Artykuły redaktor naczelnej

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 17

 
 
ROZDZIAŁ 17. WSZYSTKO MUSI BYĆ POD NADZOREM
 

W dobie obowiązywania medycyny opartej na faktach konieczne stało się rzetelne podejście do tematu gwarantujące sprawność i jakość świadczeń. W tym celu opracowano smartfonową aplikację do fMRI, zwaną Wykrywacz Ępatii, służącą do skanowania przyśrodkowej kory przedczołowej (MPFC) oraz obliczenia aktywności części grzbietowej (dMPFC) i brzusznej (vMPFC). Aplikacja umożliwiała uzyskanie wiarygodnego wyniku z odległości 1,5 m. Od tej pory każdy konsument usług medycznych po wejściu do gabinetu świadczeniodawcy mógł skierować nań swój smartfon i od razu wiedział, z kim ma do czynienia.

Grzbietowa część kory była aktywna, gdy świadczeniodawca spieszył z pomocą innym ludziom nie bacząc na okoliczności, brzuszna – gdy egoistycznie skupiał się na sobie, na przykład udając się do WC w trakcie godzin niesienia pomocy świadczeniobiorcom, zamiast zaopatrzyć się w wysoko wydajnego pampersa.

Nie otake Ępatie walczyły szeregi polityków pod wodzą dr Evy Odrana – Zatroskanej i dr. Bartolomeo Karierra – Nieuwierra, żeby świadczeniobiorcom było pod górkę!

Dr Odrana niosła pomoc na własnym grzbiecie tak wytrwale, sama się dorobiła kłopotów ze zdrowiem podczas nieszczęśliwego upadku ze skały w Bipazie. Wielotygodniowa kuracja w Unii Stanów Autonomicznych przyniosła pewną poprawę, Eva odzyskała mowę i przetransportowano ją do Sarmalandii. Nad transportem do ojczyzny czuwał dr Bartolomeo.

Wiadomo było, że bez senatorium nie szło dojść do zdrowia. Zapisała się więc do swojego dr Roślinnego po skierowanie, ponieważ jej własna pieczątka gdzieś się wkręciła podczas przeprowadzki do Ministerstwa Wszystkich Pacjentów. Już po tygodniu oczekiwania na termin wizyty i trzech godzinach wysiadywania na krzesełku pod gabinetem znalazła się przed obliczem Władcy Pieczątki.

– Pan podbije skierowanie, bo się przedźwigłam, niosąc pomoc potrzebującym – zagaiła bez zbędnych wstępów.

– Ale może ja… – nieśmiało wtrącił dr Roślinny.

– Tak, może pan, a nawet musi. Nie po to wykształciliśmy was za nasze piniądze, żebyście tylko mogli, ale też po to, żebyście musieli – po czym nieoczekiwanie podniosła swój smartfon na wysokość czoła dr. Roślinnego.

– Stwierdzam, że ma pan za mały wskaźnik dMPFC/vMPFC. Wobec waszego karygodnego zachowania oraz skandalicznego wyniku badania za pomocą Wykrywacza Ępatii napiszę skargę do Narodowego Brata Płatnika, żeby skierował was na Kurs Re-Ępatyzcji (KRĘ). Podczas tych wyjazdów z Big Pharmą na Hawaje i inne kraje w głowach (oraz innych częściach ciała, których tu nie wymienimy ze względu na szacunek dla czytających te słowa) się wam poprzewracało i mamy teraz kłopoty.

– Jakie kłopoty pani ministra ma na myśli? – nieśmiało wyszeptał dr Roślinny i poczuł narastającą suchość śluzówek jamy ustnej i innych części ciała, których autorka także nie wymieni ze względu na szacunek dla czytających te słowa.

– Jak to jakie? Chyba ze trzy minuty zastanawialiście się, czy mi podbić skierowanie do senatorium! – oznajmiła dr Eva.

– Ależ pani ministro, wielce czcigodna Siostro w Hipokratesie… – wyszeptał drżącymi wargami dr Roślinny.

– Komu siostra, temu siostra, a wam Ekscelencja Chlebodawca – tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła dr Odrana-Zatroskana.

– Taaak jest! – wykrzyknął dr Roślinny i trzasnął obcasami, aż skry poszły po całym gabinecie…

Program Ępatia (+), wiodący w nurcie napraw, wymyślony przez doradców dr. Bartolomeo Karierra-Nieuwierra, znalazł się w zagrożeniu…

Mimo oddanych Brygad Poszukiwaczy, koncentratorów Ępatii przed przychodniami wszystkich dr. Roślinnych i innych celnych zabiegów sprawy nie miały się tak, jak oczekiwano. Niezadowolenie w świadczeniobiorcach narastało, sondaże pokazywały coraz to niższe słupki, a wybory zbliżały się szybkimi krokami.

undefined

Ministerstwo Wyłącznie Dobrych Decyzji

Źródło ilustracji https://en.wikipedia.org/wiki/Ministry_of_Health_%28Poland%29

Dr Bartolomeo Karierra-Nieuwierra zwołał naradę najbardziej zaufanych doradców Ministerstwa Wyłącznie Dobrych Decyzji. Dla zapewnienia właściwego poziomu bezpieczeństwa, komfortu narad, no i zagwarantowania ich dokumentacji na Jedynie Słusznych Serwerach wybrano ustronny hotelik w Rekseli. Przybycie na miejsce obrad potwierdzano w centrali, wczytując smartfonem kod umieszczony na końcowym przystanku autobusu trasy airport – city. Doradcy spacerkiem przeszli do hotelu i w zacisznych apartamentach odetchnęli po trudach podróży. Następnego dnia czekał ich nie lada wysiłek intelektualny w temacie, jak cudzym kosztem dogodzić świadczeniobiorcom jeszcze bardziej.

Po pożywnym śniadaniu doradcy jęli obradować. Długie godziny płynęły, a sprawy nie posuwały się do przodu. Gdzieś przed północą jeden z doradców zapytał Matyldę, która otrzymała akredytację prasową na obrady:

– Na jakich zasadach pracujesz, pisząc artykuły czy książki?

– Artykuły sprzedając prawa autorskie, a książki udzielając licencji niewyłącznej – odpowiedziała Matylda.

– Co to znaczy, że udzielasz licencji niewyłącznej?

– Artykuł pozostaje moją własnością, a redakcji użyczam jedynie prawa do jego użytkowania.

– Mam, mam! – krzyknął delegat i walnął się dłonią w czoło.

Licencja niewyłączna na pieczątkę!

To jest to! Doktor Roślinny udziela swoim Wiecznym Podopiecznym licencji niewyłącznej na użytkowanie pieczątki. Najsłabsze ogniwo w systemie ochrony zdrowia wzmocnione! Problem rozwiązany!

Szybko przedstawił pomysł obradującemu gremium. Wszyscy byli zachwyceni, pochwałom nie było końca. Na gorąco przygotowano rozporządzenie w sprawie licencji pieczątki i nadano mu bieg. Każdy dr Roślinny został zobowiązany do wykonania kopii swojej pieczątki i przesłania jej za pokwitowaniem na adres każdego Wiecznego Podopiecznego. Odbiorca od tej pory wypisywał sobie recepty, na co miał ochotę. To było jedyne słuszne i oczywiste rozwiązanie. Skoro w ustaleniu rozpoznania pomagał mu wszechwiedzący internet, nie można było tracić tych trafnych rozpoznań przez utrudniony dostęp do pieczątki. Taki kapitał wiedzy medycznej i doświadczenia w leczeniu nie mógł się marnować! Żaden rozsądny organizator ochrony zdrowia nie mógł pozwolić, aby wiedza zdobyta pracowitym klikaniem po internecie nie została przekuta w Czyn Terapeutyczny.

klubprawnika400Każdy dzień pokazywał rosnącą przepaść między tym, co wiedzieli świadczeniobiorcy o sobie, a tym, co stwierdzali w ich organizmach świadczeniodawcy. Tak dalej być nie mogło! Powodowało to bolesną frustrację świadczeniobiorców, że za ich składki nie są obsługiwani tak, jak tego sobie życzą. A w końcu nie po to płacili i płacą, żeby nie dostawać produktu takiego, jak im się podoba! Jeżeli ktoś idzie do sklepu po chleb, a sprzedawca wciska mu chrzan, to chyba nie jest w porządku! – mówił dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra na kolejnej konferencji prasowej.

Nagromadziło się wiele niepotrzebnych stresów, napięć i trudności w funkcjonowaniu Doskonałego Systemu Ochrony Zdrowia. Jedynym wyjściem było zorganizowanie szybkich szkoleń podyplomowych z click(ologii) medycznej. Wprowadzono wobec wszystkich świadczeniodawców z PWZ obowiązek zgromadzenia 100 punktów z tej jakże potrzebnej dziedziny wiedzy medycznej jako niezbędnego warunku podpisania nowego kontraktu z Narodowym Bratem Płatnikiem (NBP). Potwierdzeniem podniesienia poziomu wykształcenia miały być prawidłowe odpowiedzi na pytania testowe. Przewidziano także pytania dopuszczające do studiowania click(ologii) medycznej, testujące świadczeniodawcę na poziomie podstawowej wiedzy o tym, jak powinien funkcjonować system.

Czy wskazaniem do udania się na SOR o 2.30 w nocy jest:

a) katar trwający od 22.00 dnia poprzedniego, a więc już dwie doby, złośliwie atakujący organizm płatnika składek

b) świąd odbytu trwający od lat i utrudniający bezstresową egzystencję

c) zagubienie recepty wystawionej na babcię przed rokiem przez jej Roślinnego, która to babcia akurat przyjechała w odwiedziny do świadczeniobiorcy

d) wszystkie powyższe okoliczności

e) żadna z powyższych.

Pierwsza sesja wykazała zatrważającą niewiedzę wśród świadczeniodawców. Trudno to zrozumieć, ale aż 99,9% zakreślało odpowiedź „e”, choć każde dziecko wie, że poprawna jest oczywiście odpowiedź „d”. Trzeba było działać i szerzyć jedynie słuszną wiedzę medyczną.

Zastępy najbardziej doświadczonych świadczeniobiorców, prawników i innych noktorów (por. noctors) aktywnie włączyły się do pracy nad napisaniem dzieła Medical click(ology) manual.

Do zespołu autorów podręcznika powołano 7 absolwentów studiów licencjackich w dziedzinie żurnalistyki medycznej, 3 przedstawicieli biura ochrony praw świadczeniobiorców, 12 pracowników z centrali Narodowego Brata Płatnika (NBP) oraz jednego przedstawiciela świadczeniodawców z nieczynnym Prawem Wykonywania Zawodu (PWZ). Wybór tego ostatniego członka zespołu redakcyjnego nie był przypadkowy – gdyby miał on czynne PWZ, jego wiedza byłaby niewiarygodna i trudna do zaakceptowania. Wiedza to w końcu rzecz nabyta, można nabyć wiedzę taką i owaką.

Zdrowie narodu wymagało gospodarki planowej. Było zbyt ważne, żeby wszystko odbywało się na łapu – capu, od wizyty do wizyty. Podczas narady w Rekseli podjęto także decyzję o wdrożeniu Narodowego Planu Uzdrawiania Zdrowych. Tak, tak, zdrowych! To nie jest pomyłka! Chory, wiadomo, zawsze będzie chorym i o sukces wizerunkowy w takich przypadkach trudno, a przecież sukces w polityce jest najważniejszy.

Dr Bartolomeo Karierra-Nieuwierra zlecił zaprzyjaźnionej firmie graficznej opracowanie odpowiednich plakatów. W każdej placówce medycznej na ścianach gabinetów, przed biurkami doktorów, zawisły plansze z napisem:

„Coś Ty zrobił dla Narodowego Programu Uzdrawiania Zdrowych?”

Free hugs

Darmowe Przytulanie jest bardzo pomocne, no i tanie!

Wszystkich rezydentów zobowiązano do dyżurów przy wejściu do przychodni z transparentem „Free Hugs„, czyli Darmowe Przytulanie”. Każdy wchodzący świadczeniobiorca mógł przytulić się do rezydenta, a rezydent doświadczyć niepowtarzalnego przeżycia niesienia pomocy będącym w potrzebie.

Nic więc dziwnego, że gdy taki rezydent wracał do domu po 24-godzinnym dyżurze Darmowego Przytulania, to nie w głowie mu było przytulanie własnej narzeczonej lub narzeczonego. Opuszczone, niedotulone dziewczyny rezydentów łkały po mediach o swym rezydenckim zespole niedotulenia, a jeżeli dodamy do tego liche zarobki, to już robiło się ponuro.

Zdawało się, że stworzono system doskonały, gdy do biura skarg i zażaleń Narodowego Brata Płatnika (NBP) wpłynęła drogą elektroniczną skarga na jakość Darmowego Przytulania. Serwery w centrali i wszystkich oddziałach terenowych zadrżały z oburzenia!

Szanowny Narodowy Bracie Płatniku,

byłam w ubiegły piątek na wizycie po odbiór należnego mi świadczenia u mojego dr. Roślinnego. W drzwiach przychodni powitał mnie dyżurny rezydent od Darmowego Przytulania. Objął mnie jedną ręką i ułożył ją na plecach, drugą niby też objął, ale trzymał w niej smartfon i pisał w nim cały czas!

Co to jest za przytulanie jedną ręką? Co mężczyzna może zrobić jedną ręką, to Brat lepiej wie ode mnie!

Co on pisze? – w mych zwojach mózgowych pojawiło się pytanie. Ponieważ placówka dr. Roślinnego jest obiektem monitorowanym, zażądałam dostępu do elektronicznego rejestru przebiegu mojej wizyty.

Przejrzałam pod powiększeniem także ekran smartfonu trzymanego przez rezydenta w dłoni. I tu doznałam szoku! Rezydent pisał do swojej narzeczonej, też rezydentki, że ją kocha i prosi o cierpliwość.

Bracie! jaka to jest jakość Ępatii okazywana świadczeniobiorcy, ja się pytam! Niby wszystko gra i nawet tralala, a w rzeczywistości jest w dwóch miejscach! Ten rezydent musiał się tego nauczyć od swoich starszych kolegów świadczeniodawców, co to potrafią być w kilku miejscach udzielania świadczeń naraz!

Z tej frustracji ciśnienie mi podskoczyło do 170/100, niby dr Roślinny gadał, że to podobno z tego, że leków nie biorę, ale ja mu nie wierzę! Nie od dziś nie biorę leków, a dopiero dziś pokazało się to wysokie ciśnienie!

Z poważaniem Oburzona Niedotulona Michalina z Olsztyna

Droga Naszym Sercom Michalino ,

łączymy się z Tobą w zespole niedotulenia (ICD 344.32), który jest obecnie powszechnie uznaną jednostką chorobową. Bierzemy sprawę w obie ręce, czego symbolem jest nasze logo widniejące na papierze firmowym.

W celu poprawy Twojego samopoczucia przesyłamy skierowanie na 4-tygodniową kurację w senatorium pięciogwiazdkowym, w miejscowości nadmorskiej, w pokoju jednoosobowym. Wyrażamy nadzieję, że w tych warunkach twój zespół niedotulenia szybko minie, czego szczerze życzymy Ci.

Zespół ds. Szybkiego Rozpatrywania Skarg

Zasada „zaufanie dobre, ale kontrola lepsza” była wyznawana przez Narodowego Brata Płatnika (NBP) in extenso. Korespondencja napływająca do Biura Szybkiego Rozpatrywania Skarg pozwalała na pewne rozeznanie w jakości udzielnych świadczeń, ale nie naświetlała całości obrazu. Po naradzie w Rekseli wdrożono program operacyjny pod nazwą Świadczeniodawca Uczestniczący, który polegał na badaniach terenowych jakości usług przez delegowanych z NBP kontrolerów.

Powołano specjalny departament i rozpoczęto szkolenie pracowników do roli Świadczeniodawcy Uczestniczącego. Zadanie polegało na wizytowaniu gabinetów dr. Roślinnych jako zwykły szeregowy świadczeniobiorca i testowaniu wiedzy świadczeniodawców.

Przeszkolony kontroler z nadzorczynią z centrali udającą żonę udał się do rejonowego gabinetu i siadł ze zbolałą miną przed swoim dr. Roślinnym.

– Co panu dolega? – zapytał dr Roślinny.

– Ja właśnie mam… – zaczął pacjentokontroler.

– Nic nie mów, jak taki mądry, to niech sam zgadnie – wtrąciła kontrolerożona.

– Może boli pana głowa? – rzucił pytanie dr Roślinny.

– A co to pana obchodzi, co mnie boli, ja mam dostać diagnozę, receptę, skierowanie na badania, a nie być przesłuchiwanym jak nie przymierzając jakiś podejrzany typ na komendzie.

– No, ale przecież muszę…

– Tak, musi pan ustalić, co mi jest, płacę i wymagam! – oznajmił Świadczeniodawca Uczestniczący.

– To może dam skierowanie na morfologię i mocz? Żeby zorientować się ogólnie w stanie zdrowia.

– Żarty jakieś świadczeniodawca sobie urządza! Żeby się zorientować, to trzeba wykonać rezonans całego ciała, a nie jakiejś przedpotopowe badania mi zlecać! A poza tym sikanie do buteleczki na mocz to jest niedopuszczalne dręczenie pacjenta! A to chodzenie na czczo do poradni na pobranie krwi to jeszcze większe dręczenie. Wypraszam sobie takie traktowanie! Ma być lekko, wszystko i natentychmiast!

Tymczasem częstość występowania zespołu niedotulenia wśród świadczeniobiorców narastała. Okazało się, że praktycznie co drugi rezydent lub rezydentka podczas dyżuru wykorzystuje smartfon do niecnych celów, takich jak kontakty ze swoimi mężami/żonami/narzeczonymi. Trzeba było jakoś temu przeciwdziałać. Opracowano plan naprawczy wizerunku każdej placówki medycznej. Między innymi zainwestowano we właściwy wygląd personelu, zwłaszcza tego na pierwszej linii przed przychodnią. Postanowiono zaopatrzyć rezydentów dyżurujących w eleganckie służbowe ubrania. Zaczęto od obuwia. Przeprowadzono badanie ankietowe wśród świadczeniobiorców i okazało się, że 83,41% opowiada się za szpileczkami. Co więcej, w 52,67% przypadków głosowano, aby szpileczki mieli także panowie rezydenci. Ankietowani uważali, że pozbawienie mężczyzn możliwości pokazania się w eleganckim obuwiu w pracy narusza prawo do równego traktowania płci, swobodnego wyrażania różnych aspektów swojej seksualności, a poza tym jest jawną dyskryminacją estetyczną! Największą popularnością cieszyły się szpileczki z czerwoną podeszwą oraz całe czerwone. 

Wdrożone przez Narodowego Brata Płatnika programy ewidencjonowania zasobów Ępatii, jej obowiązkowego okazywania podczas wizyt, reępatyzacji świadczeniodawców podniosły nieco zadowolenie ze świadczonych usług. Szybko jednak okazało się, że nie samą Ępatią żyje świadczeniobiorca. Jak wszystko gra, wychodzi się zadowolonym z wizyty u dr Roślinnego, to o czym można rozmawiać, siedząc w innej kolejce albo co można powiedzieć dziennikarzowi czyhającemu? Ledwie świadczeniobiorca wystawił nogę z przychodni, a już do niego leciał młody żurnalista ze sprzętem nagrywającym dźwięk i obraz.

Skąd się ich tyle nabrało? – zastanawiała się Matylda Przekora, dziennikarka uczestnicząca miesięcznika „Modne Diagnozy”. Od pewnego czasu obserwowała pojawianie się wielu nowych twarzy na rynku dziennikarstwa medycznego. Sonda badawcza, którą zapuściła w środowisku, wykazała, że są to absolwenci pierwszego rocznika Szkoły Lepienia Pierogów i Wypracowań.

Bezsenność skłaniała Ojca Nadredaktora do wspomnień…

 Ten pamiętny 4 czerwca 1989 roku, po którym czuł się niczym słynny kowboj z plakatu. Do którego baru by nie wszedł, na jego widok rozmowy milkły, a wszyscy marzyli, aby postawić mu kolejkę… soku pomidorowego, który najlepiej wyrównywał niedobory elektrolitowe z dnia poprzedniego. A dziś? Nie dość, że nikt nie stawia mu nawet H2O, to jeszcze wszyscy na jego widok wychodzą z baru albo mają atak ostrej sklerozy i udają, że go nie znają. Dzieła jego życia, magazynu „Trucie&Plucie” prenumerować nie chcą, reklam nie zlecają, zwroty są większe niż nakłady…

Gdy Ojciec Nadredaktor zliczył wszystkie bolesne ciosy losu, jakie musiał od pewnego czasu brać na swą klatkę piersiową, nadszedł poranek z jego wszystkimi przykrymi obowiązkami.

Trzeba było działać. Ojciec Nadredaktor Generalny (ONG) postanowił oprzeć się na wzorcach sprawdzonych przez innego ojca nadredaktora, lidera mediowego nowej rzeczywistości rynkowej i finansowej w Sarmalandii.

– Kadry! Kadry, Misiu! To podstawa – powiedział mu lider podczas poufnej rozmowy z okazji Dnia Ojca.

Zarządzono więc w „Truciu & Pluciu” restrukturyzację kadrową, zwolniono dziennikarzy – rutyniarzy i zainwestowano w szkolenie nowych kadr. Powołano do życia Szkołę Lepienia Pierogów i Wypracowań.

Niezwykle trudnym problemem, przed którym stanęła nowa uczelnia dziennikarska, było ustalenie proporcji pomiędzy Truciem i Pluciem. Czy ma być po równo, czy więcej trucia, a może plucia? Jak się dużo opluje, to piszący dobrze się czuje, ale gdzie jest granica? Czy czytelnicy łykną wszystko bez ograniczeń? Z kolei jak się ładnie truje, to zaczynają wierzyć. Z tych rozmyślań Ojciec Nadredaktor Generalny wpadł w chroniczną bezsenność… Zadzwonił o czwartej nad ranem do dr Evy Odrana – Zatroskanej, starej i wypróbowanej przyjaciółki.

– Cześć, Eva, co się bierze na sen? – zagaił bez zbędnych wstępów.

– A kto dzwoni? – zapytała zaspanym głosem Eva.

– A kto może dzwonić do Evy? Adam oczywiście! Poczebuje receptę na prochy nasenne, bo nie śpię.

– Też nie śpię, takie czasy, Adamie. Takie czasy…Musisz wyrobić sobie licencję niewyłączną na pieczątkę od swojego dr Roślinnego i będziesz  miał problem rozwiązany.

Krystyna Knypl

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2292-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-22

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 16

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2289-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-19

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 16. WIZYTA W KRAJOWYM CENTRUM CHORÓB NIEBYLEJAKICH

Z chorobami wszelakimi miała Matylda do czynienia na szpitalnym etapie kariery lekarskiej, drugą grupę chorób nijakich zajmowała się na etapie praktyki ambulatoryjnej, a trzecią grupę chorób niebylejakich obsługiwała jako dziennikarz na zagranicznych kongresach i konferencjach.

Kochała kongresowe i konferencyjne życie dziennikarskie i naukowe miłością nieprzemijającą. Jednak jak to w uczuciach bywa, wzajemność nie była zjawiskiem stałym. Pod kilkunastu latach tłustych naturalną koleją rzeczy w życiu kongresowym nadeszły lata chude, z czasem chudsze, bo zamienić się niebawem w najchudsze. Od poważniejszego zaproszenia na ciekawy kongres zagraniczny upłynęło już sporo czasu i trzeba było przestawić się na obsługę mediową wydarzeń krajowych. Rozpoczął się właśnie drugi chudy sezon. Zaproszenie na obsługę medialną krajowej konferencji w zakresie chorób niebylejakich przyjęła więc z zainteresowaniem. Pomyślała, że będzie to ciekawa odmiana nie tylko zawodowa, ale i emocjonalna po latach obcowania z krajowymi chorobami wszelakimi w charakterze lekarza.

Gospodarzem konferencji była placówka medyczna położona na skraju Wielkiego Miasta, w której Matylda jeszcze nigdy wcześniej nie była, co stanowiło dodatkową zachętą do odbycia wyprawy.

– Na bezrybiu trzeba szukać złotej rybki nie tylko w akwariach, ale także w nietypowych lokalizacjach – powiedziała sobie na usprawiedliwienie tej ekstrawaganckiej eskapady.

Przez ostatnie kilkanaście lat przemierzała kraje i kontynenty w pogoni za wiedzą kongresową, dlaczego miałby nie poznać obrzeży Wielkiego Miasta? Na spotkanie z nową przygodą wyruszyła służbowym transportem kilka minut po godzinie dziewiątej. Po około dziesięciu minutach jazdy przez śródmiejskie dzielnice Wielkiego Miasta mijana okolica stała się zupełnie nieznana. Widoki za oknem samochodu potwierdzały tezę, że istnieje Architektura i Budownictwo.

To co było widać po obu stronach jezdni nie wyglądało na Wielkie Miasto z jego charakterystycznymi obiektami mającymi swoją architektoniczną historię i urodę. Na szerokich przestrzeniach rozciągało się budownictwo bez wyrazu i bez urody. Po trzech kwadransach jazdy była na miejscu.

Krajowe Centrum Chorób Niebylejakich (KCCN) ścinało z nóg niespodziewanym wyglądem już od pierwszego spojrzenia. Na wielkim gmachu, tuż przy wejściu głównym obok tablicy pamiątkowej poświęconej bohaterom historycznych wydarzeń z czasów wojny, w odległości nie przekraczającej jednego metra pyszniła się reklama bankomatu w towarzystwie zaproszenia do udziału i finansowego wsparcia geszefciarskiej imprezy roku. Szok wizualny to było bardzo eufemistyczne określenie.

Entry at your own risk – coś szeptało Matyldzie do ucha. Miał ochotę zawrócić się na pięcie i odjechać, ale powstrzymywała ją złożona wcześniej obietnica napisania relacji z konferencji.

Dalej było tylko gorzej – ściany upstrzone jarmarczną ofertą handlową, ogłoszenia, nalepki, karteluszki, zawiadomienia o wszystkim i niczym zajmowały znaczącą powierzchnię całego Krajowego Centrum Chorób Niebylejakich.

Uczestnicy konferencji schodzili się powoli. Przed salą konferencyjną dyplomowana profesor chorób niebylejakich Euzebia Krochmal – Krochmalińska z umęczonym wyrazem twarzy opędzała się ze wszystkich sił od przybyłych na konferencję przedstawicieli mediów. Cierpienie nie tylko malowało się na obliczu Euzebii, ale emanowało z każdego gestu i kroku. Trudno było nie cierpieć przy mediach zadających niewygodne pytania.

– Ile czasu czeka pacjent na zabieg? – rzucił pytanie redaktor z audycji Wyżyny Medycyny.

– Musi czekać rok – odparła z dumą profesor Euzebia.

– A jeżeli coś… – próbował dociec redaktor sitkowy podtykający mikrofon Euzebii.

– Nie teraz! – prychnęła do sitka mikrofonu Euzebia z dumą, po czym z dostojeństwem przypisanym posiadanemu tytułowi profesora chorób niebylejakich oddaliła się krokiem defiladowym w kierunku grona zaufanych asystentów.

– Uff, nie mogłam się opędzić od tych pismaków i mikrofoniaków – jęknęła oczekujących na mowę powitalną pracowników KCCN.

Powitanie było krótkie, długa lista komplementów pod adresem jedynie właściwych osób, a obrady nudne. Matylda po raz kolejny przekonała się, że jej centralny układ nerwowy był totalnie niekompatybilny z krajową edycją żadnego z nowych działów nauk medycznych.

Klinika Chorób Nijakich

Po zwiedzeniu obrzeży Wielkiego Miasta redaktor Matylda Przekora postanowiła się wybrać do Rodzinnego Miasteczka. Prawdę powiedziawszy nie bardzo do końca uświadamiała sobie po co tam powinna pojechać. Wiedziała jednak, że dopóki nie pojedzie to myśl odwiedzenia swoich rodzinnych stron nie opuści jej nawet przez chwilę. Kierunek podróży nie był w gruncie rzeczy najważniejszy, lecz nieusuwalne przekonanie, że musi tam właśnie pojechać.

Świadoma tej cechy swojej osobowości wsiadła do pociągu, którego wnętrze prawdę powiedziawszy wyglądało jak trochę odlotowo, ale powiedziała sobie – takie mamy czasy odlotowe to i pociągi są inne i kontynuowała podróż.

Drzewa podróżują stojąc

Bez trudu znalazła miejsce siedzące i spoglądała przez okno zastanawiając na ile zmieniły się na przestrzeni lat mijane krajobrazy. Przede wszystkim było za dużo szyldów o najróżniejszej treści. Opony, samochody, oferty wakacyjne, pożyczki bankowe nachalnie domagały się aby zainteresować się nimi i to koniecznie, i to natychmiast.

Po około godzinie jazdy wszedł konduktor ze swoim tradycyjnym zawołaniem proszę bileciki do kontroli . Wszyscy sięgnęli do kieszeni, torebek i plecaków i posłusznie prezentowali bilety. Matylda sięgnęła po swoją ulubioną granatową torebkę i otworzyła zamek kieszeni, w której zwykle trzymała portfel z dokumentami, pieniędzmi i kartami kredytowymi. Kieszeń torebki była pusta. Ktoś z niezwykłą wprawą pozbawił ją portfela z całą jego zawartością.

Zdenerwowała się potężnie do tego stopnia, że aż…. Aż się obudziła. Na ulubionym budziku kupionym przed laty na jednym z lotnisk zbliżała się godzina dwunasta. Z ulgą stwierdziła, że może spać dalej.

Ulubiony budzik Matyldy

– Co za realistyczny sen! – pomyślała rano. Na wszelki wypadek sprawdziła wnętrze torebki. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Jednak realistyczność snu była tak męcząca, że postanowiła sprawdzić jego znaczenie. Wygoogle’owała hasło stracić portfel z pieniędzmi. Uff… interpretacja była całkiem sympatyczna. Podpiszesz w najbliższym okresie korzystny kontrakt – donosiły różne astrologiczne portale. Te przeciwstawne wizje finansowe – już to utraty portfela, już to podpisania korzystnego kontraktu na tyle ją rozbudziły, że postanowiła dopełnić porannego rytuału codziennych ablucji, parzenia dzbanka yeraba – mate, siekania sałatki owocowej i przeglądania porannej poczty elektronicznej

W planie na dziś miała złożenie dokumentów potwierdzających ciągłość pracy w zawodzie wyuczonym za młodu i bezskutecznie porzucanym w myślach, słowach, ale nigdy tak po prawdzie w uczynkach. Nie miała odwagi odczepić ani młodzieńczych skrzydeł entuzjazmu ani co i raz doczepianych kul u nóg w latach dojrzałych.

Medycyna była niczym odczyn serologiczny. Nie do pozbycia się! Pamiątka na całe życie jakiejś młodzieńczej decyzji emocjonalnej. Można by pisać „odczyn MED  plus” – pomyślała.

Przed dziewiątą wyruszyła z domu. Przystanek tramwajowy o tej porze był nawet dość pusty. Spojrzała w kierunku zbliżającego się tramwaju z zamiarem odczytania numeru pojazdu, ale uwagę jej odciągnęły chmury rozpościerające się na wiosennym niebie. Chyba pierzaste – pomyślała zaciekawiona ich obrazem – a może jakieś inne? Czternastka, która podjechała za chwilę  była wewnątrz bardziej zapełniona niż przystanek.

Na wszystkich siedzących miejscach politechniczna młodzież, kwaterująca w pobliskim akademiku, powalona buzującymi wiosennym hormonami czytała książki, przewijała strony w smartfonach, popijała energetyzujące drinki z puszek lub wodę z butelek. Biedacy sił mieli tyle, że ledwie byli w stanie trzymać w spracowanych dłoniach smartfony i dwoma palcami dotykać ekranów.  Wystąpienie obu zespołów chorobowych zakwalifikowano jako inwalidztwo pierwszej grupy i automatycznie zwalniało posiadacza takiego orzeczenia z męczącego obowiązku chodzenia do pracy.

Przedstawiciele The Baby Boomers Generation porastali mchem, a The Smartphon Union Generation nie zwracała uwagi na takie detale jak to co na nich rośnie. Mógł przejechać po nich czołg z czterema pancernymi i psem, a zjednoczeni z urządzeniem i tak tego by nie zauważyli.

Najbardziej potrzebną częścią ciała do funkcjonowania nie był mózg z ośrodkiem krążenia i oddychania lecz dwa kciuki. Obolałe od ciągłego smyrgania po coraz większych ekranach rozrastały się. Powstawały nowe zespoły chorobowe jak przerost kciuków obustronny czy zespół wzroku nieoderwanego od smartfonu. W Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD przydzielono wspomnianym zespołom specjalne numery.

Obustronny przerost kciuków otrzymał numer S.65.5. Natomiast zespół wzroku nieoderwanego od smartfonu miał numer H44.10.

Jakże wyczerpującym energetycznie zajęciem było przewijanie stron w smartfonie dla posiadacza takich zespołów chorobowych! A do tego czekała ich harówa na uczelni, trzeba więc było w pozycji siedzącej zebrać siły nadwątlone. Zwyczaj ustępowania miejsca ludziom starszym, kobietom, niemowlętom wydał się nie istnieć w tym świecie. Zamyśliła się nad tym co jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia. Jestem chyba jakaś dziewiętnastowieczna! – pomyślała Matylda, nie przeczuwając nawet przez chwilę, jak silnie będzie niebawem spleciona z epoką

Czternastka minęła park i zbliżała się do następnego przystanku. Melodyjny głos spikera podał jego nazwę: Najbliższa Izba Kontroli.  

Matylda dałaby uciąć sobie to i owo, że przystanek tak właśnie, a nie inaczej, się nazywał. Najbliższa i już! Wyczerpana wiosną młodzież politechniczna poderwała się na następnym przystanku i powłócząc butami z niezawiązanymi sznurowadłami powlokła się na zajęcia.

Dalsza trasa czternastki była prawie tak samo ciekawa jak przejazd kolejką z Atlanty do Buckhead, czyli ogólnie nudne widoki z ciekawostkami co jakiś czas. W okolicach metra mignął szyld z napisem medycyna nowoczesna. A co to za odmiana medycyny? – zastanowiła się Matylda. Pewnie się na takiej nie znam. Mam same staromodne obyczaje – badanie pacjenta, nieuleganie sugestiom, że bez antybiotyku / zwolnienia / renty / sanatorium to delikwent nie stanie na nogi i parę innych równie nieciekawych obyczajów.

Za kolejnym zakrętem było jeszcze ciekawiej i w dodatku w starym stylu. Bar Prasowy – istniej od 1954 roku – donosił szyld. Fajna nazwa! – pomyślała. Można by organizować w nim konferencję prasowe. W końcu w szeratonachhiltonach wszyscy już byli po wielekroć.

Dojechała do wielkiego budynku w którym w dawnych latach mieściło się najelegantsze kino w Wielkim Mieście, kilka kroków spaceru i była w swojej Najbliższej Izbie Kontroli. Miała uzupełnić dokumenty bowiem utrzymanie aktywnego Prawa Realizowania Powołania (PRK) wymagało dowożenia co i raz do izby dokumentów potwierdzających ciągłość pracy.

Choć powołanie uważała za łaskę Ducha Świętego – jak objaśnił jej to przed kilkoma dziesięcioleciami jej pacjent ksiądz, dr prawa kanonicznego – i realizowanie tego powołania za sprawę między nią a Duchem Świętym, ale komisją miała diametralnie inne zdanie. Ani Duch Święty ani  ona sama nie mieli nic do gadania. Po sprawdzeniu pod mikroskopem wszystkich dostarczonych dokumentów absolwentka europeistyki, a może historii sztuki średniowiecznej, w każdym razie czegoś bardzo blisko z medycyną związanego uznała, że dokumenty Matyld spełniają oczekiwania Najbliżej Izby Kontroli w kwestii udokumentowania ciągłości wykonywania zawodu i udzieliła Matyldzie rozgrzeszenia za grzech niedostarczania regularnie dokumentów z każdą zmianą pracy.

– Piekło jest za małe – trzeba będzie rozbudować, nie pomieści wszystkich ludzi. A słowa muszą być na kartki! W internecie będzie można wpisać  tylko tyle słów, ile się ma przyznane.

W Najbliższej Izbie Kontroli wnikliwie i analitycznie przejrzano wszystkie dostarczone dokumenty. Żaden ich szczegół nie uszedł uwadze absolwentki europeistytki, a może kulturoznawstwa – któż to mógł odgadnąć jak wysokie kompetencje miała osoba wyznaczona do analizy lekarskich dokumentów !

– No tak, no tak… pracuje pani na umowę zlecenie… – wyszeptała jakby w zamyśleniu. – A coś jeszcze pani robi? – dodała nieco powątpiewającym tonem.

– Piszę artykuły, niekiedy prowadzę wykłady… – wyznała Matylda spuszczając nieco ku dołowi oczy, z dobrze odgrywaną skromnością starszej pani.

– Taaak, a ma pani wykaz tych wykładów? – europeistka była bezwzględna w ustalaniu każdego szczegółu.

– Proszę oto wykaz wykładów z ostatnich 5 lat. Jest ich około trzydziestu -Matylda podała kolejny dokument.

– Czy mogę go dołączyć do pani dossier zawodowego?

– Ależ oczywiście! – z entuzjazmem odpowiedziała Matylda.

– Jeszcze zostały nam artykuły do udokumentowania – powiedziała z resztką nadziei w głosie, perfekcyjna, korporacyjna pani urzędniczka.

– Proszę kliknąć na link na moje stronie internetowej.

– Ma pani swoją stronę internetową??? O…to ciekawe – perfekcyjny spokój zadrżał w posadach.

-Tak… trafiło się…, o tu proszę kliknąć na spis artykułów.

-Czy mogę sobie wydrukować i dołączyć do pozostałych dokumentów? -zapytała przedstawicielka kontrolera realizowania boskiego daru powołania.

– Ależ oczywiście!

Maszyneria zaszumiała swym wnętrzem i ruszyła do drukowania. Kolejne strony wyskakiwały z tajemniczych czeluści i miękko lądowały w zagłębieniu na przodzie. 

– Ile tych stron wydrukowało się? – zapytała Matylda z miną godną panny Marple.

– Zaraz sprawdzę… trzydzieści siedem – jęknęła pani korporacja.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2291-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-21

Informacja: Pandemlandzka Reublika Ludowa? jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 15

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2288-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-18

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 15. KAWA W NOWYM WSPANIAŁYM ŚWIECIE

W Nowym Wspaniałym Świecie wszystko było inne. Najważniejsze było przestrzeganie zasad ekologii, niskiej emisyjności CO2, oszczędzania energii elektrycznej.

Domy były ekologiczne, budowano je na każdym lądzie

A także na wodzie

Brak opisu.

Kawę podawały roboty

SONY DSC

Były też miejsca nie do końca legalnej rozrywki dla wybrańców My, Narodu

Armia Praga

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 14

 
 
 
Nowe czasy wymagały promowania nowych zasad. Stosowano metodę subliminal advertising, która skutecznie wprowadziła na rynki wiele produktów. Posługując się żartem, dwuznacznością, grą słów serwowano publiczności określone poglądy, sugerowano odpowiednie zachowania i decyzje.
 

Starsze pesele przysparzają ryzyka wiele. Posiedzenie grupy samoobronyDupa Jasiu

Do melodii „Szoruj babciu do kolejki” dopisano uaktualnione słowa i nową wersję piosenki puszczono wielokrotnie w wielu stacjach radiowych i telewizyjnych w dniu 1 kwietnia 2030 roku.

Szoruj babciu do kapsuły

Lecz przed wjazdem upiecz buły,

Takie smaczne jak potrafisz,

Nie pchaj babciu się na afisz!

Swoje życie już przeżyłaś,

Się najadłaś i napiłaś,

Teraz idzie kolej nasza

Hop sza-sza-sza, hop sza-sza-sza!

Kapsuła czasu

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kapsu%C5%82a_czasu

Na skojarzenia słuchaczy słów z kapsułą śmierci, autorzy piosenki odpowiadali z dobrze odgrywanym fałszywym oburzeniem Ależ tu nie chodzi o kapsułę śmierci, lecz kapsułę czasu, która zachowa pamięć o babci dla przyszłych pokoleń!

Po reklamie skojarzeniowej zadbano jednoczasowo o szeroki dostęp do kapsuł eutanazji. Zaplanowano, że dzięki technologii 3 D każdy obywatel Sarmalandii będzie mógł wyprodukować sobie własną kapsułę do eutanazji (  https://tiny.pl/wbbnw). Prezentacja kapsuły śmierci na targach funeralnych w Durnolandii wzbudziła duże zainteresowanie zwiedzających, których omamiano pojęciem tzw. dobrej śmierci ( https://tiny.pl/wbbks ). Zwiedzający dokonywali przymiarek pobytu w kapsule, dopytywali o cenę urządzenia i wpisywali sobie w smartfonach plan działania inwestycyjnego. Do wszystkiego trzeba było się przygotować. Pierwszy etap polegał na torowanie do głowy pojęcia „dobrej” śmierci. Opracowano następujący plan działania pod nazwą

BIZNES PLAN DROGI DO NOWEGO WSPANIAŁEGO ŚWIATA

2025 r.

Kapsuła jest dostępna we wszystkich marketach osiedlowych
Powstaje specjalizacja kapsułolog, która wzbudza bardzo duże zainteresowanie wśród absolwentów wydziałów medycyny pobieżnej. Studia na wydziałach medycyny pobieżnej trwają 9 miesięcy, z przerwą międzysemestralną trwająca 4 tygodnie. Odbywają się on line, ale wręczenie dyplomów odbywa się w realu. Przed wręczeniem dyplomu specjalisty absolwenci zostają zaszczepieni 300 dostępnymi szczepionkami na wszystkie chorob, co jest warunkiem otrzymania dyplomu oraz skierowania do pracy. Ośrodki kapsułalizacji są rozmieszczone w każdym województwie Sarmalandii.
Usługa eutanazji jest dostępna na ubezpieczalnie, jednak szybko powstają długie kolejki, więc konieczne jest utworzenie prywatnych centrów kapsułalizacyjne. Oferowują one usługę kategorii De Lux – dla zmawiających taką usługę oferowane są kapsuły z aksamitną kanapą oraz dostępem do najdroższych alkoholi świata ( https://eluxo.pl/blog/2014/04/08/10-najdrozszych-alkoholi-na-swiecie/ ) oraz cygar.

