Czy epidemia może się na coś przydać?

Genetycznie molestowane organizmy660

Alicja Barwicka

Nastały czasy co najmniej ciekawe. Tak niedawno łamiąc się opłatkiem przy wigilijnym stole, składaliśmy sobie świąteczne życzenia, odmieniając rzeczownik zdrowie przez wszystkie przypadki, a tymczasem w ciągu zaledwie kilku następnych tygodni jeden mały patogen przewrócił do góry nogami cały świat w aspekcie nie tylko zdrowotnym, ale i gospodarczym.

Dzisiaj siedzimy w domach, co jakiś czas przemykamy bocznymi uliczkami (żeby nikt nas nie zobaczył) do najbliższej piekarni, mając nadzieję, że będzie otwarta, a po powrocie gapimy się w ekrany wszystkich możliwych urządzeń elektronicznych i obliczamy tempo wzrostu zachorowań i odsetek śmiertelności. Jesteśmy globalnie w niezłym szoku, bo przecież doskonale wiemy, że miliardy patogenów od zawsze żyją w tym samym środowisku co człowiek i raczej sobie z nimi radzimy (zwłaszcza współcześnie) z wyjątkiem może kilku wielkich epidemii, które były tak dawno, że któż by dziś o nich pamiętał…

Trochę informacji o wirusie

W porównaniu z niezwykle skomplikowanym organizmem człowieka wirusy charakteryzują się wyjątkowo prostą budową, ale dysponują możliwościami nieustannej modyfikacji oraz umiejętnością bardzo szybkiego namnażania. Są to niewielkie cząstki zakaźne infekujące wszystkie formy życia, same niezdolne do namnażania się poza komórką gospodarza, są więc wewnątrzkomórkowymi pasożytami bezwzględnymi, całkowicie zależnymi od żywych komórek pełniących funkcję żywiciela.

SARS CoV 2 400

Nie mają struktury komórkowej, nie zawierają organelli, nie mają własnych układów metabolicznych, stąd nie mogą być zaliczane do organizmów. Najprostsze są zbudowane z kwasu nukleinowego stanowiącego ich genom oraz otaczającego go płaszcza białkowego, zwanego kapsydem. Zawierają jeden z dwóch kwasów nukleinowych – RNA (wirusy RNA) albo DNA (wirusy DNA), w którym zawarta jest informacja potrzebna do wytworzenia cząstek potomnych. Do mutacji i namnażania się zawsze wykorzystują struktury komórki żywiciela.

To właśnie te ciągłe i niekończące się modyfikacje budowy spędzają sen z powiek producentom szczepionek, bo zdarza się często, że szczep, nad którym ukończono prace i uzyskano szczepionkę, właśnie zmutował, więc nie można mieć pewności, że świeżo wypuszczony na rynek farmaceutyczny produkt będzie skuteczny w walce z nowo powstałą odmianą wirusa. Nieustanne mutacje wirusów są na tyle charakterystyczne, a przy tym tak dobrze znane ogółowi, że termin wirus znalazł nawet miejsce we współczesnym języku dla określenia zamierzonych uszkodzeń oprogramowania komputerowego.

Do czego można wykorzystać patogeny?

Oczywiście wirusy nie są jedynymi patogenami, których mamy się bać, przy czym nasz strach wcale nie jest irracjonalny, bo jeśli już któryś z chorobotwórczych patogenów może zaatakować, a w rezultacie osłabić lub zniszczyć człowieka, może być także wykorzystany jako broń nie tylko przeciwko jednostce, ale również przeciwko większym grupom ludzi. Od zarania ludzkości człowiek miewał pomysły na pozbycie się wroga, pretendenta do posiadanych dóbr, tronu, nieraz nawet najbliższego członka rodziny czy sąsiada i sięgał po broń dziś zwaną biologiczną. Pomysły przez stulecia ulepszano, a naturalne substancje biologiczne (np. bakterie, wirusy, riketsje, zarodniki grzybów chorobotwórczych, toksyny zwierzęce i roślinne) były coraz szerzej wykorzystywane. Kiedyś zupełnie nieźle radzono sobie bez specjalistycznych laboratoriów, dzisiaj wiele krajów mniej lub bardziej otwarcie przyznaje się do prowadzenia takiej produkcji.

Przykładów na stosowanie broni biologicznej jest w historii ludzkości wiele i każdy je doskonale zna, zarówno takie dotyczące anonimowej niewiernej żony, jak i niejednej z koronowanych głów. Większość spraw kończyła się co najwyżej ukaraniem sprawcy. Jest natomiast przykład zdarzenia w starożytnej Grecji, które zakończyło się chyba pierwszą (co prawda nieudaną) próbą wprowadzenia administracyjnego zakazu stosowania broni biologicznej wobec ludności cywilnej.

