Tempo zmian we współczesnym świecie jest tak duże, że aby nadążyć z realizacją naszego hasła #swiat_sie_zmienia_pisz_wspomnienia i uchronić od zapomnienia dawną, ale niezbyt odległą przeszłość, konieczny jest tryb wspomnień ciągły. Każdy dzień przynosi nowe szczegóły, a przeszukiwanie zasobów internetu pozwala scalać porozrzucane fragmenty.
Pracując przed laty w Poradni dla Kombatantów przy SP CSK nr 1 w Warszawie ( kierowanej prze dr Adama Garlickiego) miałam zaszczyt poznać osobiście wielu szlachetnych, zacnych, wytrwałych i bohaterskich ludzi.
Jednym z fragmentów wywiadu lekarskiego w historii choroby Poradni dla Kombatantów były informacje o przeszłości wojennej i dzięki temu mogłam poznać koleje losu moich pacjentów.
Uprawnienia do leczenia się w Poradni dla Kombatantów mieli żołnierze różnych formacji wojskowych, zesłańcy syberyjscy oraz osoby ze Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu” w Polsce. W tych już odległych czasach relacje między lekarzami i pacjentami były nie tylko profesjonalne, ale także przyjazne. Z zainteresowaniem słuchałam nie tylko relacji o dolegliwościach moich pacjentów, ale także o ich kolejach losów w czasie wojny. Z czasem można było zauważyć pewne wspólne cechy narracji dla poszczególnych grup kombatanckich. Pacjenci o przeszłości wojskowej relacjonowali swoje losy w duchu bojowym i bohaterskim.
Zesłańcy na Syberię
Syberia była miejscem zesłania Polaków na przestrzeni wielu wieków, zarówno w czasach carskich, jak i współczesnych. Głód, zimno oraz praca ponad siły były codziennymi towarzyszami zesłańców
W opowieściach Sybiraków dominował lęk oraz nieufność wobec ludzi. Jeden z pacjentów, profesor Politechniki Warszawskiej, opowiadał mi, że od czasu zesłania odczuwa lęk przed podejściem do nieznanej grupy ludzi. W jego pamięci grupa ludzi kojarzyła się z zagrożeniem.
Relacje osób, które przeżyły Holokaust cechowała depresyjna narracja, wycofanie. Dopiero na kolejnych wizytach opowieści stawały się bardziej szczegółowe. Pamiętam jedną z pacjentek, którą rodzice oddali do polskiej rodziny, aby mogła przetrwać czas wojny i okupacji niemieckiej.
Wielu pacjentów, którzy przeżyli niemieckie obozy koncentracyjne, cierpiało na trwający przez całe życie lęk przed doznaniem głodu, objawiający się potrzebą posiadania przy sobie chociażby najmniejszej porcji jedzenia, na przykład w postaci kanapki z chleba zawsze zabieranej przy wyjściu z domu.
Inny pacjent, urodzony na Syberii w rodzinie zesłańców, pewnego razu powiedział pamiętne słowa: „Wie pani, jedliśmy z głodu ziemię z kretowisk w czasie zesłania na Syberię...”.
Stowarzyszenie „Dzieci Holocaustu” w Polsce (https://pl.wikipedia.org/wiki/Stowarzyszenie_Dzieci_Holocaustu) zebrało opowieści z czasów wojny i okupacji w wydaniu książkowym. Otrzymałam od mojej pacjentki egzemplarz książki Dzieci holocaustu mówią z dedykacją. Książka pozostaje do dziś cenną pamiątką w dziale książek z autografem mojej domowej biblioteki.
Wspomnienia "Dzieci Holocaustu mówią"
Żołnierze różnych formacji
Polacy walczyli z niemieckim okupantem na wielu polach bitewnych Polski, Francji, Wielkiej Brytanii oraz innych krajów.
ie-wspomnieniem) odkryłam, że kilkoro starszych koleżanek i kolegów lekarzy od których uczyłam się medycyny oraz konsultowałam moich pacjentów także brało udział w Powstaniu Warszawskim. Wymienię tu doc.Marię Waśniewską, dr Andrzeja Czernika, prof. Bertolda Kassura.
Moi pacjenci dzielili się za mną nie tylko aktualnymi informacjami o stanie zdrowia, ale także wspomnieniami oraz napisanymi książkami na ten temat.
Przed laty w Muzeum Powstania warszawskiego zorganizowano w ogrodzie otaczającym budynek wystawę fotografii. Kompozycja na fotografii klęczącego Powstańca z różą w muzealnym ogrodzie tworzą niepowtarzalny klimat.
Wszystkich pacjentów, którzy podzielili się ze mną swoimi niepokojami, lękami oraz tragicznymi wspomnieniami przeżyć z okresu wojny i okupacji niemieckiej, zachowuję w trwałej lekarskiej pamięci, dziękując im za obdarzenie mnie zaufaniem i powierzenie relacji o swoich losach z czasów wojny, zesłania, okupacji oraz pobytów w niemieckich obozach koncentracyjnych. Byłam i jestem z nimi.
ROZDZIAŁ 19. DRZEWO GENEALOGICZNE OD JOHANNA DO MIECZYSŁAWA
Budowanie drzew genealogicznych w rodzinach ma długą tradycję. Nie zawsze jest to łatwe zadanie, ale zawsze warte poszukiwań i końcowej realizacji graficznej oraz słownej.
Piękne drzewo z Senegalu nadawało by się na drzewo genealogiczne rodziny, która mieszkała przez 5 lat w tym ciekawym kraju. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że protoplastą rodu jest Johann Knippl, który ożenił się z Kristiną Kubinovą. MieIi oni syna Felicjana, który ożenił się z Franciszką Krzyżyk. Mieli oni syna Franciszka, który ożenił się z Marią Buczek. Mieli oni syna Mieczysława, który ożenił się z Krystyną Łapińską. Ich córka Katarzyna wyszła za mąż za Macieja Kowalskiego. Mają oni Córkę Helenę oraz syna Henryka. Według Henryka jego Mamcia (jak nazywa Katarzynę) ma brata Feliksa, który mieszka w Argentynie. I to jest najciekawsza informacją z tego dzieła ;)
Na szlaku rodzinnych wędrówek jest także Otwock. Do tej podwarszawskiej miejscowości wyruszył w 1963 roku Mieczysław, najmłodszy z rodzeństwa aby rozpocząć naukę w Technikum Nukleonicznym.
W tym budynku Mieczysław uczył się w Technikum Nukleonicznym
Budynek Technikum Nukleonicznego w Otwocku
Na stronie omawiającej historię tej placówki czytamy: We wrześniu 1963 r. naukę w szkole rozpoczęło 89 uczniów, a po pięciu latach nauki, 50 absolwentów ze świadectwem maturalnym i dyplomami technika opuściło mury szkoły. Zadaniem szkoły było kształcenie przyszłych kadr dla Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Mieczysław przez krótki czas pracował w tym instytucie.
Los zarówno instytutu jak i poszczególnych absolwentów nieco zmodyfikowały te ambitne plany. Zmieniona została także nazwa i mamy teraz Narodowe Centrum Badań Jądrowych.
Mikołaj Rej napisał
A niechaj narodowie wżdy postronni znają
Iż Polacy nie gęsi i swój język mają.
Wzorując się na Mikołaju Reju powiemy:
A niechaj narodowie wżdy postronni znają
iż Polacy nie gęsi i swoje Narodowe Centrum badań mają.
Na stronie omawiającej historię Technikum Nukleonicznego czytamy: We wrześniu 1963 r. naukę w szkole rozpoczęło 89 uczniów, a po pięciu latach nauki, 50 absolwentów ze świadectwem maturalnym i dyplomami technika opuściło mury szkoły. Zadaniem szkoły było kształcenie przyszłych kadr dla Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. Mieczysław przez krótki czas pracował w tym instytucie.