Przyjęcie w kapsule

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Death_of_Socrates

Kapsuła taka może pomieścić do 20 osób. Powstaje termin przyjęcie kapsułalizacyjne. Na bramach ośrodków obowiązkowo musi być napis


                                   Capsule macht frei und glücklich

Historyczne Centrum Kapsułalizacji

https://en.wikipedia.org/wiki/Hartheim_killing_centre

2029 r. Sukces coraz bliżej

Wskutek szerokiej edukacji wdrażanej już od przedszkola coraz więcej ludzi chce poddać się kapsułalizacji. Jeśli zabieg ma być wykonany na ubezpieczalnię to wcześniej pacjent musi podać rodziców do sądu skarżąc, że go urodzili. Pacjent zgodnie z wytycznymi musi być zaszczepiony wszystkimi 300 szczepionkami, które są dostępne na rynku, aby nie zarażać personelu obsługującego zabieg transferu najlepszy ze światów. Niestety ciągle nie ma szczepionki przeciwko głupocie.

2030 r. Vivat Eutanazencja! Vivat Egzecutores

Nowy Wspaniały Świat istnieje, jest ekologiczny, nieprzeludniony, dotleniony, obywatele są wyedukowani w kwestii jakie obowiązki na nich ciążą. Ludzie przestają chodzić do lekarzy, bo mogą poradzić się sztucznej inteligencji, która jest bardzie empatyczna niż lekarze. Świadczeniodawcy tracą kontrakty, popadają w nędzę i zamawiają usługę kapsułalizacji. Jest ona droga, samorządy zawodowe oferują kredyty na zabieg kapsułalizacji, które będą spłacane przez dzieci przez następne 30 lat. W razie odejścia dzieci kredyt przechodzi na wnuku i tak spaceruje po pokoleniach aż do spłacenia.

W razie braku środków na spłatę raty kredytu można go spłacać w naturze użyczając otworów naturalnych opiekunom kredytowym. Zainteresowanie tą formą spłacania kredytu jest spore.

W czasie wizyty kredytobiorców u centrach kredytowych na znaną wszystkim melodię La vie en rose czyli życie w różach śpiewaną przez Edith Piaf w głośnikach leci piosenka z nowymi, sprytnie zmodyfikowanymi słowami https://www.youtube.com/watch?v=Ixdvm8-MdUs„> La vie enrose czyli życie w ciemności.

Promocję usługi kapsułalizacji oraz specjalizacji kapsułologii prowadzi się na wielu portalach dla przedstawicieli zawodów medycznych. Specjalnie przeszkoleni pracownicy Centrów Dobrej Śmierci uczestniczą w dyskusjach promując rozwiązania eutanatyczne zachwalając kapsuły, promując wytyczne postępowania w kwestii odstąpienia od należytej opieki ciężko chorych, zwłaszcza starszych. Kreują się na dobroczyńców chorych i ich rodzin, znieważając i obrażając przeciwników eutanazji. Wszyscy promotorzy eutanazji są przeszkoleni w szkole partyjnej Sarmalandzkiej Repbliki Ludowej (SRL) w programie „Samo dobro” – Agenda 2030.

Szkoła partyjna w Sarmawie przy ul. Bagatela 2, w Sarmalandii

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szko%C5%82a_Partyjna_przy_KC_PZPR

Niestety pomimo wielu starań babcie i dziadkowie nie śpieszyli się do kapsuł. Postanowiono im pomóc.

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2289-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-19

Krystyna Knypl

Informacja: Pandemlandzka Repub;ika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 13

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2286-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-16

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 13. WIRUS ŚWIĄDU-23 ATAKUJE

Wirusy, odkąd istniały, zawsze potrafiły przechytrzyć ludzi. Atakowały znienacka, w sposób niewidoczny i podstępny, szybko ścinając z nóg człowieka upatrzonego na swoją ofiarę. Nic sobie nie robiły z tego, że ktoś jest Bogatym Biznesmenem, Bardzo Ważnym Politykiem, Bardzo Znanym Prawnikiem, a nawet Bardzo Znanym Dziennikarzem. Nie odczuwały ani odrobiny lęku przed stanowiskiem swojej ofiary, stanem jej konta bankowego, zasięgiem wpływów ani koneksjami krajowymi i zagranicznymi. Kompletnie ignorowały fakt posiadania dostępu swoich ofiar do mediów, mikrofonów i studiów telewizyjnych. Były niewrażliwe na wpisy na mediach społecznościowych, najbardziej wściekły hejt i co najstraszniejsze – na najgroźniej zredagowane paragrafy, ustawy i rozporządzenia.

Bezpardonowo wskakiwały na śluzówki dróg oddechowych albo co gorsza  dróg moczowo-płciowych, a nawet o zgrozo! przewodu pokarmowego kobiet i mężczyzn,  przyczepiały się do wybranego receptora, podstępnie przenikały błony komórkowe i wdzierały się z impetem do wnętrza komórek swojej ofiary.

Rozhulane wirusy namnażały się szybciej niż króliki w Australii, hasając po całym organizmie zaatakowanych, pozbawiając ofiary możliwości poruszania się, siedzenia w szkole lub pracy a z czasem w niektórych przypadkach także oddychania.

Bezczelność wirusów nie znała granic – i nie jest to licentia poetica! Te zlepki aminokwasów, bo nawet nie białek!, bezczelnie przemieszczały się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, z jednego sezonu na drugi sezon, co więcej – korzystały na gapę z samolotów, pociągów, autobusów i statków. Wirusy były niczym ośmiornica…

John Brainwasher znając te cechy wirusów polecił starannie zdezynfekować prywatny odrzutowiec, którym udał się do Centrali Produkcji Wirusów na Zamówienie, aby zamówić nowy model biznesowy wirusa. Zamówienie Johna Brainwahera zlecono do realizacji w firmie Virus Manufacturing Factory w miejscowości Tam-Ten-Vir. Zleceniobiorcy  skuszeni wysokim honorarium zaproponowanym przez Johna wyprodukowali zamówionego wirusa w ciągu 3 tygodni.

Uroczyste przekazanie pierwszej partii wirusów odbyło się w hotelu The Golden Age, gdzie producenci patogenów na zamówienie podejmowali ważnych gości. Realizatorem  pomysłu eleganckiego podejmowania gości z branży biznesu wirusowego  była  firma Geyzer, którego prezesem był energicznym biznesmen Durnertto Bamboula, znany z sukcesów biznesowych oraz niespotykanej determinacji w dążeniu do wytyczonych celów finansowych.

Hotel The Golden Age

Uroczyste przekazanie pierwszego miliona gotowych do inwazji Itchwirusów-23 zorganizowano w hotelu The Golden Age, bowiem . Brano tez pod uwagę, że  każde zamówienie nowego wirusa było początkiem do złotego wieku dla Virus Manufacturing Factory, choć wiadomo było, że gdy przeminie wiek złoty to jest potem strasznie dużo różnorakiej roboty, a czasem nawet kłopoty. No, ale kto by się przejmował przyszłością, skoro teraźniejszość była tak podniecająca?

Nowy wirus został nazwany Itchvirus-23 (od angielskiego słowa itch czyli świąd). Choroba objawiała się w pierwszych dniach powtarzalnymi ukłuciami powodowanymi przez kolce wirusa, które były  zbudowane z dotychczas nieznanych białek. Niestety zarówno producenci, jak i zamawiający nie przewidzieli ani też nie uwzględnili w produkcji faktu, że wirus przenosił się nie tylko z człowieka na drugiego człowieka, ale też wędrował w obrębie zakażonego organizmu zmieniając swoją lokalizację i powodując świąd w nowych okolicach ciała człowieka.

W produkcji wirusa nie przewidziano niestety, że ludzie nie tylko podawali dłonie innym osobom na początku i końcu spotkania, ale także dotykali różnych części własnego ciała. O ile wszyscy byli od dzieciństwa nauczeni aby nie dotykać twarzy, to nie dało się egzystować bez kilkakrotnego w ciągu doby dotknięcia okolic intymnych, w związku z wykonywaniem  czynności fizjologicznych. Przemieszczony przy okazji wykonywania wspomnianych czynności wirus do nowej lokalizacji doznawał mutacji i z niewiniątka zamieniał się w okrutną hydrę, która swoimi lepkimi mackami przyczepiała się z niezwykłą siłą do ciała zaatakowanego nieszczęśnika.

Wirus wykorzystał chytrze fakt, że ludzie myli ręce opuszczając WC, a nie myli przed dotknięciem okolic intymnych. O tym aspekcie nie pomyśleli również projektanci nowego patogenu.

Już po kilku dniach od wypuszczenia wirusa w przestrzeń publiczną zauważono, że pierwsze objawy dotyczyły głównie przedniej okolicy intymnej, z tej prostej przyczyny, że częstość dotykania w ciągu doby tej okolicy była większa niż okolicy tylnej. Początkowo interpretowano te dolegliwości jako objawy dyzuryczne, ale gdy świąd przeniósł się na tylną okolicę intymną to – jak mówi znane powiedzenie – skończył się żart, zaczęły się schody.

Z uwagi na powszechne, codzienne shake-handy między ludźmi oraz dotykanie okolic intymnych podczas czynności fizjologicznych, tempo przenoszenia się wirusa było niezwykle szybkie. Wirus atakował głownie sfery biznesowe, finansowe oraz polityczne mające shake-hand w swych zwyczajach częściej niż rolnicy, ogrodnicy lub kucharki.

Zakażeni  osobnicy z powodu uciążliwości objawów musieli  przebywać w domach. Władze Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) znalazły się w nie lada kłopocie. Jak leczyć? Jak zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa? To były dylematy trudne do rozwiązania.

Podstawowym jednak wyzwaniem było naukowe potwierdzenie wirusowej przyczyny dolegliwości zlokalizowanych w okolicach intymnych. Krajowa Rada Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA)  zaproponowała wymaz z końcowego odcinka przewodu pokarmowego pobrany za pomocą specjalnego drewnianego patyka owiniętego na końcu watą, który należało wprowadzić na głębokość 15 cm od punktu końcowego przewodu pokarmowego. Pacjenci narzekali na ból przy pobieraniu wymazu, ale w końcu nie miało to większego znaczenia dla wielkiej idei precyzyjnego diagnozowania nowej, groźnej choorby. Problemem było to, że podczas bólu spowodowanego gmeraniem w odbytnicy, pacjenci zaciskali pośladki i ruszali nimi na boki co powodowało, że końcówka drewnianego patyka wymazowego dość często odłamywała się i pozostawała w dolnym odcinku przewodu pokarmowego jako niebezpieczne ciało obce. Co robić? Jak zaradzić temu powikłaniu  i nie zniechęcić  pacjentów do zgłaszania się na badanie w kierunku nowej infekcji wirusowej?- debatowano na kolejnych posiedzeniach Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA).

Przepisy o przymusowym wykonywaniu wymazu przed podróżą lub  zezwoleniem na wykonywanie pracy siedzącej  w siedzibie instytucji nie rozwiązywało problemu. Potrzebna była jakaś prozdrowotna zachęta o wymowie profilaktycznej. Zdecydowano się utworzyć Pakietową Usługę Profilaktyczno-Analną (PUPA). Usługa była oferowana świadczeniobiorcom, u których nastąpiło  odłamanie końcowego fragmentu patyka, polegała ona na jednoczesnym wykonaniu  rektoskopii  wraz z gastroskopią w znieczuleniu ogólnym. W opisie oferty podkreślono, że znane powiedzenie iż nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało manaukowe podstawy bowiem złamanie patyka wymazowego i badania z nim związane pozwalają na wczesne wykrywanie nowotworów przewodu pokarmowego.

Nowa sytuacja epidemiologiczna budziła powszechne zainteresowanie zarówno mediów jak i mieszkańców Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL). Zrozumiałym więc było, że ekipy dziennikarzy udawały się do siedziby władzy ustawodawczej w celu zdobycia informacji z pierwszej ręki na temat co wybrańcy narodu zamierzają zrobić z tą niezwykle skomplikowaną sytuacją medyczną.

Niestety nie było łatwo zdobyć chętnego i dobrze poinformowanego rozmówcę. Dziennikarze ustawiali się w segmencie prasowym Sejmu ze swoimi kamerami i cierpliwie oczekiwali na kogoś chętnego do udzielenia wywiadu.

Matylda, otrzymująca w przeszłości akredytacje sejmowe, zaintrygowana przebiegiem wydarzeń także wybrała się do gmachu parlamentu.

Pobrała przepustkę, okazała ją strażnikowi przy wejściu na teren Sejmu, minęła zastanawiająco pusty dziedziniec otaczający poszczególne budynki i weszła do gmachu głównego.

Gmach główny każdego roboczego dnia tętniący życiem, dziś świecił pustkami. Przez hol na parterze przemykały tylko pojedyncze osoby z personelu sejmowego. Korzystając z okazji, że wnętrze gmachu głównego jest puste, Matylda rozejrzała się dookoła. Wzrok jej zatrzymał się na wężowatych  poręczach zdobiących schody gmachu głównego. Wcześniej nie zauważyła tego elementu wystroju.

Przez chwilę zastanowiła się dlaczego twórcy, którymi byli XIX wieczni brązownicy Grzegorz i Feliks Łopieńscy  wybrali ten właśnie motyw do ozdoby sejmowych schodów, a nie jakiś inny, mniej tajemniczy element. Schody zdobił wąż Hipokratesa zwany po łacinie Zamenis longissimus co tłumaczymy na język polski jako najdłuższy wąż.

Dlaczego wąż Hipokratesa, a nie jakiś innym motyw, i do tego taki długi? . Gdyby był to budynek wydziału lekarskiego, to było by jasne, ale sejmu? – zastanawiała się Matylda.

Wąż ciągnął się przez całą długość schodów prowadzących z pierwszego piętra na parter.

Ciekawe gdzie on popełźnie on dalej? – rozmyślała Matylda. No dobra, zostawiam węża na razie w spokoju, trzeba poszukać jakiegoś źródła informacji.

 Zajrzała do głównej sali obrad i ku jej niezwykłemu zaskoczeniu była ona pusta, a jedyną osobą w niej był w niej przewodniczący sesji prowadzący obrady.

– A gdzie jest reszta posłów? – zapytała Matylda jednego z dziennikarzy stojącego obok drzwi..

– Obrady są on line. Dużo osób złapało jakiegoś wirusa i nie mogą siedzieć – odpowiedział kolega.

– Co złapali? Wirusa? I dlaczego nie mogą siedzieć na obradach? – dopytywała zdziwiona  Matylda. Czego to ludzie nie wymyślą aby z on site przenieść się w domowe pielesze i pracować on line! Najwyraźniej koncepcja metaversum zaczyna przyjmować realne kształty. Ciekawe czy choroby też będą wirtualne czy nadal realne? – pomyślała zaintrygowana nieznanymi do tej pory faktami.

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2288-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-18

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 12

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2284-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-14

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 12. EKSPERCI SPODZIEWAJĄ SIĘ NIESPODZIEWANEGO I NIC NIKOMU DO TEGO

Pandemia  będąca złotym okresem dla wielu grup biznesowych nieśpiesznym krokiem odchodziła w siną dal, niczym słynny kochaś z przeboju sprzed lat.

Co będzie dalej? Na czym będziemy zarabiać? Kogo wynajmiemy do roli ekspertów niezbędnych do generowania kolejnych fal paniki? Jak zapewnimy refundację produktów medycznych, które wprowadzimy na rynek pod hasłem ochrony przed infekcją? Takie oraz wiele innych  niepokojących uczuć gnębiło różne grupy biznesowe działające na globalnym rynku medycznym. Matylda w epoce przedpandemicznej jeździła  na konferencje do Rekseli, oglądała Rondo Tumana oraz słuchała obrad w Gold Buiding. W epoce postpandemicznej konferencje oglądała on line i dochodziła do wniosku, że jest to wygodna forma zdobywani wiedzy.

aa2

Matylda wspominała  przedpandemiczne zakwaterowania

Przecież nie może być tak, że przestaniemy zarabiać miliony i zostaniemy prolami żyjącymi z jednej pensji na poziomie średniej krajowej! – wołali sfrustrowani binzesmeni i bizneswomenki.

Uczucie postpandemicznego strachu przenosiło się z jednej grupy biznesowej na drugą, powracało ze zdwojoną siłą i zdawało się, że nigdy nie przeminie.

Z silnymi uczuciami już tak w życiu jest, że przyczepiają  się do człowieka niczym butapren i nie ma dobrego sposobu aby się od nich uwolnić. Nie ważne było czy ów butapren uczuciowy dotyczył relacji międzyludzkich, stanowisk, poglądów czy zarobkowania. 

<a href=

Czar wspomnień Matyldy

W dobie pandemii szalejącej nie tylko w ludzkich organizmach, ale i w  mediach społecznościowych, pojawiło się jeszcze jedno uzależnienie – nazwijmy ją ekspertoza przewlekła po łacinie expertosis chronicus, numer w ICD będzie nadany w nieodległej przyszłości.

Głównym objawem tego schorzenia była potrzeba bycia nieomylnym ekspertem o krajowym zasięgu, który ma zawsze racje. Każdy kraj miał swoich ekspertów komentujących na bieżąco zarządzenia rządów, ministerstw oraz placówek administracji zdrowia publicznego. Wpływy ekspertów miały zasięg regionalny, nie można było koledze z branży wchodzić na jego poletko wpływów.

aa

Wspominała co jadała...

Uzależnienie od bycia nieomylnym ekspertem atakowało nie tylko niektórych lekarzy, ale także te osoby które nie dostały się na medycynę i zrządzeniem okrutnego losu musiały studiować biotechnologię, wirusologię  lub zdrowie publiczne. Nieszczęśnicy ci z powodu niemożności studiowania medycyny cierpieli na nieuleczalną potrzebę „zabawy w doktora”. Aby przybliżyć te nieszczęsne ofiary okrutnego losu do medycyny wymyślono określenie „medyk” oraz „ekspert”. Był to wprawdzie ktoś o bliżej nieznanym wykształceniu, ale bardzo oblatany w recytowaniu koncepcji lansowanych przez władze i biznes.

Media intensywnie lansowały pogląd, że ów ekspert to jest jakiś ważniak, którego My, Naród powinien słuchać z otwartą jamą ustną, oraz żarliwie mu przytakiwać, przyklęknąwszy przynajmniej na jedno kolano. Lansowanie kogoś, kto miał wykształcenie bliżej nie wiadome, ale potrafił wiernie recytować przekazy dnia,  trwało już długi czas i zdawało się nie mieć końca, co więcej dawał całkiem dobre efekty biznesowe zleceniodawcom tych recytacji.

Zwolenników ekspertologii sponsorowanej Matylda Przekora, znana w swoim drugim wcieleniu zawodowym jak dziennikarz śledczy, zwykła pytać: 

– Drogi ekspercie! Czy na pokładzie samolotu, gdy ktoś zasłabnie, pytają przez głośniki „Czy jest na pokładzie ekspert?” czy raczej staromodnie próbują ustalić „Czy jest na pokładzie lekarz?”

Eksperci i ich wyznawcy po usłyszeniu tak niewygodnego oraz naruszającego ich prywatność pytania żmijowato syczeli:

– Matyldo, ale czy ty jesteś za czy przeciw Nowej Wspaniałej Medycynie?

– Pytanie „za lub przeciw” może dotyczyć partii politycznej, ale nigdy nie powinno dotyczyć metody leczenia czy zapobiegania – odpowiadała Matylda. Skoro nie pytasz czy jestem za lub przeciw leczeniu nadciśnienia tętniczego lub zapalenia płuc, to nie pytaj o inne procedury terapeutyczne. 

Pandemia ograniczała nie tylko w doborze słów, ale także w wielu innych obszarach. Ograniczenia w podróżowaniu narzucone przez pandemię spowodowały, że wiele osób kierowało swe myśli  ku przeszłości oraz wyprawom odbytym w dawnych latach.

Podróże, podróże, ech… – pomyślała Matylda i na dysku wspomnień pojawiła się wyprawa za ocean, do Stanów Zjednoczonych na początku lat dwutysięcznych. 

Pierwsza noc na kontynencie amerykańskim, spędzona w San Francisco, wypełniona była oglądaniem telewizji serwującej widzom niezliczone reklamy. Nachalne wciskanie  wszystkim wszystkiego co tylko na świecie wyprodukowano, wygenerowały w wyobraźni Matyldy wizerunek rodziny Brainwasherów, producentów zdrowych złudzeń z dostawą do domu. 

Przez minione dwadzieścia lat, które upłynęły od spotkania z telewizją Unii Stanów Autonomicznych (USA),  miała wrażenie, że wpływy  Brainwasher Family rosły z dnia na dzień  tak szybko, że opanowały wszystkie kontynenty, a produkcja zdrowych złudzeń pędziła z szybkością dorównująca produkcji pewnego produktu medycznego, którego nazwy nie wymienimy bo nie!

Efekt i zasięg globalny w branży produkcji złudzeń uzyskano dzięki rozbudowaniu firmy i podzieleniu jej na sekcje: 

# pralnia mózgów naukowców, 

# pralnia mózgów lekarskich, z sekcją pralni mózgów studentów medycyny oraz rezydentów, 

# pralnia mózgów urzędniczych 

# pralnia mózgów pacjentów

Pralnia mózgów naukowców obejmowała prominentnych przedstawicieli różnych dyscyplin klinicznych, którzy wykonywali badania kliniczne nowych leków, badań  oraz sprzętu diagnostycznego. Dzięki rozwiniętemu systemowi pralniczemu osiągnięto znaczący wpływ na praktykę kliniczną dnia codziennego. Młode i średnie pokolenie posłusznie recytowało przekazy dnia nadane przez ekspertów. Starzy doktorzy głosili jakieś herezje, że doświadczenie osobiste ma znaczenie w medycynie. Co więcej potrafili przyjąć na oddział pacjenta bez oznaczenia poziomu CRP! 

– Im trzeba odbierać prawo wykonywania zawodu lekarza! Jak śmie taki jeden z drugim starzec mówić o czymś takim jak doświadczenie osobiste, powoływać się na znajomość patofizjologii lekceważąc przy tym wytyczne napisane przez ekspertów??? grzmiały młode pokolenia wyznawców tzw. aktualnej medycyny, uaktualnianej codziennie w parzyste godziny.

Wszystko zdawało się być pod kontrolą, jednak pewien niepokój w kwestii przyszłości globalnego rynku medycznego budziła przyszłość badań klinicznych nad nowymi lekami. Mówiono, że  badania kliniczne będzie wykonywać  sztuczna inteligencja. 

– No dobrze niech sobie robi ta cała AI, co wcale nie oznacza Artificial Intelligence lecz Artificial Idiot – mówił John Brainwasher, senior na zebraniu rodziny. Ale jak ją przekonać do wydania korzystnej dla nas opinii? Czy ona lubi pieniądze?

– Dziadku, to tylko kwestia odpowiedniego oprogramowania – odpowiedział Alex Brainwasher, absolwent wydziału prania mózgów na Uniwersytecie Pralniologii Praktycznej. No i poza tym oprogramowanie to będzie koszt jednorazowy, a tych ekspertów to musimy ciągle gdzieś zapraszać, wozić samolotami w business class, kwaterować w pięciogwiazdkowych  hotelach… Artificial Intelligency nie będzie miała takich wymagań! Co więcej wygeneruje takie wyniki jakie będą nam potrzebne, bez żadnych niespodzianek.

– A wiesz Alex, że to bardzo ciekawa koncepcja! Masz głowę do interesów! Musimy wyprodukować jakiś nowy lek i zrobić mu dobry PR.

– A może nowy patogen? – zapytał Alex, 

– Nie, drugi podobny patogen w krótkim czasie nie zrobi nam takich pieniędzy jak PATOGEN-19. Raczej nowy lek jest nam potrzebny – odpowiedział John. Przydała by się także jakaś nowa choroba, ale dotycząca innego niż drogi oddechowe  obszaru ciała ludzkiego. Taka  choroba powinna być nie za ciężka, nie za lekka, trochę uciążliwa, powszechna, łatwo przenosząca się na innych ludzi. No i potwierdzenie rozpoznania  powinno być za pomocą testów. Nie może być tak, że lekarz samodzielnie stawia rozpoznanie! Taka lekarska samowola mogła by  rozłożyć nam cały biznes.

John myślał dłuższą chwilę po czym uderzył się dłonią w czoło.

– Mam pomysł na nową chorobę!  Zarobimy na niej jeszcze więcej niż na PATOGENIE-19, który odchodzi w siną dal. 

– Mów dziadku, mów co to  za choroba! – zawołał podekscytowany Alex.

– Wirusowy świąd zakaźny – oznajmił John.

– Co, co takiego? – Alex był zbyt mało obeznany z medycyną aby zrozumieć koncepcję dziadka bez dodatkowych objaśnień.

– Zamówimy wirusa, który będzie przenosił się przez dotyk. Gdy ulokuję się ten wirus na skórze osoby zakażonej to będzie powodował dokuczliwy świąd.  Początkowo będzie to świąd okolicy miejsca zakażenia, który z czasem będzie roznosił się na całe ciało, nie wykluczając, a może skupiając się głównie na… – John zawiesił głos.

– Jakich okolic, jakich? Mów dziadku! – zawołał Alex.

– Nie domyślasz się? – John zapytał wnuka, z trudem hamując śmiech.

– Czekaj, zaraz… zaraz… no nie powiesz, że masz na myśli świąd okolic intymnych? – powiedział Alex.

– Mam dokładnie te okolice na myśli, co więcej chodzi mi o  świąd przednich i tylnych okolic intymnych – odpowiedział John chichocząc wesoło. W jego biznesowej wyobraźni zaczęły pojawiać się coraz większe grupy osób drapiących się po siedzeniu, ale także coraz większe kwoty wpływające na konto rodzinnej firmy Perfect Brainwashing Company.

– A jak zabraknie w bankowych programach komputerowych zer, to co się stanie z naszymi kontami, z naszymi pieniędzmi??? – zaniepokoił się Alex . 

– Nie, nie może zabraknąć zer! Przecież zero to nic nie znaczy! – uspokajał się. Samo zero nic nie znaczy ale za inną cyfrą to jednak coś znaczy!  Kurcze trzeba wykupić  wszystkie zera na rynku Jak postanowili tak zrobili. Zera w banku były tylko dla wybranych, pod pełną kontrolą Brainwasher Family. 

Po jakimś czasie ludzie zauważyli brak zer na kontach bankowych i zaczęli narzekać, reklamować transakcje. 

Banki odpowiadały nawiązując do znanej frazy: Nasz stan posiadania jest jak szwajcarskich ser, składa się z samych dziur, lecz jest bez zer. Nie od dziś wiadomo, że z bankami jeszcze nikt nie wygrał, więc  i tym razem to się nie zdarzyło.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2287-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-17

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 11

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2283-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-13

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 11. OKADZANIE MY NARODU JEST SKUTECZNE I BARDZO TANIE

Rozpoczęto szeroko zakrojone okadzanie My Narodu, w każdym wieku, aby szybko przekonał się do produktu
„Szczepionki z kieszonki”. Mijały kolejne miesiące, a pandemia spowodowana przez wszędobylskiego wirusa nie ustępowała, trzeba więc było na kogoś zwalić winę za ten stan rzeczy. Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu.

Ogłupianie My, Narodu przez okadzanie dymem propagandy

Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!

Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu. Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!

Tworcy Nowego Wspaniłaego Swiata

Okadzanie My, Narodu dawało znakomite rezultaty

W tej złożonej sytuacji Global Pandemic Business postanowił zdywersyfikować ofertę pandemiczną.

Po dyskusji zdecydowano się na produkt prostszy w produkcji i dystrybucji o nazwie „Maski niezwykłej łaski”. Producentem mógł byś praktycznie każdy zaufany szwagier, dostawcą bratowa, a do nabycia maski nie była potrzebna kwalifikacja przez lekarza.

Transport nie wymagał specjalnych warunków. Aby skutecznie wprowadzić „Maski niezwykłej łaski” na rynek, trzeba było zdyskwalifikować dotychczasowe formy zasłaniania jamy ustnej. Najlepszym w tej konkurencji był Adaś Praknster. W podziemiach pewnego zaufanego lokalu gastronomicznego przy przyćmionych światłach zwołano naradę biznesową.

Nie o take maske za 2 reale pandemlandzkie nam chodzi, na której nikt nie zarobi. To musi być drogi produkt biznesowy, do jego nabycia każdy musi być przygotowany – rozpoczął swe wystąpienie Adaś. – Nie możemy wypłaszczać naszego dochodu, bo nie ma ku temu powodu.

– Powiem więcej, nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe, ale na szczęście my możemy wmówić wszystko każdemu.

Musimy też zadbać o dobry wizerunek szczepionki. Do tej pory było pojęcie „niepożądany odczyn poszczepienny” – takie określenie psuje nasze biznesy, od dziś będzie „pożądany odczyn poszczepienny”, bo w końcu to są tylko słowa. A ich znaczenie ja w try miga zmienię! Nie takich rzeczy uczyli mnie w Part-Szkole w Davosie! Słowa są najważniejsze, fakty są bez znaczenia – dowodził Adaś Praknster.

Zdecydowano, że akcję propagandową poprowadzą profesorowie Andrzej Barban i Krzysztof Tymon, znani eksperci sponsorowani, miłośnicy blasku kamer i fleszy, kreatywni tfurcy medycyny opartej na faktach tylko im znanych. Gdy dziennikarze dopytywali, na podstawie jakich faktów naukowych rekomendują takie czy inne obostrzenia lub terapie, odpowiadali z kamiennymi twarzami skrytymi za „Maskami najwyższej łaski”:

– To jest tajemnica lekarska!

Pytani czy już poddali się misterium wstrzyknięcia „Szczepionki z kieszonki”, odpowiadali chórem:

– Nasi pacjenci bardzie potrzebują szczepień niż my! Nasze wrażliwe sumienie lekarskie nie pozwala nam odbierać pacjentom niepowtarzalnej szansy uzyskania ochronnego miana przeciwciał.

Matylda zainspirowana ich humanitarną postawą wobec pacjentów na identyczne pytanie odpowiadała:

– Stoję w kolejce po „Szczepionkę z kieszonki” za profesorami Andrzejem Barbanem i Krzysztofem Tymonem. Przed nimi stoi prezes firmy Gejzer produkującej szczepionki, słynącej z dobroczynności wobec ludzkości od wieków. Ci trzej panowie stoją na Podium Dobroczynności dla Całej Ludzkości, a ja zaraz za nimi.

Czas płynął… Wirusy namnażały się, mutowały i atakowały swoje ofiary z zwielokrotnioną siłą. Big Vaccine zacierała ręce tak energicznie, że wszyscy członkowie zarządu dostali zespołu suchej dłoni. Trzeba było znaleźć na tę przypadłość jakieś lekarstwo, zioło albo maść. Niestety mino poszukiwań przez najlepszych naukowców z najznamienitszych ośrodków naukowych na całym świecie z maścią nie szło tak łatwo jak ze szczepionką. Prezesi sami oceniali skuteczność i żaden marketing nie był w stanie im wmówić, że maść przywraca wilgotność niezbędną nie tylko przy zacieraniu dłoni z radości, ale też konieczną przy liczeniu napływających pieniędzy. Wszystko zdawało się być pod kontrolą z wyjątkiem ludzkich myśli.          

Zwołano naradę najbardziej kreatywnych szefów działu marketingu w pięciogwiazdkowym Aminoacid Hotel w Rekseli, którego hasło reklamowe brzmiało:

Aminoacid hotel pozwala osiągnąć  każdy mroczny cel!

Wybór hotelu nie był przypadkowy. Jego zaprojektowane w czarnym kolorze wnętrza dobrze odzwierciedlały nadchodzącą epokę w dziejach ludzkości, którą nazwano The Dark Age. W charakterze doradców zaproszono także przedstawicieli Naczelnej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ).

Ważne było zapanowanie nad przekazami głoszonymi w mediach społecznościowych przez posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny. Władze reprezentował Euzebiusz Pimpel, doktor habilitowany nauk wszelakich i nie byle jakich.

Po burzliwej naradzie ustalono, że każdy posiadacz Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny będzie miał przydzielonego i zainstalowanego osobistego drona skanującego, który będzie czuwał nas procesem powstawania myśli. W razie pojawienia się takich słów kluczowych jak na przykład „szczepionka nie działa”, „powstają objawy niepożądane” i podobnych z drona będzie wysyłany krótki impuls elektryczny powodujący niepamięć wsteczną i jednoczesne wymazanie tych myśli z zasobów centralnego układu nerwowego. Ruszyła produkcja dronów oraz rozpoczęto promocję tej instalacji. Hasłem przewodnim było:

 Bez indywidualnego drona Twoja lekarska kariera jest skończona!

Po miesiącu całe stado – jak mówiono w obowiązującej nowomowie – było zadronowane.

Pierwsze skanowanie dostarczyło informacji, że około 30% populacji stada posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny miało nieprawomyślne poglądy w głowach. Niektórzy, zwłaszcza ze starszego pokolenia, tak mocno byli przywiązani do swoich staromodnych poglądów, że impulsy elektryczne wysyłane przez drony nie wystarczały. Stosowano nawet trzykrotne wzmocnienie impulsów i mimo tej uderzeniowej dawki nieprawomyślne myśli nadal tkwiły w głowach.

Zmieniono strategię z intensywnego prądowania na pranie głów specjalnym szamponem ubezwłasnowalniającym. Szampon reklamowano jako produkt przywracający świeżość myślenia po dyżurach nocnych oraz po przyjęciu dużej liczby świadczeniodawców w gabinecie. Pomysł zaskoczył! Świadczeniodawca wracał do domu, brał prysznic, mył szamponem głowę i zasiadał do komputera, aby odetchnąć w mediach społecznościowych. Pochwalne teksty pod adresem szczepionek same spływały spod klawiatury. Opracowano też wersję dla pozbawionych owłosienia na głowie – w ich wypadku szampon reklamowano jako przywracający utracone włosy. Stado posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny było pod pełną kontrolą.

Humor psuły niepożądane odczyny poszczepienne mnożące się z szybkością konkurującą z królikami nad odległym kontynencie. Coś trzeba było z tym zrobić! Inwestowanie w ulepszoną szczepionkę generowało koszty i wzbudzałoby niepewność co do skuteczności. Zdecydowano zainwestować w słowa.

Powstała koncepcja lansowania terminu Oczekiwane Odczyny Obronne Organizmu, w skrócie OOOO. Miały być one oznaką i miarą sił obronnych organizmu wzmocnionych przez szczepionkę. Sponsorowani celebryci internetowi chwalili od rana do nocy koncepcję Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Po lekkim zgrzytnięciu biznes kręcił się dalej. Dla pewności zmieniono nazwę szczepionki i otworzono nowe rejestry dla Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Nowy termin stwarzał szanse na niepowtarzalne konwersacje w punkach szczepień.

– Czy miała pani OOOO?

– Coooo?

– No OOOO?

– Nie rozumiem, o co pani doktor mnie pyta!

– Znaczy jak pani nie wie, to wpisuję, że OOOO nie było.

Powyższa koncepcja zarządzania niepożądanymi odczynami poszczepiennymi okazała się zbawienna dla wizerunku produktu „Szczepionki z Kieszonki”, uzasadnione więc było nadanie jej nowej nazwy handlowej „Bezpieczne Szczepionki z Kieszonki”. Biznes tak się szybko i obficie nakręcał, że wkrótce okazało się, iż pieniądze zarządu firmy produkującej szczepionki nie tylko nie mieszczą się w kieszeniach, ale i na kontach bankowych. Przeciążone liczbą operacji serwery bankowe charczały, dyszały i co chwila się zacinały. Wkrótce okazało się, że nie ma na tę nową sytuację ani lekarstwa ani szczepionki. Postanowiono ochłodzić serwery bankowe umieszczając je na dnie oceanów. Nie zanieczyszczały środowiska tak jak te naziemne, nie rzucały się w oczy, ale najważniejsza była wizja ich awarii.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2286-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-16

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 10

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2280-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-10

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 10. SPECJALIŚCI KABLOLOGII CZUWAJĄ

Nowe czasy sprzyjały rozwojowi nowych specjalności. Jedną z nich była kablologia. Każdy kto zakablował władzy na co najmniej 3 osoby otrzymywał tytuł specjalisty kablologa.

Kula kabli400

Symbol kablologów

Promowano ze wszystkich sił medycynę opartą na propagandzie według  zasady: Matylda Przekora preferując  medycynę opartą na znajomości patofizjologii oraz doświadczeniu napisała fraszkę o nowej medycynie

Medycyna Oparta na Propagandzie

Medycyna Oparta na Propagandzie,

Lubi zawsze jechać po bandzie.

Wrzaskliwą narracją wciąż peroruje,

Innych poglądów nie toleruje.

Karci, wytycza oraz strofuje

Jak nieomylna dziunia się czuje.

Będąc już raczej lekarką starą

Poradzę dziuni warszawską gwarą:

Nie bądź tak cwana w ząbek czesana,

Bo przyszłość twoja będzie opłakana.

Tymczasem rozmiary pandemii były coraz większe i większe. Trzeba było szkolić personel aby podołał rosnącym wyzwaniom. Wybitni funkcjonariusze systemu dr Kalasanty Ustawka – Sięzdziwiłł , znany z zdolności do bycia mobilnym prezesem, dyrektorem, ba! przeorem! i nawet mentorem niedouczonych wspólnie z prof. Jędrzejem Przegranym, znanym specjalistą kablologii, który z talentem potrafił kablować na każdego.

Odrąbane stetoskopy

Hasło 2

Hasło w PRL

Słuchawki po odrąbaniu zanikały....

Walka z szerzącą się pandemią wymagała zaangażowania menedżerskiego na najwyższym poziomie. Rada Nadzorcza Szpitala Narodowego w Pandemlandii postanowiła opracować program Powołanie(+).

Nie od dziś wiadomo, że każdy lekarz powinien mieć powołanie do medycyny. No dobrze, ale jak to w praktyce wygląda? Zbyt często nie było widać tego powołania ani nie słychać.

Szybko przekonano administrację państwową Pandemlandii do wdrożenia programu Powołanie (+), co polegało na wręczaniu powołań do pracy w Szpitalu Narodowym wszystkim posiadaczom prawa wykonywania zawodu lekarza (PWZ).

Równie szybko przekonano decydentów, że skoro powołanie do medycyny mają wszyscy lekarze, to oczywiste jest i zrozumiałe, że należy ten fakt udokumentować urzędowo. W tym celu stworzono elektroniczny dokument Powołanie do Wykonywania Zawodu(+) zwany PWZ(+). W projekcie ustawy miał otrzymać je każdy posiadacz dyplomu lekarza niezależnie od wieku, stanu zdrowia, kondycji rodzinnej. Nawet gdy przeniósł się na lepszy ze światów, to jego powołanie nie wygasało i też można było włączyć je do statystyk.

Do pierwszego powołania maszyna losująca wytypowała matkę trojga dzieci, w tym jednego karmionego piersią. Kalasanty Ustawka - Sięzdziwiłł zapytany, czy jest to pomyłka, oznajmił bez chwili wahania:

– W żadnym wypadku! Nasze maszyny są nieomylne! Nic się dziecku nie stanie, jak się odklei od tej piersi! Mamy duże zapasy mleka w proszku, to dziecko przestawi się na karmienie nieutrudniające matce realizowania daru powołania do medycyny.

Lepiej na drodze kamienie tłuc, jeżeli chcieć nie znaczy móc! – oznajmił dr Kalasanty Ustawka – Sięzdziwiłł, otwierając kolejną bojową naradę przed otwarciem Szpitala Narodowego. My chcemy otworzyć Szpital Narodowy i możemy to zrobić, nie ma takich przeszkód, które by nam to uniemożliwiły.

– Podstawą leczenia w chorobach układu oddechowego jest zapewnienie odpowiedniego utlenowania organizmu – oznajmił Kalasanty podczas spotkania rady nadzorczej Szpitala Narodowego. Ponieważ tlen jest w powietrzu, to po prostu nie należy pacjentom przeszkadzać w oddychaniu, niech oni się tego tlenu nałykają. Aby mieli poczucie, że są leczeni, do każdego łóżka podłączymy rurkę, którą oni będą wkładali sobie do ust lub nosa i oddychali.

– Każdy lekarz oraz inny pracownik szpitala będzie miał przed dopuszczeniem do pracy badany poziom Ępatii za pomocą Wykrywacza Ępatii.

Opanowanie pandemii wymagało stosowania najwyższych standardów opieki medycznej. Przede wszystkim niezbędny był wysoki poziom Ępatii personelu. Jako jednostkę pomiarową przyjęto 1 Ępatiusz – oznaczał on zdolność do pracy do upadłego przez 8 godzin bez najmniejszej przerwy na cokolwiek. Osoby z wynikiem pomiaru poniżej 1 Ępatiusza nie były dopuszczane do kontaktu ze schorowanymi świadczeniobiorcami, aby nie narażać ich na pogorszenie stanu zdrowia. Niektórzy świadczeniodawcy zaczęli ukrywać swoją Ępatię. Ohydne samoluby! – grzmiał Kalasanty Ustawka - Sięzdziwiłł. – My zaraz zaprowadzimy ład i porządek.

Doktor nauk niemedycznych Adam Prankster zaproponował specjalne brygady wojskowe, które wyposażone w odpowiedni sprzęt miały poszukiwać na terenie jednostek ochrony zdrowia ukrytych rezerw ępatii.

– To nie może być tak, że Ępatię ma się dla siebie! Ona jest własnością My, Narodu, powiem mocniej – całej ludzkości!

Świadczeniobiorcy pobraną Ępatię mogli schować do specjalnych pojemniczków i zabrać do domu na chwile kryzysu zdrowotnego.

Wdrożono też program Ępatia z Dostawą do Domu. W tym celu konieczne było posiadanie specjalnego pojemnika na ępatię ustawionego przed domem odbiorcy. Można było zamówić dostawę telefonicznie lub przez internet.

Poziom odbioru Ępatii powoli wyrównał się, ale nie samą Ępatią człowiek żyje! Ważna była profilaktyka, a tę mogły zapewnić szczepienia.

Krystyna Knypl

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2284-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-14

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 9

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2279-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-9

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 9. NOWE ROZWIĄZANIA W OCHRONIE ZDROWIA

Nowy Wspaniały Świat rozwiał się zgodnie z planem. Bogacze byli jeszcze bardziej bogaci, a biedacy jeszcze bardziej biedni. Nie było winą bogaczy, że pan Bóg zesłał im taki, a nie inny los. Sprawy bankowe były pod pełna kontrolą, operowano jedynie cyfrowymi pieniędzmi, komunikacja była ekologiczna, a jedzenie wegańskie.

