Przychodzi cenzor do lekarza

Krystyna Knypl

Przychodzi baba do lekarza, chłopu też się to zdarza i niekoniecznie muszą być oni chorzy.  Gdy przychodzą jako pacjenci zgodnie z duchem medycyny narracyjnej opowiadają swoim językiem o  swojej chorobie. Lekarz słucha, stara się niejednokrotnie odgadnąć " co pacjent ma na myśli?" i trzeba powiedzieć, że bywa to sporym wyzwaniem.

W okresie mojej pracy w Poradni Nadciśnieniowej spisywałam poetyckie określenia moich pacjentów ( https://zesluchu.blogspot.com/2019/02/powiedzonka-pacjentow.html ). Przed laty na portalu dla lekarzy zapytałam Kolegów czy ich pacjenci  też mają tak barwny język. Okazało się, że tak! Wątek jest aktywny od 2009 roku i ciągle nas cieszy czytanie nieocenzurowanej mowy naszych pacjentów.

Obecnie w ochronie zdrowia lansowana jest teoria partnerskiej relacji lekarza i pacjenta. Czy podążając zgodnie z duchem przemian lekarz może opowiadać swoim językiem? Między lekarzami niewątpliwie tak, natomiast w rozmowie z pacjentem musi dostosować słownictwom do możliwości percepcyjnych pacjenta. Dokonuje więc autocenzury swojego przekazu. Intencją tej autocenzury jest zrozumienie przez pacjenta tego co mówi lekarz.

Jak uczy historia nie zawsze cenzurze wypowiedzi towarzyszą tak szlachetne intencje, przy czym owa szlachetność ma złożoną naturę. oraz jak się okazuje dość długą historię. Początki cenzury tekstów wiążą się z ... wynalezieniem druku.


Portal ze zburzonej siedziby Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk wyeksponowany w holu biurowca Liberty Corner przy ul. Mysiej 5 w Warszawie

Źródło:

https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82%C3%B3wny_Urz%C4%85d_Kontroli_Prasy,_Publikacji_i_Widowisk

 Okazuje się, że nie tylko teksty, ale i inne dzieła ludzkiego umysłu oraz talentu, bywały przedmiotem osobliwej cenzury, czego przykład jest pokazany poniżej.

Gipsowy odlew figury Davida w Muzeum Wiktorii i Alberta (Londyn) ma odczepiany gipsowy listek figowy. Legenda głosi, że listek figowy powstał w odpowiedzi na szok królowej Wiktorii po pierwszym obejrzeniu nagości posągu i był zawieszany na figurze przed wizytami królewskimi, za pomocą dwóch haków.

Źródło:https://en.wikipedia.org/wiki/Censorship

Historia ta jest nietypowym dowodem tezy, że wszelka władza lubi cenzurę. Ludzie pióra, zwłaszcza starszego pokolenia, znają adres ul. Mysia 5 w Warszawie, gdzie w czasach PRL mieścił się Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Żadna książka ani gazeta nie mogła byś  wydrukowana bez akceptacji cenzora, którego zaszyfrowany symbol identyfikacyjny był umieszczany w tzw, stopce redakcyjnej.

Nadchodzą czasy internetu i istotnie poszerzenie wolności słowa, jednak nie po to władza ma władzę aby każdy pisał co mu przyjdzie do głowy. Podobnie ma się sprawa z ilustracjami zwłaszcza dotyczącymi genitaliów. Potomkowie cenzora z londyńskiego muzeum z zapałem banują fotografie genitaliów pokazywane na zamkniętych lekarskich forach. Celem takich prezentacji jest oczywiście chęć zasięgnięcia porady kolegów, a nie dowiedzenie się co cenzor ma na myśli na temat powodu zamieszczenia przez lekarza fotografii genitaliów. Czy ten cenzor w ogóle myśli? Na to pytanie nasuwa się odpowiedź, że niekoniecznie ma czas na myślenie. Jest zajęty tropieniem  tzw. brzydkich wyrazów, którymi od czasu do czasu posługują się internaucie, że brakuje już szarych komórek na myślenie. Dodajmy dla jasnej jasności, że owa cenzorska nad-aktywność pracowicie grasuje na zamkniętych forach lekarskich.

Gorliwym cenzorom zamkniętych lekarskich grup na mediach społecznościowych pragnę zadedykować opowieść z  lat 50 tych pochodzącą z Państwowego Zakładu  Wydawnictw Lekarskich w Warszawie. Otóż pewien gorliwy cenzor dostał do oceny tekst, w którym przeczytał następujące zdanie: Armia Radziecka ziściła nadzieje patriotów polskich. Ponieważ cenzor ni znał słowa "ziściła", niewiele zastanawiając się ulepszył tekst "po swojemu" i do druku poszło zdanie: Armia Radziecka zniszczyła nadzieje patriotów polskich.  

Co nas czeka w nadchodzącej e-przyszłości? Czy wszechobecne drony będą skanowały nasze szare komórki i ich aktywność myślową? Czy gdy kiedyś napiszę  zdanie: Sztuczna Inteligencja ziściła nadzieje ludzkości? to e-cenzor zamieni mój tekst na: Sztuczna  Inteligencja zniszczyła nadzieje ludzkości?

Mam poważne obawy co do końcowych efektów szeroko wdrażanej działalności Mrs Artificial Intelligence  w medycynie. Moja podstawowa wątpliwość brzmi następująco: czy znaną frazę "Czy jest na pokładzie lekarz?" cenzorzy zamienią na " Czy jest na pokładzie sztuczna inteligencja?".  Preludium  do takich tfurczych zamian była aktywność pewnej wszechwiedzącej pani korektorki, która zdanie "Czy jest na sali lekarz?" w moim artykule przesłanym do jednego z miesięczników prasy lekarskiej,  zamieniła na " Na której sali jest lekarz?", no bo nie może tak być, że świadczeniobiorca płaci składki i nie wie gdzie przebywa jego świadczeniodawca ;)

Obyśmy zdrowi byli i nie musieli poznawać odpowiedzi na te pytania.

Krystyna Knypl

Od redakcji GdL:

Odpowiedzi na pytanie "Co autorka ma ma myśli? " nie będą udzielane ponieważ w minionym tygodniu zaliczyła ona infekcję wirusową z dominującym objawem w postaci laryngitis i powoli odzyskuje głos, który będzie jej potrzebny do składania życzeń świątecznych.

GdL 12/2022