Los zarówno instytutu jak i poszczególnych absolwentów nieco zmodyfikowały te ambitne plany. Zmieniona została także nazwa i mamy teraz Narodowe Centrum Badań Jądrowych.
Czy jedziemy dziś na Niemcewicze? - zapytał pewnego razu Henryk i tak już zostało.Na Niemcewiczech odbywają się spotkania rodzinne podczas których zjadamy obiady ( daniem nr jest krupnik), oglądamy stare zdjęcia, wspominamy dawne czasy oraz poznajemy historię naszej Rodziny,
Miejsce zwane „Niemcewicze” ma zacnego patrona, był on absolwentem Warszawskiej Szkoły Kadetów, gdzie otrzymał stopień podporucznika. Był także dramaturgiem, poetą, tłumaczem literatury francuskiej. Nie dość tego! był także członkiem loży wolnomularskiej, a także współautorem Konstytucji 3 Maja. Podróżował po Europie oraz Stanach Zjednoczonych, a w 2 lipca 1800 poślubił Amerykankę, Susan Livingston Kean.W roku 1798 wybrany członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego, a w 1806 otrzymał obywatelstwo amerykańskie.
Katarzyna uczyła się języka czeskiego początkowo w Ośrodku Czeskim w Warszawie. Znajomość języka pogłębiała na kursie letnim w Pradze, a potem ukończywszy studia licencjackie z slawistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Uniwersytet Warszawski nocą
Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej
Katarzyna ukończyła letni kurs języka czeskiego na Uniwersytecie w Pradze
Katarzyna studiowała przez rok także hungarystykę.
ROZDZIAŁ 15. SANOCKIE PRZYSMAKI I ICH MIĘDZYNARODOWA KARIERA
Pierogi to klasyczne danie podawane na obiadach w rodzinie Knyplów. Krystyna dołączywszy do rdziny opanowała sztukę przygotowywania pierogów, nieco modyfikując recepturę nadzienia.
Pierogi produkcji Krystyny
Słodkim przysmakiem tym jest kutia podawana jako deser podczas kolacji wigilijnej. Nie znałam wcześniej tej potrawy, z tego wniosek płynie, że małżeństwo poszerza horyzonty kulinarne ;).
Ulubionym daniem w rodzinie były pierogi. Smaczne, pożywne, tanie – wszystkie zalety dla wyżywienia rodziny o skromnym budżecie. Produkowała je Maria, Anna, a także Krystyna opanowała tę sztukę.
Co więcej nadała produkowanym przez siebie pierogom rangę międzynarodową – publikując post na fotoblogu, który miała ponad 15 tysięcy odsłon. Felietonem o pierogach debiutowała na amerykańskim / globalnym portalu dla lekarzy www.sermo.com
Felieton Krystyny na globalnym / amerykańskim forum dla lekarzy www.sermo.com
Mieczysław przy kolacji wigilijnej z pierogami i kutią
Kutia na wigilię
Jak informuje Wikipedia kutia ma korzenie ukraińskie oraz rosyjskie, a słowo wywodzi się z języka greckiego. W wersji sanockiej głównym składnikiem kutii jest mak, a także miód, orzechy i rodzynki
W Cesarstwie Austro-Węgierskim było 10 grup narodowych, nic więc dziwnego, że w naszej rodzinie przewijają się 3 potencjalne narodowości – było z czego wybierać.
Franciszek posługiwał się pieczątką z motywem liry
Lira jest to instrument strunowy, który był znany już w starożytnej Grecji od 1400 r. p.n.e. Recytacjom poezji towarzyszyła gra na lirze. Materiał z którego była wykonana lira w dawnych czasach może wprawić w zdziwienie – otóż pudło rezonatorowe było wykonane ze skorupy żółwia, a struny z jelit (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lira).
Lira była jednym z atrybutów Apollina, który kojarzy się zwykle ze sprawami sercowymi. Jednak kompetencje Apollo były o wiele szersze.
Uważany za boga piękna, światła, życia, śmierci, zarazy, muzyki, wróżb, prawdy, prawa, porządku, patrona sztuki i poezji, przewodnika muz (Ἀπόλλων Μουσηγέτης Apóllōn Mousēgétēs), natchnienia, lecznictwa i uzdrawiania, łucznictwa, kawalerów, a także wieszczek .
Do liry, która była znana w wielu krajach, podobny jest instrument na którym gra senegalski artysta, a Henryk, pra-pra-wnuk Franciszka próbuje dołączyć do jego zespołu ;)
Póki co można zauważyć u pra-wnuka Franciszka (po lewej) znakomity słuch i bardzo dobre warunki głosowe. Trwają negocjacje w sprawie lekcji śpiewu :) Natomiast pra-pra-wnuczka Helena (po prawej) uczęszczała w Senegalu na lekcje śpiewy.
O tym instrumencie czytamy: Junjung (lub różnie jung-jung, gungun, dyoung-dyoung itp.) to królewski bęben wojenny ludu Serer w Senegalu i Gambii. Grano na nim w drodze na pole bitwy, przy specjalnych okazjach państwowych, a także podczas sereryjskich ceremonii religijnych – czytamy w Wikipedii. Jest on również pierwowzorem muzyki o tej samej nazwie występującej na Karaibach.
ROZDZIAŁ 11. NA SZLAKU RODZINNYCH WĘDRÓWEK JEST CHYRÓW
W wielu rodzinnych wspomnieniach często pojawiała się nazwa miejscowości Chyrów. W mieście tym urodzili się Maria, Kazimierz, Zenon, Stanisław, Eugeniusz oraz Cecylia. W czerwcu 1945 roku rodzina opuściła Chyrów i udała się do Polski. Mieszkali początkowo w Nowosielcach, a potem w Sanoku. Z wędrówką z Moraw do Polski, a w niej z Chyrowem i Sanokiem wiążą się także losy założycieli Chyrowa – rodziny Herburtów.
Wybierzmy się zatem na e-wycieczkę i popatrzmy na miejsca w których oni bywali.
Chyrów leży nad rzeką Strwiąż, która wpada do Dniestru, a ten do Morza Czarnego. W 1931 roku Chyrów liczył 3864 mieszkańców. Była w nim rafineria, fabryka wyrobów cementowych, tartaki, młyny oraz warsztaty mechaniczne. Kolejarze budowali się na Posadzie Chyrowskiej, tam też pobudowali się Maria i Franciszek, w 1939 roku dom był w stanie surowym.
Pierwsze wzmianki o Chyrowie pochodzą z 1374 roku, gdy stanowił własność Herburtów, rycerzy przybyłych z Moraw (https://pl.wikipedia.org/wiki/Chyr%C3%B3w). Może kierując się zewem ojców założycieli Felicjan także podążał z Moraw do Chyrowa.