Szkoły podstawowe oraz średnie  miały jednolity kontrolowany program nauczania realizowany w trybie domowym przez roboty sterowane programami sztucznej inteligencji. Na studia wyższe kierowano wyłącznie młodzież rokującą nadzieję, że będzie przydatna w rewolucyjnych strukturach. Programy nauczania były zatwierdzane w centrali Nowego Wspaniałego Świata niewielkim mieście Chcivos, położonym na terenie Bankolandii.

Robot medyczny ds świadczeń ambulatoryjnych

Źródło ilustracji

https://en.wikipedia.org/wiki/Robot

Aby opanować problemy w ochronie zdrowia stworzono klinikę o nazwie Pełne Spectrum Medycyny, której testową wersję sprawdzano w Sarmalandii. Dostępne w niej były następujące abonamenty:

1. Obsługa wyłącznie przez robota medycznego sterowanego programami sztucznej inteligencji

2. Obsługa przez robota medycznego z kontrolą raz w tygodniu przez rezydenta pierwszego roku specjalizacji

3. Obsługa przez robota medycznego z dostępem raz w tygodniu do rezydenta kończącego specjalizację

4. Obsługa przez młodego lekarza specjalistę

5. Obsługa przez starego, doświadczonego lekarza specjalistę

Serwis pierwszy był dostępny dla wszystkich obywateli ubezpieczonych i nieubezpieczonych. Wystarczyło, że zalogowali się oni przez smartfona do programu i naciskając odpowiednie klawisze komunikowali się z programem sztucznej inteligencji, która mogła jednocześnie obsługiwać 500 pacjentów, dzięki tej funkcji nie było kolejek w ochronie zdrowia. Miły głos po zgłoszeniu się pacjenta informował:

Wprowadź swój pesel, naciśnij klawisz enter, następnie wprowadź numer konta bankowego, z którego z którego płacisz składki na ubezpieczenie globalne od wszystkiego.

Niestety nieodpowiedzialni obywatele mylili się, zwłaszcza w drugiej części logowania do systemu, ale to już nie była wina admina. Tym, którzy przebrnęli przez logowanie miły głos polecał: podaj numer ICD -18 (bo taki już numer obowiązywał w 2030 roku), który masz wpisany w swojej dokumentacji medycznej.

Szczęśliwcom, którzy przebrnęli przez logowanie głos polecał – zaznacz objawy, z którymi się zgłaszasz na konsultację. Na liście były wszystkie znane medycynie dolegliwości poczynając od absmak, przez krwawienie, na żołądka bóle kończąc.

Polecane były następujące procedury terapeutyczne

1.Głęboko oddychaj, kiedyś dolegliwość przejdzie

2.Wypij szklankę zimnej wody, to ci pomoże

3.Wypij szklankę melisy, uspokoi cię

4.Zażyj paracetamol, na pewno ci pomoże

Krople na zdrowie z dostawą do domu

Źródło ilustracji

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Kr%C3%B3lewski_w_Warszawie

Czas konsultacji wynosił 15 minut, po czym program sterujący jej przebiegiem mówił ciepłym głosem: Dziękujemy, że powierzyłeś na swoje dolegliwości, cieszymy się niezwykle, że mogliśmy ci pomóc. Bądź zdrów to jest to co życzymy ci za mocą słów. Po tym tekście rozlegała się kojąca muzyka relaksacyjna.

Roboty wykonują operację, lekarze są zwolnieni ze szpitala

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robot_medyczny#/media/Plik:SRI_Trauma_Pod.jpg

Jeżeli zabieg wymagał obecności lekarza jego pracę śledziły drony, które raportowały przebieg operacji do centrali.

Przebieg operacji nadzorują drony latające nad szpitalem, drony monitorują przez szklany sufit

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robot_medyczny#/media/Plik:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robot_medyczny#/media/Plik:

Szklany sufit i lepkie podłogi kiedyś będące symbolami ograniczenia rozwoju zawodowego  kobiet stał się teraz bardzo demokratyczny. Doświadczali go również mężczyźni.

Zoperowanych pacjentów wypisywano do domu po 24 godzina od wykonania zabiegu. Dla zapewnienia komfortu przewozu pacjentów ubierano w specjalne jednorazowe, kartonowe ubrania i za pomocą firmy kurierskiej przesyłano do domów. W przypadku gdy kurier nie zastał rodziny w domu pacjent był umieszczany pacjentomacie. Urządzenie miało opcję automatycznej eutanazji po 24 godzinach od momentu umieszczenia w nim pacjenta. Nieodpowiedzialni obywatele czasami krytykowali ten rodzaj transportu, twierdząc, że jest to forma  jawnej i przymusowej eutanazji. W celu odparcia tych niewybrednych ataków Towarzystwo Profesjonalistów Medycznych (TPM) opracowało wytyczne we współpracy z  Instytutem Dobrej Eutanazji (IDE), którego założycielką w Sarmalandii była frau Franja. Założyła ona w Sarmawie Instytut Dobrej Eutanazji (IDE), którego mottem było "IDE do Ciebie".

Powszechne wprowadzenie robotów w ochronie zdrowia zmieniło znacząco strukturę zatrudnienia. Wielu zwłaszcza starszych lekarzy nie było w stanie dostosować się do nowych warunków wykonywania zawodu. Jedni, jeśli wiek pozwalał, przechodzili na emeryturę, drudzy starali nauczyć się innego zawodu, ale nie było to łatwe. Nie każdy potrafił pójść śladami dr Matyldy Przekory, która została dziennikarzem medycznym i relacjonowała przebieg reform w ochronie zdrowia.

Wszyscy lekarze z mocy ustawy musieli należeć do organów samorządu zawodowego. Stara terminologia posługująca się takimi poniżającym świadczeniodawców terminami jak służba, izba zostały zastąpione nowymi eleganckimi słowami dodającymi prestiżu. Powstały pojęcia takie jak Świadczenie Zdrowia, Naczelny Salon Lekarski (NSL) oraz Okręgowy Salon Lekarski (OSL).

W strukturach NSL oraz OSL rządzili młodzi absolwenci wydziałów medycyny pobieżnej, którzy mieli najlepsze teorie nie skażone żadną praktyką.

System już was nie potrzebuje – słyszeli starzy lekarze, gdy stukali do drzwi Ministerstwa Wszystkich Pacjentów przemianowanego obecnie na Ministerstwo Wyłącznie Dobrych Decyzji. Pierwszą inicjatywą ustawodawczą nowo powołanego ministerstwa we współpracy z Naczelnym Salonem Lekarskim była Ustawa o zakazie wypowiadania opinii medycznych, mająca stanowić integralną część pakietu ustaw reformy systemu. Lekarze, zwłaszcza ci starej daty, mieli skłonność do opiniowania wszystkiego, recenzowania, rozpatrywania pod różnymi kątami. Nie dość tego nie stosowali się do wytycznych opracowanych przez wybitnych ekspertów Nowej Ery w Dziejach Ludzkości, tylko opierali się na myśleniu i osobistym doświadczeniu!

Najgorsze było to, że co i raz zwoływali konsylium i obradowali na nim nawet 24 godziny na dobę! Taka rozwichrzona wymiana swobodnych myśli nie mogła do niczego dobrego doprowadzić! Zakaz wypowiadania pochopnych opinii nie rozwiązywał jeszcze całości problemów dotyczących leczenia. Pacjenci różnymi sposobami wchodzili w posiadanie recept na  coraz to droższe leki.


Wszystko trzeba kontrolować, sprawdzać, nadzorować. Nie można było niczego puścić na żywioł, a już w żadnym wypadku pozwolić lekarzom decydować  samodzielnie w sprawach leczenia pacjentów. Najgorszym było jednak to, że lekarze krytykowali wprowadzane zmian nie tylko na zamkniętych forach, ale także w przestrzeni publicznej. Władze samorządu lekarskiego w pełni oddane idei reformy ochrony zdrowia wzywały niepokornych i rozgadanych kolegów, poddawali ich szczegółowym przesłuchaniom i wymierzali stosowną do przewinienia zawodowego karę.

Najlżejszą karą było 12 batów na goły musculus gluteus maximus et medius. Karę realizowano przed siedzibą każdego Okręgowego Salonu Lekarskiego w samo południe, przy akompaniamencie dwunastu uderzeń dzwona. Dźwięki dzwona nadawały karze uroczysty wymiar.

Posterior Hip Muscles 3.PNG

Miejsce wymierzania kary na ciele skazanego. Ilustracja jest dla tych Czytelników, którzy nie kończyli medycyny starożytnej, na wydziałach której obowiązywała terminologia w języku łacińskim

Źródło ilustracji

https://en.wikipedia.org/wiki/Gluteus_maximus

Po wymierzeniu takiej kary lekarz nie był w stanie siedzieć więc w trosce o jego zdrowie oraz jakość obsługi pacjentów zawieszano mu prawo wykonywania zawodu (PWZ) na 12 miesięcy, zakładając, że każdy bat wymaga 1 miesięcznej rehabilitacji. Na czas zawieszenia PWZ pacjentów ukaranego lekarza przejmował program o nazwie dr Peozetencja Sztucznicka. W Sarmalandii pracowało 114 takich instalacji w związku z karą chłosty wymierzoną 114 lekarzom. W czasie zastępowania lekarzy programy wprowadzały dane pacjentów z podległego POZ i konstruowały programy obsługi tej społeczności.

Na naradzie w Ministerstwie Wyłącznie Dobrych Decyzji po przeanalizowaniu pracy dr Peozentencji Sztucznickiej w 114 POZ-ach stwierdzono w końcowym raporcie jej zalety jako pracownicy POZ:

  1. Miała instrukcję obsługi
  2. Nie miały żadnych wymagań
  3. Zawsze zachowywała się tak samo
  4. Nie miała żadnych protegowanych pacjentów
  5. Przy wymianie oprogramowana nie żądała 3 miesięcznych odpraw
  6. Nie chodziła na zwolnienia lekarskie ani na emeryturę
  7. Nie miała dzieci, które musiała odebrać ze szkoły, mogła więc pracować po godzinach
  8. Nie chodziła na przerwę śniadaniową ani do WC
  9. Nie składała skarg ani nie podawały do sądu ministerstwa
  10. Określała refundację leków bez pomyłek na niekorzyść płatnika

Przy takiej liście zalet całkowita wymiana lekarzy na dr Peozetencje Sztucznicką była tylko kwestią czasu, a ten naglił. Trochę bardziej skomplikowana była sprawa ze specjalistami oraz szpitalami, ale informatycy pracowali dniami i nocami aby ten problem rozwiązać.

Powszechnym narzekaniem pacjentów był niski poziom empatii jaki wykazywali lekarze. Przeprowadzono badanie (https://jamanetwork.com/journals/jamainternalmedicine/fullarticle/2804309), które wykazało, że dr Peozetencja Sztucznicka wykazywała wobec pacjentów większy poziom empatii niż realnie doktorzy. Jej wprowadzenie na skalę masową do systemu ochrony zdrowia było kwestą czasu, dodajmy niezbyt długiego.

Dawna Gazeta dla Lekarzy została przemianowana na Gazetę dla Świadczeniodawców, zaś redaktor naczelna dr Matylda Przekora powołana do Służby Ludzkości. Wszystkie artykuły pierwszego numeru zawierały podprogowy przekaz, że w medycynie powinni rządzić pacjenci. Widoczne na okładce robale były ilustracją jednego z artykułów poglądowych w numerze pierwszym o diecie robalańskiej

Propagatorką diety oraz hasła "Jedz robale, nie zachorujesz wcale" była Jej Ekselencja Madama Bidula von der Crafty. Ona sama była konsumentką tej diety i jak mówiła jej znakomita sylwetka była efektem spożywania robali od wielu lat.

Stworzono też uproszczony schemat poruszania się po systemie ochrony zdrowia, aby świadczeniobiorcy nie gubili się w podróży po  zdrowie.

Perfect City 46

Uproszczony schemat systemu ochrony zdrowia

Źródło ilustracji

https://dcprinciples.org/publications/classics/articles/hall.pdfhttp://hummod.org/assets/images/72-guyton-model.jpeg

Podróżowanie po systemie musiało być skomplikowane, bo nie po to obywatel płacili podatki aby korzystać ze świadczeń, lecz żeby wesprzeć wiekopomne dzieło budowy Nowego Wspaniałego Świata z Nową Wspaniałą Medycyną.

Krystyna Knypl

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2283-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-13

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 8

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2278-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-8

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 8. PRZECIWCIAŁA MONOKLONALNE NALEŻĄ SIĘ KAŻDEMU WIRUSEM ŚWIĄDU ZAKAŻONEMU

Pandemia szerzyła się po kraju z szybkością większą niż światło paraliżując zakłady pracy, szkoły, wyższe uczenie, a nawet najwyższe urzędy. Nieoczekiwanie  okazało się, że wobec wirusa wszyscy obywatele  są równi. Znane powiedzenie, że są równi oraz równiejsi z dnia na dzień straciło swą satyryczną moc. Konieczne było podjęcie energicznych działań profilaktycznych oraz leczniczych. 

<a href=

Pomnik wzniesiony na cześć przeciwciała

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Antibody

Prezes firmy Geyzer zarządził szybkie wynalezienie oraz produkcję przeciwciał monoklonalnych i po 3 tygodniach dysponowano już pierwszą partią wszystkich rodzajów przeciwciał czyli mysich, chimerycznych, humanizowanych oraz ludzkich. Szybko przetestowano je na zwierzętach laboratoryjnych i przystąpiono do badań klinicznych na ludziach. Do każdego z przeciwciał zwerbowano po 15 ochotników, co dawało łączną grupę 60 badanych. Jako czas obserwacji przewidziano 4 tygodnie. Czas naglił, zwłaszcza, że konkurencja  w postaci producentów majtek bawełnianych nie musiała robić badań ani testować na grupach kontrolnych. No i ponosić wysokich kosztów produkcji! Postanowiono odbić sobie koszty produkcji na cenie końcowej przeciwciał monoklonalnych. Zabezpieczono  się także przed odpowiedzialnością za działania niepożądane wykupując specjalnie wymyślone ubezpieczenie od odpowiedzialności za błędy w procesie produkcji, a także wprowadzono  prawo producenta  do pomyłki. w końcu od czasów starożytnych wiadomo, że errare humanum est.

Budowa przeciwciała

Źródło ilustracji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przeciwcia%C5%82o

Wiązanie przeciwciała  z antygenem

Źródło ilustracji: https://simple.wikipedia.org/wiki/Antibody

Otrzymane wyniki wykazały, że w poszczególnych testowanych grupach poprawa nastąpiła u 51% badanych osób, nie zaobserwowało poprawy ani pogorszenia u 9%, a pogorszenie zgłosiło 40% uczestników badania. Przystąpiono do interpretacji wyników, nad którą czuwał sam prezes Huberto Bamboula. Journal of Sponsored Clinical Trials obdarowany kwotą 1 mln reali pandemlandzkich zgodził się wydrukować wyniki badań w formie nadesłanej przez producenta oraz załatwić trzy pochlebne recenzje. Wyniku opublikowano 1 kwietnia. Publikacji artykułu z wynikami badań zapewniono nagłośnienie w mediach fachowych i popularnych. Przeciwciała u większości badanych przyniosły znaczącą poprawę - głosił tytuł informacji prasowej. Wynajęto Młodych Hunwejbinów Medycyny do pozytywnego komentowania publikacji. Jednocześnie przystąpiono do negocjacji o  cenę produktu. Po burzliwych dyskusjach ustalono, że koszt jednorazowej  kuracji będzie wynosił 1 000 reali pandemlandzkicjh.  Średnia krajowa pensja wynosiła 4 000 reali pandemlandzkich. Ostatnim etapem było uzyskanie refundacji produktu z systemu ubezpieczeń społecznych.

sierpimlotDSC02525 1400

 Z każdego zrobimy idiotę, machając mu przed nosem sierpem i młotem

Pandemia spowodowała, że w Pandemlandzkiej Republice Ludowej  (PRL) zaczęło brakować lekarzy. Utworzono Krajowe Centrum Zarządzania Niedoborem Lekarzy (KCZNL) oraz powołano Rzecznika Praw Oczekujących (RPO). Partie koalicyjne dostały po dziesięć etatów we wspomnianych instytucjach oraz po cztery biura w terenie, a partie opozycyjne połowę tego co rządzący. Rzecznik Praw Oczekujących założył specjalną stronę w internecie, na której szczególnym wzięciem cieszyła się podstrona zatytułowana Donieś na doktora będziesz mniej chora. RPO zamontował całodobowy telefon na który oczekujący mogli zgłaszać wszystkie swoje żale. Pacjenci rzucili się z ochotą na wylewanie swoich łez, jednak nie wiedzieli biedacy, że 1 minuta rozmowy przez wspomniane linie kosztowała 7,66 reali pandemlandzkich + VAT.  Rachunek telefoniczny zwiększony o kilkadziesiąt reali pandemlandzkich otrzymywany po miesiącu skutecznie wyleczył  niejednego zbolałego.

Walka z szerzącą się pandemią wymagała zaangażowania menedżerskiego na najwyższym poziomie. Rada Nadzorcza Szpitala Narodowego w Pandemlandzkiej Republice Ludowej (PRL) postanowiła opracować program Powołanie(+).

Nie od dziś wiadomo, że każdy lekarz powinien mieć powołanie do medycyny. No dobrze, ale jak to w praktyce wygląda? Zbyt często nie było widać tego powołania ani nie słychać.

Szybko przekonano administrację państwową Pandemlandii do wdrożenia programu Powołanie(+), co polegało na wręczaniu powołań do pracy w Szpitalu Narodowym wszystkim posiadaczom prawa wykonywania zawodu lekarza (PWZ).

Równie szybko przekonano decydentów, że skoro powołanie do medycyny mają wszyscy lekarze, to oczywiste jest i zrozumiałe, że należy ten fakt udokumentować urzędowo. W tym celu stworzono elektroniczny dokument Powołanie do Wykonywania Zawodu(+) zwany PWZ(+). W projekcie ustawy miał otrzymać je każdy posiadacz dyplomu lekarza niezależnie od wieku, stanu zdrowia, kondycji rodzinnej. Nawet gdy przeniósł się na lepszy ze światów, to jego powołanie nie wygasało i też można było włączyć je do statystyk.

Do pierwszego powołania maszyna losująca wytypowała matkę trojga dzieci, w tym jednego karmionego piersią. Urzędnicy zapytani, czy jest to pomyłka, oznajmili bez chwili wahania:

– W żadnym wypadku! Nasze maszyny są nieomylne! Nic się dziecku nie stanie, jak się odklei od tej piersi! Mamy duże zapasy mleka w proszku, to dziecko przestawi się na karmienie nieutrudniające matce realizowania daru powołania do medycyny.

Lepiej na drodze kamienie tłuc, jeżeli chcieć nie znaczy móc! – oznajmił Minister Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności, otwierając kolejną bojową naradę przed otwarciem Szpitala Narodowego. My chcemy otworzyć Szpital Narodowy i możemy to zrobić, nie ma takich przeszkód, które by nam to uniemożliwiły.

– Każdy lekarz oraz inny pracownik szpitala będzie miał przed dopuszczeniem do pracy badany poziom Ępatii za pomocą Wykrywacza Ępatii.

Jest dobrze400

Jest dobrze, będzie gorzej

Opanowanie pandemii wymagało stosowania najwyższych standardów opieki medycznej. Przede wszystkim niezbędny był wysoki poziom Ępatii personelu.

Jako jednostkę pomiarową przyjęto 1 Ępatiusz – oznaczał on zdolność do pracy do upadłego przez 8 godzin bez najmniejszej przerwy na cokolwiek. Osoby z wynikiem pomiaru poniżej 1 Ępatiusza nie były dopuszczane do kontaktu ze schorowanymi świadczeniobiorcami, aby nie narażać ich na pogorszenie stanu zdrowia. Niektórzy świadczeniodawcy zaczęli ukrywać swoją Ępatię. Ohydne samoluby! – grzmiał minister. – My zaraz zaprowadzimy ład i porządek.

Doktor nauk niemedycznych Adam Prankster zaproponował specjalne brygady wojskowe, które wyposażone w odpowiedni sprzęt miały poszukiwać na terenie jednostek ochrony zdrowia ukrytych rezerw Ępatii.

– To nie może być tak, że Ępatię ma się dla siebie! Ona jest własnością My, Narodu, powiem mocniej – całej ludzkości!

Świadczeniobiorcy pobraną Ępatię mogli schować do specjalnych pojemniczków i zabrać do domu na chwile kryzysu zdrowotnego.

Wdrożono też program Ępatia z Dostawą do Domu. W tym celu konieczne było posiadanie specjalnego pojemnika na Ępatię ustawionego przed domem odbiorcy. Można było zamówić dostawę telefonicznie lub przez internet.

Poziom odbioru Ępatii powoli wyrównał się, ale nie samą ępatią człowiek żyje! Ważna była profilaktyka, a tę mogły zapewnić szczepienia.

Ogłoszono globalny konkurs na szczepionkę pod hasłem: Kto najszybciej zgłosi się z nieprzebadaną szczepionką, bo nie oto chodzi żeby badać, lecz żeby dogadzać – oznajmił Durnetto Bamboula.

Wygrała firma Gejzer, która była jednym wielkim gejzerem pomysłów. Szczepionkę postanowiono dostarczać do sieci marketów spożywczych Stonka, a akcję nazwano Szczepionki ze Stonki. Każdy obywatel robiąc zakupy w Stonce, podchodził do półki z napisem „Szczepionki na wszystkie choroby” i brał taką, jaka mu się najbardziej podobała. Szczepionki najlepiej schować do kieszonki, wtedy świadczeniobiorca jej nie zapomni, gdy przyjdzie na wizytę. Ważne było, że przy szczepionce Gejzera nie obowiązywały żadne wymagania temperaturowe.

– Bo nie o to chodzi, aby szczepionka działała, lecz aby się sprzedała – mówił prezes firmy.

My, Naród zaopatrzył się w szczepionki i oczekiwał na zaszczepienie. Potrzebne były liczne kadry. Dr nauk niemedycznych Adam Prankster rozwiązał ten problem jednym pociągnięciem pióra, podpisując nowelizację ustawy o zawodzie lekarza. Do wykonywania tego zawodu dopuszczono każdego, kto w dzieciństwie bawił się w doktora, gdy jego zabawka była chora. Wystarczyło przedstawić certyfikat sporządzony samodzielnie przez ubiegającego się o PWZ w Pandemlandzkiej Republice Ludowej (PRL). W końcu on najlepiej wiedział, w co się bawił!

Szczepienia miały odbywać się w Pandemlandzkim Szpitalu Narodowym. Nadjeżdżających nowo mianowanych doktorów zakwaterowano w hotelu Powołanie nieopodal szpitala. Przed przystąpieniem do pracy przeprowadzono kurs języka pandemlandzkiego. Liczyła się skuteczność i efektywność pracy.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2280-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-10

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 7

Poprzedni odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2277-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-7

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 7. NAJWYŻSZA IZBA KONTROLI UMYSŁÓW I ZMYSŁÓW W DZIAŁANIU

Szalejąca pandemia wirusa świądu - 23 powodowała, że poszukiwano różnych metod ograniczenia częstości kontaktu dłoni z okolicami intymnymi. Brano także pod uwagę, że wirus może przenosić się przez inne zakażone powierzchnie jak na przykład deskę klozetową.

Promowano nowy sposób oddawania moczu między innymi poprzez technikę Urinoir polegającą na zastosowaniu pisuarów do których kobiety oddawały mocz wzorując się na mężczyznach.

aa

Wejście do kabiny dla kobiet z pisuarem typu Urinoir

Testowano też, który kształt majtek przynosi największą ulgę w łagodzeniu dolegliwości świądowych. Konieczność wielokrotnej zmiany majtek w ciągu doby generowała koszty.  W nowej rzeczywistości był to produkt sanitarny, wystąpiono z pomysłem, aby wprowadzić refundację w ramach ubezpieczenia społecznego. Na wniosku refundacyjnym lekarze musieli oznaczyć zalecony stopień chłonności oraz kształt. Najbardziej zakrywające majtki były dla ciężkich przypadków, a te bardziej oszczędne dla przypadków lżejszych.

Odzież terapeutyczna dla zakażonych wirusem świądu

Źródło ilustracji:https://en.wikipedia.org/wiki/Panties

Wirus świądu - 23 namnażał się z szybkością do tej pory nie znanej badaczom. Każdego dnia przybywało zakażonych i w tej sytuacji wydanie odpowiednich zaleceń zwalczania zarazy było najpilniejszą potrzebą chwili. 

Dr nauk niemedycznych Adam Prankster zarządzający ministerstwem zdrowia, szczęścia i pomyślności zwołał posiedzenie Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją (KREATURA) w pilnym trybie aby ustalić wytyczne niefarmakologiczne dla wszystkich obywateli. Po burzliwej dyskusji (nie nie na temat treści wytycznych, lecz o wysokość honorarium za zredagowanie zaleceń) ustalono:

1. obowiązek noszenia przez  całą dobę rękawiczek ochronnych, znormalizowanych wg europejskiej normy PN-EN 420+A1:2010. Producentom rękawic zalecano badania odporności na przepuszczanie według normy PN-EN374-3:2005.

2. zakaz witania się przez podawanie dłoni pod karą  14 dniowej izolacji domowej, połączonej z codziennym obowiązkowym pobieranie przez policję sanitarną wymazu z dolnego odcinka przewodu pokarmowego wystawionego przez okno do wglądu policji

3. obowiązek natychmiastowego wpuszczania do domu policji, która sprawdzała zarejestrowanych zakażonych w jakim zakresie stosują się oni do zaleceń rady ekspertów

Obywatele mieli wiele wątpliwości odnośnie noszenia rękawiczek - czy musimy nosić zawsze, wszędzie, przez całą dobę dopytywali się wzajemnie. Podczas seksu też??? No nie, a jak ktoś ma uczulenie na gumę to co? A jak rękawiczka pęknie to czy ona chroni czy jest wpadka przez wirusa z pośladka ;) - żartowali uczestnicy różnych internetowych grup dyskusyjnych. A co z biżuterią? Na rękawiczkę czy na palce pod rękawiczkę? A pieszczoty to też trzeba wykonywać dłonią ubraną w gumową rękawiczkę? Czy to będą jeszcze pieszczoty czy raczej wizyta u ginekologa / urologa amatora? - pytały grupy dyskusyjne..

Oczywiście KREATURA była zbyt zajęta budowaniem podstaw naukowych diagnozowania oraz leczenia pandemii, choroby świądowej, żeby odpowiadać na takie niewygodne pytania.

Ciężar edukacji prozdrowotnej spadł więc na dziennikarzy medycznych. Matylda prowadziła rubrykę "Listy od Czytelników" w dwutygodniku "Zdrowie dla Ciebie", która była wprost zasypywana mailami oraz listami na służbowego maila. Pewnego dnia nadszedł do redakcji intrygujący list.

Pisała Malwina Prawdziwa, że wprawdzie złapała wirusa świądowego, ale po zmianie majtek z jedwabnych z koronkami na zwykle bawełniane gacie, wszystkie dolegliwości ustąpiły w ciągu trzech dni. Czy to możliwe, że bawełniane majtki mają działanie przeciwwirusowe? Matylda przejrzała piśmiennictwo naukowe na Pub Med, ale niestety nie było jeszcze żadnych badań na ten temat.

Odpowiedziała więc Czytelniczce dyplomatycznie: póki co nie ma badań naukowych na temat przeciwwirusowego działania bawełnianych majtek, ale skoro obserwuje Pani korzystny ich wpływ, to myślę, że można kontynuować tę metodę zwalczania wirusa. Nakład pisma 400 000 egzemplarzy miesięcznie spowodował, że Czytelniczki pobiegły do najbliższych sklepów odzieżowych i wykupiły wszystkie bawełniane majtki jakie były na rynku odzieżowym. Wkrótce potem w raportach zachorowań odnotowano spadek liczby zakażonych.

Dr Adam Prankster postanowił wykorzystać motyw wchłaniania wirusa przez miękką bawełnianą powierzchnię majtek zamówił u znajomego biznesmena z branży sportów zimowych, cały Dreamliner bawełnianych chusteczek do higieny okolic intymnych. Gdy samolot wylądował na krajowym lotnisku, rozpakowano kontenery, nastąpiła mega konsternacja wszystkich obecnych przy odbiorze przesyłki. W opakowaniach były wprawdzie produkty o wymiarach chusteczek, ale wyprodukowano je z papieru ściernego. Po pierwszym szoku postanowiono jakość upchnąć ten towar z pomocą KREATURY.

Eksperci z Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA) rozpoczęli promocję chusteczek do okolic intymnych z papieru ściernego informując, że zawarty w nich korund ma podwójnie korzystne właściwości zwalczania wirusa świądowego - 23. Według przekazu ekspertów chusteczki miały działać przeciwwirusowo oraz mechanicznie ścierać wirusy z okolic intymnych. Występujące zaczerwienienie okolic intymnych po zastosowaniu chusteczek z papieru ściernego interpretowano jako  korzystne przekrwienie, dzięki któremu dopływało do skóry więcej krwi, a z nią przeciwciał własnych wytworzonych drogą naturalną przez organizm osoby chorej.

Nie wszyscy lekarze dawali wiarę tym wytłumaczeniom. Gromadzili się na forach internetowych i podawali w wątpliwość korzystne działanie chusteczek z papieru ściernego. Takie głosy godziły w wizerunek nie tylko ministra dr nauk niemedycznych Adama Prankstera, ale całego przedsięwzięcia. Gdy antychusteczkowcy zaczęli podpisywać listy, petycje i inne formy społecznego protestu coś w tym zrobić. Przewodniczący Centralnej Izby Profesjonalistów Medycznych (CIPM) dr  Wergilusz Polip zarządził rozwiązanie sprawy na drodze sądowej.

Podczas narady w Najwyższej Izbie Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ) zdecydowano, że winnymi będą lekarze, którzy nie zostali obdarzeni przez Ducha Świętego łaską wiary w skuteczność produktu biznesowego "Chusteczki z innej beczki".

Nostra lex czyli nasze prawo

Duch Święty, z którego werdyktami nikt nie śmiał dyskutować ani poddawać ich w wątpliwość, chyba nie wiedział, co robi, pozbawiając tych lekarzy daru wiary w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki”. Nikomu nie przeszkadzał powszechny brak u ludzi takich łask Ducha Świętego jak miłość, dobroć, cierpliwość, uprzejmość oraz wspaniałomyślność. Działo się tak, ponieważ skądinąd brak tych łask w społeczeństwie nikomu z przedstawicieli wielkiego biznesu żadnych interesów nie psuł.


Sprawiedliwość zawsze musi być po naszej stronie, bo inaczej ją pogonię - mawiał Adam Prakkster

Natomiast niewiara w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki” psuła nie tylko interesy, ale też misternie tkany wizerunek  dobroczyńców ludzkości na skalę globalną jakich świat do tej pory nie widział. Bezwzględnie konieczne więc było surowe skarcenie tych nieroztropnych posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny!

Pierwszą rozprawę karcącą kilku niewiernych lekarzy zaplanowano w samo południe środy popielcowej w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ) w Departamencie ds. Lekarzy, w Wydziale Kar i Chłost. Procedura rozprawy przewidywała publiczne przyznanie się oskarżonych do winy, obietnicę poprawy oraz posypanie oskarżonym głowy popiołem przez mistrza ceremonii wraz z wygłoszeniem formuły „Nawracajcie się i wierzcie w „Chusteczki z innej beczki”.

Na eleganckich zegarkach sędziów Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów wybiła godzina dwunasta. W okolicy rozbrzmiewały dźwięki dzwonów dobiegające z najbliższego kościoła, do którego sędziowie chadzali w celu duchowego wzmocnienia. Sędzia przewodniczący Euzebiusz Pimpel, doktor habilitowany nauk wszelakich i nie byle jakich, wkroczył dostojnym krokiem na salę rozpraw ostatecznych. Za nim kroczyło 12 pozostałych sędziów reprezentujących różne dyscypliny kliniczne, z wyjątkiem chorób zakaźnych.

Sędzia Pimpel rzucił okiem na lewą stronę sali rozpraw, gdzie siedzieli oskarżeni o myślozbrodnię niewiary w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki”, byli w komplecie. Siedemnastu hańbiących doskonały wizerunek korporacji lekarskiej na znak powitania pochyliło głowy przed ich doskonałościami sędziami.

Następnie Euzebiusz spojrzał na prawo, gdzie przewidziano miejsce dla Sekcji Młodych Hunwejbinów Medycyny. Mieli oni za zadanie gorącymi oklaskami nagradzać wystąpienie sędziego Pimpela. Spojrzał i o mało co nie dostał napadu migotanie przedsionków. Zamiast młodych hunwejbinów medycyny na ławach siedzieli jacyś starcy! Co więcej, wyglądali na tak starych, że już niczym nie można było ich wystraszyć, ukarać odebraniem PWZ ani pognębić.

– Panie dyrektorze administracyjny! – zawołał władczym tonem do urzędnika odpowiedzialnego za organizację posiedzenia sądu.

– Tak, wasza eminencjo... – wyszeptał drżącymi wargami urzędnik. Gwałtowna suchość ogarniała wszystkie zakamarki jego jamy ustnej z niezwykłą szybkością.

– Czy to sekcja Młodych Hunwejbinów Medycyny tak się postarzała od ostatniej rozprawy, że na ich miejscu widzę samych starców??? – wysyczał sędzia Pimpel.

– Wasza eminencjo, oni twierdzą, że są młodzi... – resztkami sił odpowiedział urzędnik i rozejrzał się za wodą, którą rozstawiono na poszczególnych stołach przed rozprawą. To co zobaczył prawie ścięło go z nóg i tylko cudem nie runął na podłogę, podtrzymując się najbliższego stołu! Wszyscy starcy popijali wodę zabraną ze stołu prezydialnego! To nie była zwykła woda, lecz Rewelacyjny Płyn Nawadniający przygotowany przez pracowników NIKUZ z najwyższą starannością, zakwalifikowany do postawienia na stół prezydialny przez samego głównego inspektora sanitarnego Pandemlandii, profesora Marka Tintasa. Zgodnie z profesorską recepturą płyn był wzmocniony kostkami lodu mającymi powszechnie znane działanie przeciwwirusowe, które profesor odkrył podczas swych badań naukowych. To był płyn przeznaczony tylko dla wybranych, a tymczasem pili go, nic sobie z tego nie robiąc, jacyś dziwni starcy, którzy twierdzili, że są Młodymi Hunwejbinami Medycyny.

Wody... – jęknął dyrektor administracyjny do starców. – Wody, choć jedną kropelkę – wyszeptał resztkami sił. Wszyscy starcy patrzyli na niego chłodnym wzrokiem, co więcej, żaden, nawet najmniejszy mięsień mimiczny ich twarzy nie wyrażał jakiegokolwiek uczucia. Demonstrowali zero współczucia wobec spragnionego urzędnika okrutnie zaatakowanego przez los. Mijały kolejne sekundy pełne narastającego pragnienia, nieznośnej suchości śluzówek jamy ustnej i niepokoju o wysokość premii, a może i dalsze losy na stanowisku dyrektora placówki. Niespodziewanie jeden ze starców zaintonował na znaną melodię:

Bracia, siostry, wody dajcie!
Sądom wszystko wypijajcie!

Powiało obrazą majestatu sądu, gdy bezczelni starcy nieoczekiwanie zaśpiewali na zupełnie inną, buntowniczą nutę:

A kto nie wypije,
Tego we dwa kije!

Wszystko toczyło się dalej niczym w najkoszmarniejszym śnie... Któryś z sędziów krzyknął:

– Zawołać policję! To jest obraza majestatu sądu! To jest obraza wysokiego urzędu!

Nie minęło dziesięć minut, gdy do sali rozpraw wkroczyły dwa zastępy policjantów z pałkami teleskopowymi, długimi niczym kije bejsbolowe i pobrzękując kajdankami ruszyli w kierunku starców. Sędziowie nie czekając na dalszy bieg wydarzeń złapali się za falbanki swoich służbowych sukienek i wykrzykując: – Przerwa w obradach! Przerwa w obradach! – w popłochu wybiegli z sali posiedzeń.

Dostojność rozprawy została bezpowrotnie zniszczona. Sędzia Pimpel był niepocieszony. Nie tak to wszystko sobie wyobrażał i planował od kilku tygodni. Gdy ochłonął w swoim gabinecie, wezwał służby prasowe i podyktował komunikat dla mediów:

Dziś w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów odbyło się posiedzenie sądu, podczas którego rozpoznano sprawę przeciwko osobom pozbawionym wiary w nieskończenie wspaniałe efekty produktu „Chusteczki z innej beczki”. Oskarżeni osobnicy rozsiewali pośród swoich pacjentów oraz przez media społecznościowe fałszywe informacje, że chusteczki nie tylko nie działają tak jak się oczekuje, ale w dodatku są nieprzebadane. Nasi eksperci sponsorowani są przekonani, że „Chusteczki z innej beczki” działają i oni widzą ten dobroczynny efekt, zwłaszcza gdy spoglądają na swoje konta bankowe.

Jako wyznawcy Medycyny Opartej na Faktach uważamy, że dalsza dyskusja na temat braku skuteczności produktu „Chusteczki z innej beczki” jest bezprzedmiotowa. Jak eksperci tak mówią, znaczy tak jest, a jak nie jest, to nie ma to najmniejszego znaczenia. Nie będziemy dyskutować z nikim, bo my wiemy lepiej od wszystkich, co się w życiu opłaca, bo taka jest nasza praca. A jak się komuś w głowie przewraca, to niech uważa, bo to może się dla niego skończyć bardzo przykro, o czym lojalnie uprzedzamy wszystkich posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny.

Niestety niewiara w skuteczność produktu biznesowego "Chusteczki z innej beczki" narastała z dnia na dzień. Szefostwo Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów zdecydowało się na spektakularną decyzję zawieszenia lub pozbawienia Prawa Do Realizowania Daru Powołania do  Medycyny kilkorgu niepokornym jego posiadaczom. Niestety nie wzięli pod uwagą faktu, że karma wraca bowiem taka jest jej praca. Sejm Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) powołał zespół parlamentarny do oceny prac Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ). Pierwsza rozprawa odebrała mowę wszystkim sędziom NIKUZ. Ktoś śmiał poddawać w wątpliwość ich kompetencje oraz intencje! To jest sprawa natury politycznej! - oznajmili w komunikatach dla mediów. Tylko my mamy rację i wdrożymy na drodze sądowej naszą zawodową demokrację! Wiemy, że w polityce obowiązuje zasada "to nie moja ręka". Powiemy więcej - my nie mamy rąk! Skoro nie mamy rąk to nie możemy nikomu niczego ukraść, a w szczególności wizerunku w przestrzeni publicznej!

Tymczasem dr Adam Prankster czytał codzienną prasówkę i oczom nie wierzył. Jak to spadła liczba zakażeń? Dlaczego tylko u kobiet? My mamy inny plan! Liczba zakażeń spadnie gdy wprowadzimy nowe, specjalnie dedykowane wirusowi świądowemu -23 przeciwciało monoklonalne świądotumab. Co to za granda? Na produkcją przeciwciała monoklonalnego intensywnie pracowała firma Geyzer kierowana przez Huberto Bamboulę.

Rozpoczęto produkcję przeciwciał monoklonalnych mysich, chimerycznych, humanizowanych oraz ludzkich. Poszczególne rodzaje przeciwciał były przewidziane dla rożnych grup społecznych. Dla najniżej stojących na drabinie społecznej przewidziano najtańszy w produkcji świądotumab mysi, klasy średnie dostały przydział na  świądotumab chimeryczny, a przedstawiciele najwyższej władzy  świądotumab ludzki.

Posiadacze prawa wykonywania zawodu lekarza mieli pewne wątpliwości, ale po dyskusjach uznali, że już od dawna to nie oni decydują jaki lek dostają ich pacjenci, więc zrezygnowali z zgłaszania swoich wątpliwości. Medycynę zamieniono w biznes medyczny, który rządził się zupełnie innymi prawami. Hymnem biznesmenów medycznych była melodia

https://www.youtube.com/watch?v=qwJPBdBkPng

Krystyna Knypl

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2279-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-9

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 6

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2276-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-6

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ 6. LUDZKOŚĆ ZAATAKOWAŁ WIRUS ŚWIĄDU

Bezczelność wirusów nie znała granic – i nie jest to licentia poetica! Te zlepki aminokwasów, bo nawet nie białek!, bezczelnie przemieszczały się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, z jednego sezonu na drugi sezon, co więcej – korzystały na gapę z samolotów, pociągów, autobusów i statków. Wirusy były niczym ośmiornica...

Ośmiornica wirusowa

Chce byś zawsze była zdrowa,

Piękna, mądra i bogata,

Żyła też przez długie lata.

Musi wciąż Cię nadzorować

Szczepić, mazać i pilnować

Objąć czule Cię mackami

Abyś zawsze była z nami!

John Brainwasher znając te cechy wirusów polecił starannie zdezynfekować prywatny odrzutowiec, którym udał się do Centrali Produkcji Wirusów na Zamówienie, aby zamówić nowy model biznesowy wirusa. Zamówienie Johna Brainwahera zlecono do realizacji w firmie Virus Manufacturing Factory w miejscowości Tam-Ten-Vir. Zleceniobiorcy  skuszeni wysokim honorarium zaproponowanym przez Johna wyprodukowali zamówionego wirusa w ciągu 3 tygodni.

Uroczyste przekazanie pierwszej partii wirusów odbyło się w hotelu The Golden Age, gdzie producenci patogenów na zamówienie podejmowali ważnych gości. Realizatorem  pomysłu eleganckiego podejmowania gości z branży biznesu wirusowego  była  firma Geyzer, którego prezesem był energiczny  biznesmen Durnertto Bamboula, znany z sukcesów biznesowych oraz niespotykanej determinacji w dążeniu do wytyczonych celów finansowych.

Uroczyste przekazanie pierwszego miliona gotowych do inwazji Itchwirusów-23 zorganizowano w hotelu The Golden Age, bowiem Durnertto wierzył, że czeka go Złoty Wiek. Brano tez pod uwagę, że  każde zamówienie nowego wirusa było początkiem do złotego wieku dla Virus Manufacturing Factory, choć wiadomo było, że gdy przeminie wiek złoty to jest potem strasznie dużo różnorakiej roboty, a czasem nawet kłopoty. No, ale kto by się przejmował przyszłością, skoro teraźniejszość była tak podniecająca?

