Cancelado albo wspominając wyprawę do Londynu

Krystyna Knypl

Świat w dawnych latach wydawał się bardzo odległy i mało znany. Okazją do zrealizowania ówczesnego wyjazdu było ekstra honorarium autorskie, jakie uzyskałam i postanowiłam je wydać na powitanie Nowego Roku w Londynie.

aa2

Zachowały się dokumenty podróży

aa2

A także bilety lotnicze, z ciekawym boarding pass'em

Piękni, młodzi i światowi ; )

Wyjazd zrealizowaliśmy dzięki dostępnej w tym czasie oferty British Airways pod nazwą London Mini-Stay. W skład oferty wchodził przelot liniami British Airways, pobyt w hotelu i karta wieloprzejazdowa Visitor Travelcard.

Jeden bilet kosztował 326 dol x 3= 972 dol. Noclegi dla wszystkich osób w ramach tej oferty kosztowały 540 dol. Karty wieloprzejazdowe kosztowały 172 dol. Razem 1684 dol. Po ile w 1997 roku były dolary? Na portalu www.money.pl znajdujemy zapiski archiwalne z których wynika, że 1 usd wynosił 3,54 pln, czyli zapłaciliśmy za przelot, hotel i przejazdy 5961,36 zł. Dużo!

A do tego kupiliśmy sobie upominki, między innymi suszarkę marki Boots, która kosztowała 12 funtów. Jest niezniszczalna, posługujemy się nią intensywnie do dziś. Po latach kosztuje 13 funtów, co za stabilność ceny!

 

Nasz hotel w Londynie

Mieliśmy pokój trzyosobowy. Dziś w Imperial London Hotel jedna doba w pokoju trzyosobowym kosztuje 145 funtów, a wygląd pokoju o wiele elegantszy.

Imperial LOndon Hotel

Źródło ilustracji

https://www.imperialhotels.co.uk/hotels/royal-national-hotel/46-2/

Hotel był ogromny, istny kombajn. Wyposażenie pokoju w stylu PRL. Po śniadania chodziło się do sali, w której je wydawano i przynosiło się na tacy do pokoju. Wychodząc z pokoju, zostawialiśmy tacę z naczyniami na korytarzu przy drzwiach.

Odnaleziony po 23 latach dokument z podróży do Londynu

Wylecieliśmy 30 grudnia 1997 r. rejsem BA 849. Wróciliśmy 4 stycznia 1998 r. rejsem BA 852 teoretycznie o 16.50, w praktyce mieliśmy spóźnienie.

Zwiedziliśmy to, co każdy turysta powinien w Londynie zobaczyć, a więc: British Museum, Parlament, Downing Street, Big Ben, Tower Bridge, Oxford Street i siedzibę redakcji „The Lancet”.

aa2

Pamiątkowe foldery z British Museum

aa2

Niestety po latach niewiele zostało mi w pamięci

aa2

Wpadliśmy z wizytą na Downing Street

Obejrzeliśmy też noworoczną wyprzedaż w salonie Marks & Spencer na Oxford Street, po południu wyglądał jakby przeszło po nim stado indyjskich słoni. Z naszego hotelu do Oxford Street było 20 minut drogi, jak wynika z googlemaps.

Jeszcze inne miejsce, do którego dotarliśmy spacerkiem (30 minut) to redakcja renomowanego czasopisma medycznego „The Lancet”. Zdziwiło nas niepozorne wejście po schodkach i mała tabliczka.

Przed wejściem do redakcji słynnego pisma medycznego The Lancet. Zdjęcie historyczne bowiem współcześnie nie ma naziemnych redakcji pisma.

Zrobiły na nas wrażenie tabliczki The Lancet, wyglądały na złote, a przynajmniej na pozłacane (?)

Trafiliśmy na wyjątkowo wietrzną pogodę. Z powodu silnego wiatru, większość lotów na Półwysep Iberyjski była odwołana. Tłumy Hiszpanów biegały po lotnisku, wołając cancelado, cancelado. Nasz lot na szczęście odbył się z niewielkim opóźnieniem.