Zakład Naukowo-Wychowawczy Ojców Jezuitów w Chyrowie – klasztor oraz placówka naukowa, ze szkołą o statusie gimnazjum, założona i prowadzona przez Jezuitów w Chyrowie, koło Przemyśla w latach 1886–1939. Chyrowski zakład naukowo wychowawczy uważany był czasach II Rzeczypospolitej za czołowe męskie gimnazjum w Polsce. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zak%C5%82ad_Naukowo-Wychowawczy_Ojc%C3%B3w_Jezuit%C3%B3w_w_Chyrowie)
Tak wspominał jeden z wychowanków pobyt i naukę w zakładzie: Na dwu piętrach były tam w sumie dwa kilometry korytarzy. Każda z klas miała oddzielną sypialnię, salę do nauki, salę do rekreacji. Przemarsze przez korytarze odbywały się w milczeniu w dwóch szeregach. „W milczeniu wchodziło się do jadalni na 550 osób i dopiero na dzwonek prefekta generalnego, który jadał obiad razem z nimi, wolno było rozmawiać. Na koniec obiadu, na sygnał dzwonka trzeba było zamilknąć, co nie zawsze się udawało zrobić równocześnie”. Pobudka była o szóstej rano, cisza nocna o pół do dziesiątej. Lekcje trwały od 9 rano do pierwszej, z trzema kwadransami dużej pauzy i od czwartej do pół do szóstej. Przygotowanie lekcji zajmowało 4 godziny w trzech porcjach, z których pierwsza trwała od 8 do 9 rano. Na rekreację poświęcano dwie i pół godziny w dwu ratach. We wtorki i czwartki zamiast poobiednich rekreacji i lekcji odbywały się wycieczki-spacery. Zimą: łyżwy, narty, sanki. Latem kąpiele w rzece.
Rektor zakładu o.o. Jezuitów w Tarnopolu ks.Marian Morawski postanowił wybudować w Chyrowie konwikt czyli internat dla chłopców, w Bąkowicach pod Chyrowem. Kupiono od Franciszka Topolnickiego 954 morgi ziemi za 60 000 złotych reńskich (zwanych także guledenami austro-węgierskimi).
Na budowę wydano 800 000 złotych reńskich. W 1885 roku przyjęto pierwszych uczniów, budowę zakończona o w 1886 roku. W skład konwiktu wchodziły: budynek kolegium, dwa pawilony, dom profesorski, szpital, pralnia, cegielnia, wodociągi, drukarnia, sady, ogrody, boiska sportowe oraz baseny.
W latach 1902 -1914 rozbudowano kownikt, powstały: nowe skrzydło, kilka budynków gospodarczych, sala teatralna, łaźnia, kaplica, jadalnia, kuchnia, muzeum przyrodnicze, sypialnie oraz wodociągi. W zakładzie o.o. Jezuitów aktywnie działał teatr, który doczekał się opracowania naukowego’
Miejsca w których mężczyźni z rodziny Knypl poznają swoje przyszłe żony nie należą do najbardziej typowych. Nie są to przyjęcia, spotkania towarzyskie...
Maria, jej Matka oraz Franciszek
Jego żoną była Maria Buczek, którą po raz pierwszy Franciszek zobaczył w … kościele. Można wiec zauważyć, że niezależnie od tego w jak zacnym miejscu przebywali panowie Knyplowie (czy to kościół czy to szpital jak to miało miejsce w przypadku MIeczysława) to nie opuszczał męski duch obserwacyjny.
Ślub Marii i Franciszka odbył się 4 października. Państwo młodzi w podróż poślubną udali się na Hel, ale nie byli zbyt zadowoleni ponieważ było bardzo zimno. Mieli 5 synów: Kazimierza, Zenona, Stanisława, Eugeniusza, Mieczysława oraz 2 córki: Cecylię i Annę.
Maria uczyła się w Seminarium Nauczycielskim w Przemyślu, niestety z powodu choroby jej matki musiała przerwać naukę. Ukończyła wile kursów dla gospodyń domowych. Bardzo dobrze szyła, piekła i gotowała. Jej specjalnością były pierogi ruskie, tradycję rodzinną kontynuowała Anna, zwana Cioteczką. Miłośniczka czystych podłóg, które były szorowane co tydzień w każdą sobotę. Zamiłowanie to kontynuował Mieczysław. Maria lubiła lody oraz wermuth. Maria miała ciekawą teorię, że Mieczysław urodzony po córkach miał o wiele bardziej delikatną naturę niż pozostali bracia. Kolejność urodzin jako czynnik determinujący osobowość – to temat na co najmniej pracę doktorską.
Gołąb towarzyszy ludziom od czasów biblijnych. Są motywem legend, obrazów, mozaik. Turyści odwiedzający Wenecję mogą między innymi zwiedzić Plac Gołębi oraz Bazylikę San Marco, w której wnętrzach mogą obejrzeć mozaikę pokazującą Noego wypuszczającego w czasie potopu gołębicę.
Noe wypuszcza gołębicę. Mozaika w bazylice San Marco, Wenecja
Obejrzenie tych miejsc może skierować myśli turystów ku początkom ludzkości. Naszymi biblijnymi przodkami są Adam i Ewa. Mimo boskiego pochodzenia pierwsi ludzie oraz ich potomkowie zachowywali się z biegiem czasu coraz gorzej, co zirytowało Boga i postanowił pozbawić wszystkich ludzi życia zsyłając na ziemię potop. Bóg postanowił ocalić Noego wraz z rodziną, uważając jego za jedynego sprawiedliwego i uczciwego człowieka. Nakazuje więc Noemu zbudować arkę i schronić się w niej wraz żoną oraz synami i ich żonami, a także parami z każdego gatunku zwierząt i ptaków.
Gdy już wszyscy pasażerowie arki zostali zaokrętowani czy może za-arkowani Bóg zsyła na ziemię ulewny deszcz zwany potopem, który topi wszystkich ludzi oraz zwierzęta. Ocalona zostaje tylko arka oraz jej pasażerowie. Po 40 dniach deszcz ustaje, wody opadają. Noe wypuszcza gołębia aby sprawdził czy na ziemi odradza się życie. Gołąb powraca z gałązką oliwną w dziobie, co oznacza, że na ziemi odradza się życie. Gdy ziemia wysycha całkowicie Bóg nakazuje Noemu wyprowadzić wszystkie zwierzęta i nakazuje im ponowne rozmnażanie się na powierzchni ziemi.
Kiedy ziemia w końcu wyschnie, Bóg nakazuje Noemu wyprowadzić wszystkie zwierzęta i nakazuje im ponowne rozmnażanie się na powierzchni ziemi. Bóg zawiera przymierze z Noem i jego synami oraz potomkami. Daje im wszystkim pokarm zwierzęcy oraz roślinny, potępia morderstwa oraz nakazuje aby ludzie rozmnażali się.
Noe zgodnie z znaczeniem swojego imienia ( noah znaczy odpoczynek lub pocieszenie po hebrajsku) udaje się na wspomniany odpoczynek pod drzewem Jessiego, po spożyciu zbyt dużych ilości wina. Obok są jego synowie .
Poznawszy nieco czasy biblijne pofruńmy do współczesności.Tę podróż przez wieki pomoże nam odbyć Gołąbek Pokoju, namalowany na gmachu Wydziału Chemii Politechniki Warszawskiej, której absolwentem jest Mieczysław.
Mozaika w Madrycie, gdzie Krystyna i Mieczysław pofrunęli odwożąc w pół drogi Helenę i Katarzynę, które potem poleciały do Algieru
Cucurrucucú paloma jest meksykańską piosenką w stylu huapango napisaną przez Tomása Méndeza w 1954 r.Tytuł jest onomatopeicznym nawiązaniem do charakterystycznego zawołania gołębia.
Z biegiem lat piosenka została wykorzystana w ścieżce dźwiękowej kilku filmów i zyskała międzynarodową popularność. Początkowo pojawiła się w klasycznej meksykańskiej komedii Escuela de vagabundos wyświetlanej w 1955 roku, gdzie śpiewał ją Pedro Infante. Piosenka ta dała również nazwę meksykańskiemu filmowi Cucurrucucú Paloma z 1965 roku w reżyserii Miguela Delgado, w którym wykonywała ją Lola Beltrán, występująca jako Paloma Méndez.