Nowy wirus został nazwany Itchvirus-23 (od angielskiego słowa itch czyli świąd). Choroba objawiała się w pierwszych dniach powtarzalnymi ukłuciami powodowanymi przez kolce wirusa, które były  zbudowane z dotychczas nieznanych białek. Niestety zarówno producenci, jak i zamawiający nie przewidzieli ani też nie uwzględnili w produkcji faktu, że wirus przenosił się nie tylko z człowieka na drugiego człowieka, ale też wędrował w obrębie zakażonego organizmu zmieniając swoją lokalizację i powodując świąd w nowych okolicach ciała człowieka.

W produkcji wirusa nie przewidziano niestety, że ludzie nie tylko podawali dłonie innym osobom na początku i końcu spotkania, ale także dotykali różnych części własnego ciała. O ile wszyscy byli od dzieciństwa nauczeni aby nie dotykać twarzy, to nie dało się egzystować bez kilkakrotnego w ciągu doby dotknięcia okolic intymnych, w związku z wykonywaniem  czynności fizjologicznych. Przemieszczony przy okazji wykonywania wspomnianych czynności wirus do nowej lokalizacji doznawał mutacji i z niewiniątka zamieniał się w okrutną hydrę, która swoimi lepkimi mackami przyczepiała się z niezwykłą siłą do ciała zaatakowanego nieszczęśnika.

aa2

 Pomnik postawiony ku pamięci walki z patogenem o nazwie  Itchwirus-23

Wirus wykorzystał chytrze fakt, że ludzie myli ręce opuszczając WC, a nie myli przed dotknięciem okolic intymnych. O tym aspekcie nie pomyśleli również projektanci nowego patogenu.

Już po kilku dniach od wypuszczenia wirusa w przestrzeń publiczną zauważono, że pierwsze objawy dotyczyły głównie przedniej okolicy intymnej, z tej prostej przyczyny, że częstość dotykania w ciągu doby tej okolicy była większa niż okolicy tylnej. Początkowo interpretowano te dolegliwości jako objawy dyzuryczne, ale gdy świąd przeniósł się na tylną okolicę intymną to - jak mówi znane powiedzenie - skończył się żart, zaczęły się schody.

Z uwagi na powszechne, codzienne shake-handy między ludźmi oraz dotykanie okolic intymnych podczas czynności fizjologicznych, tempo przenoszenia się wirusa było niezwykle szybkie. Wirus atakował głownie sfery biznesowe, finansowe oraz polityczne mające shake-hand w swych zwyczajach częściej niż rolnicy, ogrodnicy lub kucharki.

Zakażeni  osobnicy z powodu uciążliwości objawów musieli  przebywać w domach. Władze Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) znalazły się w nie lada kłopocie. Jak leczyć? Jak zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa? To były dylematy trudne do rozwiązania.

Podstawowym jednak wyzwaniem było naukowe potwierdzenie wirusowej przyczyny dolegliwości zlokalizowanych w okolicach intymnych. Krajowa Rada Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA)  zaproponowała wymaz z końcowego odcinka przewodu pokarmowego pobrany za pomocą specjalnego drewnianego patyka owiniętego na końcu watą, który należało wprowadzić na głębokość 15 cm od punktu końcowego przewodu pokarmowego. Pacjenci narzekali na ból przy pobieraniu wymazu, ale w końcu nie miało to większego znaczenia dla wielkiej idei precyzyjnego diagnozowania nowej, groźnej choorby. Problemem było to, że podczas bólu spowodowanego gmeraniem w odbytnicy, pacjenci zaciskali pośladki i ruszali nimi na boki co powodowało, że końcówka drewnianego patyka wymazowego dość często odłamywała się i pozostawała w dolnym odcinku przewodu pokarmowego jako niebezpieczne ciało obce. Co robić? Jak zaradzić temu powikłaniu  i nie zniechęcić  pacjentów do zgłaszania się na badanie w kierunku nowej infekcji wirusowej?- debatowano na kolejnych posiedzeniach Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA).

Przepisy o przymusowym wykonywaniu wymazu przed podróżą lub  zezwoleniem na wykonywanie pracy siedzącej  w siedzibie instytucji nie rozwiązywało problemu. Potrzebna była jakaś prozdrowotna zachęta o wymowie profilaktycznej. Zdecydowano się utworzyć Pakietową Usługę Profilaktyczno-Analną (PUPA). Usługa była oferowana świadczeniobiorcom, u których nastąpiło  odłamanie końcowego fragmentu patyka, polegała ona na jednoczesnym wykonaniu  rektoskopii  wraz z gastroskopią w znieczuleniu ogólnym. W opisie oferty podkreślono, że znane powiedzenie iż nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało ma naukowe podstawy bowiem złamanie patyka wymazowego i badania z nim związane pozwalają na wczesne wykrywanie nowotworów przewodu pokarmowego.

Dziennikarze na tropie wirusa

Nowa sytuacja epidemiologiczna budziła powszechne zainteresowanie zarówno mediów jak i mieszkańców Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL). Zrozumiałym więc było, że ekipy dziennikarzy udawały się do siedziby władzy ustawodawczej w celu zdobycia informacji z pierwszej ręki na temat co wybrańcy narodu zamierzają zrobić z tą niezwykle skomplikowaną sytuacją medyczną.

Niestety nie było łatwo zdobyć chętnego i dobrze poinformowanego rozmówcę. Dziennikarze ustawiali się w segmencie prasowym Sejmu PRL ze swoimi kamerami i cierpliwie oczekiwali na kogoś chętnego do udzielenia wywiadu.

Matylda, otrzymująca w przeszłości akredytacje sejmowe, zaintrygowana przebiegiem wydarzeń także wybrała się do gmachu parlamentu.

Pobrała przepustkę, okazała ją strażnikowi przy wejściu na teren Sejmu, minęła zastanawiająco pusty dziedziniec otaczający poszczególne budynki i weszła do gmachu głównego.

Gmach główny każdego roboczego dnia tętniący życiem, dziś świecił pustkami. Przez hol na parterze przemykały tylko pojedyncze osoby z personelu sejmowego. Korzystając z okazji, że wnętrze gmachu głównego jest puste, Matylda rozejrzała się dookoła. Wzrok jej zatrzymał się na wężowatych  poręczach zdobiących schody gmachu głównego. Wcześniej nie zauważyła tego elementu wystroju.

Przez chwilę zastanowiła się dlaczego twórcy, którymi byli XIX wieczni brazownicy wybrali ten właśnie motyw do ozdoby sejmowych schodów, a nie jakiś inny, mniej tajemniczy element. Schody zdobił wąż Hipokratesa zwany po łacinie Zamenis longissimus co tłumaczymy na język polski jako najdłuższy wąż.

Dlaczego wąż Hipokratesa, a nie jakiś innym motyw, i do tego taki długi? . Gdyby był to budynek wydziału lekarskiego, to było by jasne, ale sejmu? - zastanawiała się Matylda.

Wąż ciągnął się przez całą długość schodów prowadzących z pierwszego piętra na parter.

Ciekawe gdzie on popełźnie on dalej? - rozmyślała Matylda. No dobra, zostawiam węża na razie w spokoju, trzeba poszukać jakiegoś źródła informacji.

 Zajrzała do głównej sali obrad i ku jej niezwykłemu zaskoczeniu była ona pusta, a jedyną osobą w niej był w niej przewodniczący sesji prowadzący obrady.

- A gdzie jest reszta posłów? - zapytała Matylda jednego z dziennikarzy stojącego obok drzwi..

- Obrady są on line. Dużo osób złapało jakiegoś wirusa i nie mogą siedzieć - odpowiedział kolega.

- Co złapali? Wirusa? I dlaczego nie mogą siedzieć na obradach? - dopytywała zdziwiona  Matylda. Czego to ludzie nie wymyślą aby z on site przenieść się w domowe pielesze i pracować on line! Najwyraźniej koncepcja metaversum zaczyna przyjmować realne kształty. Ciekawe czy choroby też będą wirtualne czy nadal realne? - pomyślała zaintrygowana nieznanymi do tej pory faktami.

Sprawa była na tyle pilna, że minister zdrowia zwołał w trybie pilnym posiedzenie Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA) aby opracować  wytyczne postępowania dla wszystkich obywateli. Ustalono, że najważniejsze będzie wydanie instrukcji mycia rąk. Wytyczne ujęto w formie wierszowanej aby była łatwiejsza do zapamiętania.

aa2

Naukowe wytyczne mycia rąk, by uniknąć strasznych mąk

Zaraz szybko umyj ręce,

nie tkwij w ciągłej, strasznej męce,

Mycie rąk zaś wszystko zmienia

w kwestii stanu zakażenia.

Rząd nas wszystkim już panuje,

mycie rąk wciąż nadzoruje,

Narodowa to jest drama

gdy publiczność myje sama,

Ręce, palce i nadgarstki,

w sposób zwykły, geszefciarski.

Dziś potrzebne są wytyczne,

aby umyć palce liczne.

Nie pieść kciukiem dozownika,

z tego dużo zła wyniki!

A ministru w swej podzięce, krzyknij:

Ja cię kręcę!

Minister oraz rada ekspertów i autorytetów postanowili zwoływać codzienne konferencje prasowe podczas których podawano o ile wzrosło zużycie wody oraz mydła.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2278-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-8

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 5

 
 
 
 

Anastazy jako certyfikowany naukowiec najwyższych lotów z imponującym impact factor wynoszącym 0,017 i ambitnie podążającym do 0,018 zwracał zawsze uwagę na zbieżność poczynań badawczych Wielkiego Uniwersytetu Medycznego z trendami nauki światowej. Oczywiście kłuła go w sam czubek lewej komory serca niedająca się w żaden sposób opanować zazdrość, że taką Matyldę Przekorę, autorkę pisującą do prasy kolorowej, czytały miesięcznie i cytowały na swoich blogach setki tysięcy czytelniczek i czytelników. Nie dość tego, że Matylda miała tzw. zasięgi ze swoimi artykułami, to jeszcze bywała tam gdzie zwykli bywać eksperci!

DSC07817 k400

Rozpoznawczym kolorem Matyldy był niebieski

Tłumaczył sobie tę kłopotliwą różnicę w zasięgu oddziaływania słowa drukowanego tym, że on pisze dla wybranych jednostek z pięknie pofałdowanymi zwojami mózgowymi skręcającymi wyłącznie w lewą stronę, a Matylda dla takich z bardziej wygładzoną korą mózgową. Tłumaczenie tłumaczeniem, ale ból serca pozostawał, nawracał i nie przemijał. No bo jak może nie boleć serce, gdy ilekroć Anastazy wszedł do fryzjera, aby podfarbować swoje siwiejące włosy, to jego wzrok od progu padał na rozrzucone na wszystkich stolikach egzemplarze pisma „Imperium Matyldy”. Czegóż ona tam nie wypisywała!

# Jak usunąć kolec kaktusa z palca.

# Co zażyć na poniedziałkowy ból głowy, gdy w domu nie ma ani jednej tabletki przeciwbólowej.

# Jak ożywić intelektualnie 90-letnią babcię.

I jeszcze dziwniejsze tematy.

To jest naruszenie praw człowieka, takie nierówne traktowanie przez los osób piszących teksty. A może by tak powołać Rzecznika Praw Akademika, żeby dbał o poczytność naszych artykułów i naszą pozycję w społeczeństwie? Och, nie! Przecież my już nie jesteśmy akademią lecz Wielkim Uniwersytetem Medycznym. Może lepiej będzie Rzecznik Praw Należnych Naukowcom (RPNN)? Też nie, jakiś długi ten skrót, muszę to przedyskutować z panną Marysieńką.

Jako modniś i strojniś szczególnie cenił wszystko to, co działo się w Paryżu i lubił szukać tam inspiracji. Zbliżający się początek roku akademickiego i planowane zmiany na uczelni były dostatecznym powodem, aby poszukać natchnienia w stolicy mody. Wiadomo też było nie od dziś, że Paryż dobrze wpływa na kondycję każdego badacza, niezależnie od specjalności. Niespieszny spacer stylowymi uliczkami tego miasta, słuchanie, zatrzymywanie wzroku na wystawach sklepowych podczas spaceru po Champs Élysées, nierozerwalnie związanym z każdą wyprawą do tego miasta, czy wreszcie sympatyczny lunch w Le Grand Colbert było tym, czego badacze medyczni potrzebowali w stopniu nie mniejszym niż tlenu. Jakże wysoko plasował się badacz w uczelnianych sferach towarzyskich, jeżeli potrafił wtrącić od niechcenia – gdy byliśmy w zeszłym roku w Paryżu…

 DSC02944 400

Panna Marysieńka, wydanie paryskie

Umiejętność dyskusji o najnowszych trendach paryskich utrzymywała badacza na odpowiednim poziomie towarzyskim, za którym szedł poziom naukowy i w prostej pochodnej biznesowy! Śledzenie mody na takim portalu dla akademików (https://stylishacademic.com/tips-for-packing-a-capsule-conference-travel-wardrobe/) to nie było to samo, co osobiste spotkanie z modą w jej światowej stolicy.

– Panno Marysieńko – rzucił do sekretarki – a może byśmy pojechali do Paryża po inspirację w sprawie sukienek służbowych? Bo wie pani, te dalekowschodnie wzory sukienek, które zdominowały krajobraz naszych miast i wsi w mijające lato, to jednak nie jest pierwszy sort estetyki krawieckiej. A Paryż to zupełnie inna liga w modzie, urodzie i wygodzie.

– Ależ Magnificencja ma pomysły! – jęknęła jakby lekko paraerotycznie panna Marysieńka. – Jak najbardziej jestem za wizytą studyjną w Paryżu. Kto wejdzie w skład delegacji?

– Hm… Myślę, że ja, profesor OrOr, znaczy Jędrzej Wielkosz, no i pani, panno Marysieńko, jako moja prawa i lewa ręka, bo wie pani, ja jestem leworęczny, ale czasem też używam prawej. Proszę rezerwować bilety lotnicze, business class oczywiście, nie możemy pospolitować się z tymi korporacyjnymi wyrobnikami, którzy lecą na jeden dzień do Paryża, aby pocałować w pierścień dyrektora europejskiego oddziału.

– A hotel, to który mam zarezerwować? – zapytała panna Marysieńka.

– Hilton Arc de Triomphe, oczywiście! Na tydzień od najbliższego poniedziałku. Jak nazwiemy nasz program studyjny? – zastanawiał się głośno Magnificencja.

– A może nazwiemy go Maxence? – rzuciła panna Marysieńka w przestrzeń.

– Brzmi dla ucha bardzo przyjemnie – zauważył Magnificencja. – Taki jakby mix słów magnificencja i elegancja. Jak pani na to wpadła?

– Ach, po prostu zauważyłam na zdjęciu, które redaktor Matylda Przekora wrzuciła do internetu, że w tle jest taki napis.

– Które zdjęcie, które? – dopytywał Anastazy.

– No te, na którym niby tam Magnificencja jest w szpilkach, po lewej na górze zdjęcia jest to słowo. Sprawdziłam, Maxence to  francuskie imię męskie. A może lepiej będzie jego pełne oficjalne łacińskie brzmienie Maxentius?

– Hm… wolę Maxence – zadecydował Anastazy. – Piszemy więc: Wyjazd studyjny do Paryża w ramach projektu Maxence.

Trzy dni dzielące ich od  wyjazdu do Paryża przeleciały niczym jesienny wicher i już siedzieli na pokładzie samolotu. Dwie godziny zleciały na degustowaniu win serwowanych pasażerom business class, przegryzanych francuskimi serami i ani się obejrzeli, już lądowali na CDG.

Przeszli przez łącznik, minęli dwa korytarze i zjechali schodami do hali przylotów, aby odebrać bagaże.

Czekali, czekali, a walizki dostojnej delegacji naukowców nie nadjeżdżały… zanosiło się na horror spędzenia wszystkich dni w tej samej odzieży, co dla strojnisia Anastazego było wizją nie do zniesienia. Wszyscy odebrali swoje bagaże, a Anastazy z resztą delegacji tkwili przy pustym pasie transmisyjnym.

Ha! Trzeba było złożyć reklamację. Anastazy zaczął rozglądać się za jakimś odpowiednim biurem, ale nie był w stanie niczego wypatrzyć. Panna Marysieńka dostrzegła natomiast maszynę do zgłaszania reklamacji o zaginionym bagażu.

IMG 20170411 154125 400
Reklamacje o zaginionym bagażu przyjmowały roboty lotniskowe

O nie! Tego nie akceptuję! Ja, wybitny naukowiec oraz magnificencja tytularna i figlarna Wielkiego Uniwersytetu Medycznego w Wielkim Mieście, nie będę rozmawiał z maszyną.

– Jędrek, panno Marysieńko, idziemy na postój taksówek.

Wsiedli do auta i pomknęli do Stolicy Mody. Minęła godzina i taksówka zatrzymała się przed Hilton Arc de Triomphe.

Jakież było zaskoczenie Anastazego, gdy okazało się, że teraz hotel nazywa się L’Hotel du Collectionneur.

– Ach, widzę, że nie tylko nasza uczelnia, ale inne słynne przybytki też zmieniają nazwę. Gdy byłem tu w 2006 roku, był to Hilton Arc de Triomphe – oznajmił Anastazy pozostałym członkom delegacji. Spodobało mu się logo hotelu z dzielnym rycerzem na rydwanie mknącym ku zwycięstwu.

A może by tak zmienić logo naszego Wielkiego Uniwersytetu Medycznego? – zastanawiał się Anastazy. Właściwie te wszystkie węże i laski Hipokratesa to takie… takie mało eleganckie… a złoty rydwan to zupełnie inna historia! Muszę zaproponować na następnej radzie wydziału zmianę wizerunku.

Załatwili formalności w recepcji i umówili się, że za godzinę spotkają się w holu, aby wspólnie przespacerować się po Champs Élysées i łyknąć nieco wielkiego świata mody.

Apartament Anastazego

Dostojna delegacja wsiadła do przestronnej windy, która bezszelestnie uniosła się ku górze i zatrzymała na 5. piętrze. Ich sąsiadujące pokoje miały numery od 511 do 513. Anastazy włożył kartę w szczelinę zamku broniącego dostępu przypadkowym biedakom do świątyni luksusu i nacisnął klamkę. Za drzwiami rozpościerało się wyrafinowane królestwo dedykowane tym, którzy na nie zasłużyli. Położył podręczną torbę na stoliku w przedpokoju i rozejrzał się dokoła.

Łóże z madagarskiego hebanu na którym wypoczywał Anastazy

Środek pokoju zajmowało zachwycające łoże z madagaskarskiego, ciemnobrązowego hebanu. Obleczone było w śnieżnobiałą jedwabną pościel najwyższego gatunku. Wezgłowie zdobił hotelowy herb z dzielnym rycerzem na rydwanie. Złote linie herbu znakomicie komponowały się z ciemnobrązowym hebanem. Anastazy jęknął z zachwytu:

Ach… spać samemu w takim łożu to po prostu grzech przeciwko naturze… a gdyby tak… no nie! Anastazy, opanuj się – skarcił sam siebie. Pójdziemy do jakiegoś kabaretu i też będzie co wspominać – dodał na pocieszenie swojej rozbrykanej męskiej wyobraźni.

Zlustrowawszy pokój wszedł do łazienki, aby umyć ręce po podróży. Powoli odkręcił kran i spoglądał na strumień wody rozpływający się po umywalce z zielonego kararyjskiego marmuru. Wytarł swe spracowane dla dobra społeczności akademickiej dłonie w puszysty biały ręcznik z herbem hotelu, nawilżył je kremem stojącym na krawędzi umywalki i z przyjemności oglądał pozostałe elementy pomieszczenia. To było wnętrze, które wymagało niespiesznego smakowania każdego szczegółu.

Umywalka z zielonego kararyjskiego marmuru dopełniała obrazu

Przeczesał włosy, przejrzał się jeszcze raz w lustrze. Prezentował się dostojnie, mimo że nie był w akademickim stroju wizytowym. Jeszcze łyk wody i był gotów do wyjścia. Bezszelestnie zamknął drzwi i powolnym krokiem przemierzał hotelowy korytarz. Lubił te chwile, gdy buty zapadały się w grubą wykładzinę dywanową wyściełającą hotelowe korytarze. Czuł się wtedy królem życia. To nie było to samo co stawianie kroków po pospolitej, plastikowej wykładzinie w rektoracie. Tamta wykładzina była dostępna dla wszystkich, a puszyste, hotelowe, pięciogwaizdkowe dywany tylko dla wybranych.

Zjechał na parter i rozejrzał się za panną Marysieńką i Jędrzejem. Siedzieli już w holu i na widok magnificencji poderwali się sprężyście. 

– Moi drodzy, cieszę się, że już jesteście – oznajmił Anastazy i wyjął z kieszeni smartfon, aby wyświetlić trasę spaceru.

– Proponuję, abyśmy przespacerowali się po Parc Monceau, potem przejdziemy do rue du Faubourg Saint-Honoré, na której znajdziemy wszystko, co jest potrzebne eleganckiemu mężczyźnie, no i eleganckiej kobiecie też – dodał. – Wyprawę zakończymy w którejś kawiarni na Champs Élysées.

– Znakomity plan! – zawołała z entuzjazmem panna Marysieńka.

– Moi drodzy, koniecznie musimy wstąpić do sklepu Hermes. Nie wiem jak wy, ale ja muszę kupić sobie kilka krawatów na nowy sezon akademicki, panna Marysieńka z pewnością nie pogardzi jakąś gustowną apaszką, no a ty, Jędrzeju, na co masz ochotę?

– Hm… może pasek do spodni… tak, pasek, w Paryżu mają ciekawe wzory.

Przeszli przez Parc Monceau i nie minęło kilkanaście minut, a już spacerowali po słynnej ulicy cieszącej gusty najbardziej wybrednych elegantek i elegantów. Mijali kolejne wystawy, gdy nagle wzrok Anastazego odnotował coś, czego jego profesorskie oczy nie widziały przez całe dotychczasowe życie. Na wystawie sklepowej w ramie wielkiego obrazu pyszniły się dwa portrety. Przetarł oczy w nadziei, że to tylko jakieś chwilowe zakłócenie wzrokowe po podróży, ale widok nie chciał znikać. Tak, to był Karol Marks w towarzystwie Zygmunta Freuda.

DSC02921 660

Twórcy idei wiecznie żywych

– A to historia! Czy wy widzicie to samo, co ja widzę? Jędrek! Panno Marysieńko!

Pacze i widze, że widze to samo co Magnificencja – mruknął Jędrzej.

– A kto to? – zapytała panna Marysieńka – Nie znam tych panów, to jacyś znajomi Magnificencji i profesora Jędrzeja?

– Och, panno Marysieńko, to słynni ludzie, ale z innej epoki, więc niech pani nie mebluje sobie główki ich nazwiskami.

– Jędrzej, pamiętasz zajęcia z filozofii marksistowskiej na studiach doktoranckich? 

– Co mam nie pamiętać? – mruknął Jędrzej.

– A te zajęcia z psychiatrii, na których uczyliśmy się o psychoanalizie? Wiesz co… a może by tak wprowadzić warsztaty z psychoanalizy dla naszego personelu akademickiego, to pomoże im przejść nie tak boleśnie proces restrukturyzacji Wielkiego Uniwersytetu Medycznego?

– Anastazy, nie wiem czy psychoanaliza nam pomoże, ale kapitał z pewnością. Więc potraktujmy spotkanie z Karolem jako znak, symbol, wskazówkę dla nas na nadchodzącą przyszłość. Trzeba nam bliższych kontaktów z kapitałem, a psychoanaliza to będzie drugi plan.

Zakupy w Hermesie poszły im szybko i mogli kontynuować spacer wzdłuż rue du Faubourg Saint-Honoré. To co już po kwadransie zauważył Anastazy na tej słynącej z elegancji paryskiej ulicy, to brak tych dalekowschodnich modeli sukienek.

– Ha! Wiedziałem, że to jakaś lokalna moda dla ubogich ze wschodnich rubieży Europy, a nie wysokiej klasy moda dla poważnych ludzi, na stanowisku. Trzeba będzie jeszcze popracować nad ostatecznym wyglądem nowych sukien akademickich. No, ale jedno jest pewne, musimy kupić dla całej rady wydziału służbowe teczki u Louis Vuitton, więc idziemy do tego sklepu, aby rozpoznać temat, co jest modne w tym sezonie.

U Louis Vuittona Anastazemu wpadła do głowy ostateczna koncepcja stroju akademickiego, gdy zobaczył czarne podłużne plecaki z czerwonymi elementami w dolnej części z kolekcji The Epi Patchwork edition of the Christopher backpack.

– Tak, już wiem, jak się wystroimy! Sukienki w ciemnoczerwonym kolorze z takimi czarnymi plamami, przypominającymi ślady tygrysie, do tego czarne plecaki z tymi akcentami czerwonymi na dole. Aha, no i do tego oczywiście czarne szpilki z czerwoną podeszwą, te od od Christiana Louboutina będą pasowały idealnie.

– Bosz… Magnificencjo… Ależ ma pan wizje… – jęczała para erotycznie panna Marysieńka.

– To po czymś, czy na trzeźwo to wszystko wymyśliłeś? – zapytał z troską Jędrzej.

– Jędruś, na trzeźwo, na trzeźwo, ja kocham elegancję. A wiadomo… Francja… elegancja… to jest to, co tygrysy elegancji lubią najbardziej. Wrrr….

– Powiem więcej – kontynuował Anastazy – połączenie koloru czerwonego z czarnym w naszej nowej kolekcji służbowych ubiorów akademickich ma wysoki podtekst symboliczny. Do tej pory magnificencjom i wicemagnificencjom przysługiwały szaty w kolorze czerwonym, a niższym funkcjonariuszom akademickim szaty w kolorze czarnym. Dzięki połączeniu kolorów w nowej kolekcji wykażemy się demokratyczną postawą wobec kolegów niższych rangą. To nie znaczy, że w 100% będą mogli robić to samo co my, arystokracja Wielkiego Uniwersytetu Medycznego.

– A czego nie będą mogli robić? – zaciekawił się Jędrek.

– No wiesz, założyliśmy ostatnio na uczelni Klub Magnificencji, do którego mają wstęp tylko magnificencje i wicemagnificencje. Innymi pracownikom, którzy wprawdzie mają prawo do założenia służbowej sukienki w jakimś pośledniejszym kolorze, wstęp jest wzbroniony. Zatrudniliśmy nawet ochroniarza, żeby pilnował porządku i nikogo nieupoważnionego do Klubu Magnificencji nie wpuszczał.

– A gdzie ten wasz klub się mieści? – zapytał zaintrygowany Jędrzej.

– No wiesz, chwilowo to zabraliśmy jeden pokój bibliotece uczelnianej, bo co za dużo, to niezdrowo, znaczy jak za dużo tych książek ludzie czytają, to niezdrowo mogą się wiedzy nałykać i potem co my z takimi przemądrzałymi zrobimy? No coo??? Rozumisz, Jędrek?

– Ale co tam robicie? – dociekał OrOr.

– Powiem ci, ale w tajemnicy – przymierzamy tam ładną bieliznę w kolorze czerwonym.

– Co??? – Jędrzej dostał galopującego Hashimoto z wytrzeszczem złośliwym.

– No coooo??? Co się tak dziwisz?! Fajnie jest przymierzyć czasem jakiś czerwony staniczek. Człowiek po takiej akcji dostaje takiego kopa hormonalnego, że hej!

Panna Marysieńka, mimowolny słuchacz tych żywiołowych zwierzeń akademickich, nieśmiało wtrąciła:

– Magnificencjo, a może by tak ustanowić odznaczenie uczelniane, które nazwiemy Tygrys Elegancji i będziemy je przyznawać najelegantszym akademikom i akademiczkom? Skoro są portale poświęcone modzie akademickiej (https://stylishacademic.com/), to chyba jest to kierunek godny inwestycji.

– Panno Marysieńko! to jest myśl genialna i zaraz po powrocie zajmiemy się realizacją. Aby być dobrze przygotowanymi do konkurencji Tygrys Elegancji – zarządzam jutro wycieczkę do sklepów na Place Vendôme – oznajmił Magnificencja.

Paski, apaszki, żakiety, spodnie, suknie na Place Vendôme zachwycały, ale największą miętę Magnificencja poczuł do perfum w opakowaniu w kształcie szpilek. Anastazy nawonnił się próbkami i jęczał, wciągając w nozdrza oszałamiający zapach.

Krystyna Knypl

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2277-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-7

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 4

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2274-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-4

Krystyna Knypl

ROZDZIAŁ  4. EKSPERCI SPODZIEWAJĄ SIĘ NIESPODZIEWANEGO

Pandemia  będąca złotym okresem dla wielu grup biznesowych w krainie zwanej Wirtualandią, nieśpiesznym krokiem odchodziła w siną dal, niczym słynny kochaś z przeboju sprzed lat.

https://www.youtube.com/watch?v=HaOZXqQLW0Q

DSC07818 k660

Miejscami nawet odfruwała  do innego wymiaru

Co będzie dalej? Na czym będziemy zarabiać? Kogo wynajmiemy do roli ekspertów niezbędnych do generowania kolejnych fal paniki? Jak zapewnimy refundację produktów medycznych, które wprowadzimy na rynek pod hasłem ochrony przed infekcją? Takie oraz wiele innych  niepokojących uczuć gnębiło różne grupy biznesowe działające na globalnym rynku medycznym.

Przecież nie może być tak, że przestaniemy zarabiać miliony i zostaniemy prolami żyjącymi z jednej pensji na poziomie średniej krajowej!

Uczucie post pandemicznego strachu przenosiło się z jednej grupy biznesowej na drugą, powracało ze zdwojoną siłą i  się, że nigdy nie przeminie.

Z silnymi uczuciami już tak w życiu jest, że przyczepiają  się do człowieka niczym butapren i nie ma dobrego sposobu aby się od nich uwolnić. Nie ważne było czy ów butapren uczuciowy dotyczył relacji międzyludzkich, stanowisk, poglądów czy zarobkowania. 

W dobie pandemii szalejącej nie tylko w ludzkich organizmach, ale i w  mediach społecznościowych, pojawiło się jeszcze jedno uzależnienie - nazwijmy ją "ekspertoza przewlekła" po łacinie expertosis chronicus, numer w ICD będzie nadany w nieodległej przyszłości.

Głównym objawem tego schorzenia była potrzeba bycia nieomylnym ekspertem o krajowym zasięgu, który ma zawsze racje. Każdy kraj miał swoich ekspertów komentujących na bieżąco zarządzenia rządów, ministerstw oraz placówek administracji zdrowia publicznego. Wpływy ekspertów miały zasięg regionalny, nie można było koledze z branży wchodzić na jego poletko wpływów.

Uzależnienie od bycia nieomylnym ekspertem atakowało nie tylko niektórych lekarzy, ale także te osoby które nie dostały się na medycynę i zrządzeniem okrutnego losu musiały studiować biotechnologię, wirusologię  lub zdrowie publiczne. Nieszczęśnicy ci z powodu niemożności studiowania medycyny cierpieli na nieuleczalną potrzebę "zabawy w doktora". Aby przybliżyć te nieszczęsne ofiary okrutnego losu do medycyny wymyślono określenie "medyk" oraz "ekspert". Był to wprawdzie ktoś o bliżej nieznanym wykształceniu, ale bardzo oblatany w recytowaniu koncepcji lansowanych przez władze i biznes.

Media intensywnie lansowały pogląd, że ów ekspert to jest jakiś ważniak, którego My, Naród powinien słuchać z otwartą jamą ustną, oraz żarliwie mu przytakiwać, przyklęknąwszy przynajmniej na jedno kolano. Lansowanie kogoś, kto miał wykształcenie bliżej nie wiadome, ale potrafił wiernie recytować przekazy dnia,  trwało już długi czas i zdawało się nie mieć końca, co więcej dawał całkiem dobre efekty biznesowe zleceniodawcom tych recytacji.

 Eksperci spodziewają się niespodziewanego 

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Expert

Jedni stawiali ekspertom pomniki, aby uczcić ich wielkość. Inni pisali wiersze na ich cześć:

Oda o nierówności

Dość tej równości! To chyba wiecie, że

Nie ma równych ludzi na świecie.

Są duzi i mali, mądrzy i głupi,

Ale tej bajki dziś nikt nie kupi.

Sprzedaje się kłamstwo, fałsz i obłuda.

Jak długo? pytacie. Dopóki się uda!

Ekspert, to cwany gość z nominacji.

Ma mega przydział kłamliwych racji.

Na każdy temat on wszystko wie.

Więc bredzi jawnie co tylko chce.

Jest też komitet, nie, nie centralny!

Z umysłowości skrajnie banalny,

Powie co każą, podpisze wszystko,

Zwłaszcza gdy przelew bankowy blisko. 

Zwolenników ekspertologii sponsorowanej Matylda Przekora, znana w swoim drugim wcieleniu zawodowym jak dziennikarz śledczy, zwykła pytać: 

Drogi ekspercie! Czy na pokładzie samolotu, gdy ktoś zasłabnie, pytają przez głośniki "Czy jest na pokładzie ekspert?" czy raczej staromodnie próbują ustalić "Czy jest na pokładzie lekarz?"

Eksperci i ich wyznawcy po usłyszeniu tak niewygodnego oraz naruszającego ich prywatność pytania żmijowato syczeli:

- Matyldo, ale czy ty jesteś za czy przeciw tym najwspanialszym produktom medycznym?

- Pytanie "za lub przeciw" może dotyczyć partii politycznej, ale nigdy nie powinno dotyczyć metody leczenia czy zapobiegania - odpowiadała Matylda. Skoro nie pytasz czy jestem za lub przeciw leczeniu nadciśnienia tętniczego lub zapalenia płuc, to nie pytaj o inne procedury terapeutyczne. 

Pandemia ograniczała nie tylko w doborze słów, ale także w wielu innych obszarach. Ograniczenia w podróżowaniu narzucone przez pandemię spowodowały, że wiele osób kierowało swe myśli  ku przeszłości oraz wyprawom odbytym w dawnych latach.

Podróże, podróże, ech... - pomyślała Matylda i na dysku wspomnień pojawiła się wyprawa za ocean, do Stanów Zjednoczonych na początku lat dwutysięcznych. 

aa2

Rodzinna rezydencja Braiwasherów

Pierwsza noc na kontynencie amerykańskim, spędzona w San Francisco, wypełniona była oglądaniem telewizji serwującej widzom niezliczone reklamy. Nachalne wciskanie  wszystkim wszystkiego co tylko na świecie wyprodukowano, wygenerowały w wyobraźni Matyldy wizerunek rodziny Brainwasherów, producentów zdrowych złudzeń z dostawą do domu.  

Przez minione dwadzieścia lat, które upłynęły od spotkania z telewizją amerykańską,  miała wrażenie, że wpływy  Brainwasher Family rosły z dnia na dzień  tak szybko, że opanowały wszystkie kontynenty, a produkcja zdrowych złudzeń pędziła z szybkością dorównująca produkcji pewnego produktu medycznego, którego nazwy nie wymienimy, bo i po co?. 

Efekt i zasięg globalny w branży produkcji złudzeń uzyskano dzięki rozbudowaniu firmy i podzieleniu jej na sekcje: 

# pralnia mózgów naukowców, 

# pralnia mózgów lekarskich, z sekcją pralni mózgów studentów medycyny oraz rezydentów, 

# pralnia mózgów urzędniczych 

# pralnia mózgów pacjentów

Pralnia mózgów naukowców obejmowała prominentnych przedstawicieli różnych dyscyplin klinicznych, którzy wykonywali badania kliniczne nowych leków, badań  oraz sprzętu diagnostycznego. Dzięki rozwiniętemu systemowi pralniczemu osiągnięto znaczący wpływ na praktykę kliniczną dnia codziennego. Młode i średnie pokolenie posłusznie recytowało przekazy dnia nadane przez ekspertów. Starzy doktorzy głosili jakieś herezje, że doświadczenie osobiste ma znaczenie w medycynie. Co więcej potrafili przyjąć na oddział pacjenta bez oznaczenia poziomu CRP! 

- Im trzeba odbierać prawo wykonywania zawodu lekarza! Jak śmie taki jeden z drugim starzec mówić o czymś takim jak doświadczenie osobiste, powoływać się na znajomość patofizjologii lekceważąc przy tym wytyczne napisane przez ekspertów??? grzmiały młode pokolenia wyznawców ewidens-bejzologii medycznej.

Podstawowym założeniem był podział kadr na Medycyny Znawców i Potulnych Wykonawców. Znawców nazywano ekspertami, zastanawiano się nad  bardziej precyzyjnym określeniem „dostawca prawdy”, czyli ktoś, kto łączył w sobie status eksperta oraz osoby przekazującej prawdę. Słuchaczy licznych wykładów nazywano „złaknionymi prawdziwej wiedzy”, co niebywale podnosiło wszystkim samopoczucie do granic rozkoszy. Każdy chciał obcować z przekazem medycznym gwarantującym mu rozkosz na miarę doznań erotycznych. Prócz przekazów nowej wspaniałej wiedzy między słowa wpleciono zalecenia:

# przytakuj naszym przekazom i połykaj ich treść

# zapomnij o starej wiedzy

# propaguj nową wspaniałą medycynę, głoś jej chwałę i wielkość

# zwalczaj myślących inaczej, donoś na nich gdzie tylko się da!

# zwalczaj myślących samodzielnie i mających osobiste doświadczenie w medycynie

Duzo nas

Jako najważniejsze cele wzięto zdyskredytowanie doświadczenia osobistego w medycynie, samodzielność myślenia oraz znajomość patofizjologii. Tylko wybrańcy mieli prawo myśleć samodzielnie i formułować wnioski, tłum miał powtarzać to, co otrzymał w przekazie od wybrańców.

Medycyna Oparta na Propagandzie

 Medycyna Oparta na Propagandzie,

Lubi zawsze jechać po bandzie.

Wrzaskliwą narracją wciąż peroruje,

Innych poglądów nie toleruje.

Karci, wytycza oraz strofuje,

Jak nieomylna dziunia się czuje.

Będąc już raczej lekarką starą

Poradzę dziuni warszawską gwarą:

Nie bądź tak cwana w ząbek czesana,

Bo przyszłość twoja będzie opłakana.

Ci starcy, zagubieni w życiu i medycynie, wspominali epokę słusznie minioną jako podobno wspaniałą, ale co to była za epoka? Nie było żądnych wytycznych, nie było ekspertów, zamiast na konto bankowe eksperta wdzięczności koperta lądowała w kieszeni lekarskiego fartucha! Dawniej to było przekupstwo, teraz to jest honorarium dla eksperta, to zupełnie coś innego! Tak dłużej nie mogło być! Trzeba było zapanować nad samowolą w myśleniu, działaniu lekarskim oraz niekontrolowanym przebiegu pieniędzy. .

Wszystko zdawało się być pod kontrolą, jednak pewien niepokój w kwestii przyszłości globalnego rynku medycznego budziła przyszłość badań klinicznych nad nowymi lekami. Mówiono, że  badania kliniczne będzie wykonywać  sztuczna inteligencja. 

- No dobrze niech sobie robi ta cała sztuczna inteligencja (AI), co wcale nie oznacza Artificial Intelligence lecz Artificial Idiot - mówił John, senior na zebraniu rodziny Brainwasherów. Ale jak ją przekonać do wydania korzystnej dla nas opinii? Czy ona lubi pieniądze?

Perfect City 21

Alex Brainwasher

- Dziadku, to tylko kwestia odpowiedniego oprogramowania - odpowiedział Alex, absolwent wydziału prania mózgów na Uniwersytecie Pralniologii Praktycznej. No i poza tym oprogramowanie to będzie koszt jednorazowy, a tych ekspertów to musimy ciągle gdzieś zapraszać, wozić samolotami w business class, kwaterować w pięciogwiazdkowych  hotelach... Artificial Inteligency nie będzie miała takich wymagań! Co więcej wygeneruje takie wyniki jakie będą nam potrzebne, bez żadnych niespodzianek.

- A wiesz Alex, że to bardzo ciekawa koncepcja! Masz głowę do interesów! Musimy wyprodukować jakiś nowy lek i zrobić mu dobry PR.

- A może nowy patogen? - zapytał Alex, 

- Nie, drugi podobny patogen w krótkim czasie nie zrobi nam takich pieniędzy jak PATOGEN-19. Raczej nowy lek jest nam potrzebny - odpowiedział John. Przydała by się także jakaś nowa choroba, ale dotycząca innego niż drogi oddechowe  obszaru ciała ludzkiego. Taka  choroba powinna być nie za ciężka, nie za lekka, trochę uciążliwa, powszechna, łatwo przenosząca się na innych ludzi. No i potwierdzenie rozpoznania  powinno być za pomocą testów. Nie może być tak, że lekarz samodzielnie stawia rozpoznanie! Taka lekarska samowola mogła by  rozłożyć nam cały biznes.

John myślał dłuższą chwilę po czym uderzył się dłonią w czoło.

- Mam pomysł na nową chorobę!  Zarobimy na niej jeszcze więcej niż na PATOGENIE-19, który odchodzi w siną dal. 

- Mów dziadku, mów co to  za choroba! - zawołał podekscytowany Alex.

- Wirusowy świąd zakaźny - oznajmił John.

- Co, co takiego? - Alex był zbyt mało obeznany z medycyną aby zrozumieć koncepcję dziadka bez dodatkowych objaśnień.

- Zamówimy wirusa, który będzie przenosił się przez dotyk. Gdy ulokuję się ten wirus na skórze osoby zakażonej to będzie powodował dokuczliwy świąd.  Początkowo będzie to świąd okolicy miejsca zakażenia, który z czasem będzie roznosił się na całe ciało, nie wykluczając, a może skupiając się głównie na... - John zawiesił głos.

- Jakich okolic, jakich? Mów dziadku! - zawołał Alex.

- Nie domyślasz się? - John zapytał wnuka, z trudem hamując śmiech.

- Czekaj, zaraz... zaraz... no nie powiesz, że masz na myśli świąd okolic intymnych? - powiedział Alex.

- Mam dokładnie te okolice na myśli, co więcej chodzi mi o  świąd przednich i tylnych okolic intymnych - odpowiedział John chichocząc wesoło. W jego biznesowej wyobraźni zaczęły pojawiać się coraz większe grupy osób drapiących się po siedzeniu, ale także coraz większe kwoty wpływające na konto ich firmy Perfect Brainwashing Company. W końcowym efekcie zarobiono 180 mld reali wirtualandzkich.

- A jak zabraknie w bankowych programach komputerowych zer, to co się stanie z naszymi kontami, z naszymi pieniędzmi??? - zaniepokoił się Alex . 

