Świat się zmienia, pisz wspomnienia: Rodzina kobietami silna
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Informacje dla autorów
- Kategoria: Wybrane artykuły
- Opublikowano: niedziela, 19.07.2020, 22:42
- Odsłony: 3815
Alicja Barwicka
Sto lat to szmat czasu. Dla Polaków ostatni wiek to wojny, tułaczki, zmiany granic, czas ukrywania się i biedy, długich okresów zapaści gospodarczej, politycznych walk, zmian ustrojowych państwa, a przecież było to tylko tło dla losów poszczególnych osób, rodzin, ich radości, smutków, porażek ponoszonych w walce z trudną codziennością. Polskie rodziny przeszły w tym czasie dwie wojny światowe, kilka powstań narodowych, batalię o odzyskanie niepodległości. Prawie każda z nich kogoś straciła, ukrywano się, uciekano, zmieniano miejsca pobytu. Dziś pomiędzy udziałem w obchodach stulecia odzyskania przez Polskę w 1918 roku niepodległości a uroczystościami upamiętnienia 100 rocznicy Cudu nad Wisłą przyszedł może czas, by upamiętnić losy ostatnich 100 lat naszych rodzin.
1. Rodzinny spacer. Marta z trójką swoich dzieci, Tekla pośrodku drugiego rzędu w białym kapeluszu i Pelagia, żona Stanisława, z dwójką swoich chłopców. Bydgoszcz, lato1936 r.
Do czego może służyć zygzak?
W XXI wieku nie mamy dla siebie dużo czasu, bo tempo życia mocno przez te ostatnie 100 lat przyspieszyło. Ale raz na wiek warto sięgnąć pamięcią do losów własnej rodziny, zobaczyć, jak się tworzyła, rozrastała, jakie główne cechy przekazano nam w tym czasie, bo i my będziemy je przecież przekazywać dalej – naszym wnukom, prawnukom… To nie były czasy łatwe, ale naszym rodzinom dwa-trzy pokolenia wstecz, naszym dziadkom i pradziadkom (fot. 1) właśnie w takich czasach przyszło żyć. Część z tych osób znaliśmy w dzieciństwie (fot. 2), niektóre dobrze pamiętamy, pamiętamy też historie ich dotyczące, które mogłyby być podstawą scenariusza świetnego, trzymającego w napięciu filmu… A to przecież losy naszej rodziny! Pomijając już poziom dostępnej ogółowi techniki – nie archiwizowano przecież każdego dnia fotografiami, to sam stan ciągłej niepewności jutra, pakowania się przed kolejną ucieczką, nieustannie powracającego strachu, często głodu, bez jakiejkolwiek stabilizacji, nie sprzyjał pilnowaniu pamiątek rodzinnych, w szczególności zdjęć, listów, pamiętników.
2. Autorka z dziadkami Martą i Antonim
Wyznaczając ostatnie 100 lat na osi czasu będziemy się po niej poruszać zygzakiem, przechodząc do kolejnych wydarzeń nam znanych z rodzinnych przekazów i dokumentów, ale też mając świadomość braku wiedzy o losach naszych rodzin w okresach nieudokumentowanych, stanowiących pełne tajemnic białe plamy. Te okresy wcale nie musiały być nudne. Być może miały miejsce wówczas ciekawe wydarzenia, tylko nie starczyło czasu na ich udokumentowanie, a może działy się rzeczy straszne, wstydliwe, które zdecydowano przemilczeć? Niewątpliwie jednak sięgnięcie do historii ostatnich stu lat swojej rodziny przyniesie każdemu z nas poczucie dumy z przynależności do tego swoistego klanu, określonego również zapisem naszego osobistego kodu genetycznego.
Czy kobiety to zawsze słaba płeć?
Nawet pobieżna analiza zbioru rodzinnych pamiątek, zarówno tych fotograficznych, jak i listownych, pozwala na określenie głównych cech rodziny, powtarzających się w kolejnych pokoleniach. W mojej rodzinie, zwłaszcza w gałęzi po kądzieli, w kolejnych pokoleniach zwraca uwagę nie tylko duża reprezentacja kobiet, ale także obecność sporej liczby tych silnych i dominujących. Oczywiście nie każda miała taką osobowość, ale, chociaż z każdym kolejnym pokoleniem ich liczba ulegała redukcji, nawet w tym mniej licznym zbiorze były zawsze dobrze widoczne.
Kolejną charakterystyczną cechą wielu z tych osób było unikanie posługiwania się nadanym prawnie imieniem, przy czym niektórych używanych form nie dałoby się nijak przypisać tym faktycznym (np. Joanna nazywana między innymi Mileną lub Januszką, Gerwazy znany jako Jerzyk, lub Stefan zwany Zbyszkiem), co nadawało wielu zdarzeniom humorystyczne zabarwienie. Część z tych faktycznych imion trudno już dziś ustalić, ale za to te nadane przez rodzinę lub przez samych siebie pozostały na zawsze w pamięci następnych generacji.