W filmie Pedro Almodovara Porozmawiaj z nią (2002) utwór został wykonany przez brazylijskiego piosenkarza Caetano Veloso w stylu art-song.
Inne filmy, w których pojawia się piosenka to Le Magnifique, Ostatni zachód słońca, Happy Together, My Son, My Son, What Have Ye Done, The Five-Year Engagement i Moonlight.
Od czasu pierwszego wydania na płycie w 1956 roku w wersji śpiewanej przez Harry’ego Belafonte, piosenka została nagrana przez różnych innych popularnych piosenkarzy, w tym Luisa Miguela, Rocío Dúrcal, Perry Como, Miguel Aceves Mejía, Hibari Misora, Gaby Moreno, Nana Mouskouri, Julio Iglesias, Shirley Kwan, Lila Downs, Joan Baez, Rosemary Clooney i The Del Rubio Triplets, a także Wanda Warska, w języku polskim.
ROZDZIAŁ 8. GEN UMIEJĘTNOŚCI GRY NA WIELU INSTRUMENTACH
Uzdolniona muzycznie rodzina potrafiła i potrafi grać na różnych instrumentach muzycznych
Rodzinny koncert na cztery ręce
Kto pierwszy, ten lepszy
Koncert na 5 rąk
Najważniejsze na koncercie to mieć publiczność
Multi instrumentalistka
A jak artystka ma publiczność, to może zorganizować koncert ; )
Rodzinne tradycje muzyczne zapoczątkowane przez Felicjana są kontynuowane w następnych pokoleniach i to od najmłodszych lat. Katarzyna uczyła się gry na pianinie oraz skrzypcach. Bywaliśmy też na koncertach oraz w operze.
Zmieniają się na przestrzeni czasu instrumenty muzyczne, ale tradycja trwa! Rodzinne spotkania linii warszawskiej zawsze połączone są z występami muzycznymi wielopokoleniowymi.
Kate po skończeniu koncertu japońskich pianistów wskoczyła na estradę i przymierza się do występu ; )
Bywaliśmy na premierowych przedstawieniach w Teatrze Wielkim
W czasach licealnych Kate interesowała się muzyką country. Ciekawie było posłuchać po latach melodii, której nuty pracowicie przepisywał Felicjan Mississippi Walz. Kompozytorem Mississippi Waltz jest Bill Monroe, (1911 – 1996) był on amerykańskim mandolinistą, piosenkarzem i autorem tekstów, który stworzył gatunek muzyki bluegrass. Jest to jedna z odmian muzyki country.
Gatunek ten przyjął nazwę od zespołu założonego przez Billa, który nazywał się Blue Grass Boys. Kariera koncertowa Monroe’a trwała 69 lat jako piosenkarza, instrumentalisty i kompozytora.
Bill Monroe z orkiestrą1989 w Streekermoor (Oldenburg)
Muzyka country była także obecna w następnych pokoleniach naszej rodziny. Aktywnie rozwijane zainteresowanie muzyką country przez Kate w czasach licealnych zaowocowało dużą kolekcją płyt z muzyką tego gatunku.
ROZDZIAŁ 6. FRANCISZEK KONTYNUUJE TRADYCJE RODZINNE
Franciszek, podobnie jak jego ojciec Felicjan, grał na różnych instrumentach, a także pracowicie przepisywał nuty.
Franciszek przepisuje nuty
Franciszek Knypl to kolejny przedstawiciel rodziny utalentowany muzycznie, urodził się 24/02/1903 w Przemyślu, zmarł 27/01/1967 w Sanoku. Był telegrafistą oraz kapelmistrzem orkiestry kolejowej w Zagórzu.
Nie zawsze możliwe było wykorzystanie gołębi do przekazywania wiadomości, dlatego też ludzie poszukiwali innych sposobów komunikowania się. Jednym z takich sposobów jest, a raczej było przekazywanie wiadomości za pomocą telegrafu. Franciszek pracował na kolei jako telegrafista na stacji Posada Chyrowska.
Pierwsza wiadomość została odebrana przez firmę Submarine Telegraph Company w Londynie z Paryża za pomocą urządzenia Foy-Breguet w 1851 r. Urządzenia w tle to zestaw Cooke’a i Wheatstone’a do dalszej transmisji.
Telegraf Hughesa wyprodukowany przez przedsiębiorstwo Siemens und Halske
Przed wojną odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi za udział w strajku kolejarzy popierających przewrót majowy. Brązowym Krzyżem zasługi był także odznaczony jego syn Mieczysław.
Mieczysław otrzymuje Brązowy Krzyż Zasługi
Krzyż Zasługi przyznawano osobom, które wyróżniły się w pracy dla kraju i społeczeństwa, spełniając czyny wychodzące poza zakres ich codziennych obowiązków https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzy%C5%BC
as%C5%82ugi. Pracował jako telegrafista Morse’a na stacji Posada Chyrowska.
Umiejętność gry na skrzypcach była kontynuowana w następnych pokoleniach rodziny Knypl. Franciszek, syn Felicjana grał na skrzypcach oraz kilku innych instrumentach. W archiwach rodzinnych nie ma danych o kontynuowaniu tradycji gry przez synów lub córki Franciszka.
Natomiast dwie wnuczki Franciszka posiadły sztukę muzykowania na tym instrumencie, przy czym jedna z nich jest absolwentką wyższej szkoły muzycznej. Felicjan, pradziadek Katarzyny, grał na skrzypcach (a także innych instrumentach).
Katarzyna gra podczas obiadu rodzinnego na Niemcewiczech
Tabliczka z nazwą ulicy J.U. Niemcewicza
Przystanek Niemcewicze z maksymą patrona ulicy
Katarzyna i Mieczysław, Paryż, Place de Varsovie
Poza grą na instrumentach muzycznych można też "grać na nerwach". Oto Mieczysław w "Dziupli" (czyli służbówce) , których kolekcja grała na nerwach Krystynie.
Przed nim pierwszy komputer Krystyny, na którym napisała swoją debiutancką powieść "Maść tygrysia czyli powołanie do medycyny"
Debiutancka powieść Krystyny napisana pod pseudonimem literackim Krystyna Hal - Hublewska,
Pseudonim nawiązuje do jej Matki Haliny Hublewskiej, która pięknie opowiadała rodzinne historie, powieści, ale przy próbie przelania na papier okazywało się, że jest to trudne.
Wśród pamiątek rodzinnych zachowała się także spora kolekcja nut innych melodii między innymi komponowanych przez Felicjana oraz nut melodii innych autorów rozpisywanych na różne instrumenty
Dzięki danym z archiwów rodzinnych dowiadujemy się, że Felicjan był wykształconym muzykiem, a jego umiejętności potwierdzał egzamin zdany w Ministerstwie Spraw Wojskowych przed komisją muzyczną oraz przed dwoma komisjami cywilnymi: Konserwatorium w Warszawie oraz komisją wojskową we Lwowie.
Felicjan Knypl, muzyk, dyrygent, kompozytor
Felicjan Knypl (1879 – 1945) był trzykrotnie żonaty (jego żony to Franciszka, Antonina, Anna), dwukrotnie owdowiał. Znał język niemiecki i w czasie II wojny światowej zajmował się tłumaczeniem z języka niemieckiego. Jak głosi rodzinna legenda był wysokim, przystojnym mężczyzną.
Przeglądając po latach pamiątki rodzinne można powiedzieć także, że był mężczyzną o niebanalnej osobowości i wielu talentach, do których należy zaliczyć także kaligrafię. O talentach kaligraficznych najlepiej jego podpis złożony pod listem do marszałka Józefa Piłsudskiego w sprawie przyznania polskiego obywatelstwa.
Felicjan, tak jak wszyscy mężczyźni w Cesarstwie Austro - Węgier w młodości służył w wojsku.