- Nie, nie może zabraknąć zer! Przecież zero to nic nie znaczy! - uspokajał się. Samo zero nic nie znaczy ale za inną cyfrą to jednak coś znaczy!  Kurcze trzeba wykupić  wszystkie zera na rynku Jak postanowili tak zrobili. Zera w banku były tylko dla wybranych, pod pełną kontrolą Brainwasher Family. 

Po jakimś czasie ludzie zauważyli brak zer na kontach bankowych i zaczęli narzekać, reklamować transakcje. 

Banki odpowiadały nawiązując do znanej frazy: Nasz stan posiadania jest jak szwajcarskich ser, składa się z samych dziur, lecz jest bez zer. Nie od dziś wiadomo, że z bankami jeszcze nikt nie wygrał, więc  i tym razem to się nie zdarzyło.

Swiat w twojej glowie

Aby wszystko przebiegało sprawnie i zgodnie z ustaleniami powołano Policję Myśli. Łączyła ona oraz nadzorowała wszystkie  zawody medyczne. Jednolitość poglądów była niezbędnym elementem Nowej Wspaniałej Medycyny.

Krystyna Knypl

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2276-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-6

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 3

Poprzedni odcinek

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2273-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-3

Krystyna  Knypl

ROZDZIAŁ 3. CHYTROŚĆ WIRUSÓW NIE ZNA GRANIC

Wirusy, odkąd istniały, zawsze potrafiły przechytrzyć ludzi. Atakowały znienacka, w sposób niewidoczny i podstępny, szybko ścinając z nóg człowieka upatrzonego na swoją ofiarę. Nic sobie nie robiły z tego, że ktoś jest Bogatym Biznesmenem (BB), Bardzo Ważnym Politykiem (BWP), Bardzo Znanym Prawnikiem (BZP), a nawet Bardzo Znanym Dziennikarzem (BZD). Nie odczuwały ani odrobiny lęku przed stanowiskiem swojej ofiary, stanem jej konta bankowego, zasięgiem wpływów ani koneksjami krajowymi i zagranicznymi. Kompletnie ignorowały fakt posiadania dostępu swoich ofiar do mediów, mikrofonów i studiów telewizyjnych. Były niewrażliwe na wpisy na mediach społecznościowych, najbardziej wściekły hejt i co najstraszniejsze – na najgroźniej zredagowane paragrafy, ustawy i rozporządzenia.

Bezpardonowo wskakiwały na śluzówki dróg oddechowych albo co gorsza – dróg moczowo-płciowych kobiet i mężczyzn, przyczepiały się do wybranego receptora, podstępnie przenikały błony komórkowe i wdzierały się z impetem do wnętrza komórek swojej ofiary. Rozhulane wirusy namnażały się szybciej niż króliki w Panestralii, hasając po całym organizmie zaatakowanych, pozbawiając ofiary możliwości poruszania się, a z czasem w niektórych przypadkach także oddychania. Bezczelność wirusów nie znała granic – i nie jest to licentia poetica! Te zlepki aminokwasów, bo nawet nie białek!, bezczelnie przemieszczały się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, z jednego sezonu na drugi sezon, co więcej – korzystały na gapę z samolotów, pociągów, autobusów i statków. Ludzi padali wszędzie jak przysłowiowe muchy. Trzeba było jakoś temu przeciwdziałać! Zorganizowano sieć szpitali zakaźnych, w których największy nacisk położono na dietę

Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia dieta jest w stanie nie tylko uchronić od choroby, ale i chorego postawić na nogi. Koncepcję i nadzór nad opracowaniem diety dla pacjentów i personelu objął dr Staś Zapracowany. Przygotował on następujący jadłospis:

Śniadanie: kromka chleba z rana i z Covidem wygrana.

Obiad: tylko strawa duchowa i poprawa gotowa: Podwieczorek: mowa trawa, świeżo skoszona murawa.

Kolacja: jedno jabłko z wieczora trzyma z dala doktora.

Jadłospis wręczano pacjentom i personelowi, aby wszyscy mogli się na... naczytać do woli, a nie najeść, bo przecież nie o to chodzi, aby ludzie się objadali i do zdrowia nie wracali – grzmiał we wszystkich programach radiowych i telewizyjnych dr Adam Prankster.

Jabłko Terapeutyczne

https://en.wikipedia.org/wiki/Apple

To nie były byle jakie jabłka, pierwsze lepsze z brzegu! To były jabłka naukowo  specjalnie przetestowane i certyfikowane. Każde jabłko miało swój niepowtarzalny, indywidualny certyfikat. Pierwsza prezentacja Jabłek Terapeutycznych w 2007 roku, podczas jednej z konferencji, na której akredytowana tam Matylda Przekora miała okazję ten ciekawy produkt osobiście degustować. Zjadła jabłko i od razu poczuła się lepiej... czuła, jak zdrowie rozchodzi się po jej organizmie. Szybko zawinęła w chusteczkę pestki ze zjedzonego noblowskiego jabłka i zawiozła je do Rodzinnego Miasteczka, gdzie jej rodzina rozpoczęła uprawę. Matylda na każdy sezon dostawała z Rodzinnego Miasteczka odpowiednią ilość tego naturalnego prozdrowotnego produktu. To, że produkt działa, nie ma najmniejszej wątpliwości – wystarczy spojrzeć na Matyldę! Mimo że jej pesel zaczyna się od 45, to owocnie realizowała ona hasło „Do szpitala to ja jeździłam tylko do porodu i do pracy”. Rozmiary pandemii były coraz większe i większe.

Trzeba było szkolić personel aby podołał rosnącym wyzwaniom. Wybitni funkcjonariusze systemu dr Kalasanty Ustawka-Sięzdziwiłł , znany z zdolności do bycia mobilnym prezesem, dyrektorem, ba! przeorem! i nawet mentorem niedouczonych wspólnie z prof. Andrzejem Niedogolonym, znanym specjalistą kablologii, który z talentem potrafił kablować na każdego. Kalasanty z Andrzejem zorganizowali serię webinariów dla personelu medycznego w Pandemlandii, których poufnym mottem było "ważna jest tylko medycyna nowa, stara do kąta niech się schowa".

Podczas jednego ze szkoleń pewna pielęgniarka znienacka zapytała wykładowcę:

– Miałam pacjenta, u którego gorączka była tak wysoka, że zabrakło skali na termometrze! Co robić w takim przypadku, panie doktorze, administratorze? Co robić w tak trudnym przypadku?

– Jak to co robić? Jak to co robić? Stłuc termometr! – wrzasnął poirytowany Kalasanty. – To pani tego nie wie??? Tyle lat pracy w ochronie zdrowia i nie zna pani podstawowych procedur???

Personel medyczny otrzymał polecenie "stłuc termometr!

Wyczerpany emocjonalnie głupimi pytaniami Konstanty powrócił do swojej rodowej posiadłości na obrzeżach Pandemlawy stolicy Pandemlandii. Z jakim niedouczonym, niedomyślnym, niezaangażowanym personelem przyszło mi pracować! – skarżył się małżonce, która powitała go czum małżeńskim pocałunkiem oraz gorącym rosołem na wzmocnienie organizmu osłabionego zarządzaniem niegramotnymi masami ludzkimi. Musiał szybko odzyskać formę, bowiem następnego dnia miał zebranie rady nadzorczej Sieci Szpitali Covidowych. Na posiedzeniu tym omówiono strategię walki z wirusem, plany na przyszłość, a także wybrano rzeczniczkę prasową Sieci Szpitali Covidowych, którą została jedna z córek Kalasantego. Taka praca jej się po prostu należała!

Syrenka660

Rzeczniczka Prasowa Sieci Szpitali Covidowych podczas pracy

Zadaniem rzeczniczki prasowej było leżeć na przeciwległym do Centralnego Szpitala Covidowego brzegu rzeki i pachnieć. Wydzielając intrygujący zapach jednocześnie testowała, czy zadający jej pytania dziennikarze nie stracili węchu wskutek zakażenia wirusem.Ci z dziennikarzy, którzy zachwycili się jej zapachem, otrzymywali odpowiedź na swoje pytania, a ci co nie skomentowali tego przecudnego aromatu, byli uznawani za zakażonych i kierowano ich na kwarantannę, aby nie marudzili i nie rozsiewali pesymizmu. Nie od dziś wiadomo, że pesymizm jest gorszy od niejednego wirusa!

Ustawiono butle tlenowe na przystankach autobusowych, gdzie także pomocy niedotlenionym udzielało Przystankowe Pogotowie Tlenowe. Mimo tych wysiłków i bezbrzeżnej troski władz Pandemlandii ilość zakażeń rosła. Co robić? co robić? powtarzano w kuluarach władzy.  Zastrzyk nadziej dostarczyły dwie młode sygnalistki prawniczka i medyczka zasłużone dla sprawy oczyszczania szeregów medycznych z niekompatybilnych do sytemu jednostek, umysłowo otępiałych i opornych na jedynie słuszne EBM oporne.  Ich najgłośniejsze zgłoszenie dotyczyło interpretacji skrótu EBM. Otóż pewna emerytowana internistka z Pandemlawy, stolicy Pandemlandii urządzała sobie w internecie chichotki, że EBM = Ewidentnie Błędna Medycyna. Co więcej w tych chichotliwych wpisach twierdziła że skrót CME wcale nie oznacza Continous Medical Education lecz Continuous Marketing Efforts czyli ciągłe wysiłki marketingu! Wprawdzie sąd odrzucił wniosek w pierwszym chichotaniu, pardon czytaniu oczywiście, ale one były zdeterminowane do dalszej walki. Były dumnymi absolwentkami The  Whistleblower University w Chcivos, czyli uniwersytetu dla sygnalistów.

pogot przystank500

Niezrażone postawą sądu sygnalistki zgłosiły następny  wniosek aby podawać wirusy do sądu i oskarżać je o działanie na szkodę władzy oraz EBM. Nie mogło być tak, że w Pandemlandii stosowano zasady Evidence Based Medicine, a ta medycyna na wirusy nie działała!

Nowe struktury kadrowe

Podstawowym założeniem był podział kadr na Medycyny Znawców i Potulnych Wykonawców. Znawców nazywano ekspertami, zastanawiano się nad  bardziej precyzyjnym określeniem „dostawca prawdy”, czyli ktoś, kto łączył w sobie status eksperta oraz osoby przekazującej prawdę. Słuchaczy licznych wykładów nazywano „złaknionymi prawdziwej wiedzy”, co niebywale podnosiło wszystkim samopoczucie do granic rozkoszy. Każdy chciał obcować z przekazem medycznym gwarantującym mu rozkosz na miarę doznań erotycznych. Prócz przekazów nowej wspaniałej wiedzy między słowa wpleciono zalecenia:

# przytakuj naszym przekazom i połykaj ich treść

# zapomnij o starej wiedzy

# propaguj nową wspaniałą medycynę, głoś jej chwałę i wielkość

# zwalczaj myślących inaczej, donoś na nich gdzie tylko się da!

# zwalczaj myślących samodzielnie i mających osobiste doświadczenie w medycynie

Jako najważniejsze cele wzięto zdyskredytowanie doświadczenia osobistego w medycynie, samodzielność myślenia oraz znajomość patofizjologii. Tylko wybrańcy mieli prawo myśleć samodzielnie i formułować wnioski, tłum miał powtarzać to, co otrzymał w przekazie od wybrańców. Po kilku latach gwardia hunwejbinów medycyny była gotowa do służby ludzkości, a jej głównym celem było promowanie Narodowego Programu Szczepień Pandemlandii.

Program realizowały z niezwykłym oddaniem zastępy hunwejbinów medycyny, szczepiących dniem i nocą. Wydano instrukcje zwiększające wydajność ogólnonarodowej akcji szczepienia wszystkiego co się porusza i na drzewo nie ucieka. Egzemplarze uciekające na drzewo nie szczepiono, bo mogły to być nietoperze będące pierwotnym rezerwuarem zarazy. Optymalizowano czas pobytu w gabinecie, wypełniania dokumentacji i przeprowadzania zabiegu. Zrezygnowano na przykład z wykonywania aspiracji po wkłuciu igły, bo w końcu nie o to chodziło, żeby sprawdzać, gdzie jest igła – w mięśniu czy w naczyniu krwionośnym – tylko o to, aby szczepionkę ulokować w obywatelu oczekującym należnej mu procedury medycznej. Detale anatomiczne były bez znaczenia, liczyła się liczba wkłuć i podań.

Niestety niektórzy zaszczepieni maruderzy pisali na forach internetowych, że mają dolegliwości po zaszczepieniu – gorączkę, bóle mięśni, powiększone węzły chłonne, osłabienie. Rodziły się wątpliwości, z dnia na dzień było ich coraz więcej, aż powstała straszna, okrutna Myślozbrodnia(*) Niewiary w Szczepionkę.

Myślozbrodnie rozpleniły się w całej Pandemlandii i namnażały z szybkością dorównującą wirusom. Myślozbrodniarze zbierali się na forach internetowych i opowiadali sobie o swych wątpliwościach co do działania szczepionki oraz częstości występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych. Myślozbrodniarze z dyplomem lekarza byli szybko wychwytywani przez hunwejbinów medycyny i kierowani do centrów oczyszczenia umysłów. Podniosłe zadania oczyszczania umysłów prowadziły struktury korporacji zawodowych, wzywając delikwentów przed swe groźne oblicze.

 Policja myśli 2

Jednak mimo wytężonej pracy hunwejbinów medycyny myślozbrodnie niewiary w szczepionkę namnażały się z szybkością dorównującą wirusom. Niezbędne było wprowadzenie bardziej wydolnych metod kontroli. Na jednej z narad wysunięto koncepcję stworzenia policji myśli.

(*) Myślozbrodnia – przestępstwo w Oceanii, fikcyjnym państwie stworzonym przez George’a Orwella w powieści Rok 1984. Słowo myślozbrodnia (ang. thoughtcrime) pochodzi z nowomowy i jest efektem połączenia słów „myśl” i „zbrodnia”. W praktyce oznacza ono przestępstwo polegające na myśleniu wbrew linii propagowanej przez Partię oraz Wielkiego Brata. Myślozbrodnię wykrywa Policja Myśli, która pełni funkcję tajnej służby. Człowiek ogłoszony przez Policję Myśli myślozbrodniarzem zostaje poddany ewaporacji, tzn. wymazuje się jego wszystkie dane z ksiąg oraz zaciera się po nim wszelki ślad. Jest przetrzymywany w siedzibie Ministerstwa Miłości.  https://pl.wikipedia.org/wiki/My%C5%9Blozbrodnia

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2275-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-5

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 2

Poprzedni odcinek

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2271-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-1

ROZDZIAŁ 2. GDY NARÓD DO BOJU WYSTĄPIŁ Z ORĘŻEM

Krystyna Knypl

Mimo nieustających starań wielokrotnego szczepienia wszystkiego co się rusza,  nie wszyscy mieszkańcy Pandemlandii rozumieli rozmiar nie dającego się zmierzyć dobra jakie na nich spływało z rąk dobroczyńców z  Chcivos.

Walka z opozycją antysanitarną

Zaczęły powstawać różne grupy opozycyjne zarówno w realu, jak i wirtualne. Krążyła bibuła pandemiczna, tworzono pieśni wzywające do walki z ciemiężcami sanitarnymi. Jedną z nich była pieśń hymniczna "Gdy naród do boju wystąpił z orężem" (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gdy_nar%C3%B3d_do_boju), do której dopisano nowe, aktualne słowa. Pieśń śpiewano na melodię: https://www.youtube.com/watch?v=ICI7PpW8irg

Gdy Naród do boju

Wystąpił z wirusem
Panowie o dawkach
Radzili...
Gdy naród zawołał
Umrzemy lub zwyciężem
Panowie ciężarne
Szczepili...
O cześć Wam
Panowie magnaci
Za ludzi niewolę
Kajdany,
O cześć wam,
Eksperci i potentaci
Za świat do lockdownów
Zagnany...
 
Szturm na Pałac Covidowy
 
Ucisk sanitarny narastał, aż osiągnął masę krytyczną. Niezadowolony lud ruszył na  Pałac Covidowy z zamysłem ukarania ciemiężców. Szturmujący do walki zagrzewali się słowami Marszu Gwardii Anty Covidowej
<a href=
Źródło ilustracji:
 
My ze straconych szans
I zagubionych lat,
Za stres i ból,
Za lata łez,
Już zemsty nadszedł czas!
Szczęśliwie zastępy Armii Covidiańskiej odparły szturm i Pałac Covidowy odzyskała swój niepowtarzalny blask.
 
Nowy Plan Walki z Pandemią
 
Dla  uzyskania lepszych wyników opracowano 6 letni Wielki Plan Walki z Pandemią oraz przygotowano odpowiednie nagłośnienie w przestrzeni publicznej. Plakat symbolizujący plan przedstawiał dzielnego Oficer Sanitaryzmu, który wierci dziurę w brzuchu niezaszczepionym ProPandemikom, aby poświęcili się dla dobra całej ludzkości i w końcy zaszczepili się.
 
 Najwięcej nadziei wiązano z młodzieżą, jej również poświęcono odpowiednie propagandowe plakaty.
Plakaty dedykowane młodzieży wzmocniono przekazem do konsumentów napojów alkoholowych, którzy w Pandemlandii stanowili znaczący odsetek społeczeństwa.
 
Uczucie wdzięczności musi mieć swój wyraz
 
Zmasowana akcja promocyjna przyniosła pewne rezultaty, można było mówić o sporym sukcesie, który wymagał wizualizacji i konkretyzacji . W tym celu  w centrum miasta Chcivos wzniesiono pomnik, z motywem nawiązujących do znanego monumentu "Czterech Śpiących". Kamienie umieszczone na głowach poszczególnych bohaterów monumentu symbolizowały dźwiganie olbrzymiego ciężaru walki z pandemią. Oczywistą oczywistością było, że bohaterami monumentu zostali profesor Brauss Klapp, Jej Ekselencja Madama Bidula von der Crafty, profesoressa Teressa Chciwa - Namaksa oraz Adam Prankster.
 
Bydgoszcz kamienne głowy
 
Pomnik Bohaterów Rewolucji Sanitarnej
 
Generalną zasadą stosowaną przez sztab dowodzenia rewolucją sanitarną było poufne hasło "Wydoić każdego to nic złego!" Symbol tej walki ustawiono na ulicy Nowy Świat.
 
Krowa Trojan horse
 
Wydoić każdego to nie jest nic złego!
 
Ważnym elementem walki z wirusem były kwarantanny oraz izolacje obywateli  zakażonych, podejrzanych oraz zdrowych mających kontakt, z tymi którzy skontaktowali się z wirusem.
 
Algier ZOO
 
Żądamy wolności!!!
 
Skierowani na izolację oraz kwarantannę rozklejali po wsiach i miastach takie plakaty, podobno symbolizujące ich okrutny los. Co więcej metody izolacji nieodpowiedzialnych jednostek nie spotykały się ze zrozumieniem wszystkich przedstawicieli społeczeństwa i trzeba było poszukiwać oraz wyłapywać te pro pandemiczne jednostki. Do tego celu powołano specjalne oddziały Inspektorów Sanitarnych, którzy przetrząsali tereny milimetr po milimetrze, w poszukiwaniu zbiegów z izolacji oraz kwarantanny.
 
Krowa 1
 
Nikt się przed nami nie ukryje i z tego każdy z nas żyje! - hasło Inspektorów Sanitarnych
 
Na fotografii Inspektor Sanitarny poszukuje ukrytych dywersantów, oni potrafili ukryć się  dosłownie wszędzie przed błogosławionym darem kwarantanny. Każdego dnia Inspektorzy Sanitarni składali osobiście meldunki profesorowi Braussowi Klappowi. Dostęp do jego gabinetu był starannie opracowaną ceremonią.
 
 Niebieski korytarz 2
W drodze do gabinetu do prof. Braussa Klappa
 
Początkowe odcinki korytarza prowadzącego do gabinetu miały pewne elementy jasne, które sugerowały, że Inspektorzy Sanitarni zmierzają ku Niebiańskiej Jasności.
 
 Niebieski korytarz
 
Niebiańska Jasność w pobliżu gabinetu prof. Braussa Klappa
 
Po kilkudziesięciu metrach droga stawała się coraz bardziej niebieska, kolorystyka ta miała na celu stworzenie uczucia dostępu do Niebios. Gdy inspektorzy pokonali dwa odcinki korytarz wchodzili do sekretariatu, gdzie stawali przed obliczem szefowej tego departamentu, którym była Madama Idiotessa Bęc - Walska.
 
 Redaktorzyca
Madama Idiotessa Bęc - Walska
 
Przed wpuszczeniem  inspektorów do gabinety profesora skuwano im ręce i nogi, bo przecież nie można było ufać nikomu, że nie przyjdzie mu jakaś w najwyższym stopniu niestosowna myśl.
 
 
Tylko gappa nie zgadnie, że tak wygląda gabinet Braussa Klappa
 
Odebrane raporty kierowano do Departamentu Robotów i Robocic Prasowych, które opracowywały codzienne komunikaty dla mediów.
 
 Matylda przy maszynie
 Robocica Prasowa
 
Krystyna Knypl
Następny odcinek:
 

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL), odcinek 1

Motto:

Więc nic sobie nie przypominasz? Miejsce nie zupełnie się zgadza (...)

Ależ na pewno! Data się zgadza, lecz miejsce nie...

Antoine de Saint Exupery "Mały Książę"

ROZDZIAŁ 1. STWORZENIE NOWEJ KRAINY WSPANIAŁEJ - PANDEMLANDII

Stary Nieciekawy Świat był bez przyszłości! Wszystkiego w nim było za dużo! W świecie tym było za dużo ludzi, za dużo starców, dzieci, spalinowych samochodów,ubrań, książek oraz wielu innych rzeczy. Nie dość tego bogaci ludzie mieli ciągle za mało pieniędzy, a biedni ciągle za dużo monet. Nie dało się tak dalej żyć! Konieczne było stworzenie Nowej Wspaniałej Krainy, w której wszystko będzie urządzone w sposób śliczny i ekologiczny.

Krainę te nazwano Pandemladzką Republiką Ludową (PRL). Wystarczyło spojrzeć na tę fotografię aby szybko zorientować się czym różnił się stary świat od nowego.

Nowy Wspaniały Świat rozwijał się prężnie, ale gdzieniegdzie pozostawały nieestetyczne resztki starego  świata

Maszyny, których używano do budowy Nowego Wspaniałego Świata

Jak doszło do stworzenia Pandemlandii?

Na kolejnej naradzie w mieście Chcivos, ideolog profesor Brauss Klapp przedstawił zaufanemu gronu decydentów założenia Manifestu z Chcivos. Podstawowym założeniem tego dokumentu było, że bogaci będą coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. W końcu wszystkie poprzednie manifesty też do tego się sprowadzały, więc po co wymyślać coś nowego?

Portret Klausa

Portret Braussa Klappa

Źródło ilustracji:

https://www.artic.edu/artworks/8624/portrait-of-pablo-picasso

No bo po co takiemu biednemu pieniądze? Ani ich rozsądnie nie zainwestuje, ani nie da zarobić bogatym, ani nie wyda na rzeczy powodujące, że bogaci będą jeszcze bardziej bogatsi. Nie dość tego taki biedny tylko narzeka i puszcza bąki powiększając ślad węglowy! To musiało się skończyć źle! Wyobraźmy sobie zabąkowany cały świat gazami wypuszczanymi z przewodu pokarmowego przez biedakokratów! Nie dość, że zabrakło by tlenu do oddychania, to jeszcze wydalane gazy zabiłyby zapach perfum, którym bogatokracja skrapiała swe szlachetne ciała. Cały trud produkowania najwspanialszych perfum w Brancji, ojczyźnie wytwornych perfum, poszedłby na marne. A przecież nie o to w życiu chodzi, żeby harować jak wół, pocić się wszędzie i śmierdzieć, lecz żeby leżeć i ładnie pachnieć !!!

Mapa 2 

Mapa Nowego Wspaniałego Świata

Źródło ilustracji:

https://www.cartahistorica.com/our-catalogue/asia/southeast-asia/insulae-indiae-orientalis-east-indian-archipelago/

Lokalizacja Pandemlandii

Pandemlandia położona była centralnie na godzinie dwunastej powyższej mapy. Podstawową strukturą w Pandemlandii było Centrum Dowodzenia Jaźnią i Wyobraźnią (CDJW). Szefem Centrum Dowodzenia Jaźnią i Wobraźnią był profesor Brauss Klapp, któremu podlegał zespól doradców z poszczególnych krajów. Raz w roku spotykano się w Chcivos i radzono nad przyszłością świata. Po wielu latach naradach, podczas historycznej już konferencji w słynnym The Bay Tay Hotel zdecydowano, że uroczysty początek  Nowego Wspaniałego Świata będzie miał miejsce  pod koniec 2019 roku. Jak postanowiono tak zrobiono. Nowy Wspaniały Świat połączył wszystkie dotychczasowe państwa, które przyjęły wspólną nazwę Pandemlandia. Opracowano hymn, konstytucję, godło oraz flagę nowego globalnego państwa.

Tylko gappa nie zgadnie, że to jest gabinet Braussa Klappa

Konstytucja Pandemlandii była krótka. Punkt pierwszy mówił, że bogaci zawsze mają rację, punkt drugi mówil, że biedni nigdy nie mają racji. Punkt trzeci mówił, że w Pandemlandii obowiązuje bezwzględne posłuszeństwo. I tyle, po co rozpisywać się o jakiś innych prawach??? Nie było najmniejszego sensu!

 Godlo Pandemlandii przedstawione poniżej, strzała symbolizowała ideę wyznaczania kierunku dla świata, a podkowa oznaczała stół obrad przy którym zasiadało 6 gubernatorów kontynentalnych oraz 2 przewodniczących generalnych. 

 Godło Pandemlandii
Źródło ilustracji: https://pl.wikipedia.org/wiki/God%C5%82o

Hymnem Pandemlandii był słowa podane poniżej, śpiewane na melodie Budujemy Nowy Świat. Nauka hymnu obowiązywała wszystkie dzieci już od żłobka i przedszkola oraz osoby dorosłe.

https://www.youtube.com/watch?v=CjhXmXjxXQE

Już dość narzekań i gderań

I tylko chciej i tylko spójrz 

Jak rośnie w krąg

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk .

***

Więc chodź i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu

Bo to dla nas, dla naszej chciwej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

***

Budujecie Nowy Świat,

Jeszcze jeden Nowy Świat,

Naszym przyszłym lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę dla nas mnóż,

Każdą pracę dla nas dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Naszym snom, chytrym snom, Publiko!

Nich się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujecie nasz wspaniały nowy schron.

***

Już dość narzekań i gderań

I tylko chciej i tylko spójrz,

Jak rośnie w krąg!

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk!

***

Więc choć i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu,

Bo to dla nas, dla naszej chytrej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

***

Budujecie Nowy Świat

Nasz Wspanialy Nowy Świat!

Naszym przyszłym, lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę z sobą mnóż

Każdą pracę z sobą dziel!

Bo to jest Twój główny cel Publiko!

Od piwnicy aż po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Naszym snom, nie Twoim snom Publiko!

***

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujecie betonowy nowy cudzy schron!

***

Już dość narzekań i gderań,

I tylko chciej i tylko spójrz,

Jak rośnie w krąg,

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk!

***

Więc chodź i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu,

Bo to dla nas, dla naszej chytrej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

 ***

Budujecie Nowy Świat,

Całkiem cudzy Nowy Świat,

Cudzym przyszłym lepszym dniom, Publiko!

 Każdą pracę dla nas mnóż,

Każdą pracę dla nas dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż po dach

Niech radośnie rośnie gmach!

Naszym snom, nie twoim snom, Publiko!

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są!

Budujecie betonowy cudzy schron!

***

Budujcie Nowy Schron.

Jeszcze jeden Nowy Schron

Cudzym przyszły lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę z sobą mnóż,

Każdą pracę z sobą dziel

Bo to jest Twój głowny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż  po dach,

Niech radośnie rośnie gmach!

Cudzym snom, cudzym dniom, Publiko!

Niech się mury pną do góry 

Kiedy dłonie głupie są!

 Budujcie Betonowy Nowy Schron!

 ***

Budujcie Nowy Schron,

Jeszcze jeden Nowy Schron,

Cudzym przyszły lepszym dniom, Publiko

Każdą pracę z sobą mnóż,

Każdą pracę z sobą dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż  po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Cudzym snom, cudzym dniom, Publiko!

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujcie Nieprzyjazny Nowy Świat!

***

Flaga Pandemlandii była biała, był to symbol nieskazitelności Nowego Wspaniałego Świata, na jej tle była umieszczona gałązka oliwna, symbolizująca obowiązujący w Pandemlandii weganizm.

Flaga Pamdemlandii

Flaga Pandemlandii

Większość Pandemlandczyków pracowała zdalnie, w boksach pracowniczych wypożyczonych na abonament. Dzień pracy rozpoczynał się  o godzinie 7:00 rano od obowiązkowego odśpiewania powyższego hymnu Pandemlandii, w pozycji na baczność, z twarzą zwróconą w kierunku prezydentki kraju Jej Ekselencji Madamy Biduli von der Crafty.

<a href=

Portret Jej Ekselencji Madamy Biduli von der Crafty

Źródło ilustracji:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/d/d4/Portrait_of_Dora_Maar.jpg

Staranność i zaangażowanie emocjonalne podczas śpiewania hymnu monitorowały liczne urządzenia zamontowane w boksach pracowniczych, wyposażone w programy sztucznej inteligencji oceniające szczerość uczuć  podczas śpiewania hymnu oraz  wzruszenia odczuwane przez wykonawcę.

Czas pracy wynosił od 12 do 18 godzin i był ściśle monitorowany. Jeżeli pracownicy ściśle przestrzegali regulaminu pozostałe 6 godzin doby mogli przeznaczyć na sprawy prywatne takie jak opróżnianie pęcherza moczowego oraz końcowego odcinka jelita grubego, sen, zabiegi higieniczne. Pensje były przelewane na e-konto bankowe, którego wydatki podlegały ścisłej kontroli władzy. Dozwolone były zakupy czystej wody, produktów wegańskich, owoców oraz warzyw. Produkty były dostarczane przez roboty, pod dzierżawiony boks pracowniczy. Dieta taka zapewniała wypełnienie przewodu pokarmowego na całej długości, minimalizowałam produkcję gazów jelitowych, dzięki czemu znacząco zmniejszył się na świecie ślad węglowy. Docelowo planowano zakaz puszczania bąków w całej Pandemlandii dla szeregowych obywateli. Swobodne puszczanie bąków było dozwolone jedynie dla przedstawicieli władzy od szczebla gminnego w górę. Każdy przepis oraz zalecenie dotycząće trybu życia w Pandemlandii musiła mieć podstawy naukowe stworzone w oparciu o wyniki badań klinicznych, rejestrowanych na portalu www.pandemial.trial.gov

 Rozpoczęto już pierwsze badania kliniczne Gut Gases Study (GGS), których protokoły zaakceptowała Pandemlal Medicine Agency. Po 48 godzinach obserwacji w grupie z zakazem puszczania bąków stwierdzono kilka przypadków skrętu kiszek oraz zgonów wkrótce po wystąpieniu niedrożności przewodu pokarmowego. Oczywiście w żadnym wypadku nie wiązano tego z protokołem badania! W końcu uczestnicy badania wstrzymywali się od puszczania bąków dobrowolnie! A poza tym podpisali świadomą zgodę na udział w badaniu klinicznym! To była absolutnie przypadkowa sprawa, że uczestnicy zmarli w trakcie trwania badania klinicznego. W końcu inni ludzie, którzy nie brali udziału w badaniu oraz swobodnie puszczali bąki też umierali w tym samym czasie co uczestnicy badania - oznajmił podczas konferencji prasowej Robot Prasowy ds kontaktu z dziennikarzami medycznymi. W stolicy Pandemlandii pracowało 158 robotów, które produkowały codzienne komunikaty prasowe, rozsyłane do wszystkich liczących się redakcji czasopism medycznych. Na liście obsługiwanej przez roboty był portal  Słuszne Diagnozy, którego redaktor naczelną oraz wydawcą była dobra znajoma wielu Czytelników Matylda Przekora. Zespół portalu  sprawiał nieco kłopotów Nadzorowi Prasowemu Pandemlandii, ponieważ zespół redakcyjny miał swoje zdanie na temat medycyny, podobno oparte na doświadczeniu osobistym nabytym podczas pracy przy poprzedniej pandemii w zawodzie wyuczonym za młodu. 

-Doświadczenie osobiste w medycynie, a cóż to takiego? - nigdy o czymś takim nie słyszałam ani nie miałam z tym dziwnym zjawiskiem do czynienia - wycedziła konsultanta krajowa  ds trzymania za jamę ustną świadczeniodawców medycznych, profesoressa Teressa Chciwa - Namaksa. -Trzeba będzie zgłosić sprawę do Okręgowej Izby Świadczeniodawców Medycznych -wycedziła podczas narady w Ministerstwie Jedynie Słusznych Decyzji, którym zarządzał dr Adam Prankster, absolwent kursów wieczorowych The Party School in Chcivos. Po takim zgłoszeniu przyjrzą się tej sprawie i ustalą czy ktoś z doświadczeniem osobistym może wykonywać posługę udzielania świadczeń medycznych. Nie od dziś wiadomo, że wszystkich obowiązują zarządzenia oraz wytyczna bardzo liczne, wydawane przez Ministerstwo Wyłącznie dobrych Decyzji oraz konsultantę krajową. Skierowanie tej niepokornej jednostki na kursy odświeżającee jej zmurszałe doświadczenie osobiste było nakzem chwili. Ona podobno założyła Instytut Medycyny Opartej na Doświadczeniu Osobistym i mianowała się profesorem tego całego IMODO - wyszeptała podczas narady profesoreessa. Jak będzie oporna na oficjalnie obowiązującą wiedzę pandemiczną, to trzeba będzie rozważyć zawieszenie jej na czas jakiś Prawa Realizowania Daru Powołania do Medycyny - szepnęła cichutko profesoressa Teressa  na ucho Adamowi.

Matylda Przekora, Wasz korespondent z Pandemlandii

Matylda Przekora i jej gazeta

Następny odcinek:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2272-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-odcinek-2

Informacja: Pandemlandzka Republika Ludowa jest zbiorem felietonów satyrycznych

Felieton definicjaa

 

Przyrzeczenie Lekarskie złożyłam 55 lat temu :)

Krystyna Knypl

W dniu 6 maja  1968 roku złożyłam Przyrzeczenie Lekarskie na ręce prof. Zdzisława Łapińskiego, który był dziekanem Wydział Lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie oraz otrzymałam dyplom lekarza. Uroczystość miała miejsce w Klubie Medyka, przy ul Oczki 1A w Warszawie.

Klub Medyka (biały budynek) w głębi, po prawej stronie

Literacki opis przebiegu tej uroczystość (http://modnediagnozy.blogspot.com/2018/01/6-odbior-dyplomu-lekarza-wersja.html) pochodzi z mojej powieści "Maść tygrysia 3.0". Jej pierwsze wydanie miało tytuł "Maść tygrysia czyli powołanie do medycyny", drugie wydanie "Życie po byciu lekarzem, a trzecie "Maść tygrysia 3.0.". Początkowo martwiłam się tą potrzebą zmiany tytułów, ale gdy przeczytałam, że Lew Tołstoj przepisywał "Wojnę i pokój" 7 razy, a w dodatku gęsim piórem (!) przestałam się martwić. Drugi człon tytułu z pierwszego wydania pochodzi  pewnego powiedzenia mojego pacjenta "Pani jest jak maść tygrysia, pomaga na wszystko". 

Moją pierwszą powieść wydałam pod pseudonimem Krystyna Hal - Hublewska

Konstrukcja pseudonimu: imię moje, Hal skrót od imienia mojej Matki Haliny, Hublewska - jej panieńskie nazwisko.

"Belo Horizonte" wydałam pod pseudonimem oraz imieniem i nazwiskiem

Okładki moich niektórych książek

Link do moich artykułów i newsów  do 2021 roku

https://gdl.kylos.pl/wp/?page_id=31175

Link do moich 76 wierszy

https://gdl.kylos.pl/wp/?page_id=13202

 Oto fragment opisujący odbiór dyplomów:

Matylda powróciła do Sarmawy z krótkiego wyjazdu na południe kraju i szykowała się do uroczystości odbioru dyplomu lekarza, którą wyznaczono na 6 maja. Nowa rzeczywistość polityczna ogarniająca Sarmalandzką Republikę Ludową docierała do niej we fragmentach i mgle. Miała ważniejsze zmartwienia na głowie. Będę leczyć ludzi?! Jak to się właściwie robi??? – zapytywała samą siebie, bo przecież nie mogła nikomu innemu zadawać takich pytań. – Muszę koniecznie dowiedzieć się, jak to się robi, tylko od kogo??? Niby na wykładach profesorowie mówili, że naparstnicę daje się w niewydolności krążenia – ale kiedy? komu? jak długo???

Klub Medyka w Warszawie, ul. Oczki 1 a, w którym 6 maja 1968 roku odbyła się uroczystość składania Przyrzeczenia Lekarskiego oraz wręczenia dyplomów
 
Odpowiedzi na tak szczegółowe pytania niestety nie padały na wykładach ani nie było ich w książkach. Wiedziała tylko jedno – aby leczyć, musi odebrać dyplom lekarza i na tym postanowiła chwilowo się skupić. Rozwiązanie innych egzystencjalnych i intelektualnych dylematów musiało poczekać na swój odpowiedni czas. Odbierających dyplom lekarza było trochę ponad setkę. Część stanowili maruderzy z poprzedniego sezonu, część przodownicy pracy z trwającego roku akademickiego.
Dziekan będący jednocześnie chirurgiem nie lubił tracić czasu na aktywności niezakończone opisem przeprowadzonego zabiegu, dlatego odbiór dyplomów zawsze wyznaczał na środę, tradycyjny dzień nieoperacyjny. Zejdzie mi pewnie ze dwie godziny na tych uściskach i uśmiechach – pomyślał, wysiadając z taksówki przy Klubie Medyka. Dzień dobry panie dziekanie, dzień dobry panie dziekanie – szemrały szeregi elegancko wystrojonych, świeżo upieczonych absolwentów Wydziału Lekarskiego. Rodziców, ciotek i rodzeństwa nie było wiele w gronie oczekujących na uroczystość. W końcu to środek dnia! Wszyscy budowali lepszą przyszłość Sarmalandzkiej Republiki Ludowej. Poza tym burżuazyjne zwyczaje bywania rodzin absolwentów na odbieraniu dyplomów ukończenia wyższej uczelni nie były w modzie.Tuż przed jedenastą wszyscy przeszli do sali balowej i zasiedli po obu jej stronach, zostawiając wolny pas pośrodku, aby dostojna profesura mogła bez przeszkód przejść do sceny.
 
 Moje Przyrzeczenie Lekarskie (Łapińska - nazwisko panieńskie)
 
Pochód otwierał dziekan profesor Zbigniew Przekora, za nim podążało dwóch prodziekanów i pan Jan, szef dziekańskiego sekretariatu z dyplomami ułożonymi w dwóch rzędach na tacy przykrytej zielonym suknem. Dostojna profesura wkroczyła na scenę i zasiadła w fotelach. Próżni strojnisie poprawili akademickie sukienki i ładnie ułożyli fałdy. Dziekan Przekora skinął na pana Jana, który z kolei dał znak dyrygentce chóru akademickiego. Pani Emilia uniosła ręce ku górze i z impetem wprawiła je w ruch. Odśpiewano po łacinie okolicznościową pieśń akademicką i przystąpiono do słownej części ceremonii. Dziekan wygłosił przemówienie, które jak zwykle na taką okazję miał przygotowane, będące swobodnym streszczeniem przyrzeczenia lekarskiego. W ostatniej chwili zdecydował się dodać coś osobistego.
 

 

klub medykow300

Prof. Zdzisław Łapiński

KlubMedykaoczkistare660

Prof. Zdzisław Łapiński, na ręce którego 6 maja 1968 roku, złożyłam Przyrzeczenie Lekarskie

(rys. Katarzyna Kowalska)

Jesteście ostatnią grupą absolwentów, której wręczam dyplomy. Od nowego roku akademickiego przechodzę na emeryturę. Właśnie uświadomiłem sobie, że wy przejdziecie na emeryturę już w dwudziestym pierwszym wieku. Co za perspektywa! Tyle lat pięknej pracy przed wami! Ale jeszcze nie jesteście lekarzami, dopóki nie złożycie przyrzeczenia. Proszę wszystkich o powstanie, a absolwentów odbierających dziś dyplomy o podniesienie prawej ręki ku górze i powtarzanie za mną:
– Przyjmując z czcią i głęboką wdzięcznością nadany mi stopień lekarza... – absolwenci z nieco ściśniętymi wzruszeniem gardłami powtórzyli pierwsze zdanie za dziekanem. Potem drugie, trzecie, kolejne...

– Przysięgamy to uroczyście! – tonacja była w tym momencie już zupełnie dźwięczna.
– Teraz, skoro jesteście już pełnoprawnymi lekarzami, przystępujemy do wręczenia dyplomów.
Wywołani po nazwisku wchodzili schodkami na podwyższenie. Dziekan wręczał dyplom i podawał do uściśnięcia dłoń ubraną w rękawiczkę.
Matylda Przekora – dziekan jakby nieco głośniej wymówił nazwisko i dodał, objaśniając zgromadzonym: – Z Matyldą już wiemy, że nie jesteśmy spokrewnieni, ustaliliśmy to, gdy zdawała u mnie egzamin z chirurgii. Ale państwo jeszcze tego nie wiedzą. Ale ponieważ i tak nikt w to nie uwierzy, skazani jesteśmy na wzajemne popieranie się. Matyldo, gratuluję dyplomu. Mam nadzieję, że zostaniesz na uczelni.
– Tak jest panie dziekanie – wymamrotała Matylda półprzytomna z wrażenia, że publicznie zostało skomentowane jej nazwisko, jednobrzmiące z nazwiskiem dziekana Przekory. Odebrała podany dyplom i uścisnęła dziekańską dłoń przyobleczoną w czarną rękawiczkę. Nie była przyjemna w dotyku. Materiał rękawiczki był chropawy, gryzący, sztuczny.