Zaradne i charakterne
Moje dwie prababcie ze strony mamy nie dysponowały może olśniewającą urodą, ale za to silnymi cechami swoich charakterów mogłyby utrzymać w ryzach niejedną armię. A ponieważ każda z nich dowodziła dużą, wielodzietną rodziną, to miały na kim ćwiczyć. Obie były zaradne, bo w niełatwych czasach, w jakich przyszło im żyć, faktycznie strzegły swoich domowych ognisk.
3. Marianna z Klukaczyńskich Oczkiewiczowa, Złotniki Kujawskie, 3 lutego 1928 r.
Marianna (fot. 3) pochodziła z bogatej rodziny ziemiańskiej, której dobra mieściły się na terenie Wielkopolski i tam, w majątku ziemskim spędziła dzieciństwo i lata panieńskie. Jeszcze dość długo po wyjściu za mąż za Wojciecha zamieszkiwała z nim i licznym potomstwem w rodzinnym majątku ziemskim, ale splot niesprzyjających okoliczności spowodował, że po bankructwie i utracie większej części dóbr przenieśli się do Złotnik Kujawskich (prawdopodobnie jednej z niewielu ocalałych posiadłości). Marianna, która sama wywodziła się z rodziny o tradycjach patriotycznych (jej bratanek Jan został rozstrzelany przez Niemców 4 lipca 1944 roku, fot. 4), była osobą o trudnym charakterze, nie znosiła sprzeciwu, a dzieci trzymała „krótką ręką”.
4. Bratanek Marianny nie przeżył wojny
Z kolei Michalina (fot. 5) wraz z mężem Michałem większość życia spędziła w warunkach miejskich, najpierw w Inowrocławiu, a lata ostatnie we Włocławku. I chociaż osobowość obu prababć została ukształtowana przez odmienne warunki życia, to również Michalina jest wspominana jako osoba podejmująca ostatecznie wiążące innych decyzje i dyrygująca poczynaniami domowników. W obu tych rodzinach zdecydowanie przeważały córki i w kolejnym pokoleniu przynajmniej część z nich odziedziczyła takie właśnie, silne cechy charakteru.
5. Michalina Kowalska
Dużo dzieci, duża solidarność
Marianna z Wojciechem mieli osiem córek i dwóch synów (fot. 6, 7, 8), natomiast Michalina z Michałem doczekali się tylko pięciu córek, ale przynajmniej synów także mieli dwóch.
6. Stasia, Ziuta, Wercia i Xawery Rafał. Złotniki Kujawskie, 14 VIII 1924 r.
7. Siostry Marta i Ziuta. Włocławek, lata dwudzieste XX w.
8. Stasia i Hela. Włocławek, 25 III 1928 r.
W pierwszych latach XX wieku kobiety nie pracowały zawodowo, więc utrzymanie tak wielkich rodzin nie było łatwe. Duży kłopot stanowiło w tych latach wykształcenie dzieci. Niewiele rodzin było stać na zapewnienie solidnej edukacji swoim licznym pociechom, więc kształcono głównie chłopców, licząc na to, że dziewczynki wyjdą za mąż za odpowiednio majętnego księcia z bajki. Marianna z Wojciechem, póki jeszcze pozwalał na to stan finansów, starali się zapewnić wykształcenie również córkom, i tak np. Marta (fot. 9, moja babcia) uczęszczała na pensję dla dziewcząt pozwalającą uzyskać uprawnienia nauczycielskie, który to zawód zresztą później również wykonywała, a Lodzia zdobyła zawód krawcowej, co okazało się kluczem do finansowego przetrwania w czasie II wojny światowej.
9. Marta Oczkiewiczówna
Dla chłopców szykowano kariery w służbie wojskowej, ale Xawery Rafał zmarł jako 17-latek, będąc elewem w orkiestrze wojskowej, natomiast Władysław doszedł co prawda do stopnia kapitana w POW (Polska Organizacja Wojskowa – organizacja o charakterze tajnym działająca w latach 1914-1921), gdzie nosił wojenny pseudonim „Lenartowicz”, ale poległ w walkach w 1918 roku (fot. 10).
10. Maria i Marta Oczkiewiczówny w żałobie po stracie brata Władysława
Podobnie wojskowe kariery szykowano chłopcom w rodzinie Michaliny i Michała. Stanisław (fot. 11) wojny nie przeżył i zginął w 1940 roku zakatowany kijami na placu apelowym obozu koncentracyjnego w Mathaussen-Gusen.
11. Stanisław z żoną i synami
Antoni (mój dziadek, fot. 12) wcale nie marzył o karierze wojskowej i przed I wojną światową rozpoczął edukację przygotowującą do zawodu cukiernika. Los jednak sprawił, że stał się zawodowym wojskowym. Brał między innymi udział w powstaniu wielkopolskim, a podczas wojny był ranny w bitwie pod Verdun. Ostatecznie po wojennych tułaczkach dożył spokojnej starości.