Felicjan Knypl w1928 roku napisał list do Marszałka Józefa Piłsudskiego w sprawie przyznania obywatelstwa polskiego, część 1
Część 2 listu
Część 3 listu
Felicjan (pod muchą) i jego orkiestra
Gdy Felicjan został cywilem zajął się udzielaniem lekcji muzyki. Zapisy były przyjmowane w lokalu biblioteki. Felicjan oferował swoim uczniom możliwość zgłębienia następujących umiejętności:
# naukę gry na skrzypcach i resztujących instrumentach smyczkowych
# naukę gry na mandolinie
# naukę gry na gitarze
# naukę gry na wszystkich instrumentach dętych
# naukę teorii muzycznej, harmonizacji, instrumentalizacji,
# solfeggio – czyli solfeżu (nauka czytania nut głosem)
# dyrygowania
Zwraca uwagę staranny kaligraficzny styl pisania, Felicjan uczył się w szkole podstawowej kaligrafii.
List Felicjana do Marszałka Józefa Piłsudskiego w sprawie przyznania polskiego obywatelstwa był pisany także pięknym kaligraficznym pismem.
Felicjan Knypl otrzymał akt nadania obywatelstwa polskiego 21 listopada 1923 roku - będziemy więc w tym roku obchodzić setną rocznicę tego ważnego wydarzenia w histroii naszej Rodziny.
Świadomość korzeni czeskich była w rodzinie od dawna, natomiast wątek austriacki rodziny Knypl pojawił się w 2021 roku w związku z poznaniem wyników poszukiwań w archiwach czeskich. Wyrazem symbolicznej więzi z ziemią przodków była więc nasza pierwsza rodzinna podróż zagraniczna do Bratysławy oraz Wiednia. Nasz pierwszy nocleg był w miejscowości Modra (Słowacja), która leży 3 godziny drogi od Bludova (Czechy).
Trasa wycieczki
W programie zwiedzania Wiednia znalazły się: spacer po Starym Mieście, Ring, budowle, pomniki i pałace Hofburga, Opera, Kartner Strasse, katedra św. Szczepana, Figaro Haus, dzielnice grecka i żydowska, kościół św. Ruprechta, Hoher Markt, Am Hof, Freyung, Burgtheater, ratusz, parlament, plac Teresy, skarbiec w Hofburgu i krypty cesarskie. Czas wolny na Praterze (ok. 2 h).
Potem zwiedzanie: plac Karola, wiedeńska secesja, przejazd do Schonbrunn – zwiedzanie komnat cesarskich. Przejazd na Kahlenberg – zwiedzanie kościoła św. Józefa, muzeum Odsieczy Wiedeńskiej, wieczorem degustacja młodego wina w typowej winiarni na Grinzingu. Belweder, Dom Motyli Tropikalnych, Muzeum Sztuk Pięknych, park miejski z pomnikami.
Miejscowość Modra na Słowacji, gdzie mieliśmy pierwszy postój
Krystyna i Katarzyna w Wiedniu przy pomniku Straussa
Pomnik ma ciekawą historię, w Wikipedii czytamy o nim:
W 1903 powołano komitet budowy pomnika ku czci kompozytora Johanna Straussa i zwrócono się z odezwą do mieszkańców Wiednia, aby wsparli finansowo to przedsięwzięcie. W 1905 rada gminy wiedeńskiej wyasygnowała na ten cel 10 tys. koron. W 1906 rozpisano konkurs mający wyłonić projekt przyszłego pomnika. Następnie komitet zatwierdził jednomyślnie projekt pomnika autorstwa rzeźbiarza Edmunda Hellmera. W 1907 ustalono dla pomnika lokalizację na terenie parku miejskiego w Wiedniu. Realizacja pomnika była ciągle opóźniana z powodu problemów finansowych. Przyczyną dodatkowego opóźnienia był wybuch I wojny światowej. 23 stycznia 1920 na posiedzeniu rady gminy zdecydowano przeznaczyć większą sumę pieniędzy na budowę pomnika.
W 1935 usunięto uszkodzone złocenie posągu przedstawiającego postać Straussa i dopiero w 1991 przywrócono pierwotny stan pomnika.
W 2011 przeprowadzono gruntowną renowację całości założenia pomnikowego, która kosztowała około 300 tys. euro. Pozłacany posąg z brązu stojący na cokole przed łukiem wykonanym z białego marmuru ozdobionym płaskorzeźbami, ukazuje Johanna Straussa grającego na skrzypcach.
Jest prawdopodobnie najczęściej fotografowanym pomnikiem w Wiedniu. Pomnik stoi w pobliżu Kursalon-Hübner, miejsca, gdzie w 1868 odbył się pierwszy koncert Johanna Straussa.
Szlak wędrówki rodziny Knypl w przypadku naszej gałęzi jest następujący: Bludov – Przemyśl – Chyrów – Sanok – Otwock- Warszawa. Mieszkając w Warszawie odbywaliśmy podróże między innymi do Szwajcarii, Francji, Lichtensteinu, Austrii, Algierii, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Brazylii oraz Sydney.
W kontekście poznania muzycznych tradycji rodziny o austriackich korzeniach zupełnie inaczej spoglądamy na naszą fotografię zrobioną w Wiedniu podczas majowej wyprawy do Czech i Austrii. Dodajmy do tego Czechy, a w nich miejscowość Modra, w której zatrzymaliśmy się na pierwszy nocleg. Okazuje się, że miejscowość Modra leży tylko 1,5 godziny drogi od miejscowości Bludov, gdzie urodził się Felicjan założyciel austriacko-czesko-polskiej rodziny Knypl. Trasa z Bludova do Przemyśla, gdzie przeniósł się Felicjan zajmuje prawie 6 godzin jazdy samochodem.
Pokonanie trasy z Przemyśla do Sanoka zajmuje nieco ponad godzinę. Natomiast z Sanoka do Warszawy to około 5 godzin. Przy próbie zwizualizowania trasy Warszawa – Dakar Google dostają pomieszania zmysłów i zawiadamiają „sorry, your search appears to be outside our current coverage area for driving”.
Jak by nie patrzeć mobilność jest wpisana w historię rodzinnych co widać także na t-shircie Kate
Henryk zastanawia się którędy prowadzi droga do Senegalu
ROZDZIAŁ 2. AUSTRIACKO - CZESKI RODOWÓD RODZINY KNYPL
Czeskie korzenie rodziny Knypl okazują się mieć we wcześniejszych pokoleniach pochodzenie austriackie. Dotychczas było wiadomo na podstawie dokumentów nadesłanych przez Zemsky Archiv Opava na Morawach wynika, że Johann Knippl był obywatelem austriackim, który ożenił się z Marianną Wenzel. Ich synem był Franz Knippl, który urodził się 16 sierpnia 1841 roku w Bludovie.
Dalsze poszukiwania w internecie w książce Familienfunde wydanej w 1936 r. pozwoliły ustalić, że imię inazwisko Johann Knippl jest wykazane z datą 1727 r.
Bludov powstał prawdopodobnie na przełomie XII i XIII wieku. Od momentu założenia była to wieś czysto czeska. Do XIX wieku była to wieś rolnicza. Syn Bluda z Bludova zbudował zamek na zboczu góry Háj. Zamek Bludov został zniszczony podczas wojny czesko-węgierskiej (1468-1478).
W XV wieku Bludov był własnością panów z Kunštátu, rodziny Waldsteinów, a następnie rodziny Tunkl z Brníčka, która zbudowała sześć dużych stawów w pobliżu wsi. Stawy zostały osuszone w XIX wieku, ponieważ ich utrzymanie nie opłacało się ekonomicznie. W 1496 r. Bludov został przejęty przez Zierotinów, którzy zbudowali zamek Bludov. W drugiej połowie XIX wieku Bludov został uprzemysłowiony. W 1929 roku otwarto uzdrowisko Bludov.