Sprawa dotyczyła miasta Kira, które w efekcie pobieranych opłat celnych za przewóz towarów zaczęło się nadmiernie bogacić, co zagrażało polityczno-gospodarczym celom ówczesnego władcy Solona. Rozwiązano problem w sposób nadzwyczaj prosty i niestety skuteczny, bo w ciągu kilku dni zginęli wszyscy mieszkańcy. Wystarczyło zatrucie źródła doprowadzanej do miasta wody korzeniem ciemiernika bogatym w wysoce toksyczne alkaloidy. Przestępstwo zostało wykryte, sprawcy osądzeni i ukarani, a dla uspokojenia nastrojów został wydany potępiający dekret, oficjalnie zabraniający podobnych praktyk. Miasto nigdy już nie odzyskało dawnej świetności i do dziś jest tylko senną nadmorską wsią.

Czy ktoś się przejmuje dekretami?

Właściwością wielu dekretów jest to, że są niedługo respektowane i szybko tracą na wartości. Przez kolejne wieki wydawano ich wiele, a jeden z ostatnich zakazujących używania broni biologicznej, zwany protokołem genewskim pochodzi z 1925 roku. Jego nowszą wersję opracowano 50 lat później w formie traktatu, który następnie przerodził się w podpisaną 26 marca 1975 r. konwencję zakazującą testowania, rozwijania produkcji oraz nabywania broni biologicznej. Ostatnia aktualizacja przepisów pochodzi z 8 grudnia 2006 roku i obecnie wiąże 178 państw.

Mimo dalszych prac nad restrykcjami dotyczącymi naruszania zakazów ciągle są na świecie kraje, które broń biologiczną testują, unowocześniają i stosują. Nie wydaje się, by można tu coś zmienić, bo stosowanie tego rodzaju broni masowego rażenia jest znacznie tańsze od wielu innych jej rodzajów. W odróżnieniu od generującego wysokie koszty przemysłu zbrojeniowego do produkcji broni biologicznej potrzebna jest tylko wiedza, zabójczy materiał biologiczny i laboratoria.

A co z nami tu i teraz?

Uwierzyliśmy, że w XXI wieku jesteśmy jako ludzkość mądrzy i mocni. Mamy wiedzę, doskonałą technikę i wydajne urządzenia, potrafimy robić zdjęcia na Marsie i penetrować głębiny oceanów. Ludzie, owszem, chorują, ale mamy przecież nowoczesną diagnostykę wielu chorób, potrafimy uporać się z ogromnymi problemami zdrowotnymi, istotnie wydłużyliśmy statystyczną średnią długość życia człowieka. Dostrzegamy zmiany klimatyczne i omawiamy je w przestronnych klimatyzowanych pomieszczeniach. Oglądamy na ekranach telewizorów zdjęcia powodzi i pożarów nawiedzających różne miejsca na ziemi. Zdecydowanie się tym martwimy. Nie mieliśmy dawno żadnej większej epidemii, nie mówiąc już o pandemii, ale mamy też wytłumaczenie, że te historyczne dziesiątkowały ludność jeszcze przed erą antybiotykoterapii czy szeroko zakrojonych szczepień, więc nic nam teraz nie grozi. Pamiętamy, że w średniowiecznych miastach był brud, grasowały szczury, że nie było kanalizacji, a higiena osobista przeciętnego człowieka w zasadzie nie istniała.

Tymczasem natura wyraźnie zakpiła sobie z naszego dobrego samopoczucia, bo decydująca obecnie o naszym codziennym życiu epidemia spowodowana przez wirus SARS-CoV-2 stanowi liczne i chwilami nie do udźwignięcia obciążenia w bardzo wielu, nie tylko zdrowotnych aspektach.

Powodem jest wirus z rodziny koronawirusów wywołujący chorobę COVID-19 (Coronavirus Disease 2019). Jego cząsteczka zawiera jednoniciowe RNA składające się z ok 30 tys. nukleotydów i ma średnicę 60-140 nm, co czyni go jednym z największych wirusów RNA. Zakażenie szerzy się drogą kropelkową, a okres inkubacji wynosi 1-14 dni (średnio 5-7 dni od ekspozycji do wystąpienia objawów). Obecność wirusa można wykryć w wydzielinie z nosa, gardła, krwi, plwocinie, stolcu, łzach.

Pierwsze doniesienia o zakażeniu nadeszły z prowincji Wuhan w Chinach w listopadzie 2019 roku. Do najwcześniejszych objawów infekcji należą gorączka i suchy, męczący kaszel. U większości chorych dołącza się szybko uczucie zmęczenia, duszność, katar, ból gardła, głowy, mięśni i stawów, odkrztuszanie plwociny, dreszcze, mogą występować nudności, wymioty, biegunka, zapalenie lub tylko obrzęk spojówek. Niestety SARS-CoV-2 wykazuje wyraźny tropizm do nabłonka dróg oddechowych, powodując ciężkie zapalenie płuc mogące wymagać sztucznej wentylacji. W badaniach laboratoryjnych stwierdza się leukopenię i limfopenię. Śmiertelność i ciężkość przebiegu wzrastają z wiekiem, a istotnie pogarsza rokowanie współistnienie chorób przewlekłych, zwłaszcza dotyczących układu oddechowego i sercowo-naczyniowego. Z uwagi na skalę zachorowań 11 marca 2020 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła pandemię wirusa.