12. Dziadek Antoni Kowalski
Spośród pięciu jego sióstr trzy zmarły bardzo młodo, natomiast dwie, które przeżyły wojnę (Tekla i Tereska, fot. 13, 14), były zawsze z rodziną mocno związane.
13. Tekla, 1935 r.
Tekla, która po powstaniu warszawskim znalazła się w Kanadzie i tam spędziła resztę życia, przez długie lata była ogromnym wsparciem dla rodziny swojego jedynego już wówczas brata. Trzeba podkreślić, że chociaż liczne potomstwo obu tych rodzin po założeniu własnych rozpierzchło się po kraju i świecie, to więzy rodzinne nie osłabły.
14. Tereska na molo w Sopocie
Wszyscy członkowie rodziny wspierali się wzajemnie i solidarnie sobie pomagali. Widoczne to było zwłaszcza w czasie II wojny światowej. Jeśli w rodzinie był szewc, nikt z nawet dalszych krewnych nie musiał kupować butów, jeśli ktoś miał pole – wszyscy mieli zapas ziemniaków…
Świat silnych kobiet
Córki Marianny i Wojciecha musiały być silne, bo od najmłodszych lat ich życiu towarzyszyła jakaś wojna. Nauczyły się z tym żyć, a ponieważ zawsze były ze sobą bardzo blisko, to wzajemnie udzielały sobie wsparcia. Dopóki mieszkały w majątku rodziców, wiodły (jak na wojenne czasy) dość beztroskie życie. Ostatecznie po założeniu własnych rodzin rozjechały się w różne strony, a ponieważ każda miała jedno lub więcej dzieci, było o kogo dbać. Chociaż w tym czasie nikt nawet nie marzył o znanych nam dzisiaj formach komunikacji, to nie straciły ze sobą kontaktu, pisały do siebie listy, a nawet ze swoimi rodzinami wzajemnie się odwiedzały. Mimo wielu problemów, biedy i nieszczęść wszystkie, chociaż mocno przez los poobijane, przetrwały zawirowania wojenne.
To samo można powiedzieć o dwóch córkach Michaliny i Michała, które jako jedyne przeżyły wojnę. To Tekla i Tereska, kobiety silne, w pewien sposób uodpornione na przeciwności losu związane z udziałem w powstaniu warszawskim, ale też przez to nieufne wobec otaczającej je rzeczywistości. Nie założyły własnych rodzin. Ufały w życiu tylko sobie nawzajem i rodzinom swoich braci. W ich życiu od początku było zbyt dużo pogrzebów, bo o ile nie mogły pamiętać śmierci swojej pięcioletniej siostry Wali, to już śmierć w latach trzydziestych dwóch kolejnych sióstr Nastusi i Maryni (fot. 15 i 16, obie zmarły na gruźlicę) musiała być strasznym ciosem.
15. Marynia
16. Nastusia
Niedługo potem wybuchła wojna i znowu po kilku miesiącach, w lutym 1940 roku dotarła do nich wiadomość o zabiciu w obozie w Mathaussen-Gusen tym razem brata Stanisława. A to nie był jeszcze koniec rodzinnych niepotrzebnych pogrzebów. W czasie wojny obie mieszkały w Warszawie, więc od początku okupacji niemieckiej zmagały się z wojenną codziennością miasta. Problem zaopatrzenia w żywność stał się szczególnie palący, gdy w 1941 roku po ucieczce z przymusowych robót dotarł do nich już ciężko chory 19-letni bratanek (fot. 17), najstarszy syn Antoniego. Przez kilka miesięcy walczyły o jego życie razem z personelem szpitala, ale ostatecznie tę walkę przegrały w listopadzie 1941 roku. Potem była już tylko bieda, niepewność jutra, łapanki, represje i powstanie. Mimo wszystko przetrwały.
17. Tekla i Tereska z bratankiem
#
Dobrze jest mieć w pamięci obraz silnych osobowości swoich prababć, babć i ciotek. Niektóre z nich pamiętam z dzieciństwa, ale pewnie pamięć dziecka wychwytuje nieco inne emocje, bo żadna z zapamiętanych postaci nie kojarzy mi się z twardą, apodyktyczną osobą, ale raczej z postaciami ciepłymi, kochającymi, mającymi dla mnie zawsze czas, uczącymi świata i opowiadającymi tak piękne (pewnie w części zmyślone) historie. Kiedy potrafiłam już czytać i starałam się odtworzyć część z tych historii mających pierwowzory literackie, za każdym razem było to bardzo bolesne rozczarowanie, bo autorzy oryginałów nie mieli umiejętności tak wielkiego rozbudzenia mojej wyobraźni jak autorki opowieści, które słyszałam do poduszki. Wiele z tych (pewnie nie zawsze prawdziwych) historii dotyczyło konkretnych członków mojej rodziny, ale o nich napiszę w kolejnych numerach GdL
Alicja Barwicka, okulistka
prawnuczka Marianny i Michaliny
Fotografie z archiwum rodzinnego
GdL 7_2020