Nazwa Bludov pojawia się po raz pierwszy w latach 1200 -1216 wraz z margrabią Bludem z Bludova, który prawdopodobnie był założycielem miejscowości, a zamek został zbudowany przez jednego z jego potomków w połowie XIII wieku. W XIV wieku Bludov znalazł się w rękach margrabiego morawskiego Jana Henryka, który przekazał go wraz z pięcioma innymi wioskami, które stały się zalążkiem niewielkiego majątku Bludov, swojemu synowi Prokopowi z Luksemburga.
W 1410 r. Bludov stał się własnością panów z Kunštátu. W czasie wojen husyckich przeszedł w ręce zwolennika Zygmunta, Benesa z Wallensteinu, a wkrótce potem w ręce Tunklów z Brníčka. W pobliżu Błudowa zbudowali sześć dużych stawów, z których największy nosił nazwę Špalek. Żaden z tych stawów nie przetrwał. Za panowania Jerzego St. Tunkel, w 1468 r. podczas wojny czesko-węgierskiej Maciej Korwin zdobył i zniszczył zamek Bludov. W 1496 r. Bludov został przejęty przez panów z Žerotína, wywodzących się z ówczesnego rodu Bludoviców. Na przełomie XVI i XVII wieku Błudów szybko przechodził z rąk do rąk, a jego ostatecznymi właścicielami stali się w 1624 roku Lichtensteinowie-Kastelkornowie.
W XVI wieku wspomina się o dwóch folwarkach Bludov, z których po 1571 roku wybudowano twierdzę w tzw. dolnym dworze. Po 1624 r. na jego miejscu zbudowano dwuskrzydłowy zamek, który w 1708 r. rozbudowano do obecnej postaci w kształcie litery U. Wieś rozwijała się jeszcze za czasów ostatnich właścicieli, którymi była rodzina Žerotínów. Po 1802 r. zamek w Błudowie stał się ich główną rezydencją, która służyła im aż do 1945 r. Po aksamitnej rewolucji zamek został zwrócony rodzinie Žerotínów, którzy mieszkają w nim do dziś.
W 1834 r. w Bludowie było 318 domów, w których mieszkało 2070 osób. Znaczenie miejscowości wzrosło po wybudowaniu drogi cesarskiej z Czech na Morawy (1836-42) i linii kolejowej Ołomuniec-Praga (1845). W latach 30. XIX w. zburzono stary kościół parafialny św. Jerzego i wybudowano nowy wraz z grobowcem Žerotínów, w którym w 1842 r. złożono szczątki najsłynniejszego Žerotína, Karola Starszego.
Skutki wojny trzydziestoletniej zostały szybko zniwelowane, gdyż według rejestru gruntów z 1677 r. było tu 72 osadników i żadnej pustelni. Po 1848 r. Bludov stał się centrum czeskiego życia narodowego w niemieckim regionie Szumperka. W drugiej połowie XIX wieku Bludov został silnie uprzemysłowiony, a wielu jego mieszkańców pracowało nie tylko w pobliskim Šumperku i fabryce włókienniczej Sudek, ale także w dwóch miejscowych fabrykach jedwabiu, dwóch młynach, tartaku, małym warsztacie maszynowym i wapienniku. W 1908 r. wybudowano tu pierwszą w regionie Szumperka szkołę mieszczańską z czeskim językiem wykładowym.
Przed I wojną światową Bludov był politycznie kierowany przez chrześcijańskich socjalistów. W okresie międzywojennym prym wiedli ludowcy, socjaldemokraci i komuniści. Nieczynne w tym okresie zakłady włókiennicze zostały zastąpione przez spółdzielczą mleczarnię, tartak parowy, fabrykę skrzynek, małą odlewnię i gorzelnię. W 1929 r. otwarto miejscowe uzdrowisko.
Chociaż była to wieś głównie czeska, ze względu na jej położenie w niemieckojęzycznym regionie Sumer, w 1938 r. została przyłączona do nazistowskich Niemiec jako część Kraju Sudeckiego. W czasie II wojny światowej Bludov stał się miejscowością aktywnie zaangażowaną w antynazistowski ruch oporu. Wielu mieszkańców Bludova zostało uwięzionych w obozach koncentracyjnych, 13 osób oddało życie za wolność ojczyzny - np. pułkownik Josef Březina, P. Karel Dřímal, Adolf Schwarzer i inni.
Po wojnie Bludov był jednym z ośrodków antykomunistycznego ruchu oporu. W rezultacie doszło do kilku procesów politycznych z mieszkańcami Bludova, które zakończyły się uwięzieniem, konfiskatą mienia itd. - proces założyciela bludowskiego uzdrowiska Zdeněka Pospíšila, błudowskiego proboszcza P. W 1950 r. założono JZD, który w latach 60. i 70. połączył się z JZD Bohutín, Chromeč, Sudkov, Nový Malín i Temenice. W 1971 r. spółdzielczą mleczarnię przekształcono w fabrykę sody (Nealko). Inny zakład przemysłowy we wsi stał się filią STS Šumperk, później przemianowaną na Agregę. W 1963 r. zakończono budowę basenu w miejscowości Vlčí Důl. W latach 90. XX wieku zniknęła fabryka napojów gazowanych, a pływalnia walczyła o przetrwanie, ale przetrwała i rozwija się.
W 2020 r. w wiosce znajdował się ośrodek zdrowia, pełna szkoła podstawowa, poczta, dwa boiska sportowe, kilka sklepów i około 7 restauracji.
Po małej wycieczce do Bludova powracamy do historii rodziny.
Franz ożenił się z Kristiną Kubinovą (Czeszką), mieli oni syna Felicjana, który urodził się 9 czerwca 1879 roku w Bludovie. Mamy więc wątek czeski z racji urodzenia oraz po matce.
Felicjan Knippl, ma korzenie austriacko - czeskie, ożenił się z Franciszką Krzyżyk, która była pierwszą Polką w rodzinie. Dopiero w tym momencie mamy wątek polski.
Felicjan i Franciszka mieli syna Franciszka, który urodził się w 1903 roku. Franciszek ma więc korzenie austriacko -czesko - polskie. Franciszek ożenił się z Marią Buczek, która ma korzenie polskie.
Mieli oni dzieci: Kazimierza (1932), Zenona (1934), Stanisława (1936), Eugeniusza (1939), Cecylię (1942), Annę (1947) oraz Mieczysława (1949).
Cenne skarby można odnaleźć w różnych okolicznościach. Jedną z nich jest robienie generalnych porządków. O istnieniu tak odnalezionych skarbów wcześniej mało kto lub nikt zwykle nie wiele wie. Tak też było z nutami La Paloma, które Felicjan Knypl, syn Krystyny i Franciszka przed lat rozpisał na poszczególne instrumenty orkiestry.
Zatrzymajmy się na chwilę nad tą piękną melodią. La Paloma została napisana przez hiszpańskiego kompozytora Sebastiana Iradiera (1809-1865) około roku 1860, po jego wizycie na Kubie. Niektóre źródła podają datę powstania melodii 1863 r.
Na stronach Wikipedii języku hiszpańskim jest dużo ciekawych informacji o Sebastianie Iradierze.
