Chcę być hipertensjologiem!

Motto: Kto się przestaje uczyć, umiera.  Antoine de Saint-Exupery

Z zaciekawieniem przeczytałam opublikowaną właśnie na łamach „Gazety dla Lekarzy” rozmowę z prezesem Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, prof. dr. hab. n. med. Krzysztofem Filipiakiem na temat postulowanej likwidacji hipertensjologii jako specjalizacji lekarskiej. Propozycja ta, choć nienowa i przedstawiana jako „głos środowiska”, jest dla mnie po raz kolejny sporym zaskoczeniem. Pracując jako endokrynolog, zajmuję się m.in. pacjentami z chorobami nadnerczy oraz często ciężkim i powikłanym nadciśnieniem tętniczym, gdyż jako wtórne nie zostało ono na czas właściwie rozpoznane i leczone. Moim zdaniem specjalizacja z hipertensjologii jest zarówno nam, lekarzom, jak i pacjentom, bardzo potrzebna.

W związku z tym chciałabym zwrócić uwagę na kwestię, która od jakiegoś czasu wydaje się umykać decydentom – mianowicie na niemożliwość kształcenia lekarzy endokrynologów w tym zakresie. Zgodnie z aktualizacją programów specjalizacji lekarskich dostępną na stronie CMKP, specjalizacja z hipertensjologii skierowana jest jedynie do lekarzy posiadających specjalizację z chorób wewnętrznych, pediatrii, kardiologii, kardiologii dziecięcej, nefrologii, nefrologii dziecięcej… Zarówno endokrynologów, jak i endokrynologów dziecięcych w tym spisie niestety nie ma. O ile wcześniej specjalizacja z endokrynologii i tak zarezerwowana była dla lekarzy posiadających już co najmniej specjalizację podstawową z interny czy pediatrii, o tyle obecnie będą kończyły ją również osoby, dla których jest ona jedyną. Rozważając możliwość dalszego kształcenia specjalizacyjnego, mogą wybierać spośród pozostałych specjalizacji modułowych, ale niestety nie mogą kształcić się w hipertensjologii. Jest to o tyle niezrozumiałe, iż pacjenci ze schorzeniami endokrynologicznymi stanowią potężną grupę pacjentów z nadciśnieniem tętniczym wtórnym.

Nadciśnienie tętnicze może być manifestacją co najmniej 15 zaburzeń hormonalnych. Najczęstsze z nich, pierwotny hiperaldosteronizm, występuje, jak obecnie już wiemy, nie u mniej niż 1%, ale u około 10% populacji pacjentów z nadciśnieniem tętniczym i bardzo często pozostaje przez wiele lat nierozpoznane. Podobnie jak w hiperkortyzolemii czy akromegalii powikłania sercowo-naczyniowe są główną przyczyną zgonów. Dlatego nielogiczne wydaje się, że zabiera się młodym endokrynologom dostęp do szkolenia w dziedzinie, której dalszy rozkwit, przynajmniej w Europie i na świecie, jest bardziej niż pewny.

W Polsce mamy wspaniałych nauczycieli hipertensjologii. Nie tylko nie powinniśmy likwidować tej specjalizacji, ale warto dać możliwość kształcenia w hipertensjologii jak największej liczbie lekarzy, którzy zajmują się diagnostyką i leczeniem nadciśnienia tętniczego w różnych podgrupach pacjentów.

Z poważaniem,

A.S.
lekarz

GdL 3_2019