Pamięć i jej wspomagacze

Alicja Barwicka

Ciąg dalszy losów rodzin Kowalskich i Stefańskich; poprzedni artykuł z tej serii  ma tytuł Cykl rozwojowy drzewa genealogicznego https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/2015-10-17-19-30-11/2032-cykl-rozwojowy-drzewa-genealogicznego

#
Pamięć to tylko jedna z wielu funkcji ludzkiego umysłu dotycząca zdolności poznawczej do przechowywania, magazynowania i odtwarzania informacji o doświadczeniach. Z punktu widzenia przetwarzania informacji nasz mózg je najpierw zachowuje, następnie magazynuje i ostatecznie umożliwia ich rozpoznawanie i odtwarzanie. Można wyróżnić trzy typy pamięci: sensoryczną (ultrakrótką, trwającą ok. 0,5 sekundy), krótkotrwałą (świeżą, operacyjną) i długotrwałą. Część informacji z pamięci sensorycznej przedostaje się do pamięci krótkotrwałej, w której następuje analiza i interpretacja danych. Jeśli mózg uzna, że są to ważne informacje, może je zapisać w pamięci długotrwałej. Pamięć długotrwała jest niezwykle pojemna, ale i tak z łatwością odnajdziemy w niej obrazy z całego naszego życia. To tu szukamy wspomnień z dzieciństwa, to w niej przechowujemy obrazy osób bliskich, to tam siedzą nasze emocje, które towarzyszyły mniej ważnym i tym najważniejszym wydarzeniom. Ale pamięć długotrwała to nie jest wcale przysłowiowy „worek bez dna”. Ma swoje konkretne pliki i foldery i panuje w niej absolutny porządek. Należy pamiętać, że mózg to złożona sieć miliardów komórek nerwowych, z których każda komunikuje się z tysiącami innych za pomocą połączeń zwanych synapsami. Te wyspecjalizowane przestrzenie funkcjonalnej komunikacji dopóki żyją, chronią zasoby naszej pamięci i potrafią z niej wydobyć nawet najbardziej ukryte informacje.

Jaki jest cel zbierania pamiątek?

W obszarze długotrwałej pamięci świadomej trzeba wyróżnić pamięć semantyczną, która przechowuje fakty niezależnie od kontekstu i pamięć epizodyczną która gromadzi różne informacje powiązane ze sobą odnoszące się do konkretnego wydarzenia. W ich odtworzeniu i odnalezieniu wzajemnych połączeń pomagają nam zbierane przez lata pamiątki. Nie myślimy o nich często. Zwykle leżą gdzieś w pudłach i odkrywamy je przypadkowo lub przy robieniu domowych porządków. Przez lata nabierają wartości i stają się coraz bardziej osobiste. Coś, co kiedyś było niewiele znaczącym przedmiotem, po latach może stać się ważnym symbolem, czy nawet rodzajem rodzinnej relikwii. W naszych domach jest wiele przedmiotów, które mogą wspomagać pamięć odnoszącą się do minionych dni, do rodzinnych opowieści, rodzinnych spotkań, do rozmaitych obrazów własnego dzieciństwa i do konkretnych wydarzeń. Przywołują czasy nieraz bardzo odległe, znane nam być może tylko z opowiadań dziadków, ale i fakty sprzed roku, o których w nawale codziennych trosk już zaczynamy zapominać. Spośród tych ”wspomagaczy pamięci” największą, choć wcale nie jedyną grupę przedmiotów stanowią fotografie.

Dokumentacja fotograficzna

W rodzinie Basi i Stanisława zbiór rodzinnych pamiątek narastał przez lata w imponującym tempie. Rodziny każdego z małżonków były przecież liczne, więc i zbiór rozmaitych przedmiotów ciągle się powiększał. Dominowały fotografie, zwłaszcza, że Basia darzyła je wielkim sentymentem i starannie przechowywała. Dbała też, by dzieciństwo czwórki dzieci było na bieżąco dokumentowane, a zbiór aktualizowany. W dobie „przed komputerowej” królowało pisanie listów, stąd Basia i jej cztery siostry bardzo często wymieniały się korespondencją, zawierającą zawsze aktualne zdjęcia. Ponieważ w płockim domu na czas zdobywania lub poszerzania wiedzy zawsze pomieszkiwał ktoś z młodszego rodzeństwa gospodarzy, to dokumentacja fotograficzna trafiała do bliższej lub dalszej rodziny rozsianej po kraju i nie tylko. Rodzinna emigrantka –Tekla bardzo do rodziny tęskniła i nieustannie dopominała się aktualnej (i udokumentowanej) wiedzy, co też jej na bieżąco zapewniano. W rodzinie Stanisława z oczywistych powodów ekonomicznych nie było fotograficznych tradycji, ale Basia już zadbała, by swoje ukochane szwagierki Ircię i Zosię taka pasją zarazić. Wszystkie trzy darzyły się ogromną sympatią, widywały się kiedy tylko miały okazję, a częsta wzajemna korespondencja wypakowana zdjęciami zajmowała w torbach listonoszy wiele miejsca. Fotografowano więc dużo i często, stąd między innymi bogaty zbiór nie tylko wakacyjnych aktywności dzieciarni, ze szczególnym uwzględnieniem zawiązywanych przyjaźni, letniego szaleństwa w Staroźrebach, wycieczek i wędrownych obozów.