Studiował on grę na fortepianie i organach w Vitorii ( stolica prowincji Álava i wspólnoty autonomicznej Kraju Basków. W wieku dziewięciu lat wstąpił do chóru kolegiaty Santa María w Vitorii. W wieku szesnastu lat, między kwietniem 1825 a czerwcem 1827 roku, był organistą w kościele San Miguel Arcángel w Vitorii. W 1827 roku, 5 czerwca, został mianowany organistą i zakrystianem kościoła parafialnego San Juan Bautista de Salvatierra (Álava). W 1829 r. ożenił się w Salvatierra z Brígidą de Iturburu, z którą miał syna Pabla.
Oprócz wykonywania obowiązków organisty chętnie grał na różnych instrumentach oraz komponował popularne piosenki, które były modne w prywatnych salonach baskijskiej burżuazji.
W 1833 r. otrzymał pozwolenie na doskonalenie studiów kompozytorskich w Madrycie. Po przybyciu do stolicy Hiszpanii rozwinął aktywność w kręgach arystokratycznych oraz nawiązał kontakty z ważnymi postaciami literatury, muzyki i polityki. Był członkiem sekcji muzycznej Liceum Artystyczno-Literackiego, wicedyrektorem Akademii Filharmonicznej Matritense, profesorem harmonii i kompozycji Instytutu Hiszpańskiego, profesorem Szkoły Powszechnej w Madrycie i członkiem honorowym Akademii Filharmonicznej w Bayonne.
W latach 1839 – 1850 był pierwszym nauczycielem solfeżu w Królewskim Konserwatorium Muzycznym w Madrycie. Udzielał też prywatnych lekcji śpiewu.
Jego ujmujący sposób bycia pozwolił mu wejść na salony najwyższej arystokracji Madrytu – księżnej Villahermosa, hrabiny Campo Alange, markizy Perales, markizy Legarda, markizy Castellanos, markizy Ayerbe i hrabiny Montijo, których córki Francisca (przyszła księżna Alby), i Eugenia (przyszła cesarzowa Francji) były jego uczennicami.
Spotkał na salonach polityków, takich jak Narváez i González Bravo, zagranicznych pisarzy, takich jak Prosper Merimée, wielki przyjaciel i powiernik owdowiałej hrabiny Montijo, słynnych hiszpańskich pisarzy, takich jak Espronceda, Zorrilla, García Gutiérrez, Príncipe, Fernández de los Ríos, Campoamor i Gutiérrez de Alba. Zaprzyjaźnił się z hiszpańskimi muzykami, takimi jak Carnicer, Saldoni, Espín y Guillén i Soriano Fuertes, a także z zagranicznymi muzykami jak Liszt i Glinka, gdy przebywali oni w Hiszpanii.
Podczas pobytu w Madrycie komponował utwory do tańców maskowych, które przyniosły mu wielką sławę, ale przede wszystkim zaczął tworzyć pieśni, które zapewniły mu karierę w świecie muzyki i przyniosły sławę.
W 1840 r. nakładem Álbum Filarmónico ukazał się jego pierwszy zbiór nowych pieśni hiszpańskich z akompaniamentem piano-forte, z tekstami Perala, Campoamora, Príncipe’a, Satorresa i Garcíi Gutiérreza. Jego talent menedżerski doprowadził go później do otwarcia sklepu z muzyką i fortepianami przy ulicy Príncipe 16 oraz litografii i drukarni przy ulicy Peligros 16, co umożliwiło mu drukowanie i sprzedaż własnych dzieł. Sklep muzyczny działał w latach 1850-1863.
W 1850 r. wyjechał do Paryża i dzięki wsparciu Pauliny Viardot udało mu się dostać do paryskich kręgów muzycznych. Poznał Rossiniego, a także słynnych śpiewaków i tancerzy, którzy wykonywali jego utwory. Muzyka Iradiera, będąca odbiciem modnego wówczas hiszpańskiego stylu, była z wielkim powodzeniem wykonywana w salonach stolicy Francji.
W 1857 roku wyrusza w trasę koncertową ze słynnym kontraltem Marietą Alboni po Stanach Zjednoczonych, Meksyku i Kubie. Koncertował w Nowym Jorku, Bostonie, Filadelfii, Nowym Orleanie, a także w Meksyku i na Kubie, gdzie rozsławił swoje pieśni i znalazł kreolskie inspiracje dla nowych utworów. W Nowym Jorku brał udział w prywatnych koncertach dla arystokracji.
Po powrocie do Europy zatrzymał się w Londynie, gdzie jego przyjaciel, baryton Ronconi, wprowadził go na salony arystokracji brytyjskiej. Po pewnym czasie wrócił do Paryża. Z dnia na dzień jego sława rosła, był nauczycielem śpiewu cesarzowej Eugenii, jego pieśni były wykonywane przez najbardziej znanych śpiewaków. W następnych latach wiele jego utworów zostało opublikowanych przez prestiżowe wydawnictwa zagraniczne oraz przez jego własne wydawnictwo w Madrycie.
W 1864 roku w Paryżu ukazał się zbiór jego 25 najpopularniejszych pieśni, znany jako Fleurs d’Espagne, który wywołał wielkie wrażenie we francuskim świecie muzycznym.
Z powodu problemów ze wzrokiem opuścił Paryż i wrócił do Vitorii. Stamtąd od czasu do czasu odwiedzał Salvatierrę, gdzie był dobrze wspominany i gdzie był przyjmowany przez swojego dawnego ucznia i następcę na stanowisku organisty, Antonio Ruiz de Landazábal. Zmarł w Vitorii 6 grudnia 1865 r.
Sebastian Iradier miał opinię człowieka liberalnego i żywiołowego, o awanturniczym duchu, trochę kobieciarza, eleganckiego, nie na próżno nazywano go baskijskim dandysem, bardzo sympatycznego, z wielką zdolnością do promowania się. Jego utwór La Paloma cieszy się niesłabnącą popularnością od czasu powstania. Pojawiła się jako motyw muzyczny w wielu filmach. Wikipedia w języku angielskim podaje, cyt.:
Blue Hawaii, 1961, Elvis Presley singing "No More". His recording was also featured on the soundtrack album and a re-recorded "live" version for the American version of Aloha from Hawaii which was not used in the broadcast. This 1973 version was originally released on the budget album Mahalo from Elvis but has since been included on various reissues of the live album.
The Godfather Part II, 1974. The band are playing "La Paloma" in the opening scene of the New Year party in Havana.
Bröderna Lejonhjärta, 1977. Karl's mom is heard singing the Swedish version of "La Paloma".
In the musical film, Down Argentine Way, Charlotte Greenwood sings an upbeat, fast song called "Sing To Your Senorita". The melody is loosely based on that of "La Paloma".
Cyfryzacja niczym powódź stulecia zalewa wszystkie obszary naszego życia. Ma wielu zwolenników oraz rzeszę anonimowych twórców, zwanych informatykami. Musi to być fajna robota - jest bardzo dobrze płatna, o niezdefiniowanej odpowiedzialności i do tego praktycznie anonimowa. Gdy lekarz dyżurny kogoś odeśle z izby przyjęć i losy pacjenta potoczą się niepomyślnie, ustalenie kto podjął złą decyzję jest proste. Gdy informatyk coś zrobi źle nikt nie wie kto jest autorem zamieszania. Gdy nie można wypisać recepty nikt nie pyta o nazwisko informatyka, który zrobił błąd w oprogramowaniu, tylko swoje niezadowolenie lokuje w placówce ochrony zdrowia.
