Chicago, Chicago... to miasto kongresów, także ASCO - cz.3
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: ROOT
- Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
- Opublikowano: niedziela, 06.11.2022, 08:23
- Odsłony: 1960
Poprzedni odcinek
Krystyna Knypl
Chicago, Chicago.... śpiewa Frank Sinatra https://www.youtube.com/watch?v=NoKn7vkSMBc , i w rytm tej melodii wybrałam się w 2010 roku na kongres American Society of Clinical Oncology, zaciekawiona czy kongresy onkologiczne są równie ciekawe jak kardiologiczne. Jedna z koleżanek z passe www.photoblog.com napisała mi - pamiętaj zobaczyć The Bean.
Cloud Gate to publiczna rzeźba autorstwa urodzonego w Indiach brytyjskiego artysty Anisha Kapoora, która jest centralnym punktem AT&T Plaza w Millennium Park w obszarze społeczności Loop w Chicago, Illinois. Rzeźba i AT&T Plaza znajdują się na szczycie Park Grill, pomiędzy Chase Promenade i McCormick Tribune Plaza & Ice Rink. Zbudowana w latach 2004-2006 rzeźba nosi przydomek "The Bean" ze względu na swój kształt - nazwa, której Kapoor początkowo nie lubił, ale później polubił. Składa się z 168 zespawanych ze sobą płyt ze stali nierdzewnej, a jej polerowany wygląd zewnętrzny nie ma widocznych szwów. Mierzy 33 na 66 na 42 stopy (10 na 20 na 13 m) i waży 110 krótkich ton (100 t; 98 długich ton). - czytamy w Wikipedii.
The Bean i ja
Istniała już Gazeta dla Lekarzy od marca 2012, poprosiłam więc o akredytację jak dziennikarz ją reprezentujący ma kongresie ASCO, który odbywał się w czerwcu
Welcome Chicago
Press room
Wejście do mojego hostelu
W czerwcu 2012 poleciałam po raz drugi na ASCO do Chicago. Wyjazd był o tyle ciekawy, że pierwszy raz w życiu leciałam za ocean w biznes class. Tak to opisałam w książce „To jest Ameryka!"
„Siadłam na biznesowym fotelu i czuję się jak ta wieś, co tańczy i śpiewa „koko, koko, euro spoko”. ;)) Ni czorta nie wiem, jak co działa. Umiem jedynie zapiąć pasy!
W economy class już wszystkie guziczki rozpracowałam, a tu nie wiem nic, bo wszystkie guziczki nowe.
Po jakimś czasie rozgryzłam guziczki fotela i wyjmowanie stolika z pionowego ramienia oparcia po lewej – pokrywę odchyla się i w środku jest składany stolik, ale aby pokrywa się odkryła, trzeba nacisnąć guzik z przodu.
W międzyczasie podano menu napisane w takich eleganckich słowach, że nie sposób spamiętać, więc wzięłam egzemplarz na pamiątkę. Tak na oko to przystawka składała się z łososia i szparagów, jagnięciny, ziemniaków, warzyw, ciastka, owoców, napojów.
Tymczasem dania spisane z karty, którą każdy otrzymuje w języku niderlandzkim i angielskim, nazywały się tak:
Appetiser:
Gravalax with white asparagus
Main course:
Filet of chicken in tarragon gravy
Pan-fried halibut with light curry souce
Hazelnut-crusted lamb medalion
Zdecydowałam się na nr 3, który okazał się pospolitym kawałkiem mięsa. Tak więc wszystko ponazywane jest bardzo szumnie, ale tak w istocie to chemiczne jedzenie linii lotniczych.
Na kongresie ASCO w Chicago (2012)
Mieszkałam w Palmer House
Pobyt o tyle pamiętny, że recepcja pomyliła numery pokojów i rachunek szefowej naszej 4 osobowej grupy wyjazdowej przypisała do mojej karty kredytowej. Udało się odkręcić, ale co przeżyłam to moje ;)
Następny odcinek
Krystyna Knypl
GdL 11/2022