Trzymając dyplom, całą uwagę skupiła na tym, aby bez upadku zejść z chybotliwych schodków dostawionych do sceny. Uff, udało się! Usiadła obok koleżanki z grupy studenckiej i zajęła się oglądaniem dyplomu. Był taki sobie. Granatowe płótno lichej jakości, wytłoczony napis w kolorze złotym wydawał się jakiś obcy i jakby jej niedotyczący.
- Jestem lekarzem, jestem lekarzem, jestem lekarzem – powtórzyła sobie kilkakrotnie, aby w końcu w to uwierzyć. Muszę iść do pracy, muszę iść do pracy, muszę iść do pracy – pomyślała.

Uroczystość dobiegła końca. Zgromadzeni niespiesznie opuszczali salę balową Klubu Medyka. Matylda schodziła po wyślizganych schodach z pierwszego piętra, oszołomiona perspektywą udania się do pracy.

Boże, czy to znaczy, że już nigdy nie będę miała wakacji? Nigdy nie wyjadę na wakacje? – chciało się jej płakać, wyć, uciec na koniec świata. Przyspieszyła kroku, by czym prędzej wyjść na świeże powietrze. Nagle wyrżnęła czołem w ramę otwartego okna, wystającego na schody między salą balową a holem. Pogrążona w rozpaczy z powodu nieodwracalnej utraty wakacji mogłaby zderzyć się nawet ze statkiem. Też by go nie zauważyła. Nawet nie poczuła uderzenia, cała zatopiona w egzystencjalnym bólu braku wakacji, braku wakacji, braku wakacji.

Zloty dyplom lekarza 2

Na 50 rocznicę otrzymania dyplomu lekarza napisałam książkę "Złoty Dyplom Lekarza" ( jest ona dostępna jest w całości pod linkiem https://gazeta-dla-lekarzy.com/images/ksiazki/Krystyna%20Knypl%20Zloty%20dyplom%20lekarza-WWW.pdf

Mój dorobek w medycynie to specjalizacja z chorób wewnętrznych, specjalizacja z hipertensjologii, tytuł doktora nauk medycznych (doktorat z kardiologii / echokardiografii, więcej (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/medycyna-oparta-na-wspomnieniach/1128-krystyna-knypl-cardiology-achievements-and-activities).

Jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego od 1977 r. oraz Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Krystyna Knypl legitymacja PTK

Posiadam tytuł specjalisty Europejskiego Towarzystwa Nadciśnieniowego.

Dyplom specjalisty European Society of Hypertension

krystyna knypl notable achievementmini

Zostałam wyróżniona dyplomem uznania przez World League of Hypertension za promocję diety z ograniczeniem jonu sodowego na poziomie krajowym.

Od 2000 roku wykonuję także zawód dziennikarza medycznego, moją drogę opisałam w książce "Kaczka dziennikarska", która dostępna jest w całości pod linkiem

https://gazeta-dla-lekarzy.com/images/gdl_2020/KACZKA%20dziennikarska.pdf

Link do napisanych przez mnie książek https://gdl.kylos.pl/wp/?page_id=31926

Przejrzałam literaturę pod kontem drugiej kariery lekarzy w literaturze, więcej pod linkiem

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1618-druga-kariera-slynnych-absolwentow-wydzialow-lekarskich-arthur-conan-doyle  

Na ścieżce tej spotykamy tak znakomite nazwiska jak Arthur Conan Doyle, Tadeusz Boy - Żeleński, Michaił Bułhakow, Antoni Czechow.

Współpracuję z wysokonakładową prasą kolorową, której wydawcy na początku współpracy poprosili mnie o dostarczenie fotografii z czymś białym wokół szyi, ale nie w fartuchy lekarskim. :Piękny makijaż nie jest dziełem moich rąk, lecz wykonali go utalentowany grafik komputerowy wydawcy.

Od 2012 r. jestem redaktor naczelną & wydawcą "Gazety dla Lekarzy" (GdL), pisma non profit (bez reklam), które tworzą lekarze oraz ich rodziny. Cały dorobek GdL, w pdf. https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php oraz na stronie www https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane

Od 2016 r. jestem felietonistką amerykańskiego / globalnego portalu dla lekarzy Sermo (www.sermo.com), ;piszę co tydzień felietony jako Sermo community columnist.

Ageing twitter 2

Mój felieton "Is a woman of a certain age still interested in sex?" został opublikowany na portalu WHO / ONZ, który jest poświęcony zdrowemu starzeniu się.

https://www.decadeofhealthyageing.org/find-knowledge/voices/feature-stories/detail/is-a-woman-of-a-certain-age-still-interested-in-sex

Zawód dziennikarza to nie tylko pisanie, ale także bywanie na konferencjach prasowych, naukowych. W mojej dziennikarskiej pracy miałam zaszczyt otrzymywać akredytacje prasowe on site na konferencjach organizowanych przez American College of Cardiology, American Heart Association, Interamerican Society of Hypertension, European Society of Cardiology, European Society of Hypertension, Komisję Europejską.

DSC07985 x660

Kongres American Society of Clinical Oncology,Chicago

aa2

Kongres American College of Cardiology, Orlando

Należę do Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (od 1977), European Society of Cardiology (od 1977), należałam do Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego (1988–2013), European Society of Hypertension (2008–2013), Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (2004 - 2023), International Federation of Journalists (2004–2008).

Nigdy nie należałam do żadnej partii politycznej.

Uczestniczę w konferencji na temat donacji i transplantacji narządów w Berlaymont Building (siedziba Komisji Europejskiej w Brukseli)

Moje akredytacje on line to między innymi World Economic Forum, European Medicine Agency, Reuters Next. Link do wszystkich akredytacji https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1394-moje-akredytacje-dziennikarskie-na-osi-czasu

KK wczoraj i dzis660

Plany na przyszłość mam zmienne: od podróży dookoła świata, po posiadanie salonu literackiego w Paryżu, przy Champs - Élysées oczywiście ;)

Trzymajcie za mnie kciuki, aby przynajmniej jeden z elementów się udało zrealizować!

Krystyna Knypl

GdL 5 / 2023

 

 

 

Odnalezione nasze artykuły na stronach EU

 Krystyna Knypl

Dziś dzień pełen znaczących sukcesów. Powrót do dostępu do edycji GdL, który był przez kilka ostatnich dni niemożliwy oraz odnalezienie ważnej strony o warsztatach dla dziennikarzy medycznych na temat donacji i transplantacji narządów, w których uczestniczyłam kilkakrotnie. W warsztatach uczestniczyła także dr Marta Florea.

Informacje o  akredytacjach dziennikarzy z Gazety dla Lekarzy na konferencjach w EU były i po odnowieniu stron www się zgubiły, ale jak wiadomo w internecie nic nie ginie.

Googlując dziś w poszukiwaniu materiałów napotkałam link

https://health.ec.europa.eu/latest-updates/5th-journalist-workshop-organ-donation-transplantation-2014-11-24_en

pod którym jest lista dziennikarzy medycznych, którzy uczestniczyli w warsztatach na temat transplantacji raz ich artykuły.

Bruksela 2014 transplantacja

Piąte warsztaty dla dziennikarzy na temat donacji i  transplantacji narządów

Bruksela warszatat nasze artykuły

Dr n. med. Krystyna Knypl

GdL 5/2023

Gazeta dla Lekarzy nr 3/2023 - artykuł wstępny oraz spis treści

Krystyna Knypl

Drogie Koleżanki i Koledzy,

Przysłuchując się oraz czytając środowiskowe dyskusje odnoszę wrażenie, że ważnym tematem staje się nadciągająca konkurencja w naszym zawodzie. Mają ją stanowić absolwenci nowych wydziałów lekarskich przy uczelniach nie mających w nazwie słowa "uniwersytet". Jestem absolwentką wydziału lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie, a więc uczelni nieuniwersyteckiej formalnie rzecz biorąc, która na pewnym etapie swojej historii postanowiła przemianować się na Warszawski Uniwersytet Medyczny. Czy z chwilą przemianowania znacząco wzrosła jakość nauczania? Nie sądzę. Czy absolwenci WUM są lepszymi lekarzami niż absolwenci AM - zdecydowanie nie!

Skłonna jestem zaryzykować opinię, że jest nawet odwrotnie, ale siwych włosów z mojej głowy z tego powodu rwać nie będę. O tym jakimi jesteśmy lekarzami decyduje wiele czynników, a nazwa naszej Alma Mater wydaje mi się stosunkowo mało ważna. O wiele większy wpływ na jakość naszej pracy wywiera jej organizacja, przepisy ubezpieczeń społecznych, nasza wiedza zdobyta samodzielnie oraz jakość współpracy pacjenta z zaleceniami lekarskimi. Zauważmy też, że AI czyli sztuczna inteligencja, która wchodzi do medycyny, żadnej uczelni uniwersyteckiej i nieuniwersyteckiej nie kończyła! Ostatnie jej wyczyny  z fotografiami możnych tego świata, pluskającymi w (nomem omen!) morzu (https://www.ndtv.com/offbeat/ai-generated-images-of-barack-obama-and-angela-merkel-enjoying-vacation-on-a-beach-amazes-internet-3878630) dobitnie to pokazały.

Do powiedzenia "obyśmy zdrowi!" byli dodajmy nowe: obyśmy byli naturalnie inteligentnymi lekarzami oraz pacjentami!

Spis treści

1. Jedenaście czy dwie jedynki?- Alicja Barwicka

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2218-jedenascie-czy-dwie-jedynki

 2. Drogi zwycięzców i ścieżki przegranych - Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2219-drogi-zwyciezcow-i-sciezki-przegranych

3. Internet - nasz przyjaciel, czy pan i władca - Beata Niedźwiedzka

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2220-internet-to-nasz-przyjaciel-czy-pan-i-wladca

4. Neurologiem być... - Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2224-neurologiem-byc

5. Kardiotoksyczność ibrutynibu - Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2225-kardiotoksycznosc-ibrutynibu

6. W poszukiwaniu szlachetności, część 1- Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2226-w-poszukiwaniu-szlachetniosci-czesc-1 

7. Trombektomia mechaniczna - dostępność na całym świecie jest niska - Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2227-trombektomia-mechaniczna-dostepnosc-na-calym-swiecie-jest-niska

8. Upadki osób starszych - przyczyny oraz zapobieganie - Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2229-upadki-osob-straszych

9. Prof. P. Ratcliffe, laureat Nagrody Nobla z 2019 r., w Warszawie - informacja prasowa

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2230-spotkanie-z-laureatem-nagrody-nobla-z-2019-r

10. Diagnosis: golden rush, chapter 1 - 5, Krystyna Knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2231-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2232-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-2

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2235-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-5

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2234-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-4

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2235-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-5

10. Korzyści z wczesnego leczenia migotania przedsionków - informacja prasowa

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2236-korzysci-z-wczesnego-leczenia-migotania-przedsionkow

11. Zanieczyszczenie powietrza w Wielkiej Brytanii - Beata Niedźwiedzka

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2237-zanieczyszczenie-powietrza-w-wielkiej-brytanii

12. COVID-19 w Wielkiej Brytanii - dane statystyczne - Beata Niedźwiedzka

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2237-zanieczyszczenie-powietrza-w-wielkiej-brytanii

13. Wizyta pacjenta pediatrycznego w gabinecie lekarskim - Grażyna Mącznik

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2239-wizyta-pacjenta-pediatrycznego-w-gabinecie-lekarskim

14. Brytyjskie badania nad wpływem koszmarów sennych na stan zdrowia - Beata Niedźwiedzka

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2240-brytyjskie-badania-nad-wplywem-koszmarow-sennych-na-stan-zdrowia

Nasze strony w marcu odwiedziło 4307 Czytelników, którzy złożyli ponad 7927 wizyt. Od początku roku strony Gazety dla Lekarzy odwiedziło ponad 12804 osób.

Dziękujemy i zapraszamy do pozostawania w kontakcie z nami.

Dr med. Krystyna Knypl

redaktor naczelna & wydawca

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/statut

 


 

"Diagnosis: golden rush" novel by Krystyna Knypl, chapter 5

Previous chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2234-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-4

Krystyna Knypl

CHAPTER 5. THE LOTTERY OF LIFE

Loteria

The main research task faced by the scientists involved in the program titled BAT Study, or The Best Available Treatment, was to determine whether there were links between the protein profile, receptor structure, genes, and social health behavior of people. The aim, of course, was not some simple correlation, but to determine precisely which of the thousands of proteins coursing through a person's body carries the code that determines a penchant for excessive use of medical services.

Armia Praga
Armies of dedicated fighters will fight hand-in-glove for the New Wonderful World

In the first stage of the study, all biological samples, carefully collected for 50 years in the Ameerland Medicine Study laboratories, were reviewed and compared with the list of reports of visits to doctors. Reporting more than three visits per year was taken as the threshold for increased use of medical advice. Non-reporters and infrequent visitors were quickly weeded out, as they were not a research target.

One thousand five hundred residents shying away from medical services were excluded from the five thousand baseline samples, and all attention was focused on the 3,500 regulars at the doctor's surgery. All possible systems, proteins, sequences, bonds, and chemical rings were analyzed. Time passed and at one point it seemed to everyone that nothing interesting could be found or determined. The chance came to the rescue. It was decided to take one last look at the spectrophotometry data. On a further review of the results, it was found that in many cases an additional, hitherto undescribed band could be seen. The structure of this band was very intriguing and it was suspected that the clue led to changes in one of the amino acids, specifically tyrosine. The findings looked interesting, but it was necessary to thoroughly analyze the samples using a more detailed protein structure imaging program.

Multiple sequences in successive patients were viewed in 3D presentations. The researchers' attention was drawn to the paler fragments where tyrosine was incorporated. This phenomenon occurred in patients who frequently visited their doctors. It was agreed that the next phase of work would be to decipher the lifestyle of tyrosine holders with pale blue fragments. Many facts had to be established - what they did, what they ate, how they spent their leisure time. The research dragged on.

Meanwhile, in the flats of the monthly magazine "Modne Diagnozy", the holiday relaxation was followed by a period of intensive editorial work. The Managing Editor worked hard to improve Matilda's texts, adding commas, hyphens, semi-colons, and other fine details. Without them, the texts would be tasteless, like any dish without salt or pepper. They seem like little things, but they add so much! If the editorial team wanted to introduce property separation, the Managing Editor's property would look like this: ;.......,//////-----(((((())))),

Genesis

Sarmalanders await entry to the Institute for the Verification of Medical Diagnoses

and Matilda's would be only the words that are between these stamps! The commas in the texts increased by the minute until noon arrived. 'How time flies, it even gallops,' thought Matilda, and turned on Sarmaland's famous To-Nie-Ten TV station. As she waited for her texts to be finalized, suffering the process of fine-tuning by the Managing Editor, she temporarily had no pressing editorial work to do. The announcer announced the broadcast of another important event in health care.

Swiat w twojej glowie

Mental maps of the inhabitants of the New Wonderful World were created

The clocks throughout Sarmalandia punctually struck noon, followed by the sounding of the bugle call from the Mariacka Tower. After the last sounds of the bugle, Minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra, dressed in paramilitary garb, appeared on the television screens and began to speak.


Dear Prescribers of Tablets, Rectal Suppositories, and Subcutaneous, Intramuscular, and Intravenous Injections!

The fight continues on all fronts and all routes of administration. The steps taken by the ministry serve to preserve the basic rights of the Sarmalandia patient. The foreign patient must take care of himself because he does not vote for us in the general election. We get nothing out of him. Costs only. 

All momentous reforms will continue under conditions of order, factual discussion, and financial discipline. This also applies to the reform in the prescription of tablets, rectal suppositories, and injections. I do not want to make promises. We have a difficult period ahead of us. For tomorrow to be better, today it is necessary to recognize hard realities, to understand the need for sacrifices. One thing I would like to achieve is peace. This is the basic condition from which a better future should start. We are a sovereign ministry. So we must emerge from this crisis with our strength. With our own hands, we must push back the threat... At this difficult moment, I turn to ournbest allies and true friends:

Dear Friends,

Stay shoulder to shoulder with us. We greatly appreciate your trust and constant assistance. The confidential alliance with the President of All Presidents is and will remain the cornerstone of our raison d'etre, the guarantee of the inviolability of the budgetary limits. Sarmalandia is and will continue to be an enduring link of the Valor Pact, a reliable member of the social community of nations...

The hand that rises against our reforms, we will chop off along with the stethoscope!

And if that doesn't work, we'll pacify it with a sedative injection administered with a blunt reusable syringe. So help us, God's Hypocrite, for you seem to believe in him, Dear Friends of the Brother Offices of the Bato Doctors!
- Wow, what is this time - waster? - shouted Minister Bartolomeo Karriera-Nieuwierra suddenly at full throat. - Help!!! Who maliciously planted this text on me???? Start the search immediately! Immediately!!! Unfortunately, the unknown perpetrators scattered in all directions, as is their custom. In addition, they ran off on one leg!
And how do we find them now and punish them principled?
- Mrs. Wyborowa! Please come to my office immediately! You have joint ownership of this mishap, honorable lady! Dismiss me and with your nose to the ground track down the villains.

- Yes, sir - squealed Mrs. Wyborowa and ran off in all directions with dedication...

As it soon turned out, Minister Bartolomeo Karierra-Nieuwierra's speech opened up many fronts in the fight for a better tomorrow for the Sarmaland patient. The combative atmosphere prevailing in the medical sector brought to mind the Battle of the Great Mountain, the anniversary of which was fast approaching. Numerous media decided to celebrate this important event. Matilda was invited to a friendly TV station called TV Revelation. The combative atmosphere did not go unnoticed by the users of www.penicylium, who cheered Matilda into battle by shouting at her on the forum.
- Bang your fist on the table and see if the scissors will be heard! - cried the virtual, tireless warriors.
- Brothers and sisters in Asklepios, there are glass tops in the studio. 'I can't damage property, I'll cut myself and they won't invite me again,' Matilda remarked self-consciously.
- Put on a wet T-shirt and don't let anyone get away with it, and preferably get drowned in kisel and fight to the last batter! - shouted one of the heated participants.
- Brothers and sisters at Asklepios, in the studio only serve drinks such as water or coffee. They don't have gels. If I've drowned myself at home in that gelato, by the time I get to the studio, it's all dried up and nothing will come of it.
- Shout as loud as you can! - advised participants in virtual protest rallies.
- Brothers and sisters in Asklepios, there are glass tops in the studio. 'I can't damage property, I'll cut myself and they won't invite me again,' Matilda remarked knowingly.
- Put on a wet T-shirt and don't let anyone get away with it, and preferably get drowned in kisel and fight to the last batter! - shouted one of the heated participants.
- Brothers and sisters at Asklepios, in the studio only serve drinks such as water or coffee. They don't have gels. If I've drowned myself at home in that gelato, by the time I get to the studio, it's all dried up and nothing will come of it.
- Shout as loud as you can! - advised participants in virtual protest rallies.
- Brothers and sisters in Asklepios, the host of the TV show has good hearing, and I don't feel the need to emit shrieks during the recording - noted Matilda.
- Be like a volcano and erupt every once in a while, spewing forth clouds of steam, lava, and ash - exhorted @clinical beetle at full throat. The poor guy had stumbled into the forum after a full day of shivering behind his Proforessa Dominessa. Not only was he shuffling along, picking at his feet, but he also had to endure critical remarks about his medical knowledge.

Zuczek

@Clinical Beetle

Every once in a while, the Proforessa would pick up her shoe and position it in the "completely trample him" position right over the head of the poor @ClinicalBbeetle. She was about to trample him into a pancake and send him to a yogurt wholesaler for milling to replenish the cochineal red supply but made up her mind at the last minute. And where am I going to find another poor boy? - she thought and pulled the shoe back. Frustrated, all twitching and exasperated, he raised his eyes shyly, for the first time that memorable day. He put out his feelers and wandered them, tentatively, millimeter by millimeter, moving his gaze higher and higher, bolder and bolder. No one protested. He caressed the sweet dimples on the lateral side with his feelers and moved boldly to the medial side. Once again, he boldly glared upwards. Still, no one protested. At the very thought of what else he could do until the blood boiled inside him and clotted intravascularly, as blood does when boiled. The entire beetle homeostasis was in ruins in an instant. Luckily for the subsequent course of events, a natural anticoagulant cascade was set in motion in the jittery body of @Clinical Beetle. All trans-membrane ionic transports sent hosts of molecules into battle, activated proteins, and humoral substances. Circulation patency was returning.

Ha, if that's the case, we can continue exploring the area he thought and began once again to run his legs and feelers. Still, no one protested. God, does that mean I can go further? And further still? As far as... - the heart of @Clinical Beetle was rumbling like crazy. A millimeter at the top, two. The feelers were exploring. How about I explore the other side like this? Hmm, too far there! I stick to the route once taken. The feelers reached this rippling thicket and immersed themselves in an endless delight. God, how many sweet variations to disguise with tireless feelers! And all this is available to me? I can hash, slither, climb, and plummet down from the summit in an endless immensity of lose-it-all-ness.

Duzo nas

Many Sarmalanders suffered from the lack of access to a doctor's stamp, and they formed the patient organization "Much of Us"

- Help!!! Rip me apart! - he moaned, sinking utterly into the abyss of pinkness. He was sinking, falling, sinking into nothingness without end... After some time, his strength was exhausted, and he came to his senses. He crawled out of the pink recesses of pleasure and, having recovered a little, began to contemplate his future.

Refundolodzy

Inaugural lecture at the Faculty of Refundology


After careful consideration, he decided that he would practice the parade step with his feelers on the marshy ground. He wanted to grow into a great Beetle, the Scarab of Egypt. - One, two, left! One, two, left! The Beetle is crawling and singing a song - he intoned cheerfully. He contemplated a renewed exploration of the pleasure grounds. How many good things were there! And ripples, and hollows, and smells beyond forgetting. And all this was within reach of his feelers, his feelers Until now, never in his entire life had something so thrilling happened to him. He did belong to the large family of Sarmaland Beetles, but all signs of behavior indicated that he was of the subgroup of Deerflies (Lucanidae), whose fate by definition is not interesting. Some researchers suggested that it was perhaps of the subgroup Sprouting (Apionidae), in other words, it was an ordinary sprout.

This did not sound good! Although the considerations were supposedly scientific, after all, he was a clinician that ho-ho, and maybe even more, and he valued the scientific approach by definition, there was some minimalist suggestion in these considerations. And on top of that, Proforessa Dominessa still had him down as a Cucujiadae, while he felt he was a proud descendant of the Beetles (Scarabeidae). Admittedly, he had once scored an affair with a Ladybird Two-spot, but what an affair that was in the face of the ocean of pleasure that engulfed him during his recent trek to the peaks!

Seul 4

 The day-to-day work of the medical staff at Proforessa Dominessa's ward

Next chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2608-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-6

Krystyna Knypl

Diagnosis: golden rush

2011 / 2013

 

 

 

"Diagnosis: golden rush" novel by Krystyna Knypl, chapter 4

Previous chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2233-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-3

Krystyna Knypl

CHAPTER 4. AN UNEXPECTED INVITATION

Deszczowy Dakar660

As expected, it was not difficult to convince the decision-makers of the Union of Independent Realand Republics to introduce the profession of preceptorship and test the idea in Sarmaland. Without much trouble, it was able to be introduced into the country’s list of licensed health professions. The matter required some investment, but the prospects looked interesting. Costs in health care were expected to be reduced by about 14% within the first year after the introduction of the new profession.

Any change in any market, including medicine, would not have been possible without the media. Publicity, proper exposure of the problem, and sympathetic associations helped to hammer the new ideas of the authorities into the heads of the recipients of medical services. Thus, invitations to press conferences were sent now and then to editors specializing in medical topics. Special care was given to all editors of the environmental media as a bastion of traditional resistance to the new business solutions being introduced.

So many invitations to various events were sent out that each editorial office had to establish a 24-hour email and text messaging duty. He was supposed to receive incoming news to the editorial office and report quickly to the bosses, possibly running to the most urgent press conferences.

Things were similar at the monthly „Modne Diagnozy” located on the border between Realandia and Virtualandia. This monthly magazine filled a gap in the educational market for physicians, who had to master those disease entities for which patients wanted to accrue disease. Traditional education in medicine was no longer sufficient to serve Sarmalanders and provide them with the satisfaction of getting sick, which is an inherent bonus due to every patient, constitutionally guaranteed by the Sarmalandia government.

Matilda Przekora

Sickness without satisfaction for illnesses that a doctor diagnosed was no longer trendy, and violated the patient’s rights to be an active partner in the treatment process. Every citizen has the right to equal access to being sick, satisfaction from being sick and receiving treatment, and to be an active partner in the therapeutic process, as proclaimed in paragraph 22 of the Sarmaland Constitution. Rumors that sickness and satisfaction are mutually exclusive were actively debunked by Dr. Odrana – Zatroskana, the originator of this provision in the constitution, longtime minister to all patients and tireless comforter of the afflicted, and over time an active developer of civil rights in Aeropag Sarmalandia.

Well, after all, it wasn’t why citizens paid taxes to educate doctors and their salaries, not to have the sponsorship satisfaction of freely choosing to get sick and get fashionably sick. „Modne Diagnozy” thematically kept up with the medical market, which was changing like in a kaleidoscope. The editors were just looking for a journalist for the position of participatory reporter to cover numerous events in the medical market.

Dr. Matilda Przekora, after a trip to the border areas between Virtualandia and Realandia, had become more solidified in doing medical journalism in extreme conditions and was ideally qualified for such work. After a brief interview with the Managing Editor of „Modne Diagnozy,” she was accepted for the job. Admittedly, the Managing Editor detected during the interview the candidate’s abysmal state of knowledge of the rules of punctuation, spelling, and calligraphy, but this was not the most important thing which punctuation marks the attending reporter would use in the text, but what words she would insert between these passionate stamps when describing the next medical event.

Dr. Matilda Przekora new job meant moving swiftly from place to place on the front lines of the battle for the welfare of Sarmaland’s patients, attending numerous press conferences, briefings, and meetings, and keeping an ear to the incoming blandishments around the clock, and then describing it all. Matilda had just been on round-the-clock editorial duty when the sound of an incoming text message pierced her ears.

And what the heck is embarrassing me by Sunday,” she thought and cast a weary glance at the contents of the blandishments.

- Minister of All Patients of Sarmalandia invites you to a press conference – proclaimed the text message.

- Ah, what a hard worker he is, this minister - she remarked with undying admiration, „so tireless, by Sunday, only press and press. Pardon, of course, work it’s from those nerves me typo  misprint happened - stated Matilda.

Service is not the best man. Maybe what state of dissent will be announced? It’s been a long time since there was anything like that - she fumed and quickly summoned her military journalist outfit. Just there was something to it, for summoned along the same road, other medical journalists took up fighting positions in the perimeter bushes and took out clattering machines to broadcast correspondence from the front lines of the battle for the well-being of the Sarmalandia patient.

From such a modern computer it is any one foreign correspondent who can intercept the idea as his own into the world and then no one will come to learn. And from the personal tapping machine, no one will copy anything. Now we can’t get rid of those who, come to us to watch – because as the world is long and wide no one comes up with such ideas as we do. And their great-grandmother is Dr. Odrana – Zatroskana, or maybe just a right case, who knows – pondered Matilda sitting in the official bushes. One could sense an unusual aura around the Ministry of All Patients from the first moment. Yet something big is going to happen - Matilda thought. She didn’t look back and it was time to enter the ministerial halls. With a deft move, she took out a press card from her field bag, at the sight of which the barrier master lifted the aforementioned connecting link that binds the government to the people and the ministry to the people, and allowed journalists into the area inhabited by the authorities.

- Ms. Editor Matilda, or rather, Ms. Doctor, what’s trending in diseases there this season? - entreated Mr. Jan, acting as the first barrier in the ministry.

- Mr. Jan, probably the most trendy thing now is to have ADHD in the adult version,” replied Matilda. But for you, it is not a suitable disease, since your job is to sit in one place. Thank you for the warning, in this situation I will not seek this diagnosis. Fashion is one thing, and sanity is another,” the groundskeeper prudently noted. She was not surprised at all by the quick reaction of the ministerial barrier lord, for she had long known that at the sight of the press card all doors open and barriers go up, and on top of that from such an editorial as „Modne Dianozy ” it all happens in a flash. Everyone finally wanted to know what was in fashion and diseases.

Press conference

Barely had the summoned attending reporters set up their microphones and cameras, and Dr. Bartolomeo Karriera – Nieuwierra, the next head of the Ministry of All Patients of Sarmalandia after Dr. Odrana – Zatroskana, entered the conference room. He owed his exotic name and two-pronged surname to his ancestors from Espanalandia, located on the western edge of the continent of Europendia. They arrived in Sarmalandia more than three centuries ago in search of fame and career. Indeed, they were very receptive to these goods and no hardship discouraged them. Bartolomeo approached the microphone and began to speak:

Compatriots! Eaters of Refunded Pills!

- Your health has been in danger….But we have taken vigorous corrective measures! I assure you! Only properly filled prescriptions will be reimbursed. Anyone who raises his hand against the Great Idea of Reimbursement will be cut off from the life-giving contract with the National Brother Payer. The time for trial, truth, and sacrifice has come! Our rule against prescription writers will be An eye for an eye, a tooth for a mistake – on the prescription, of course! – continued Minister Bartolomeo Karriera – Nieuwierra. We will pull out all the teeth of this hydra biting the hand that feeds it! – he threatened in a principled manner. Matilda, feeling reassured by the minister’s energetic actions, began vetting the immediate area. To the left of the minister of all Sarmaland patients stood the young, determined, and dedicated president of the National Paymaster Brother.

- Ah, what an elegantessa she is - thought Matilda not without jealousy, mirroring the richly falconed creation surely specially donned for the press conference. And I’m so military…. did not sense how to dress when invited to the Salons of Power…. oh, no… – pondered Matilda. But maybe there is nothing to envy on the other hand? In such a job, it’s all sorts of things a young, elegant woman can hear….Before Matilda had time to analyze the course of the frills exquisite gown, Amelia Aurelia Boska – the heroic spokeswoman for all sorts of patients’ rights in Sarmalandia, who set up a 24-hour telephone communication „We, the people” with the authorities – arrived at the other ministerial side. She has now escaped from her telephone exchange. I’ll stand here for a while, then I too will catch the eye of some camera,” thought Amelia Aurelia.The poor girl must be suffering from glass-pushing syndrome! – remarked Matilda.

Meanwhile, Minister Bartolomeo Karriera - Nieuwierra immediately noticed the fleeing employees and called out to her in a stern voice: Aaamelio Auuurelio, and what is the best thing you are doing here at my august side? March me to the telephone exchange on duty! Dismiss immediately with a parade step, without unnecessary delay and unnecessary procrastination, and without talking! – shouted the minister passionately. How much fervor there was in these words of Minister Bartolomeo Karrier – Nieuwierra! How much dedication to the well-being of the Sarmaland patient, thought more than one participant in the press conference. Meanwhile, Matilda sank into pondering the Great Idea of Refunds in Sarmalandia.

If we look, for example, at the fate of a poor, non-working woman with a retained uterus for hormone replacement therapy, suffering from diabetes and abdominal pain, shelling out the last pennies from her mother’s old wallet – a pensioner – to buy herself long-acting insulin which, as we learn from a well-known portal Penicillium, costs 140 Sarmalandia reals per packet, we will be flooded with tears of despair. However, this will not be a good reaction to ponder! What’s more, it will be very costly because when we cry all the tears – after all, the authorities will not deviate from the Great Idea of Refund even by a millimeter, they will not even give up a button, at most they will say „and the button will go back!” – then we will come to buy artificial tears for further sobs. And each drop is a 40-coin flask and a cruelly tiny one at that. Hands shake and a droplet of fiat-firut flies into the ear.

- One second, third drop … a few more hydrations even after a drop and not a moment before there is nothing left in the bottle! And if there is nothing in the bottle then depression is ready! Depression requires treatment, of course! But is it a disease or rather a mental disorder? A reimbursement controller with a master’s degree in history thinks it’s a disease, and another controller with a master’s degree in cultural studies thinks it’s a mental disorder. A local reimbursement consultant believes that depression does not in every case equate to a mental disorder, but depression is a disease, and this disease requires drug treatment. This means that one should be reimbursed with a 30% gratuity. According to the provincial consultant, illness does not equal mental disorder, and this is where the dog is buried.

- Against the use of the phrase „here the dog is buried” came the Association of Friars Minor but Great in Spirit. Then we can no longer say hier ist ein Hund begrabet? We can’t and no more! How to live, how to live? How to live when antibiotics for pregnant Sarmalandia women are at 100% because the wily pharmaceutical business has not registered them in the indication for those who have decided to rent their uteruses for the sake of our Beloved Sarmalandia. And should, God forbid, a blockage or clot or other misfortune attack the body of a Sarmalandia mother in spe, no small-molecule heparins will be available to them in this heartless reimbursement system! Once they complete their civic endeavor, called marital pregnancy, they will start menstruating painfully again. Will they get a prescription for reimbursable ketonal for such menstruation? In the aeropag of Sarmalandia, a bill is being vigorously worked on to prohibit reimbursement of medical treatment for women with extramarital pregnancies – because only blessed unions have the force of law, and we are a country of laws, and this is not a game. Ene due rabe, how would one swallow this reimbursement frog when ketonal duo has a registration in painful menstruation, and regular ketonal and ketonal forte do not? Searching for an answer to this question, she went for a walk in the Sarmawa forest, where a blood-sucking tick, obviously infected with Borrelia burgdorferi, could attack! How to live when doxycycline is at 100% in the treatment of Lyme disease? And how much trouble will consumers of valproate, carbamazepine, and alendronate have! No kidding, no stairs. Where is the exit? That what ??With a ladder through the window ? And if I twist my leg?.

- Where could there have been a better location for scientific disputations than in Booton, a city where the power of Mind and Ocean could be felt at every turn. The Booton Airport Hotel was chosen as the location for the conference planned by Jonathan and Caroline, which was within walking distance, or rather, a footbridge connecting it to the airport. Time was of the essence and wasting it on commuting to the city center made absolutely no sense. It was no small matter that the Booton Airport Hotel offered a truly discreet environment for deliberations. The cost of one room reaching five hundred Ameerland reals did not make a special impression on anyone, especially since practically none of the conference participants were looking at the bills for their stay. From such mundane matters were the young managers who had been accommodating the hotel since Thursday, checking the last details of the order.

- Everything was in top order – the rooms for the attendees, the welcome dinner menu, and, finally, the conference room for Saturday’s proceedings. Participants assembled on Friday afternoon met at the welcome dinner in the evening, shook hands, and exchanged smiles and first ideas. On Saturday morning, everyone was focused and ready for deliberations. Three groups of topics were chosen for discussion.

The first session considered whether there was a correlation between the structure of proteins, particularly certain varieties, and human behavior. The second session considered the organization of a donor base of biological materials for future research. The third topic was forward-looking and was perhaps the most important – whether it is possible to influence human behavior with methods of programmed biological interventions on a mass scale.

Can people be inoculated, as it were, against generating social costs? Professor Graham Bohner of the National Institute of Science & Medicine, who chaired the first session, did not doubt that such a relationship between biological structures and social behavior exists, although it is not scientifically proven on a large scale. So how could this hypothesis be tested? It needed access to biological samples taken from at least two generations, as well as data on the subjects’ personalities, behaviors, consumption choices, and political preferences.

Next chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2235-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-5

Krystyna Knypl

Diagnosis: golden rush

2011 / 2013

"Diagnosis: golden rush" novel by Krystyna Knypl, chapter 3

Previous chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2232-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-2

Krystyna Knypl

CHAPTER 3. AUGMENTED REALITY

 

The lump of a building located at 1818 North Avenue on the northern edge of Booton, resembled an Excel sheet. The entire neighborhood known as New Economy Valley was the pride of Ameerland’s architects. The building’s windows stretched from bottom to top in politely aligned rows, and no matter how one tried to figure out which grille was the one sought, one was always lost. The building was home to many organizations and institutions strategic to the New Wonderful World, among them Ameerland Global Bank and Unforgettable Group. The companies worked closely together, supported each other, and charted new courses of action. Both institutions had excellent training programs for their employees and well-crafted media images.

New Economy Walley

Take, for example, the slogan that appeared under the Ameerland Global Bank

<a href=

It was the image department’s greatest achievement. Juxtaposed with the logo depicting a map of several continents, the uninitiated reader could indeed become convinced that this was the main goal of all Ameerland Global Bank shareholders. The bank’s over-achievers and pranksters suggested that the slogan „Our dream: the world free of poverty” was a version for external use only. For internal use, the slogan

<a href=

was supposed to apply. Seemingly only three letters of difference, and how different the content!

Regardless of what the slogan sounded like, getting to work in one of these supposedly Excel boxes was not easy. Harsh pre-selection, several stages of qualification procedures for the next stage, and you never knew when a person would be thanked, and when he would be invited to another still game. The most attractive honor for all trainees was receiving an invitation to work for the Unforgettable Group. The ability to predict what will happen ten or twenty years from now was valued in candidates no less than the ability to forecast the stock market quotations in the coming month or the coming hour. 

Another skills enhancement training course was just taking place, during which the technique for achieving the set goal was being perfected. The training was mandatory for all employees, and monthly joint activities in different settings of the training center were part of team integration.

York Bentano took a liking to these training sessions since they featured on the schedule neither virtual nor real jungles, then deserts, and finally hospitals. Dozens of lianas entwined a man, looping his legs and arms, slashing at his face, and deftly sliding under his feet. God, what did these lianas not do! A thin twig unexpectedly tickled York on the sole of his foot as he ran through the quagmire that suddenly grew before his eyes, lost the shoe of his left foot, and covered the terrain in only one shoe. He giggled and bent down to scratch himself. Unexpectedly, the liana circled both of York’s shins and undercut him. Entwined by the vicious plant, he lost his balance and fell straight into the sinuous abyss. He picked himself up as quickly as possible. The tickling sensation in his foot did not go away. York repeated in his mind the guiding motto of this training, which was to control the temptations, and trudged on.

Liany.2

The quagmire through which York Bentano tore through

Control the temptations! Good for you, control the urge to scratch your ticklish foot!

What else will they come up with? – thought York and immediately added in spirit to himself. Control yourself, peasant, control yourself, control yourself! – He repeated and walked on.

The trainees whispered among themselves that it was said that they were particularly careful to analyze the play of facial muscles that appeared depending on the task at hand, especially when it came to temptations. It would be better to don the traditional smile, which he described in his mind as bliss for the chosen few, he thought. At the mention of the term, cheerful sparks appeared in York’s eyes, and the corners of his mouth automatically went upward. He looked great at the moment – regular features, cheerful expression, short black hair, neatly shorn and arranged in an aesthetic hairstyle. Despite the extreme conditions of training, every hair was in place. He trudged on through the swamps and quagmires with a beaming expression on his face, patiently waiting for the end of this stage of training.

Pustyna

The desert where York Bentano trained

After he passed the jungle, which practiced the virtue of restraint, he was directed to a higher level that would better consolidate the skills he had acquired. The next stage of training was in the real-virtual desert. That was just a task! Breaking through such a desert without water, with an unloaded cell phone, was a super activity.

All the parameters of the training desert were adjusted in such a way that initially a person had the impression of being in augmented reality, but as time passed, the virtual component faded away. The thirst was becoming real, the feeling of heat too, and the wind was getting stronger. It felt that another moment and a raging sandstorm would break. Getting to the oasis in time was no small feat, but York always managed. Maybe it’s the result of a childhood spent in Afrieeria? – he thought after reaching the oasis once again. This stage of training developed in a person a sense of how small a grain of sand he is among the various powerful forces of nature operating around him.

And then there was the third stage, the most difficult for future top-level managers in the New Wonderful World – it was a stay in a hospital, not sure whether real or virtual. The horror of the highest intensity lurked everywhere, and that from crossing the threshold of the building. Barely did one look around, and it turned out that he was being kidnapped by some hospital goons and dragged to neurosurgery because he supposedly had a tumor in his brain! Not only was the delinquent in shock at the terrible diagnosis but unexpectedly there was the high-pitched sound of a drill working at high speed in the ears, picking at the inside of the skull of the supposedly operated wretch. The man’s ears had not yet rested from the sound of the drill, and he was already being transferred to the delivery room and left alone amidst the shattering moans of those in labor.

God, is there any quiet place in this hospital? – thought York and the training program seemed to read his thoughts. In an instant, he was flipped to pathology. He walked through a room with the strangest specimens on display for examination. There was silence all around, which was probably even worse than the shrieks of the delivery room and the jazzy sound of the drill drilling into his skull.

I want to see live people! – thought York and the program seemed to be just waiting for that, flipping him into the waiting room of the hospital’s emergency department. The small room was crowded with about a hundred broken people, drug addicts, and drugged drunks with superficial wounds.

Oh, the gentleman is in good shape! – called out a Certified Paramedic hovering among the waiting. Can you give the waiting people a glass of water each? This is a very trendy gesture in emergency medicine.

I have no water, I drank it all in the desert,” growled York, for the first time thrown off balance. He wanted to get away from it all, from these strange people who constantly wanted something from him. However, he knew he could not afford such a luxury. He had endured in the jungle, he had undergone training in the desert, then he would also endure this vestibule of hell, not sure why it was called a hospital. He decided and persevered. After a few minutes, a report of the completed stage of augmented reality training was printed at the headquarters. York had passed all the stages successfully. He was suitable for carrying out serious challenges in the most difficult sections, and perhaps even qualified for special tasks.

The training report was always reviewed by Caroline Ant, an energetic woman of the plus forty generations who put all her considerable life energy into strengthening the cooperation between Ameerland Global Bank and the Unforgettable Group. From time to time, she would indulge herself and shorten her usual fourteen-hour workday to ten hours to still have time before the malls closed to buy herself some new outfits. She preferred bright colors, on the right assumption that anyway is good to emphasize her existence in this profession full of guys.

Caroline reviewed York’s final training report. Pretty good results this boy has! – she thought. She looked at the entire skills panel of the tested participant in the training program. He had very good results on the management tests and on top of that he knew Afrikaans. Oh, that’s an interesting combination, it will be worth paying attention to this Yorker when investing in the markets of this part of the world,” Caroline thought, and flipped him into the special-purpose human resources. I wonder how he knows Afrikaans?

The personnel questionnaire didn’t give any further information on the subject, well, maybe Afrieer’s place of birth was supposed to explain everything. On the other hand, in the section ” unusual skills” York entered…. singing soprano. Is this a joke or what? – wondered Caroline at first. I don’t think it’s a joke after all, it’s too serious a survey,” she decided. Singing soprano, singing soprano, I wonder what arias come out best for him, she thought. God, what am I thinking about,” she rebuked herself quickly. I think it’s from overwork! - she acknowledged.