Książki, które ocalały

Zdjęcia książek i ogłoszeń oraz jeśli się któreś nada (oba zdj są bardzo marne) to jedno z dwóch zdjęć podpisu Antoniego Kowalskiego. Nieco mniejszym zbiorem rodzinnych pamiątek są książki. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale nie zawsze były łatwe do zdobycia. W całkiem niedawnych latach 80- tych XX wieku były prawie niedostępne, zdobycie więc poszukiwanych pozycji graniczyło często z cudem. O ile warto się zachwycać niektórymi niezwykle pięknymi współczesnymi wydaniami, to nic nie może zastąpić emocji korzystania z książki blisko stuletniej, która była czytana przez naszych dziadków i z pewnością była dla nich ważna, skoro dołożono tylu starań by nie zaginęła podczas zakrętów historii.

Zbiory mniejsze, ale też ważne

Odrębną i znacznie mniej liczną grupę pamiątek stanowią wydawałoby się niepozorne przedmioty codziennego użytku, które jednak kojarzą się z konkretnymi osobami i przywołują pamięć konkretnych wydarzeń i przyzwyczajeń. Taką rolę w płockiej rodzinie pełni np. mająca ponad 100 lat łyżeczka Zdjęcie łyżeczki z cukiernicy Marty Kowalskiej (może zresztą jeszcze Oczkiewicz?) z wizerunkiem dziewczynki w okularach. Zawsze wierzyłam w opowiadanie babci, że to obraz małej Halinki (pewnie była w tym wieku, kiedy spotkała ją wojenna fala nieszczęść), chociaż dziś nie jestem już taka pewna czy to faktycznie jej wizerunek. Jeszcze starszy jest robiony szydełkiem przez moja prababcię Michalinę Kowalską piękny biały obrus, Zdjęcie obrusa który o dziwo zachował się w świetnej formie. Również stuletni akordeon, który uświetniał wieczory rodziny Stefańskich w dworskich czworakach też formy nie stracił i ma się całkiem nieźle. Ofiarowane najstarszemu wnukowi wojenne odznaczenia Antoniego Kowalskiego dawno już zaczęły swoje drugie stulecie i napawają dumą kolejne pokolenia wnuków i prawnuków. Co prawda ukochana popielniczka Stanisława Zdjęcie popielniczki jest znacznie młodsza i ma tylko ponad pół wieku, ale jest przecież szklana, więc trzeba o nią dbać wyjątkowo. Jeszcze młodsze są rodzinne pamiątki z wydarzeń politycznych, np. odezwa do studentów przed wybuchem zrywu z marca 1968 roku, czy biało czerwona opaska noszona podczas stanu wojennego.

Rodzinne relikwie

Są ponadto w każdym domu pamiątki absolutnie szczególne, traktowane jak rodzinne relikwie. W rozrastającej się nadal rodzinie Basi i Stanisława taki status ma różaniec wykonany przez Martę Kowalską z chleba i nici wyprutej ze swetra. Zdjęcie różańca Powstał podczas niemieckiej okupacji w czasie jej uwięzienia w 1942 roku we Wronkach. Równie dużą wartość pamiątkową ma niewielki medalik, który w 1934 roku dwunastoletni Gerwuś podarował swojej mamie.

Mimo upływu lat wszystkie te pamiątki nie zaginęły, są z nami i przy coraz szybszym tempie życia ciągle przypominają, że „nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Na świat przychodzą kolejne rodzinne dzieci. Uczymy je naszych rodzinnych korzeni, pokazujemy wartość słowa ród. Uczulamy kolejne pokolenia na wartość rodzinnych pamiątek. Wskazujemy na piękno rodzinnego kraju. Pokazujemy jak dziadkowie i pradziadkowie udowodnili, że mezalians może być wspaniałym początkiem powstania kolejnego rodzinnego drzewa. Niech więc to okrzepłe już przecież drzewo o mocnych korzeniach trwa nadal i nie poddaje się wichrom i zawieruchom losu.

Alicja foto

Alicja Barwicka

GdL 9/2022