom. Gdy zastanowimy się nad ich charakterem, to zauważymy, że mają one raczej charakter ruchowy niż umysłowy. Niekiedy są bardziej symbolem niż faktycznym działaniem. Weźmy taki obchód poranny na oddziale szpitalnym – ma on w sobie więcej z teatru niż z medycyny. To duża sztuka umieć dobrze zagrać rolę lekarza w teatrze medycznym niezależnie od faktów.

Przedwojenna tablica z nazwą ulicy.

Umiejętność dobrego odegrania przypisanej nam w życiu roli nie zawsze jest łatwa. Jak do tej pory bezkonkurencyjny pozostaje dr Judym, ciągle władający niepodzielnie wyobraźnią większości rodaków. Tymczasem gdy wnikliwie przeczytamy „Ludzi bezdomnych” (http://wolnelektury.pl/media/lektura/ludzie-bezdomni.pdf), to bez trudu odczytamy, że jest to postać co najmniej podejrzana ;)) i to pod każdym względem.

Spójrzmy na karty powieści… Czegóż dowiadujemy się już na samym jej początku?

Tomasz Judym wracał przez Champs Elysees z lasku Bulońskiego, dokąd jeździł ze swej dzielnicy koleją obwodową. Szedł wolno, noga za nogą…

Czy tak chodzi odpowiedzialny lekarz, gdy społeczeństwo cierpi na niedostatek pomocy medycznej? Odpowiadamy: odpowiedzialny lekarz tak nie chodzi, bo jest świadom swoich obowiązków wobec tych, którzy złożyli się na jego wykształcenie i dalej łożą na jego pensję!

Zauważmy też, że nie wiadomo za czyje pieniądze dr Judym udał się do Paryża, bo przez kilka miesięcy funkcjonowania jego „Indywidualnej Praktyki Lekarskiej – lek. Tomasz Judym”, zwanej niezgodnie z przepisami prawa gabinetem lekarskim, nie przyszedł do tego niby idealnego doktora żaden pacjent!

W tej sytuacji musimy podejrzewać, że dr Judym był na wycieczce sponsorowanej przez branżę farmaceutyczną, ukrywającą się pod pseudonimem „aptekarz”.

I co właściwie ten Judym robi w Paryżu? Zapytany tak odpowiada:

Mieszkam tu od roku. Więcej niż od roku, bo jakieś piętnaście miesięcy…

Nazywam się… Judym. Jako lekarz studiuję tutaj pewne… To jest właściwie…

To nie koniec jego podejrzanych zachowań! Przypomnijmy, że z trudem wysupłał kilka ostatnich kopiejek, aby zapłacić karczmarzowi za wódkę, którą spożywał w drodze do pracy w charakterze lekarza uzdrowiskowego w Cisach. Tylko osoba uzależniona od alkoholu jest w stanie wydać ostatni grosz na zaspokojenie swojego nałogu. Jedynie brak alkomatów i właściwych postaw w społeczeństwie w owych czasach nie pozwolił na ustalenie, w jakim stanie trzeźwości znajdował się przekraczając próg swego gabinetu ten podejrzany osobnik!

W tej sytuacji należy zawiadomić społeczeństwo, że ich ulubieniec dr Judym z pewnością niejeden raz przyjmował pacjentów, pozostając w stanie wskazującym. A skoro tak, to nic dziwnego, że dr Judym ma na swym koncie takie rękoczyny jak pobicie Dyzia, biednego dziecka cierpiącego na ADHD czy wrzucenie Krzywonosa do stawu! Oburzające!

 Pragnę  stanowczo podkreślić, że nie przyjęły się jako kanon zachowań lekarskich rękoczyny wobec pacjentów (choć odwrotnie – rękoczyny pacjentów wobec lekarzy są nowym, nierzadkim obyczajem), a także inne oburzające praktyki w wykonaniu dr Judyma jak spożywanie alkoholu w drodze do pracy, porywczość wobec innych ludzi wyrażająca się wrzucaniem ich do akwenów wodnych.

Wobec powszechnego społecznego oczekiwania na odcinanie się od niewłaściwych jednostek w naszej lekarskiej społeczności mówimy głośno i wyraźnie:

Farewell, dr Judym, farewell!

Krystyna Knypl