How about I throw in some more training for him in automatic execution? He’ll have even broader qualifications, more versatile, and they can be useful in any part of the world. Who can predict what will be useful to him in life? – pondered Caroline, herself a graduate of several faculties.

Ameerland Global Bank’s many years of efforts and endeavors have not been in vain. Truly the Great Depression was slowly beginning to gain steam and beauty. Almost all economic departments in the Union of Autonomous States and later in the Union of Independent Real Republics slowed down as much as possible.

Continuously, healthcare finances in most countries were at their worst, not only because of prescriptions with that annoying word „recipe,” but also because of the many new technologies that were breaking into the medical markets. The new therapies pleased those who needed them but worried the insurance companies that put up the money to fund them. Demands for sophisticated genetic testing for every disease to select individual therapies became the latest mass fad in Sarmaland’s doctors’ offices.

I expect personalized therapy to be selected for my condition,” was a sentence uttered by almost every patient upon entering a doctor’s office. What’s more, the words spoken in an unobjectionable tone were laced with the phrase „Because I deserve it,” which almost replaced words of greeting. Perhaps a few unnecessarily enthusiastic TV broadcasts featuring famous people successfully cured by such therapies made everyone want to have this modern treatment.

The cost of treatment due to the widespread fashion for personalized therapies grew even more. Traditional mechanisms for managing the medical market were no longer completely sufficient. Health and illness turned out not to be the same products as cars or cell phones. It turned out, somewhat unexpectedly for all theorists, that while not everyone wanted a car or the latest model of cell phone, everyone wanted to be healthy. And if they had already been hit with an illness, they believed that they necessarily had to undergo only personalized therapy. There seemed to be no turning back on this expensive therapeutic fad. Everyone was twitching and thrashing about how to explain and tame it all, but they couldn’t come up with anything clever. Time passed, and the graphs and bars depicting healthcare balances kept gliding upward.

Protein Structure Congress in Booton

CHicago wejscie swiatlo

Entrance to Ameerland Hotel House in Booton, where the congress was held

The organizers of the annual Protein Structure Congress decided to hold another annual scientific conference in Booton. They took careful care of the press setting, with particular publicity given to the latest research on the impact of gene polymorphism on therapeutic response. Detailing the type of genetic polymorphism in patients was key to the successful application of the much-touted personalized therapy.

All the TV and radio stations were talking from morning to night about this particularly useful variety of polymorphism due to which the response to treatment in certain types of cancer increased to 80% of positive responses. It was a very attractive blandishment.

Chicago Palmer house

 Hall Ameerland Hotel House

Since polymorphism determines the response to treatment, perhaps there is also a polymorphism that determines the type of response to other stimuli. – thought Caroline Ant as she watched breakfast TV coverage of the Protein Structure Congress. If it were, so possible to modify the sense of different needs in humans?

What needs to be done, to get it all figured out and planned right? Maybe I will meet with Jonathan. We would delight the great William F. Johnson if we could get this medical chaos under control,” Caroline thought.

She asked the secretariat to schedule a lunchtime meeting. Not two days had passed and she was already stepping into the stunning lobby of the Ameerland Hotel House. Before she could refill the coffee served to wait for guests in the hotel lobby, Jonathan appeared on the horizon. They greeted each other like good friends, sparing no hugs, smiles, or compliments. They had been on the same team creating rules in the New Wonderful World for years. They walked over to the restaurant, ordered lunch and Caroline proceeded to referee their idea.

Jonathan, the main problem is that we won’t convince people with just words to change their attitudes about their health. They have a strange belief that they can live any ruinous lifestyle and that their illnesses are matters of state! No economy can handle this, and medical science is advancing every day! How to change attitudes?

- With a conscious message, we won’t conquer anything - replied Jonathan after listening to Caroline. It has to be a controlled process, well thought out, and planned down to the smallest detail.

- But how can we control such processes? – Caroline asked.

How?The simplest method, of course, is to carefully select people who will act according to our expectations, react the way we want, and shape the opinions and reactions of others.

This probably won’t work in the case of medicine; the examples here don’t attract people. Besides, where can we get such exemplary healthy people from? What determines the response to a stimulus, which is a message from another person? Knowledge, upbringing, formal education, or something else?

- We need to think about this more deeply in a special team - Caroline suggested.

- This is a very good idea! – agreed on Jonathan. I will immediately give instructions to prepare such a working meeting. We also need to choose a suitable place where it will be possible to discuss the long-term strategy for a few days in calm and discreet conditions. However, as for the short-term strategy, I think we to start now by restructuring the department of medicine that generates the highest costs.

- Do you happen to know which department of medicine, or rather, which activity generates the highest costs? – Caroline asked.

- Thinking logically, it should be the activity that is most common and affects all or almost all people who visit doctors’ offices, Jonathan replied.

-Hmmm… probably almost everyone leaves the doctor’s office with a prescription - he continued.

- So you need to get the cost generation of prescriptions under control - Caroline stated.

- How about introducing a new medical profession with the authority only to issue prescriptions? A short training, a little medicine, narrowed down the authorization, and throw them on the front line of serving patients? – Jonathan wondered.

- We could call such professionals receptologists - Caroline suggested.

- And you know that’s a cool name - replied Jonathan.

- We’ll refine the idea and implement it somewhere in the world under training ground conditions. Maybe in Sarmaland? – he suggested.

- I think this is a good course of action and a good address for such a training ground. The cost of health care in their country continues to rise incredibly! – agreed Caroline.

Jonathan summoned a waiter and asked for the bill. The waiter serving them swiped the credit card he had received through the reader and was already printing a receipt for the transaction they had made. Since it has been possible to make money with a largely virtual product, why not try to do the same with other products, including advice in medicine. Less real, more virtual, that’s the direction of change, Jonathan thought.

After returning from lunch Caroline presented the concept of the preceptorship profession to the board. After a brief discussion, the idea was accepted, and it was decided that a project would be presented to test the new medical profession in Sarmaland which is an informal training ground for the Union of Autonomous States of new concepts in the management of different segments of the market. Now it was necessary to convince the authorities of the Union of Independent States of Sarmaland to introduce a new medical profession, but this was more of an organizational formality than a major difficulty to overcome.

Krystyna Knypl

Next chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2234-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-4

Krystyna Knypl

Diagnosis: golden rush

2011 / 2013

 

"Diagnosis: golden rush" novel by Krystyna Knypl, chapter 2

Previous chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2231-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl

Krystyna Knypl

CHAPTER 2. SOCIAL BENFACTOR 

Algier do ksiazki 5 pomniejszone

All the regulars of Virtualandia more and more reveled in the new situation, hitherto unknown to them, and therefore extremely delightful. What fascinated them most was the boundless freedom… Ah, this exhilarating virtual freedom! Whoever experienced this divine feeling at least once was lost to a certain extent to live in the various kinds of slavery that Realandia offered.

 
Producing Social Benefactors by haze

His mind and imagination were seized by an indefinable intoxication, an eagerness to enjoy the charms of the life of a free man. Thrilling currents and waves of hitherto unknown excitement engulfed the liberated organism, spreading quickly at first, but slowly and lazily over time, reaching all nooks and crannies of the mind, body, and imagination without unnecessary haste. There was no part of the body, no cell of the body, that was not completely and completely seized by this enslaving madness of freedom. Rippling, rising, falling… it felt like forever and ever. At least that’s what all those who experienced states of divine freedom for the first time thought. They did not even suspect that it could be otherwise. It’s great and it always will be – all the cells of the enslaved organism, and even all the smallest intracellular structures, seemed to say.


Hot waves of pleasure efficiently transmitted phospholipids of the endoplasmic reticulum throughout the body, and intracellular proteins simply boiled with excitement in the collision with another storm of sensations. Suddenly, in this paradise of divine feelings, which were to last forever, an unplanned event crept in. Maybe it was a small stimulus, an impulse, something only small, but, as it later turned out, distant effects were completely impossible to predict. 

In a waived individual, the enthusiasm for collecting captivating feelings decreased, there appeared timidity, financial restraint, reduced consumption, and lower level of expectations. Unnoticed, the unbridled virtual hedonist turned into a low-budget and docile misfit. Watching such an individual on the ubiquitous monitors analyzing the behavior of all citizens of Realandia and Virtualandia gave only one thought to any manager of the political social engineering of New Wonderful World. Is it possible to breed such docile individuals on a massive scale? They could come in handy for the next Great Depression or the next general election. „They would be very useful socially,” it was noted at a meeting at Ameerland Global Bank.

Pozytecznik spoleczny 3

The Social Benefactor grown in the New Wonderful World


–Let’s call such an individual exactly and by name, Social Benefactor – called William F. Johnson, president of Ameerland Global Bank (AGB). – Such a person would certainly not have new demands for benefits financed by the budgets of the Union of Autonomous States (UAS) or the Union of Independent Republics of Realand (UIRR). Beautiful name, this Social Benefactor! How would that be in Latin? Utiliter socialis? When something has a Latin name, it immediately looks more learned and serious.


–How much time will it take until a socially beneficial change occurs and more such copies are bred? – was considered again in Reksela, the capital of the Union of Independent Realand Republics, when the concept of mass breeding of Social Benefactors on special plantations began to circulate spontaneously in the offices of power, wandering around the corridors of important banking institutions and political parties. Properly controlled and properly supervised, a plantation of Social Benefactors would be far more desirable from the point of view of the global banking and political business than the uncontrollably growing population of Antisocial Pests that proliferated right and left in all republics and states on every continent of New Wonderful World.


Social Benefactor bred in New Wonderful World The idea of breeding Social Benefactors was very attractive, but on the other hand, what if something goes wrong in supervised breeding and it jumps the other way? Such a genetically modified mutant starts to loudly articulate all its demands and expectations, then what will happen? - social engineering activists wondered. Even worse, there will be another mutant who will fulfill these wishes! The waste of public money will begin, cashing checks issued by state budgets and writing them to whoever. One day it was noticed that some of the mindlessly written checks probably looked like prescriptions by accident.


They didn’t look like prescriptions by chance. When at one of the meetings of the creators of Brave New World, all these chocolate recipes began to be looked at carefully, two small letters „Rp” were noticed. – What do they mean? – the head of the Ministry of All Sarmalandia Patients, Dr. Bartolomeo Karierra – Nieuwierra, was asked. 'They mean 'recipe’, which means 'take’, replied the minister in a trembling voice. After this confession, he wiped the sweat from his brow and pulled the tasteful shorts, softly sliding downwards, to the upper parts of his stomach. „How do you take it?” All the participants in the meeting were surprised. And we have nothing to say here? Nothing??? It can’t go on like this! they announced unanimously. It was impossible to tolerate a state in which anyone other than the representatives of power just took something and gave it to other people! Minister Bartolomeo’s explanation that this perhaps somewhat merciless „take” is a correspondence from a doctor to a pharmacist was drowned in the clamor of justly indignant voices of politicians and other decision-makers. It was decided that long-term and large scale preventive actions would be necessary to put an end to these evil „take” practices once and for all.

Without full control of the social appetite for chocolate prescriptions, the cost of which is a large percentage of the budget in each country, the continuation of the creation of the Great Depression cannot succeed! whispered at meetings at Ameerland Global Bank and in the offices of top politicians. More than one meeting in the offices of the creators of the new social order discussed the detailed mechanism leading to a change in human behavior. Managerial knowledge was not enough to solve the puzzle, the experience of sociologists and psychologists, traditionally used in political games, was also useless. Therefore, it was decided to reach for the knowledge of representatives of biological sciences, who have so far been on the sidelines of the attention of the authorities of the New Wonderful World.

Human behavior depends on protein structure?

Where to start searching and researching the reasons for the volatility of human behavior and growing consumption appetites? – they asked. – From protein, after all, life is a form of protein existence – the representatives of biological sciences answered unanimously. It was decided to approach the subject scientifically and seriously. At a special symposium in Booton, a city in the north of the Union of Autonomous States, the most experienced researchers presented the creators of New Wonderful World with the basics of the theory of protein polymorphism as the probable cause of all changes and new qualities and new behaviors in the world of biology. If there are changes in proteins, sooner or later there must be changes in people’s lifestyles, it was argued.

–Perhaps it is a seemingly minimal difference in the structure of proteins, for example, a change in the sequence of single amino acids. Let’s say, for example, that tyrosine jumps in place of alanine and in demonstrating crazy freedom something gets stuck, mutates, changes – said Professor Mark Lenton during the symposium in Booton. – It’s not a big deal, such an exchange of amino acids, but still! As a result of such a change, a new biochemical quality is created, and after some time it may be followed by a new psychological and social quality. It is theoretically possible, the professor continued, that after living with such a polymorphism for some time, a consumption-oriented individual will grow into a low-consumption variety. There will be an individual analyzing every purchase, and abstinence in every area of life will accompany him like a shadow.

The concept of protein polymorphism as a way to change consumption behavior, presented by Professor Mark Lenton, seemed to have a very good theoretical basis in the opinion of most scientists. It was a matter of time to work it out in detail, to learn all the mechanisms and ways leading to changes on the trail from amino acids to everyday human behavior. Having learned the mechanisms of change, the next natural step would be to use the identified biochemical changes by implementing them in the strategy of global planning in New Wonderful World. The era of local, random, and uncoordinated traditional political activities was fast becoming a thing of the past. Great wars were not needed by anyone. Political strategists promoted governmentality, and if anyone was at war, it was only with non-orthodox oppositionists for words. For a long time, New Wonderful World was ruled by ruthless biopolitics, which did not hesitate before any solutions, and the political dream of many was to create an industrial method of producing government-minded citizens.

Tworcy Nowego Wspaniłaego Swiata

The armed arm of the creators of the New Wonderful World

Next chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2233-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-3

Krystyna Knypl

Diagnosis: golden rush

2011 / 2013

 

"Diagnosis: golden rush" novel by Krystyna Knypl

Krystyna Knypl

I wrote the novel „Diagnosis: golden rush” in the years 2011 / 2013, traveling between Warsaw, Algiers, Oran, and Tipaza, where the ruins of an ancient city are located, inscribed on the UNESCO World Heritage List. Meeting different cultures, and past worlds (the ruins of Tipaza are older than Carthage) certainly created a climate for creative inspiration.

Algier do ksiazki 3 pomniejszone

My novel features New Wonderful World, Augmented Reality. Scientists are researching the Muti-Vir-Virr vaccine, which is administered in vaccine buses.

Ten years after writing the novel and confronting it with the reality that currently surrounds us, I conclude that I am the owner of the future-telling skills – let’s call it in medical English, it will be more serious and scientific: the fortune-telling gene.

I'm sure it is one of the 1184 genes associated with the female X chromosome. How did I discover it? My mother Halina put the Kabbalah to many people and had serious successes in accurately predicting the future during World War II. My mother beautifully told various stories, but she did not have the gift of describing them. My gene has probably undergone a certain mutation and is expressed not only in the ability to predict but also to describe the future.

CHAPTER 1. THE CREATION OF A NEW LAND

Algier do kksiażki 10 pomniejszone

New land on the horizon

Borders between individual countries have always been a matter of convention. Their course changed over the centuries, depending on the aggressive actions of stronger neighbors or the treaties signed after the wars ended. Special proxies of the victors sat at the negotiating tables and, by tracing their finger on the map, marked where one land ends and the other begins.

A map on which to look for Sarmalandia with its two varieties Realandia and Virtualandia At one point, it was noted that such military border-setting required too much effort, as well as considerable financial outlays. So they began to think about other, cheaper ways to control people. The search for a long time did not bring the expected results. There was even talk of a New Wonderful World without wars, aggression, and invasions.

The natural course of all life processes, however, requires constant merging and division, resulting in the emergence of new entities and structures. It was, for example, the Union of Independent Realand Republics (UIRR), but this creation lasted only for a while. Further new divisions were necessary. By the eternal law of nature, the world was divided into two hither to unknown lands – Realandia and Virtualandia. Initially, the borders between them were only temporary, they were discreet, almost imperceptible. This division, although initially not understood by everyone, was constantly deepening. The expansion of Virtualandia was so attractive and so far unprecedented that almost every inhabitant of Realandia succumbed to it. Why was this happening? The greatest sages and the most eminent scientists pondered over this issue, but the conclusions drawn from the reflections were rather modest. Everything was happening for the first time in the history of mankind, and what had been known so far about various divisions did not apply in this case.

Divide et impera!

https://en.wikipedia.org/wiki/Caricature#/media/File:Caricature_gillray_plumpudding.jpg 

The only rule that could be noticed was that the direction of movement of inhabitants from Realandia to Virtualandia prevailed. If we were to look for prototypes, perhaps it would be possible to draw a certain analogy to the direction of movement of people from countries with no prospects to places offering hope for a better future. Life in Realandia had for some time become simply unacceptable to anyone with even a shred of self-preservation instinct. Verbal aggression was growing between people, and chaos and hopelessness prevailed in all areas of life. Money was disappearing from the market, and the prices of all stocks and currencies were raging.

Truly Great Depression (TGD)

The mysterious virtualand newcoin did not resist fluctuations. There were whispers that it could even threaten the ameerland's real and other real known in the financial markets. In every corner of the individual provinces of Realandia, painstaking efforts were made to collect as much as possible for themselves, hide the looted money for a rainy day, and not share it with anyone. Pessimists predicted the imminent arrival of this dark hour every day, but no one knew when it would strike. Tomorrow, the day after tomorrow, in a week, in a month, or even in a year? Each term was as real as it was false. That the long-announced Truly Great Depression (TGD) would finally come to Realandia, everyone was sure. However, no one, absolutely no one, knew not only when it would actually come, but also from which side it would attack and what form it would eventually take. It was not entirely clear what this phenomenon was, during the whole Truly Great Depression. It was not known what caused it, what turned it on, and what held it back. After all, there have been no natural cataclysms on a global scale in the world for a long time, floods sweeping continents or earthquakes completely ruining all cities.

There were no great world wars, except, of course, minor skirmishes on a continental scale, started only to keep brave soldiers from getting out of practice, combat equipment not rusting from disuse, and the armaments industry not going bankrupt. So why would there be a crisis? Just in case, there were preparations, general rehearsals, fittings, and adjustments to what was supposedly inevitable, because if it happened more than once, it would happen now. When did this madness start?

Ameerland Global Bank plans

Observers gifted with overactive memory speculated that the proceedings of a certain meeting at the Ameerland Global Bank in the Union of Autonomous States (UAS) might need to be studied carefully. In that council some years ago, old William F. Johnson thought:

–Since everyone stays in this whole Virtualandia longer and longer, then … hmmm – the great banking guru began his argument – such a lifestyle must have an impact on the economy in real reality. It is impossible that sitting around the clock in this strange land, which is not entirely known whether it exists, did not remain without influence on the rest of the world.

They will get so immersed in all this virtual fiction that they will stop going to work, earning money, and spending money, until they finally bring an economic crisis to the whole world. It’s better to be prepared and secure some capital for a rainy day.

-The prudent man is always prepared… continued William F. Johnson. Then why don’t we get some capital out of the market, just in case? We will make a kind of iron reserve for our wallets, accounts, and estates. This advice did not need to be repeated twice to the bankers gathered at the meeting. Everything old William said had the status of an oracle in Ameerland Global Bank that never made a mistake.

After all, he predicted some capital market events well in advance, and the bank did quite well. So they began stockpiling cash for that dark hour to come that no clock could strike. Well, maybe it was just the clock ticking in the minds of the overly cautious participants in that memorable bank meeting.

–We will convince the government of the Union of Autonomous States that the level of budgetary reserves should be increased and the interest rates on deposits in all banks should be reduced – it was decided at the first operational meeting after the meeting with William F. Johnson.

Chicago złote wejscie

Entry to Amerland Global Bank

As decided, so did Ameerland Global Bank, and since such a move was made by the banking giant, other, smaller banks had no choice. Streams of money, so far unrestricted on the free market, began to be directed to cavernous bank vaults, to which hardly anyone had access. Moreover, not everyone who was there had any idea of the resources of the whole. Long, winding corridors, dim lighting, and entering successive codes to secure the next thick, armored door were not conducive to remembering the topography of the vault, much less its contents. In the first year of these activities, no one knew how 7.50% of the circulating cash was taken from the market and frozen in bank safes.

The following year, 8.25% of the capital was raised, and there was no indication that this was the end of the preparatory operations for the Great Depression. As a result, all industrial production, trade, services, and factories began to work in a different rhythm and according to completely new rules. Successive sectors of the economy collapsed under the influence of money mysteriously disappearing from the market.

Production in all areas slowed down, the number of orders decreased, and the consumption of all goods decreased. Those who suggested that the True Great Depression would not come to them did not know what they were talking about. The thought of the impending crisis was spreading, as it were, by the forces of nature, swirling in the world, creating more toxic twists and confusions, like dust from a volcano right after an eruption. In the years that followed, more and more money landed in secret accounts, bank safes, secure vaults, and other places mere mortals had no idea existed. It was also considered expedient to increase bank capital reserves in pure gold. “Money is just pieces of paper whose value we determine,” said the supporters of this theory. It’s pure gold, only gold. This has been the case for centuries, why did we let ourselves be convinced that these papers with the likenesses of strange characters are so valuable? Gold is there to be acquired, accumulated, and admired, they argued to their opponents.

-Don’t be so excited about increasing the gold supply - the proponents of the notes replied. After all, how much gold is in the banks, only we know, it’s a bank secret! This stretchy term made it possible not to confide unnecessarily to a wide range of customers about subsequent ideas and decisions of supervisory boards. Almost all of the inhabitants of Brave New World have figured out what the changes are about in general terms. Only individuals brought up in a system that placed human health at the very top of valued values were unable to understand the imminent threat. They simply did not believe that the rules of the new strange market game would also apply to medicine. They consoled each other by that health is the most important thing for every human being and no one dares to change this system u values.

Afrieeria4

Afrieer on the horizon

Though they repeated the phrase over and over again, deep down they felt that they couldn’t be 100 percent sure that their views on the financial invulnerability of medicine were correct. After a few more years of the functioning of the new market rules, the amount of money in circulation decreased to such an extent that the shortage began to be felt in medicine. Since nature does not foresee a vacuum as normal, politicians began to replace the growing scarcity of money in medicine with an excess of words. In their conversations about medicine, endless promises, and words-lullabies, mantras appeared, which were only meant to lull the vigilance of citizens.

Terms such as patient satisfaction, empathy, we will do our best, we guarantee equal access, we will check who is to blame for the shortages began to make a career. In a word, terms that did not guarantee anything to patients, but only created illusions of allegedly undertaken efforts. Although the ears of many patients were doing well from these words-promises, it was worse for the other organs, especially the ailing ones. However, the dominance of the ears over the rest of the body in the verbal sphere ensured a high level of faith in the actions of the authorities for the time being.

Doctors, who over time better recognized the impending threats, began preparations, at first personal, and then also professional. Some were looking for good savings deposits, others were switching to new medical specialties, and others were looking for internal or real, external emigration to distant lands.

Nowy Wspanialy Swiat 3

 Mechanisms and structures controlling the New Wonderful World - an educational model, view from Afrieeria

No wonder that Dr. Matilda Przekora, not wasting any more time on reflections that could lead her to a state of financial and emotional exhaustion, decided to move away to a safe distance from the profession learned in her youth, the comforter of all the afflicted, thirsty and insatiable. She firmly decided that she would not be only a retired internist from Sarmawa for the rest of her life. Matilda had an anemic and dragging love affair with arteriology for years, but it was too pale to warrant a brilliant career in New Wonderful World. She could have been saved from complete social oblivion by a new professional and life creation, realized in a different space, in a new dimension, or maybe even in an exotic land.

Nowy Wspaniały Swiat 2 
Mechanisms and structures that control the New Wonderful World - an educational model, view from Panestralia

Matilda was sure she could write works with a volume of words larger than the traditional prescription, even including names as long as Kalium hypermanganicum or as mysterious as Natrium thiosulfuricum. How much time could each reader spend savoring such words? A tiny moment, and after all, the point was not to attract the reader’s attention for a minute, but to hold it for long hours, to provoke reflection, or to ignite the imagination. So where should Matilda go to fulfill her new resolutions? The closest, almost at arm’s length, was, of course, Virtualandia, a beautiful land full of emotions and passion, to which many doctors disappointed with the surrounding reality have already emigrated. So Matilda had no choice but to leave the baggage of her previous professional experience in a storehouse of exotic memories from her youth and adult years, and then go to emigrate to a new, exciting land called Virtualandia. It was comforting to know that there was no need to buy any tickets to this land, apply for entry visas, or have diplomas recognized.

Besides, it was always possible to return to Realandia, if a syndrome of longing for extremely strong sensations developed, which was a guaranteed and inseparable component of professional contact with the medicine. Where exactly the mysterious Virtualandia lay, no one knew. Each of the emigrants who came from Realandia, when asked about the more precise location of their new place of existence, said something different. Worse, there were no maps or guides to Virtualanda. For many doctors, the place of virtual emigration from Sarmalandia was the portal www.penicillium It was a land unlike any other known in real life. Everything in it swirled, mixed, gurgled, and functioned according to laws and regulations not found anywhere else.

For example, it was hard to believe that there are no heads and directors, and everything works! What attracted most visitors to www.penicillium.com, the portal was the feeling of freedom, the endless possibility of constantly new creations, taking on new unusual roles, as well as reasonable financial requirements for staying in this land. Particularly thrilling was the possibility of playing roles unavailable in real life. The hospital gray mouse turned into a menacing lioness who roared at everyone. By contrast, the skittish medical theorist played the part of the practitioner who could do anything, and the elderly lover dressed up in feathers as a young man from the seducer. The number of possible incarnations in Wirtualanda was practically incalculable. No one was who fate made him be in real life. This deceptive feeling of freedom of choice was at the root of all virtual madness. What’s more, everyone could be someone else every day, every time they crossed the border of Virtualanda. Every click, not just when he mustered up desperate real courage or when his account balance allowed it.

No wonder that the status of a correspondent sending colorful descriptions about the movement of people between Realandia and Virtualandia could be a very interesting creative challenge for Matylda, who likes strong impressions. Although the noises coming from it suggested that this might be the role of a war correspondent, what’s not to be done for future fame? When asked where exactly she was going to go, she replied that she was thinking of the coastal Afrieera, located on the continent called Afrieeria. Why there? asked those unfamiliar with the geography of  New Wonderful World.

Machine used to build New Wonderful World

To this question, Matilda replied that she had always dreamed of a distant and exotic journey, during which, following the example of famous authors, she would write a novel that would captivate a wide range of readers. She also added that she wanted to live in an elegant mansion by the sea and listen to the sound of the waves during her creative work. So she packed some personal belongings, a laptop, and a camera and rushed far away, into the blue distance. It caught a glimpse of someone at the check-in desk in Sarnawa, the capital of Sarmalandia, and disappeared into the depths of the new airport station (SAR).

Matilda Przekora, your correspondent from the border between Realandia and Virtualandia

Do not look for this border on any map. New Wonderful World is just being created and there are no exact maps yet. You’ll be the first to hear stories you won’t hear from anyone else…

Krystyna Knypl

Next chapter

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2232-diagnosis-golden-rush-novel-by-krystyna-knypl-chapter-2

Krystyna Knypl

Diagnosis: golden rush

2011 / 2013

 

W poszukiwaniu szlachetności, część 1

Krystyna Knypl

Szlachetność nie jedno ma imię i  w każdej swej odmianie jest pociągająca. Człowiek szlachetny to taki, który postępuje w sposób wspaniałomyślny, uczciwy i bezinteresowny. Odznacza się harmonia, prostotą oraz umiarem -  czytamy w Słowniku Języka Polskiego. W dobie pogoni za pospolitymi dobrami materialnymi, powszechnego braku szacunku dla innych ludzi, hejtu czyhającego za każdym nie tyle rogiem co za każdym słowem i wydarzeniem, nie łatwo spotkać się z szlachetnością w świecie istot żywych. Istot zwłaszcza tych, których Karol Linneusz w 1758 rok nazwał chyba nie do końca roztropnie homo sapiens czyli człowiek myślący. Poza ludźmi rodzinę człowiekowatych tworzą szympansy, goryle oraz orangutany. Cóż, towarzystwo jak towarzystwo...Prawdę powiedziawszy gdy przegląda się media to nie wiadomo kto komu dodaje prestiżu w tej grupie.

Przenieśmy się więc do świata szlachetnej materii nieożywionej. W odniesieniu do materii nieożywionej  szlachetność  podkreślają rzadkość cech oraz doskonałą jakość. W tym świecie najlepiej prezentują się metale szlachetne. Wszyscy wiemy, że do metali szlachetnych zalicza się złoto i srebro, które spotykamy na co dzień. Inne metale szlachetne  z którymi zdecydowanie rzadko ma do czynienia statystyczny obywatel, to pallad, ruten, rod, osm, iryd. Do metali półszlachetnych należy miedź.

Czystość metali szlachetnych

<a href=

 Tratwa Muisca

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Gold_Museum

Złota tratwa o nazwie Muisca (https://en.wikipedia.org/wiki/Muisca_raft) określana także  jako Złota Tratwa El Dorado, jest prekolumbijskim kawałkiem wotywnym stworzonym przez Muisca, rdzenną ludność Kolumbii we wschodnich pasmach kolumbijskich Andów. Tratwa była związana z  ceremonią ofiarowania złota opisanej w legendzie o El Dorado, która odbywała się nad jeziorem Guatavita. Podczas tego rytuału nowy wódz, który znajdował się na pokładzie tratwy i był pokryty złotym pyłem, wrzucał do jeziora złote przedmioty jako ofiarę dla bogów, a następnie zanurzał się w jeziorze. Figura została wykonana między 1295 a 1410 rokiem n.e. Dzieło jest wystawione w Muzeum Złota w Bogocie.

Ważną cechą metali szlachetnych jest czystość czyli zawartość złota w danym stopie. Próba "0" zwana też 999 zawiera 99,9% czystego złota; próba "1" zwana też 960 zawiera 96,0% złota; próba "2" zwana też 750 zawiera 75,0% złota. W Polsce oznaczanie prób złota reguluje Rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 31 maja 2012 r. w sprawie wyrobów z metali szlachetnych. Najczystszym produktem inwestycyjnym jest Kanadyjski Złoty Liść Klonowy, który ma czystość 99,999%.

Ponieważ konferencje poświęcone medycynie mocno straciły na niecodzienności oraz atrakcyjności przekazu w poszukiwaniu szlachetnych źródeł szkolenia podyplomowego znajdujemy konferencję poświęconą metalom szlachetnym. Zurich w listopadzie może być ciekawym kierunkiem edukacyjnym oraz inwestycyjnym...

Precious Metal Summint, Zurich 2022

https://www.gowebcasting.com/conferences/2022/11/14/precious-metals-summit/

https://www.precioussummit.com/event/2022-precious-metals-summit-zurich/

https://www.gowebcasting.com/conferences/2022/11/14/precious-metals-summit/

Gdybyśmy chcieli zaktualizować wiedzę w ramach naszego szkolenia podyplomowego ciągłego, to możemy wybrać się na konferencję o metalach szlachetnych, która odbędzie się w dniach 13 - 15 listopada 2023 w Zurichu.

https://www.precioussummit.com/event/2023-precious-metals-summit-zurich/

Krystyna Knypl

GdL 3/2023

 

Neurologiem być…

Krystyna Knypl

Moje spotkania z neurologią można podzielić na trzy etapy: studencki, lekarski oraz dziennikarski. Etap studencki to wykłady z neurologii prof. Ireny Hausmanowej - Petrusewicz,  w roku akademickim 1966/67. Odbywały się one na sali wykładowej Kliniki Ortopedii przy ulicy Lindleya 4. Były inne niż wszystkie, a gdy tematem wykładów  była padaczka, olśniła nas literacka oprawa prezentacji tego zagadnienia.

Ortopedia 2

Wejście do sali wykładowej Kliniki Ortopedii, przy ulicy Lindleya 4 w Warszawie

Pani Profesor czytała nam fragmenty opisów padaczki autorstwa Fiodora Dostojewskiego, który cierpiał na padaczkę skroniową. Na żadnym innym wykładzie nie przedstawiono nam, studentom wydziału lekarskiego Akademii Medycznej w Warszawie lat 70 tych ubiegłego wieku, literackich opisów omawianych choroby. Osiągnięcia prof. Ireny Hausmanowej – Petrusewicz miały wymiar międzynarodowy, a jej pięćdziesięciolecie pracy naukowej przedstawiono w doniesieniu „Irena Hausmanowa-Petrusewicz, 50 years for neurology and neuromuscular diseases” na łamach pisma Neuromuscular Disorders ( https://www.nmd-journal.com/article/0960-8966(95)00033-X/pdf ).

Zawodowe spotkania  z neurologią były poszerzone doświadczeniami rodzinnymi, bowiem moja matka Halina przez kilkanaście lat zmagała się z chorobą Parkinsona, która dostarczała wielu problemów każdego dnia. Ilustruje to ta niecodzienna historia: Choroba Parkinsona to wiele trudnych chwil w życiu pacjentów i ich rodzin, niekiedy bywają też chwile zabawne.... Jak wtedy, gdy mój narzeczony przybył z pierwszą wizytą do domu przyszłych teściów, a jednym z dań na uroczystym obiedzie przygotowanym przeze mnie z tej okazji był kurczak. Moja matka w owym okresie mogła samodzielnie spożywać posiłki, czasami zdarzały się jednak małe niespodzianki. Gdy wszyscy ze smakiem pałaszowali kurczaka, moja matka teatralnym szeptem oznajmiła: Kawałek kurczaka wpadł mi za dekolt, pomóż mi go wydostać... Zręcznym ruchem przykryłam dekolt serwetką i wyciągnęłam fragment nadmiernie mobilnego dania obiadowego. Dalszych kłopotów na szczęście nie było.  ( https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/777-swiatowy-dzien-choroby-parkinsona).

HalinaLapinskaGdL400

Wspomnienie rodzinnych spotkań z neurologią

Niecodzienne spotkanie zawodowe jako dziennikarza medycznego, który musi zawsze pamiętać, że nadal pozostaje lekarzem z czynnym prawem wykonywania zawodu lekarza, miało miejsce podczas  wyjazdu zagranicznego na konferencję prasową. Powracając z obrad musiałam udzielić pierwszej pomocy jednemu z uczestników, który doznał ciężkiego napadu padaczki przebiegającego z zaburzeniami oddychania. Dokładne zebranie wywiadu po napadzie pozwoliło na skierowanie pacjenta do doświadczonego epileptologa, wywodzącego się ze szkoły prof. Jerzego Majkowskiego, który skutecznie skorygował leczenie przeciwpadaczkowe. Pacjent cieszy się nie tylko życiem bez napadów, ale także prawem jazdy, które ma regularnie przedłużane dzięki temu, że jego padaczka jest pod pełną kontrolą.

Klinika Neurologii Akademii Medycznej w Warszawie od wielu lat specjalizuje się w diagnostyce i leczeniu schorzeń mięśniowo-neurologicznych.

W jej strukturach powstała pierwsza w Polsce poradnia dla pacjentów z tymi schorzeniami ( a zwłaszcza SMA), która niesie aktywną pomoc będącym w potrzebie do dziś. Jedną z ostatnio oferowanych metod leczenia jest terapia Nursinersenem, więcej pod linkiem https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2108-nusinersen-w-leczeniu-rdzeniowego-zaniku-miesni-wyniki-programu-lekowego

Z tej wybitnej placówki akademickiej wywodzi się wielu znakomitych specjalistów, którzy z czasem kierowali innymi jednostkami neurologicznymi w Warszawie. Wspomnę tu prof. Jerzego Majkowskiego ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Majkowski) , którego szlachetna droga życiowa od 1942 roku wiodła do Szarych Szeregów, Powstania Warszawskiego, poprzez pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym do studiów na Akademii Medycznej. Lekarski etap to  praca w Klinice Neurologii Akademii Medycznej oraz organizacja i kierowanie Kliniką Neurologii i Epileptologii CMKP. Profesor jest autorem około 500 publikacji naukowych. Jego uczniowie to wybitni epileptolodzy, którzy niosą pomoc pacjentom  z ciężkimi postaciami padaczki. Przykładem takiej pomocy jest pacjent, któremu udzielałam pomocy podczas konferencji.

Epileptologia polska ma wymiar międzynarodowy (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/images/gdl_2014/gdl_2_2014.pdf) o czym pisałam w 2014 roku przybliżając projekt EPISTOP dotyczący wykrywania oraz diagnozowania padaczki wczesnodziecięcej, który jest kierowany przez prof. Sergiusza Jóźwiaka. Wspomniany przeze mnie pacjent, któremu udzielałam pierwszej pomocy ma taką właśnie postać padaczki. Upłynęło jednak wiele lat zanim otrzymał skuteczną, specjalistyczną pomoc epileptologiczną. Dzięki programowi EPISTOP jego młodsi współtowarzysze niedoli w chorobie trafią zdecydowanie szybciej do odpowiednich specjalistycznych placówek neurologicznych.  Znaczące skrócenie o wiele lat tej trudnej drogi w życiu pacjentów znakomicie ilustruje osiągnięcia polskiej neurologii.

Telewizja Mima 13

Konferencja prasowa podczas której przedstawiono program EPISTOP

Los zdecydował, że nie zostałam neurologiem, ale dzięki mojej drugiej karierze w zawodzie dziennikarza medycznego mogę przybliżyć sukcesy znanych mi osobiście polskich neurologów.

Krystyna Knypl

GdL 3/2023

Wiersze wszystkie - Krystyna Knypl

Krystyna Knypl

Motto:

Once, once upon a time,

Ms. Vena came to the doctor's brain,

Because she wanted  from time to time

To herself  life complain.

                                                                     ***

1. Przyszła Wena do doktora

Mima czyta fonokardiogram 2

Choć nie była bardzo chora,

Chciała tylko ponarzekać,

Się przebadać, podociekać,

Co się jej należy – Wenie,

Kiedy znajdzie się na scenie.

Z gruntu słabo jest obyta

Z pompą, blichtrem i paradą.

Trudno mówić jej ze swadą,

Wściekłe męczą ją migreny,

W okolicach każdej sceny.

Co ma robić biedna Wena?

Czy ma wołać pogotowie?

Czy na dyżur pobiec szybko?

Lub się spotkać z złotą rybką

I życzenia wyrzec szybko.

Lekarz się na nogach słania

Co mi z Weny przyjmowania?

Jakie zrobić jej badania?

Więc wiązaną rzecze mową

Wolno cedząc każde słowo.

Pragnę pani wyznać jeno,

Że nie łatwo z panią, Weno,

Mieć romansik lub spotkanie,

Kiedy wszystko jest nietanie.

Cnotą zaś jest oszczędzanie.

Wraca Wena więc do głowy,

A tam czeka temat nowy.

Czy ktoś Wenę refunduje?

Czy to w ogóle się opłaca?

Czy lekarska to jest praca?

I wyznała Wena  z  mocą,

Lekarzowi szeptem, nocą,

Werdykt krótki, ostateczny,

Może nawet zgoła wieczny:

Światło fleszy wenę peszy.

2. Przyszła Bzdura do doktora…

Murale Praga 8

Choć nie była bardzo chora,

Chciała tylko ponarzekać,

Się przebadać, podociekać,

Co się jej należy – Bzdurze,

Kiedy cienko śpiewa w chórze.

Z gruntu słabo jest obyta

Z sensem, blichtrem i ogładą.

Trudno mówić jej ze swadą,

Wściekłe męczą ją migreny,

W okolicach każdej sceny.

Co ma robić biedna Bzdura?

Czy ma wołać pogotowie?

Czy na dyżur pobiec szybko?

Lub się spotkać z złotą rybką

I życzenia wyrzec szybko.

Lekarz się na nogach słania

Co mi z Bzdury przyjmowania?

Jakie zrobić jej badania?

Więc wiązaną rzecze mową

Wolno cedząc każde słowo:

Pragnę pani wyznać jeno,

Że nie łatwo  panią Bzduro,

Jest porównać z każdą górą,

Bowiem z zestawieniu z Weną

Winna pani być pod sceną.

Wraca Bzdura więc do głowy,

A tam czeka temat nowy.

Czy ktoś Bzdurę refunduje?

Czy to w ogóle się opłaca?

Czy lekarska to jest praca?

Wyznał lekarz Bzdurze  z  mocą,

Potajemnie, szeptem, nocą,

Werdykt krótki, ostateczny,

Może nawet zgoła wieczny:

Światło fleszy Bzdurę cieszy!

3. Zmierzch południa

Zmierzch poludnia

Biorę na przechowanie ludzkie lęki

Smugą cienia podążające za mną,

Nie dające się oswoić ani pomniejszyć.

Zwalczam polimorficzny gen służebności,

Nienaturalnie wybujały i patologiczny

Wyhodowany na zbyt częste okazje.

Zdrowy egoizm skrywam chorobliwie,

Chowam go przed światem ze wstydem,

Niczym łokcie z przetartym ubraniem.

Odczepiam cień na krótką chwilę,

Jedynie w samo południe.

Niczym samotny rewolwerowiec,

Idę pustą drogą wypatrując

Kto skrywa się za zamkniętymi oknami.

Nie możesz chybić!- wołają zza zasłon.

Banalne rady z wyprzedaży idei.

Która potrwa nie dalej niż do jutra.

4. Na pożegnanie

Ulokowałam jeden  dzień

Na mapie zapomnienia

Będę wspominać go bez słów

I tylko od niechcenia

Ulokowałam  drugi dzień,

Na mapie zapomnienia

Będę wspominać go bez słów

I tak to nic nie zmienia.

Najczulsza niegdyś myśl,

Nie sprowokuje nigdy złości,

Zmartwienie, smutek ani gniew

W spokojnym sercu nie zagości,

Wymażę chwile, słowa, łzy,

Zabliźnię wszystkie swoje rany

Zapomnę każdy zbędny gest,

W odruchu  przywołany,

Prąd wspomnień porwał wiele dni,

Wprost nie do policzenia,

Przeszłości mówię ci: bądź zdrowa

Do widzenia!

5. Elektroniczny przypadek

Człowiek odpięty od komputera,

Jest tworem dwuwymiarowym,

Nawet nie wie co może robić,

W swym życiu nie-ekranowym.

Spogląda na świat realny,

Bez tych magicznych odcieni,

Dotyka też błędnym wzrokiem

Przybyłych z innej przestrzeni.

Obsługa nie zalogowanych

Na naszym forum - czy wiecie?

Na szczęście jest niemożliwa

Jesteśmy w innym świecie.

6. Odkrycie

Wiele jest jeszcze do odkrycia,

Zupełnie nowych form życia.

7. Ciąg dalszy

Pytasz czy trudno jest pisać wiersze?