Zatrzymaliśmy się w niezbyt drogim hotelu - pewnie musiałam go rezerwować w jakim biurze w Warszawie i opłacać wcześniej, choć miałam już od 1998 roku kartę kredytową to nie wydaje mi się abym była na on czas już taką światową podróżniczką ;)).

Objawiło się to między innymi tym, że nie mieliśmy / zabraliśmy ze sobą przejściówki do brytyjskiego gniazdka elektrycznego i musieliśmy ex tempore kupić suszarkę do włosów. Kosztowała 12 funtów. Po powrocie długi czas leżała bezużytecznie, ale po wymianie wtyczki jest w bieżącym użytku.
Pospacerowaliśmy po mieście, obejrzeliśmy noworoczna przecenę w Marks & Spencer – sklep na Oxford Street po południu wyglądał jakby przeszło po nim stado indyjskich słoni. Z naszego hotelu do Oxford Street było 20 minut drogi jak wynika z googlemaps. Jeszcze inne miejsce do którego dotarliśmy spacerkiem ( 30 minut) to redakcja pisma The Lancet. Zdziwiło nas niepozorne wejście po schodkach i mała tabliczka. Gdy sprawdzałam te fakty wyświetliły mi się współczesne adresy siedziby pisma - poza Londynem doszyły jeszcze biura w Stanach Zjednoczonych oraz w Chinach. Signum temporis.

Zapamiętałam, że trafiliśmy na wyjątkowo wietrzną pogodę. Tymczasem najmłodsza uczestniczka ekspedycji tak zapamiętała Londyn i pogodę:

Pamiętam, że była przyjemna pogoda - ok. +10 stopni, faceci na mieście chodzili w samych marynarkach. W Sylwestra chyba siedzieliśmy w pokoju i oglądaliśmy TV - nie pamiętam czy doczekaliśmy do północy…Byliśmy w jakiejś fajnej księgarni gdzieś w okolicy hotelu (to była chyba dzielnica Bloomsbury). Ogólnie okolice Russel Square były fajne. Jeździliśmy metrem, ale nie pamiętam, czy mieliśmy jakiś karnet. Byliśmy w British Museum. Wy byliście chyba też w The Tower of London, ale ja nie poszłam (co ja wtedy robiłam??? - pewnie uczyła się do odpowiedzi w poniedziałek). Na Baker Street chyba nie dotarliśmy.W okolicy hotelu zapamiętałam szyld SOAS (School of Oriental and African Studies - wydział uniwersytetu londyńskiego).

W drodze z lotniska do miasta w pociągu grał jakiś śmieszny grajek, który miał karteczki z podpowiedziami reakcji dla publiczności (Applause!). Z lotniska do miasta to była dłuższa podróż - chyba z pół godziny do jakiegoś bliżej nieokreślonego miejsca, które niekoniecznie było w centrum.Odlot do kraju z przygodami - był sztorm nad Atlantykiem i wiele lotów było odwołanych lub opóźnionych. Nasz był chyba tylko trochę opóźniony. Przy starcie huśtało ostro na boki. To była chyba niedziela, a potem w poniedziałek poszłam normalnie do szkoły i pan od historii wziął mnie do odpowiedzi. Ja to przewidziałam i zabrałam chyba ze sobą zeszyt od historii do Londynu i dostałam 5 z minusem.

hydepark

Kiedyś był Hyde Park, teraz jest internet

Po prawdopodobnie 3 dniach spędzonych w Londynie wróciliśmy do Warszawy. Z powodu wspomnianego silnego wiatru, większość lotów na Półwysep Iberyjski była odwołana. Tłumy Hiszpanów biegały po lotnisku wołając cancelado!, cancelado!. Nasz lot na szczęście z pewnym opóźnieniem odbył się.

Krystyna Knypl

GdL 11 / 2021

Link do wszystkich podróży

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1497-moje-podroze-zagraniczne-prywatne-oraz-sluzbowe