Lekarz zakładowy tańczy... :)

Krystyna Knypl

W latach osiemdziesiątych dzięki życzliwości dr hab.n.med. Jacka Preibisza (https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/medycyna-oparta-na-wspomnieniach/968-lekarski-szlak-dr-hab-n-med-jacka-j-preibisza), (który był moim szefem na oddziale chorób wewnętrznych Państwowego Szpitala Klinicznego nr 1 w Warszawie, przy ul. Nowogrodzkiej 59) miałam możliwość otrzymania dodatkowej pracy. W tych już odległych latach o pracę dodatkową nie było łatwo, gabinety prywatne mieli tylko profesorowie, ordynatorzy. Szeregowi lekarze nie mieli indywidualnych praktyk lekarskich... było inaczej. Profil i obowiązki w pracy w poradni zakładowej były dość odmienne od tego co widywałam na oddziale szpitalnym. Zdarzały się też nietypowe obowiązki.

Jednym z nich był dyżur lekarski, który opisałam pod linkiem https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/83-moj-dyzur-lekarski-podczas-pierwszej-pielgrzymki-jana-pawla-ii-do-polski.

Drugim ciekawym dyżurem była praca podczas kongresu Międzynarodowego Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa, Leśnictwa i Plantacji.

TUIAFPW Trade Union Logo.jpg

Źródło ilustracji:https://en.wikipedia.org/wiki/Trade_Union_International_of_Agricultural,_Forestry_and_Plantation_Workers

Na dwa dni przed rozpoczęciem obrad zgłosili się do mnie organizatorzy z prośbą o objęcie całodzienną opieką lekarską uczestników kongresu, Oferowali atrakcyjne honorarium oraz całodzienne wyżywienie podczas trwania obrad. Wzięłam 3 dniowy urlop w szpitalu i przystąpiłam do pracy w ambulatorium kongresowym. Pod opieką miałam 140 uczestników, organizatorów oraz tłumaczy. Wielu uczestników reprezentowało kraje afrykańskie i dla komfortu obrad zatrudniono tłumaczy, którymi byli absolwenci różnych egzotycznych kierunków studiów językowych. 

Ruch pacjentów był spory, przypadki niecodzienne, niekiedy wymagające udania się z pacjentem do szpitala, niekiedy wymagające szybkiej interwencji w warunkach ambulatoryjnych (np. obrzęk Quincke'go po sałatce z marchewki). Poszerzałam moją wiedzę nie tylko lekarską ale także poza lekarską.

Drugiego dnia obrad poproszono mnie o pomoc w ustaleniu gdzie przebywają na długim turnusie rehabilitacyjnym towarzysze walki o niepodległość jednego z krajów afrykańskich. W Polsce? z Afryki? na rehabilitację? - pytałam niedowierzając. Tak, na bank, w Polsce! - odpowiedziano. Zadzwoniłam do Ministerstwa Zdrowia przedstawiając sytuację. Po kilku minutach oddzwoniono z informacją: tak, towarzysze walki przebywają na rehabilitacji w Konstancinie.

Czas szybko płynął i nadszedł ostatni dzień obrad. Organizatorzy poprosili mnie o obecność w godzinach popołudniowych podczas bankietu kończącego obrady. Bankiet odbywał się w Hotelu Europejskim. Myślałam, że chodzi o udzielanie pomocy lekarskiej na wypadek gdyby ktoś jeszcze dostał obrzęku Quincke'go po konsumpcji marchewki. Traktując dyżur jako jeden z wielu założyłam modną wówczas, ale codzienną jeansową sukienkę i tak nieformalnie wystrojona udałam się do pracy, gdzie oczywiście założyłam fartuch lekarski. Nikt z pacjentów nie zgłaszał się do ambulatorium, zapowiadał się spokojny dyżur

Około godzin 17:00 do ambulatorium przyszli organizatorzy z zaproszeniem na bankiet, który odbywał się w restauracji Hotelu Europejskiego. Zaproszono mnie do zajęcia miejsca przy stole prezydialnym, zapowiadał się ciekawy wieczór... Przy deserach rozpoczęły się tańce.

Jeden z afrykańskich delegatów poprosił mnie do tańca, podczas którego okazało się, że mój tancerz mówi  po rosyjsku...Zdziwiona zapytałam skąd zna język rosyjski. Odpowiedział: ja po part szkole w Moskwie. Mój drugi tancerz też był po part szkole w Moskwie. Do trzeciego zagaiłam więc bez zbędnych wstępów: wy nawierno po part szkole w Moskwie. Da kanieszno - odpowiedział.

Język rosyjski poznawałam w szkole podstawowej, Liceum Ogólnokształcącym im.Tadeusza Czackiego w Warszawie oraz na studiach. Moim lektorem był znakomity nauczyciel mgr Mikołaj Kwiatkowski. Miałam okazję uczyć się u niego także na lektoracie w czasie studiów doktoranckich na Akademii Medycznej. Prowadziłam też zajęcia z chorób wewnętrznych dla studentów z Erywania, którzy przyjeżdżali do Warszawy na praktyki wakacyjne. Wreszcie szkoliłam się u pana magistra przygotowując  się do wykładu w języku rosyjskim podczas konferencji "Tydzień Leków Polskich w  Nowosybirsku" w 1975 roku (więcej https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1502-tydzien-lekow-polskich-w-nowosybirsku-1975-rok). Było więc dość okazji abym mogła płynnie konwersować podczas tańców z absolwentami part szkoły w Moskwie. Interesująca była struktura tej placówki https://pl.wikipedia.org/wiki/Wy%C5%BCsza_Szko%C5%82a_Partyjna_KPZR

KIedyś znana był audycja radiowa Mijają lata, zostają piosenki.. https://www.youtube.com/watch?v=AWdPi9oE_kQ, analogicznie można powiedzieć Mijają lata, zostają szkoły partyjne... o innej wprawdzie lokalizacji, z innym językiem wykładowym, ale z tak samo prominentnymi absolwentami, którzy budują nam nowy lepszy świat. Opowieść byłaby niepełna, gdybym nie przybliżyła jak prezentowałam się w owych latach...

Echokardiografistka

Krystyna Knypl

GdL 2/2022

Hotele to bardzo ciekawe miejsca, zapraszam do lektury mojego artykułu "Pokój hotelowy"

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/2015-10-17-19-30-11/516-pokoj-hotelowy