Nie ma nic prostszego pod słońcem,

Wystarczy zebrać rozbiegane  myśli,

Czasem poszperać trochę w słowach,

Zważyć zamysły, ustalić proporcje, intencje.

A ciąg dalszy należy do innych ludzi.

8. Wybrańcy

 algier 1

Wybrańcy piszą słynne dzieła,

Nieszczęśliwi smutne listy niewysłane,

Śmiertelnicy – na ogół przelewy bankowe,

Recepty tylko niektórzy z nich.

Na wyraźne życzenie publiczności.

Tym różnią się od wybrańców,

Że sami wybrali swój los.

Wzajemność nie jest ich radością.

Bohaterowie pierwszych stron gazet,

Zmęczeni, znużeni , obojętni.

Nagle potrzebni w obliczu śmierci,

Która pokazuje każdemu jego miejsce.

9. Bilans sensu

Paryż i Lille 1

Zużywają mało tlenu i elektryczności,

Jednak rachunki płacą wysokie,

Choć nadsyłane są bez koperty,

Stan konta otoczony jest tajemnicą.

Mają zwyczaj pożywiać się wolnością,

Na ogół w niewielkich dawkach,

Jednak koniecznie trzy razy dziennie,

Nigdy z przepisu lekarza,

Raczej z wewnętrznej potrzeby.

Drobnych ran już nawet nie liczą, ale

Blizny skrupulatnie mierzą w centymetrach.

Oczywiście nie podając wyników bilansu.

Bo być może wolność jest pozbawiona sensu?

10. Odpowiedź na pytanie     

Stud med        

STUDENTKA

Mima z okresu PSK

LEKARKA

Moje zdjęcie

DZIENNIKARKA

Dlaczego jestem codziennością?

Krótka sprzeczką? Listem nie odpisanym,?

Dawnym adresem zapomnianym?

Trudną sprawą odłożoną na jutro?

Zniechęceniem, obojętnością?

Nie ma mnie czy już nie chcę?

Znam odpowiedź na to pytanie:

Tak smakuje przemijanie.

11. Kot

Koty

Ten jest z planety mojej,

Kto ma ochotę na kota.

Jest mi szczególnie miły,

Gdy męczy go taka tęsknota.

Skrywa się w różnych tytułach

Tymczasem chce schrupać kota,

Myślisz: to mądry uczony

Tymczasem to szelma-niecnota.

Może już zjadł niejednego,

Sprawa jest dość tajemnicza

Dlaczego żadna komisja

Tej szelmy już nie rozlicza?

12. Droga

Perfect City 28

Właściciele losu innych ludzi,

Upojeni potęgą władzy,

Opętani żądzą panowania,

Ogłuszeni szmerem pochlebstw,

Oślepieni fałszywym blaskiem,

Próżni, napuszeni, nieomylni?

Wszyscy nadęci jak balony.

Nakłuwam szpilką powoli,

Ciekawiąc się czy to bolesne.

Żaden mięsień nie drga im z bólu

Znieczuleni od urodzenia

Podążają samotni, donikąd.

Nie znając celu ani umiaru,

Znieczuleni niczego nie czują.

13. Wiersz

Wiersz powstaje z tęsknoty,

Niewidocznej niezgody,

Niewypowiedzianego bólu,

Bezsilnej wściekłości, namysłu,

Rozsmakowanej samotności,

Zasłuchania w muzyce,

Słów zatrzymanych w kadrze.

14. Pod powiekami

Śmieszne niepokoje, małe strachy,

Zwykłe chęci i odświętne zachcianki,

Nie odbyte podróże, niezdobyte góry,

Ludzi przeoczonych i zgubione perły.

Wirowanie obrazów zamglonych.

Umiejscowionych na zawsze i trwale.

Pod dziwnie miękkim dyskiem pamięci.

Który skrywa najmniejsze okruszki

Ukrytych wzruszeń i szalonych fantazji.

Spełnionych pod powiekami wyobraźni.

15. Trud żniwiarzy

Trud żniwiarzy jest bezdźwięczny.

Ulotny, zbyt prosty, zwyczajny.

Brzęczenie owadów jest tylko tłem.

Dla niezwykłego  trudu żniwiarzy.

Tysiące natrętnych  trzmieli,

Wydaje  monotonne dźwięki,

Osiągając całkiem duże efekty,

Trzmiele zajęte brzęczeniem

Pewne i przekonane dogłębnie

Że cudzy trud jest zawsze lekki.

16. Pogoń

Seul beben

Pogoń za sensacją zawsze jest bolesna,

Odkrywają zawodowi łowcy ze zdumieniem,

To nie jest to samo mówią zaskoczeni,

Mój własny ból i opisany na szpaltach.

Bolesna nauka jest możliwa zawsze,

Wystarczy tylko czasem zamienić role.

17. Ogłoszenie

Szukam idei nie mających żadnej ceny,

Rzeczy nie wystawionych na sprzedaż,

Herosa, który pokona kręcące wiatraki,

Szukam tego czego podobno nie ma.

Nie przeszkadza mi cudza świadomość

O bezsensie moich żmudnych poszukiwań.

Może okazać się, że miałam jednak rację.

Nic nie jest przesądzone ostatecznie

Dopóki nie ma racji danych na wieczność.

18. Małe dzieci

A Heniek w kuchni Paryż

Małe dzieci mają wielkie uczucia

Płaczą nad mlekiem do wypicia

I pluszowym misiem na wystawie.

Ojcem spieszącym się do pracy,

Przytulone do wychodzącej nogi.

Gdy zapłaczą  nad rozlanym mlekiem.

Odetchnę z ulgą, że  dorosły.

19. Liście na sprzedaż

Liscie 2

Zaskoczone liście przycupnęły na gałęziach,

Zima nadciągnęła w nadzwyczajnym pośpiechu

Nie znanym  ani ludziom ani drzewom.

Ktoś zapomniał wystawić liście na sprzedaż,

Opadające liście są dziś w promocji!

.Uchroń choć jeden listek przed upadkiem,

Możesz zabrać nawet dwie garście na kredyt

Wystarczy, że spłacisz następnej jesieni

Na dogodnych warunkach do rozmyślań.

20. Szansa ludzkości

Rurki

Cisza poranka otula wszystkich śpiących

Od wczoraj przekonanych, że są sprawiedliwi,

Najłatwiej przychodzą ludziom do głowy.

Absurdalne pomysły na własny temat!

Bezboleśnie porażeni brakiem prądu krwi.

A przecież mogli by tyle jeszcze zrobić!

Wypalić dwadzieścia tysięcy papierosów,

Albo wchłonąć ocean zupy ze śmietaną

Pani Ziuto, tylko 36% śmietana

I żadna inna, kochaniutka moja,

Bo ja nie uznaje tych wynalazków,

Wywar gotuje już od samego rana.

Dlaczego nie dano im tak ważnej szansy

Przecież potrzebnej każdemu człowiekowi,

Co więcej potrzebnej całej ludzkości,

Dopóki żyje na planecie doczesności.

21. Kraina obfitości

Bilet na emigrację do odległej krainy

Która słynie z obfitości wszystkich liter.

Nie ma w niej   pięknych krajobrazów

Jedynie słowa ułożone warstwami.

Czy niecierpliwią się  na spotkanie

Z ręką która je wyszuka i odkurzy?

Czy w swej dziwnej wyniosłości 

leżą raczej  obojętnie i spokojnie?

Bywa, że czekam na nie latami,

Choć dokładnie nie wiem jak długo,

Przyjdzie mi czekać niecierpliwie,

Mam jednak pewność, że nadejdą.

22. Nerw kulszowy

Maszyna

Duży i długi zawiadowca każdej nogi

Rządzi bezwzględnie i niepodzielnie.

Z niego odchodzą wszystkie gałązki

I żadna nie jest obcym przybyszem.

Nie ma ani jednego dzieła przypadku

Jeżeli chcesz posuwać się do przodu.

Musisz się poddać jego władzy,

Nogi to zrozumiały z  łatwością.

Dlaczego głowie  idzie tak opornie?

Wysyła impulsy na nieprzetarte szlaki,

Z których pojedyncze przekształcą się w

myśl znajdującą swe przeznaczenie.

Czy zdąży znaleźć skoro minął termin?

Nie traci nadziei, że trafi do celu

Z miliona posłanych nieznanym odbiorcom.

Maja szanse w każdą środę wieczorem.

Gdy wskazówki koła fortuny nieuchronnie

Zbliżają się do liczb szczęśliwych.

Posłuszne nerwom nogi pobiegną

Na spotkanie z przeznaczeniem.

23. Mamonomania

Atension trojan horse

Goni za forsą kretynów stu,

Brak im honoru, a także tchu,

Mocno spoconych oraz zadyszanych

I już na mecie z punktu przegranych.

24. Gala

 Bydgoszcz kamienne głowy

Piersi pragnące orderów

Zasiadły w wielkiej sali

Na uroczystej gali.

Nim jury werdykt odczyta

Trema za gardło dławi,

Nikogo nie zostawi.

Za zwycięstwo i sławę

Gotowe oddać życie,

Już marzą skrycie.

25. W poczekalni

Cannes

Poczekalnia życia dość obszerna,

Przechowuje najróżniejszych gości,

Ulokowanych w rozumnej odległości.

Co pojawi się za ostrym zakrętem?

Wszystko ma inny znak zapytania

Zanim pojawi się myśl uniwersalna:

„Ach, więc dlatego czekałam

Po czasie nieskończenie długim

Spokój bez potrzeby upewniania:

„Nie zjesz ze mną śniadania?”

26. Przed podróżą

Walizka

Nadałam wielką walizkę na taśmę,

Aby umknąć z pułapki codzienności,

I horyzont oswajam z zapałem.

Płynnie odrywam się od ziemi,

Dzięki boskiemu prawu fizyki,

Że na ciężar ludzkich doświadczeń

Nie działa ziemskie przyciąganie.

Każdą ma podróż pobłogosław Panie.

27. Upadłe anioły

Anioł 2

Nad ranem delikatnie sięgnęły bruku,

Skrzydłami cicho zamiotły podłogi,

Bezszelestnie i bez zbędnego huku,

Naprawiły człowieczy bałagan.

Nie mogą bez końca zamiatać,

Ludzie zajęci zbawianiem świata.

W waciakach z szuflami i miotłami.

Byłoby im bardzo nie do twarzy

Zostawiają śmieci perskim dywanom,

Z uśmiechem na twarzy wesołym,

Nic nie wiedząc o fundacji

Założonej przez upadłe anioły.

28. Zmiana

331728327 1232644297688284 490892296684658763 n

Zdjęłam nareszcie białawy fartuch,

Wraz z wersją życia przydeptaną,

Tak! Nikogo do mnie nie zapisano.

W ciemności oczy jarzą mi zielone

Czy wiecie starzy druhowie, że

Nic w życiu nie jest przesądzone!

29. Pamięć

Słuchawki trzy

Zawsze pamiętają o cudzym powołaniu,

O własnych tabletkach niekoniecznie.

To jasne, że będą żyli długo,

A może nawet wiecznie.

No chyba, że doktor się pomyli.

Bo oni niekoniecznie.

Mają ludzi do  tego!

Żeby im służyli bez pamięci.

I nikt się z tego nie wykręci!

30. Wycieczka do Zurychu

Zurich

Wiersze nie powstają w eleganckich hotelach,

Pełnych usłużnych pracowników,

Rasy innej niż biała – inaczej powiedzieć

Bym nie śmiała.

Oferujących wyuczone umiejętności,

Wszak marketing skierowany jest na gości

Kieszenie, konta i portfele.

Dziś kupujemy trele,

Jutro nabądźmy morele.

31. Być lekarzem

Matylda w scrubs 2

(śpiewamy na melodię Być kobietą, być kobietą)

być lekarzem, być lekarzem

marzyć o tym – będąc dzieckiem

być lekarzem, być lekarzem

chociaż będzie to zdradzieckie

być lekarzem, być lekarzem,

wciąż pomagać i dogadzać,

nawet – gdyby tobie

miało to przeszkadzać

w internecie i tabloidach

pokazywać się codziennie

być lekarzem  ta tęsknota

się niekiedy budzi we mnie

skargi zamiast biżuterii

i donosy takie duże

i codziennie i niezmiennie

bywać wciąż w prokuraturze

ach, lekarzem być nareszcie

a najczęściej o tym marzę

kiedy pisze śmieszne teksty

których pisać nikt nie każe.

32. Wspomnienie wakacji

Akwarium

W Szarm-el-szejk Ziuta

Nie mogła włożyć buta

Bo została pokłuta,

Przez jednego gada

Co na dnie morskim siada.

33. Podróż metrem

Seul

Nie pojedziesz w Seulu

Metrem bez głowy bólu.

34. Kworum

Waz 3

Zawrzało na forum parlamentarne kworum.

Wspólne stanowisko było bliskie uzgodnienia

Gdy nagle tajny agent  zupełnie od niechcenia.

Podrzucił wszystkim granat nieporozumienia.

35. Wiersz z inspiracji EH

Sniadanie

Wieczorny, spokojny zmierzch

Przerwało niespodziewane pytanie:

Kto inspiruje cię do pisania?

Czy między innymi ten facet,

z którym codziennie jadasz śniadania 

I zostawiasz mu swój talerz do pozmywania?

36. Wiersz o moim Muzie

Mój Ty Muzie ukochany,

Gdy przyłożę Cię do rany,

Wpadam w zachwyt niesłychany.

Lata płyną i mijają,

A mnie zmarszczki nie tykają.

37. Alfabetyczny wiersz dla Wnucząt

Dziadkowie autobus

A -  to pierwsza jest z literek

nikt nie skoczy jej przed szereg.

B -  wypina ładne brzuszki,

wiedzą o tym już kaczuszki

C  - cytrynki przypomina

że się kwaśna robi mina.

D - domowe ma znaczenie,

wiedzą o tym wszystkie lenie.

E - jak Ewa każdy powie,

nie jest ważne co ma w głowie.

F - fantazją trochę trąci i w literkach wszystko mąci.

G - to zawijas trochę trudny,

ale przez to nie jest nudny.

H - to z Henia inicjału

nauczymy się pomału.

I - się przez to w głowie mąci.

chyba że się nikt nie wtrąci

J - też łatwo rozpoznamy

by pochwałę dostać Mamy

K - konkretną jest literą

żadna babcia nie jest sknerą

L - lubimy wszyscy za to

że przypomnieć może lato.

Ł - to łatwa jest litera

zawijasy też zawiera.

M - jest zawsze w słowie mama

wszystko Helcia robi sama.

N - naprawdę ma trzy kreski

wiedza o tym nawet pieski.

O - otwiera się szeroko

jak wyspane dobrze oko.

P - pomału przypomina

kogoś komu zrzedła mina.

R - to  trudna jest litera

bardzo język poniewiera.

S - dla śmiechu całkiem łatwa

wie już o tym szkolna dziatwa.

T - już nie wiem jak zrymować

trzeba będzie kombinować.

U - jak uszy odmrożone

bo bez czapki wychłodzone.

W - to koniec jest już bliski

trzeba zajrzeć więc do miski.

X - równania znaki to znany

bywa czasem zapomniany.

Y - lubi zgrywać Greka

a tu szybko czas ucieka.

Z - zwiastuje koniec szybki

Moje śliczne złote rybki!

38. Dziewczynka z zapinką

Dziewczynka z zapinką jest śliczną kruszynką

Dla Babci i Dziadka to bardzo fajna gratka

Na skype’ie złapać Tego niejadka ;)

39. Poranne rymowanie

Biedronka

Gdy dziś hasam po Biedronce,

Czuję się jak kwiat na łące!

Zaraz obok jest piekarnia…

Shopoholizm mnie ogrania!

Konsumpcjonizm atakuje,

Wszędzie chodzę i kupuję,

Całkiem głupie zbędne rzeczy,

Aż mój portfel cienko skrzeczy!

40. Neurony pamięci

Mikroskop 2

Dziś między snem a dniem

ulokowały się wspomnienia.

Mimo wielu moich starań

nic się w nich nie zmienia.

Postawy zawistnych ludzi,

ich nieprzyjazne decyzje

oraz chore mej przyszłości wizje.

Szczęśliwie w rzeczywistości

nie zostały spełnione.

I warto dziś powiedzieć:

w niebyt przepędzone!

41. Nie kocham moich snów

Hopital Necker sala operacyjna

 Nie kocham moich snów, w których ciągle leczę ludzi,

Skutecznie każdy z nich mój lekarski zapał studzi.

Pomylone diagnozy, leki nie zawsze trafione.

To są moje koszmary po wielokroć śnione.

Ileż lat można być na niekończącym się dyżurze?

Czy emerytury od tych snów się wreszcie dosłużę?

Póki co nic na to nie wskazuję, więc wciąż we śnie dyżuruję.

42. Naukowe wytyczne mycia rąk, by uniknąć strasznych mąk

aa2

 Zaraz szybko umyj ręce,

nie tkwij w ciągłej, strasznej męce,

Mycie rąk zaś wszystko zmienia

w kwestii stanu zakażenia.

Rząd nas wszystkim już panuje,

mycie rąk wciąż nadzoruje,

Narodowa to jest drama

gdy publiczność myje sama,

Ręce, palce i nadgarstki,

w sposób zwykły geszefciarski.

Dziś potrzebne są wytyczne,

aby umyć palce liczne.

Nie pieść kciukiem dozownika,

z tego dużo zła wyniki!

A ministru w swej podzięce, krzyknij:

Ja cię kręcę!

43. Luka w edukacji

Historia w przecenie

Osobiste spotkanie z sensacją jest bolesne,

Odkrywają ze zdumieniem jej zawodowi łowcy,

To nie jest to sam mówią zaskoczeni.

Mój własny ból i opisany na szpaltach.

Bolesna nauka jest możliwa zawsze,

Trzeba tylko czasem zamienić się na role.

Niestety nie uczą tego w ani jednej szkole.

44. Prośba do Big Pharmy

Zurich 2

Droga Big Pharmo, módl się za nami,

Ale też odpuść ludziom czasami!

Nie każdy musi, nie każdy chce,

Nadstawiać cztery litery swe ; )

Daj ludziom wybór oraz swobodę,

Nie czyhaj  chciwie na ich wygodę,

W kwestii decyzji podejmowania

I osobistego o zdrowie dbania.

45. Rymowanka do porannej kawy

Nie ma równości! To chyba wiecie, że

Nie ma równych ludzi na świecie,

Są duzi i mali, mądrzy i głupi,

Ale tej bajki dziś nikt nie kupi.

Sprzedaje się kłamstwo, fałsz i obłuda.

Jak długo? – pytasz, Dopóki się uda!

Ekspert, to cwany gość z nominacji.

Ma mega przydział przeróżnych racji.

Na każdy temat on wszystko wie,

Więc mówi wszystko co sponsor chce.

Jest też komitet, nie, nie centralny,

Z umysłowości skrajnie banalny,

Powie co każą, podpisze wszystko,

Zwłaszcza gdy przelew bankowy blisko.

46. Medycyna Oparta na Propagandzie

Drabina sukcesu

Lubi zawsze jechać po bandzie,

Wrzaskliwą narracją wciąż peroruje,

Innych poglądów nie toleruje,

Karci, wytycza oraz strofuje,

Jak nieomylna dziunia się czuje.

Będąc już raczej lekarką starą,

Poradzę dziuni warszawską gwarą:

Nie bądź tak cwana w ząbek czesana,

Bo przyszłość twoja będzie opłakana.

47. Poranne rymowanie

Redaktorzyca

Pewna pani w kapelutku,

Szła przez życie pomalutku,

I nadziwić się nie mogli

Różni, dziwni maruderzy,

Że się także owej pani 

Coś od życia też należy 

48. Ośmiornica covidowa

Chce byś zawsze była zdrowa,

Piękna, mądra i bogata,

Żyła też przez długie lata ,

Musi wciąż Cię nadzorować,

Szczepić, mazać i pilnować.

Objąć czule Cię mackami,

Abyś zawsze była z nami!

49. Gąska

 

Już był w ogródku,

Już witał się z gąską,

Miał mieć spotkanie z kasą niewąską,

Gdy nieoczekiwanie się okazało

Być bardzo nieprzyjemnie  grząsko.

50 . Jestem sobie Młoda Madka

Mima 1981 z Kate

Warszawa 1981.

Jestem sobie Młoda Madka,

Wystrojona cała w szmadkach,

Nic nie muszą sama wiedzieć,

W internecie mogę siedzieć.

A jak nie wiem to poklikam

I wciąż dalej sobie fikam,

Ważne tylko są wytyczne,

One są nad wyraz śliczne,

Bo zwalniają nas z myślenia

oraz wiedzy pogłębienia.

51. Jestem sobie Stara Madka

Paryż 2017, Rue Montevideo

Jestem sobie  Stara Madka,

Mnie nie kręci żadna szmadka

Sama wolę wszystko wiedzieć,

W internecie też posiedzieć,

A jak nie wiem to poklikam

I wciąż dalej sobie fikam.

Mam już dystans do wytycznych

Mało jest w nich rad praktycznych.

Nie jest to jedyna droga,

Nie są dary to od Boga.

groza660

52. Nieomylni posiadacze racji

Perfect City 28

Nieomylni posiadacze wyłącznie racji,

Są oznaką pandemicznej demokracji,

Karcą, mądrzą się i pouczają,

Za nieomylnych bogów się mają

Nie wiedzą biedacy niestety,

Że mają głowy ubrane w propagandowe berety,

„Ja oświecać muszę! Pouczać i doskonalić,

A jak się nie uda to przynajmniej dowalić”

Będę się mądrzyć i wszystkim chwalić,

Bo najważniejsze jest komuś dowalić !

53. Droga do szkoły

Babcia do szkoły jeździła Chaussonem,

Tymczasem Wnuczka jeździła z Fassonem.

Paryską okropnie nierówną drogą,

Zdarzało się jej gnać hulajnogą,

Bywały na niej niemiłe upadki,

O których będą pamiętać Dziadki,

A także Babcie no i Rodzice,

Tak to już czasem bywa, gdy

Się odwiedza  kolejną stolicę.

Ilustracja https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Autobus_Chausson_w_Warszawie.jpg

54. Gastronomiczne dylematy

Kiosk sushi

Gdzie człowiek dziś nie ruszi,

Tam sprzedają modne sushi,

Dziś bigosu nikt nie jada,

bo po prostu nie wypada!

55. Ministry oda do pacjenta

Paloma 36

Pacjencie drogi!

Jedz zawsze pierogi!

Komu milsza kiełbasa,

Ten długo nie pohasa,

Od serca Wam mówi

Ministra Wasza.

56. Hasło dnia

TOPTRANS

Szczepić, wszystkich szczepić,

Tym co nie chcą bardzo dużą

I dotkliwą karę  wlepić!

A co się na haśle „Szczepić!

Jutro można będzie przepić.

57. Kuchnia pasjonata

Kuchnia pasjonata

Moje wspaniałe, kochane Wnuczęta.

Niech każde z Was to zapamięta,

Że smakowitą kuchnię pasjonata

Ma Maciej – Wasz najwspanialszy Tata,

O czym zawiadamia Wasza Babcia Kisia,

która pod choinkę przesyła fajnego misia.

58. Miłośnicy p> 0,001

Miłośnicy statystycznej znamienności,

Siedzą od doświadczenia lekarskiego

W bardzo, bardzo dużej odległości.

Gdy czas własnej choroby nadchodzi

Żadna statystyczna znamienność i

Nawet na chwilę im nie dogodzi.

Może się nawet niekiedy zdarzyć,

Że przykro w chorobie zaszkodzi.

Warto korzystać z lekarskiego rozumu

I nie być bezkrytycznym wyznawcą

Biznesowego i marketingowego szumu.

59. Autorytety

Autorytety smażą opinie

Skwiercząc niewiedzą niewinnie.

60. Proszę wstać! Pion idzie!

Niezwykle srogi  Pion Zawodowy,

Przyprawia ludzi o bóle głowy,

Ciśnienie im skacze i nerwy wciąż wyją,

Lecz srogie Piony z tego właśnie żyją.

Na szczęście wszystko dobiegnie końca,

Nie złapiesz Pionie każdego zajońca (zająca),

Znikniesz niebawem jak każda zmora,

Tak ci przepowiada Matylda Przekora,

Wcale nie podobna do tego potwora ;)

61.Wierszyk o drapaniu w gardle

Gdy Cię w gardle lekko drapie,

Znak to jawny, że Cię łapie

Ta choroba groźna, znana,

Jutro lockdown jest od rana.

Po malutko, po cichutku

Wirus wita się w ogródku,

A to z gąską, a to z chwastem,

Będzie trochę ambaras(t)em,

Abyś się nie znalazł w niebie,

Lockdown twardy jest dla Ciebie.

62. Pieniądze nikomu szczęścia nie dają

A wręcz przeciwnie, wiele osób ogłupiają!

Zakupy nikomu szczęścia nie dają,

Wręcz przeciwnie nasze domy zagracają!

Bogini Junona, znana też jako Moneta,

To była niezwykle podstępna kobieta!

63. Wśród zapomnianych nut

Nuty 2 a

Wśród wielu zapomnianych nut,

Szukamy naszych przodków cnót,

Jakimi byli oni wtedy muzykami?

Co stanie się ze starymi nutami?

Jest jedna na przetrwanie racja,

To starych nut digitalizacja.

64. Pokaz mody  pandemicznej

Ubrać w maski wszystkie pomniki,

Ubrać w maski wszystkie murale,

Nikt nie zakazi się wtedy wcale.

65. Nowoczesna babcia

Nowoczesna babcia

Nie zakłada kapcia,

Wkłada buty turystyczne

I podróże robi liczne.

66. Spokojny dystans

Seul 4

Spokojny dystans do medycyny,

Nie tworzy się w ciągu jednej godziny,

Wolno narasta przez długie lata.

Niepokój z tysiącem wahań się splata,

Lecz gdy nadejdzie ta piękna chwila

Życie lekarza wszystko umila,

Wszystkie znamienne super wyniki,

Teksty uczone i p <0,005 statystyki,

Nie robią na mnie żądnego wrażenia,

Spoglądam nań rzadko i od niechcenia,

Wszystko mi wolno i nic nie muszę,

Ot, czasem wierszyk napisać się skuszę.

67. Przedświąteczne ABC

DSC02930 1 300

Adwent czas to przedświąteczny,

Każdy człowiek chce być wieczny.

Babcia! Dziadek ciągle gdera,

chyba coś mu dziś doskwiera.

Czy to nerki? Czy śledziona? 

Mam nadzieję, że nie skona.

Do szpitala pędźmy szybko,

Na spotkanie z złotą rybką.

Eureka! – doktor woła.

SOR to wielka życia szkoła.

Fajnie móc tam się przebadać,

Będzie o czym opowiadać!

Głowa boli, serce bije,

Babcię ściska coś za szyję.

Hasło dbaj o  swoje zdrowie!

Dziadek chętnie też dopowie.

I o Babcię trzeb dbać,

aby mogła dobrze spać.

Jakie jej badania zrobię?

Jak się dowiem, co ma w głowie?

Kładę ją więc do szpitala,

chyba serce jej nawala.

Lepiej zrobić EKG,

no i co tam doktor chce.

Łatwo będzie diagnozować,

nie ma co problemu chować.

Można wykryć groźne stany,

gdy jest człowiek przebadany.

Nawet zrobią RTG

i  co tam jeszcze Dziadek jeszcze chce.

Opukają, osłuchają,

już diagnozę dobrą mają.

Patrzą w oczy oraz w uszy,

też czy gardło się nie suszy.

Radzą dom nasz przygotować,

aby razem móc świętować

Stąd już wniosek szybki płynie,

że wypiszą ją w terminie.

Trzeba więc się zastanowić,

gdzie ich można usadowić.

U nas będzie ważną szychą,

posadzimy z ciocią Krychą.

W domu wszyscy zgromadzeni

i świątecznie odmłodzeni.

Zaśpiewajmy wszyscy wraz

z Babcią, Dziadkiem w fajny czas.

68. Przeminęło z wiatrem

Przeminęło z wiatrem i mutacją,

To co było nową religią, stało się abstrakcją,

Wirusy nikogo nie chcą atakować,

Tylko bardzo szybko się mutują.

Jak żyć gdy ludzie przejrzeli na oczy

I żaden dziwny przekaz już ich nie zaskoczy,

Władco naszych losów! Zlituj się nad nami

I przyślij nowego wirusa z kolcami.

Tymczasem los im odpowiada:

tym razem mam na was

Groźnego, wielkiego gada,

Od którego dowiecie się

Czego robić nie wypada.

69. Widzi mi się

Amok

Nową  normą wnet się stanie

Pe-Wu-Zetu odbieranie,

Przez ważniaków głosowanie.

Kto nie wierzy w przekaz dnia

Niech do końca życia ma

Plamę w swoim  życiorysie,

Takie mamy widzimisię!

70. Schorowany jak lekarz

Elektryka prąd nie tyka,

A lekarza to się zdarza,

Że choroba grzmotnie w łeb,

Kiedy żyje on jak kiep.

71. Święta

Święta, święta i po świętach,

Czas uważać na zakrętach,

Zwłaszcza rankiem i o świcie,

Gdy ciśnienie skacze skrycie.

72. Poziom glutationu

Glutationu już nie jadam,

więc w agresję łatwo wpadam,

Wierzgam, pluję, gryzę, kręcę,

jak wąż boa wiję w męce.

Się nie mogę z tym pogodzić,

że nie będę mogła szkodzić,

Wprost nikomu, ach nikomu,

więc się szybko schowam w domu!

Glutathione-from-xtal-3D-balls.png 

https://en.wikipedia.org/wiki/Glutathione

73. Tekst powitalny na nowym komputerze

Witaj nowy komputerze,

w twoją siłę mocno wierzę,

że pokonam barykady,

nie mb bowiem innej rady.\

74. Covidoza

Tu klikamy i śpiewamy:

https://www.youtube.com/watch?v=gr5oOzCEWbs

Szalał Covid długi, długi czas

A przy brzegu leżał stu kilowy głaz
Szalał Covid, minął jakiś czas
Stu kilowy głaz gdzieś zaginął, 

Covid płynie tak jak płynął

Straszny Covid płuca rwie
Nie wiesz nawet jak i gdzie
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się
Bo nie zna nikt metody,

by się ustrzec Covidozy

Covidoza płuca rwie
W jaki sposób? Kto to wie
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie
Covidoza płuca rwie

Szła dziewczyna przez zielony las
Całowała tylko, tylko jeden raz
Całowała, minął jakiś czas
Lecz widocznie jej uroda

Była niczym Covidoza

Covidoza płuca rwie
Nie wiesz nawet jak i gdzie
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się
Bo nie zna nikt metody,

By się ustrzec Covidozy

Covidoza płuca rwie
W jaki sposób? Kto to wie
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie
Covidoza płuca rwie

Muzyczka, relax time

Płynie covid długi, długi czas
Kończy się już  dla mnie ten leczenia czas
Czasem tylko ot tak, proszę was
Gdy san.epid mnie nie słyszy

Śpiewam sobie jak najciszej

Covidoza płuca rwie
Nie wiesz nawet jak i gdzie
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się
Bo nie zna nikt metody,

By się ustrzec Covidoza

Coivdoza  płuca rwie
W jaki sposób? Kto to wie
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie
Covidoza płuca rwie

W strzępy!

75. A gdy się zejdą po raz drugi

Druga piosenka „A gdy się zejdą po raz drugi” miała swoich zwolenników

https://www.youtube.com/watch?v=bzg9mICO74E 

A gdy się zejdą, raz i drugi
Bakteria po przejściach, wirus z przyszłością
Bardzo się męczą, męczą przez czas długi
Co zrobić, co zrobić z swą strasznością?

Wirus już je widział, już zna te podpiny
Z poszarpanymi genami
Co atakują nad ranem nie same
On już słyszał o życiu złamanym

Ona już wie, już zna tę historię
Że pharma go nie rozumie
Że wcale ze sobą nie śpią
Ona na pamięć to umie

Jakże o tym zapomnieć a w pamięci to zatrzeć
Lepiej milczeć przytomnie i patrzeć

Czy te wiry mogą kłamać? (Chyba nie!)
Czy vir mógłby serce złamać? (I te pe)

Gdy się frasa zmienia w dramat 

Ja spieprzam stąd

Czy te wiry mogą kłamać, ależ skąd
Kiedyś to zrozumiesz sama (to był błąd)
Czy te viry mogą kłamać? (Ależ skąd!)
Czy te viry mogą kłamać? (Chyba nie!)
Czy on mógłbym serce złamać? I te pe
Gdy się farsa zmienia w dramat (nie gnam w kąt)
Czy te viry mogą kłamać? (Ależ skąd, o!)

76. Don Naproksen

Don Fernbando

Już się walka rozpoczyna
Już tłumami szumi cyrk
Don odmierza prężny krok
I śle do loży czuły wzrok
Tam siedzi donna Pharma
I w zachwycie
Temu, co ratuje życie
Na arenę rzuca skrycie
Wachlarz swój
Nim zacznie się bój
I tryśnie krew
Radośnie brzmi jej śpiew:

To idzie on
Nasz wspaniały Don
Glutationu schron
Po zwycięstwa plon
Idzie z piekła sarabandą
Don Naproxen, Don Fernando

Wszyscy śpiewamy na melodię

https://www.youtube.com/watch?v=eA9Vr-YVKhg

77. Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka

https://www.youtube.com/watch?v=8TvoSIsENGs

Światem wycackany szedł se jakiś gość
Facjata niby owszem, może być
Nagle potknął się o GdL rycząc: "O, psiakość!
Jak oni mogą w tej redakcji żyć?
I wtedy zalała mnie zła krew
Więc go na perłowo w tenże śpiew

Nie bądź za cwany, forsą nadziany
To może mieć dla Ciebie skutek opłakany
Na  nie ma cwaniaka nad Warszawiaka
Który by mógł go wziąć na bajer lub pod pic

Możesz mnie dziunią zwać, możesz w komputer dać
Lecz od redakcji won, bo krew się będzie lać
Więc znakiem tego, nie bądź lebiegą
Przyhamuj pomysł i nie gadaj więcej nic

Jeden był specjalnie na wolność straszny pies
Już mówił nawet, "GdL kaputt!"
Lecz pomylił się łachudra, rozczarował fest
I próżny był wirusowy jego trud
Słyszeć nawet nie potrafi jak
Dzisiaj my śpiewamy jemu tak

Chciałeś być cwany, w forsę czesany
Na bank zgnijesz, draniu, w błocie pochowany
My, Warszawiacy, jesteśmy tacy
Kto nam na odcisk wejdzie wisz pan, zimny trup

I niechaj każdy wie, kto na nas szarpnie się
To zara bokiem mu to wyjdzie, może nie?
Na Warszawiaka nie ma cwaniaka
Chcesz z nami zacząć to se trumnę wcześniej kup

Możesz mnie Dziunią zwać, możesz mi w mordę dać
Lecz od GdL won, bo krew się będzie lać
Wiec znakiem tego, nie bądź lebiegą
Przyhamuj pomysł i nie gadaj więcej nic.

I niechaj każdy wie, kto na nas szarpie się
To zara bokiem mu to wyjdzie, może nie?
Na GdL-aka nie ma cwaniaka
Chcesz z nami zacząć to se trumnę wcześniej kup!

78. Karmiące Madonny

Rogier van der Weyden 021 400

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/87/Rogier_van_der_Weyden_021.jpg

Od wieków karmiące madonny

Każdy oglądać jest skłonny.

Tymczasem gdzieś w restauracji,

Podczas obiadu, kolacji

Mężczyźni nienapatrzeni

Raczej nie dżentelmeni

Poczuli się… obrażeni!

Pierś mleczna smak odbiera

I w spodniach coś uwiera!

Cierpienie to nie do zniesienia

Doprowadziło do wyproszenia

Karmiącej mamy z maluchem.

79. Karmienie rzecz naturalna

Sagrada Familia con santa Ana Tavera400

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/zdrowe-zasady/321-o-karmieniu

Karmienie rzecz naturalna,

Nie to, co moda fatalna:

Gołe, włochate ich łydki

Widok obleśny i brzydki.

Ubierzcie wpierw długie gacie,

Nim mamy powypraszacie!

Społeczne jest oczekiwanie

Że za matką sąd stanie

A rzucanie w nią złym wzrokiem

Zaowocuje wyrokiem.

80. Propozycja

 

 

Kargul, podejdź no do płota!
– dzisiaj brzmi to jak pieszczota.
Hejt zalewa ludziom oczy,
nikt z sukcesem nie podskoczy…

81. Pan Wiruseusz

undefined

O roku ów!, kto cię widział w naszym pięknym  kraju,

Roku pełnym mutacji wirusów, bakterii mega urodzaju,

Lekarze rokiem  złych zdarzeń zwać cię będą starzy,

O tobie będą bajać ci, którym powtórka się marzy!

Byłeś tylko  małym wirusem, pomieszanym z brudem,

Przekazywanym sobie między schorowanym ludem.

Dziś ogarnęło ludzi wiosenne serca drgnienie,

Jakieś przeczucie, jakby  przed świata końcem,

Oczekiwania bardzo silne, długie  i radosne. 

Gdy po dwóch latach aresztu dzieci wybiegły na wiosnę,

Zdawało się, że  zgłodniałe są one ruchu,

Jednak nie biegły  w energii wybuchu ,

Lecz dreptały jakby nadal związane w łańcuchu.

Dreptały w kółko, żuły chemiczny,  pokarm gumowy.

Ale żeby pobiegać nawet nie przyszło im do głowy.

Czy zawsze już tak będzie? Oto jest pytanie.

Czy da się przywrócić rozum do głów ludzkich.

Czy powrotu do rozumu realnym się  stanie?

To najważniejsze dla  myślących ludzi zadanie.

82. Decyzja

Będę zdrowa i bogata,

Będę żyła sto dwa lata.

W zdrowiu, szczęściu pomyślności

Niech pomyślność zawsze gości,

W moim domu i Rodzinie,

Niech spokojnie czas nam płynie.

83. Co nam zostało z tych lat?

 

Koty

 

Co nam zostało z tych lat chciwości pierwszej?

Nikt nie jest dla nas jak brat, nie mówi wierszem,

Jest proza licznych złych dni, no i pandemia głupoty,

Śmieją się nocą i dniem z niej już wszystkie koty.

 

 

Krystyna Knypl

GdL 3/2023

 

Drogi zwycięzców i ścieżki przegranych

Krystyna Knypl

Wszelkie wygrane w wyborach dają zwycięzcom nie tylko władzę, ale może przede wszystkim  fałszywe i zgubne w rezultacie poczucie nieomylności. Nie ma znaczenia czy są to wyborny o zasięgu krajowym, regionalnym, czy samorządowym. Nic tak szybko nie prowadzi do klęski jak przekonanie o własnej nieomylności. Do klęski każdy ma prawo, ale gorzej jest gdy realizacji tego prawa towarzyszy krzywda innych ludzi. Przegrana generuje potem postawy w stylu "to nie moja ręką". Gdy przegrana robi się bolesna powstaje postawa "my w ogóle nie mamy rąk!"

Wygrywanie wyborów wiąże się zwykle z umiejętnością zorganizowania sztabu skutecznie mieszającego ludziom w głowach, mamiącego obietnicami wcześniej nie oferowanymi, a gdy nie ma pewności wygranej wpływania na strukturę wyborców. Historycznym przykładem było referendum w 1946 roku podczas którego władza ludowa zamykała w areszcie na 48 godzin obywateli mogących osłabić jej szanse na zwycięstwo.

Wygrana to nie koniec wyzwań jakie stoją przed zwycięzcami. Trzeba jeszcze codziennie stawić czoła opozycji, inaczej myślącym oraz pokazywać swoją nigdy nie kończącą się nieomylność. Współczesny świat dała obu stronom grającym na wszelkich boiskach możliwość zabierania głosu, przedstawiania swoich racji poprzez ofertę mediów społecznościowych. Zdawało się, że ta nieskończenie demokratyczna szansa będzie trwała wiecznie, gdy nieoczekiwanie okazało się, że wrogowie ludu pracującego miast i wsi mają swoich potomków.

Jednych i drugich łączy przymus zwalczania osób prowadzących działania "szkodliwe społecznie" jak to określają zwycięzcy. Skoro takie działania mają miejsce to trzeba przeciwdziałać! Przetrzymywanie w areszcie przez dłuższy czas jest trudne do zrealizowania, wymyślono więc inne formy - nazwijmy je wykopaniem, nie tyle piłki, co zawodnika na aut - pozbawienie go uprawnień, obywatelstwa, prawa wykonywania zawodu opartego na licencji, wręczenie biletu w jedną stronę... Asortyment narzędzi karzących jest szeroki. Wspólną cechą tych narzędzi jest urażanie godności osób poszkodowanych. Gdy zastanowimy się nad mechanizmem działania obrońców demokracji / jedynie słusznej racji, to możemy dojść do w wniosku, że  głównym celem "sprawiedliwych inaczej" jest przemożną chęć urażenia kogoś myślącego inaczej, mającego inny system wartości.

W każdej grze obowiązują pewne zasady, regulaminy, które możemy nazwać wytycznymi. Kopanie po kostkach jest znanym zagraniem w grach gdy o pikę walczą mali chłopcy, ale chyba niegodnym dorosłych mężczyzn. We wszystkich grach, akcjach, walkach, wojnach i wojenkach, konieczne jest zachowanie pewnych reguł dzięki którym nie ucierpi godność naszego zawodu.

xxxDSC02429 400

Godność dla Lekarzy czyli GdL - tę oznakę wyjmujemy z redakcyjnej szuflady i rozejrzymy się kto zasługuje na jej przypięcie do klapy żakietu lub marynarki.

Krystyna Knypl

GdL 3/2023

Mały Książę - moja kolekcja wydań w różnych językach

Krystyna Knypl

Gdy panie kasjerki w Biedronce pytają mnie czy zbieram punkty odpowiadam, że zbieram tylko pieniądze, ale nie jestem kobietą sukcesu. Co nazbieram to wydaję w Biedronce i historia się powtarza co tydzień. 

Nie jest to do końca prawda bowiem zbieram wydania "Małego Księcia" w różnych językach. Moja kolekcja liczy 38 egzemplarzy. Książka jest przetłumaczona na około 400 języków.

Brak opisu.

Dziś do mojej kolekcji przybył cenny egzemplarz w języku wolof - jest to język używany w Senegalu. Historia jest o tyle ciekawa, że autor książki będąc lotnikiem bywał w Dakarze - obsługiwał samoloty pocztowe latające z Francji do Senegalu.

Krystyna Knypl

GdL 2/2023