Co będzie później?

Nie miejmy złudzeń, że po wygaśnięciu epidemii wszystko wróci do znanej nam normy. Tak raczej nie będzie, bo wirusy trwale nie giną! Prawdopodobnie będziemy żyć w nieco zmodyfikowanej, może nawet w bardziej bezpiecznej biologicznie rzeczywistości. Powinna się do tego przyczynić wiedza, jaką zdobędziemy w wyniku doświadczeń w zwalczaniu COVID-19. Wzorem osób, którym udało się przeżyć ostatnią (wcale nie tak dawną) epidemię hiszpanki, wyciągnijmy z obecnego globalnego wydarzenia kilka ważnych dla siebie wniosków. Niech pojawienie się obecności śmiercionośnego wirusa na coś nam się przyda i czegoś nas nauczy. Z oczywistych powodów wolelibyśmy zdobywać tę wiedzę bez dzisiejszych doświadczeń, ale skoro inaczej się nie da….

Uczymy się pewnych zachowań od początku trwania zagrożenia, jeszcze przed poddaniem nas narodowym kwarantannom i przed masowymi zachorowaniami. Zaczęliśmy dostrzegać wagę prostych, a przecież skutecznych działań, jak chociażby konieczność przestrzegania podstawowych zasad higieny przez wszystkich i wszędzie. Już wiemy, że naprawdę częste mycie rąk musi się stać respektowanym przez ogół standardem. Nikt nie wie, jaki patogen czeka w kolejce do zaatakowania naszych organizmów, ale wiemy, że według aktualnej wiedzy medycznej żaden nie jest bezpieczny w środowisku wody z mydłem i środka dezynfekującego. Już jesteśmy zdecydowanie przekonani do konieczności unikania kontaktu z osobą mającą objawy infekcji, nawet tej kataralnej, wyglądającej niegroźnie. Gdy mamy umówioną, zaplanowaną wcześniej wizytę lekarską, lecz czujemy się zainfekowani, męczy nas katar, kaszel czy gorączka – będziemy mądrzejsi przed szkodą, odwołując lub przekładając wizytę na inny termin, by nie pogorszyć swojego stanu zdrowia i nie infekować innych osób. Nauczyliśmy się też, że podczas takich pozornie banalnych infekcji będziemy ograniczać nie tylko kontakty z innymi osobami, ale też własną aktywność fizyczną. Już wiemy, że nie powinno się wówczas wychodzić z domu, spotkania towarzyskie, wizyty na siłowni, w teatrze czy w kinie także powinno się wykluczyć. Niby o tym wszystkim wiedzieliśmy wcześniej, ale nie była to wiedza poparta doświadczeniem. Dziś (niestety) jest zdecydowanie inaczej.

Być może to negatywne globalne zjawisko borykania się z epidemią spowodowaną przez SARS-CoV-2 pozwoli większości z nas bardziej dbać o kondycję zdrowotną, bo chociaż nie na wszystko mamy wpływ, to na stosowanie właściwej, zróżnicowanej diety, dbanie o umiarkowaną aktywność fizyczną, na unikanie znanych czynników ryzyka, jak chociażby palenie papierosów, czy na odpowiednią długość snu – wpływ mieć możemy. Pamiętajmy, że wirusy namnażają się tylko w komórce żywiciela, więc im lepsza będzie jej kondycja, tym łatwiej zwalczy interwencję intruza, a gdyby komuś przyszło do głowy wykorzystanie wirusa do produkcji broni biologicznej, będzie musiał pomysł porzucić, bo silna, zdrowa komórka świetnie sobie poradzi z takim wewnątrzkomórkowym pasożytem.

#

Tak już na szczęście jesteśmy skonstruowani, że w każdej, nawet bardzo złej sytuacji staramy się znaleźć rozwiązanie problemu, wyjść na prostą, i choć nie zawsze obywa się bez ofiar, to zdobyte doświadczenia służą zazwyczaj do budowania lepszego jutra. W tym trudnym czasie życzmy więc sobie nie tylko zdrowia, ale i wyciągania mądrych, konstruktywnych wniosków z trwającej nadal walki z pandemią.

Alicja Barwicka
okulistka

Fot. Krystyna knypl

Rysunek wirusa Wirus SARSr-CoV: https://en.wikipedia.org/wiki/2019%E2%80%9320_coronavirus_pandemic#/media/File:Coronavirus_virion_structure.svg

GdL 4_2020