Znaj swoje prawa i posługuj się nimi - hasło na Berlaymont Building w Brukseli
Ostatnio mam do czynienia z fatalnym oprogramowaniem naliczającym opłaty za energię elektryczną, za którą zwykle płaciłam około 70 zł / miesięcznie. Od kilku miesięcy każda faktura za energię elektryczną powoduje wzrost aktywności mojego układu adrenergicznego. Za sierpień, (przy takiej samej intensywności zużywania prądu) proponowano mi zapłatę ponad 3600 zł, po reklamacji ponad 3000 zł, po kolejnej reklamacji ponad 2000 zł... Koresponduję z dostawcą energii, dokonuję odczytów licznika, załączam fotografie licznika - bo przecież moje odczyty mogą być niewiarygodne! Czekam na trzecią korektę faktury w tym miesiącu.
Ale to jeszcze nic.... W znanym mi innym przypadku zamieszania z fakturami dla odbiorcy energii odłączono prąd - za co kazano sobie zapłacić! Po uregulowaniu rachunków prąd podłączono ponownie, że co ponownie kazano sobie zapłacić za przyłączenie prądu.... Przy takim podejściu do klientów kryzys finansowy firmie dostarczającej energię elektryczną z pewnością nie grozi!
Podczas poszukiwań drogi do złożenia reklamacji wyświetliła mi się ankieta satysfakcji. Dałam zero punktów (skala od 0 do 10). Dlaczego? pyta tfurca ankiety. Za dużo słów, za mało informacji - odpisałam.
Sztuka dobierania słów jest najtrudniejszą ze sztuk w świecie, w którym wszyscy mają racje oraz dostęp do jej prezentowania w internecie.
Jak poważna w skutkach może być nieumiejętność dobierania właściwych słów do trudnych sytuacji przekonał się niedawno o tym o tym jeden, z byłych już, administratorów ochrony zdrowia...
Oponiak, nazywany również guzem opon mózgowo-rdzeniowych, jest zwykle wolno rosnącym nowotworem, który rozwija się z różnych elementów mózgu. Mogą nimi być komórki opony pajęczej, opona twarda, ziarnistości pajęczynówki, opona miękka lub okołonaczyniowa tkanka łączna.
Objawy guza zależą od lokalizacji i występują w wyniku ucisku guza na pobliską tkankę. Wiele przypadków przebiega bezobjawowo. Najczęściej występującymi objawami są drgawki, zaburzenia pamięci, problemy z mówieniem, problemy z widzeniem, jednostronne osłabienie siły mięśniowej kończyn, utrata kontroli nad pęcherzem moczowym. Oponiaki zostały opisane już w 1614 roku przez Felixa Platera. Oponiaki stanowią około 30% wszystkich guzów mózgu.Według Krajowego Rejestru Nowotworów w Polsce notuje się rocznie około 2800 pierwotnych złośliwych nowotworów mózgu (https://www.zwrotnikraka.pl/przyczyny-rodzaje-guzow-mozgu/)
Thomas Platter Jr., szwajcarski lekarz który jako pierwszy opisał oponiaka
Czynniki ryzyka wystąpienia oponiaka to narażenie na promieniowanie jonizujące, takie jak podczas radioterapii, dodatni wywiad rodzinny i nerwiakowłókniakowatość typu 2. Oponiaki mogą tworzyć się z wielu różnych typów komórek układu nerwowego. Diagnoza jest zwykle przeprowadzana za pomocą obrazowania radiologicznego.
Stosowane jest leczenie przypadków, w których występują objawy, można wyleczyć chirurgicznie.[1] Po całkowitym usunięciu mniej niż 20% nawraca. Jeśli operacja nie jest możliwa lub nie można usunąć całego guza, pomocna może być radiochirurgia. Chemioterapia nie okazała się przydatna. Niewielki odsetek rośnie szybko i wiąże się z gorszymi wynikami.
Objawy kliniczne oponiaków
Do objawy oponiaków należą: bóle głowy, zawroty głowy, zmiany zachowania lub osobowości, problemy z pamięcią, zaburzenia świadomości o różnym stopniu nasilenia (mogą być krótkotrwałe i przejściowe) nudności i wymioty, zmiany w widzeniu, takie jak podwójne widzenie, niewyraźne widzenie lub utrata wzroku, utrata słuchu, drgawki, wzmożone odruchy nerwowe, osłabienie mięśni lub niedowład w niektórych obszarach ciała.
Wyróżnia się trzy typy / stopnie oponiaków
1. Stopień I lub oponiak typowy: Jest to łagodny oponiak, który rośnie powoli. Guzy te stanowią około 80% przypadków. 2. Stopień II lub oponiak nietypowy: Jest to nienowotworowy oponiak, który rośnie szybciej i może być bardziej oporny na leczenie. Guzy te stanowią około 17% przypadków. 3. Stopień III lub oponiak anaplastyczny: Jest to złośliwy (nowotworowy) oponiak, który szybko rośnie i rozprzestrzenia się. Guzy te stanowią około 1,7% przypadków.
Nawrót oponiaków
Konieczna jest długoterminowa obserwacja pacjentów po operacji oponiaka. ponieważ nawrót guza możliwy jest w różnym, niekiedy bardzo długim odstępie czasowym od wykonanego pierwszego zabiegu operacyjnego usunięcia guza. Miejscowe trudności w usunięciu całego guza są najczęściej przyczyną nawrotów. Objawy kliniczne oraz częstość nawrotu guza zależą od tego z jakich komórek jest zbudowany guz pierwotny. Częstość nawrotów oponiaka podawana w literaturze wynosi około 20% przypadków. Szczególnie wysoką częstość nawrotów po długim okresie od pierwszej operacji mają oponiaki przyzwowjaki. Potrzebę długoterminowej obserwacji bardzo dobrze ilustruje badanie Pettersson-Segerlind i wsp., w którym przeanalizowano 25-letni wskaźnik nawrotów w kohorcie N = 51 pacjentów operowanych z powodu oponiaków przyzwojaków w latach 1975-1979, wykazując wskaźnik nawrotów wynoszący aż 47%.
Publikacja Adamczyk H. i wsp. z 2022 roku zatytułowana "Decoding COVID-19 mRNA Vaccine Immunometabolism in Central Nervous System: human brain normal glial and glioma cells by Raman imaging" wskazuje, że szczepionka mRNA powoduje zmiany w komórkach nerwowych in vitro. Problem wpływu szczepionki mRNA na pacjentów z oponiakami jest przedmiotem publikacji Voisin R.V. i wsp. zatytułowanej "Brain tumor patients and COVID-19 vaccines: results of an international survey", opublikowanej w czasopiśmie Neurooncology Advance w roku 2022. Autorzy tego doniesienia przytaczają wypowiedź jednego z ankietowanych pacjentów, cyt. One brain tumor patient wrote: “There is little or no research on the general effectiveness/side effects on having any covid vaccine if you have an existing brain tumour. I’d like to know how the vaccines could affect my brain cancer and whether the neurological issues I experience as a result of my tumour might be affected or exacerbated by the vaccine.” (Jeden z pacjentów z guzem mózgu napisał: "Istnieje niewiele lub nie ma żadnych badań na temat ogólnej skuteczności/skutków ubocznych szczepionki przeciwko COVID-19 w przypadku istniejącego guza mózgu. Chciałbym wiedzieć, w jaki sposób szczepionki mogą wpływać na mojego raka mózgu i czy szczepionka może wpływać na problemy neurologiczne, których doświadczam w wyniku guza, lub je nasilać".).
We wnioskach autorzy piszą, cyt. In conclusion, the majority of brain tumor patients and their caregivers have received COVID-19 vaccines with no major side effects. Patients want more information on how COVID-19 vaccines might directly impact their brain tumor and future management. (Podsumowując, większość pacjentów z guzami mózgu i ich opiekunów otrzymała szczepionki przeciwko COVID-19 bez poważnych skutków ubocznych. Pacjenci chcą uzyskać więcej informacji na temat tego, w jaki sposób szczepionki przeciwko COVID-19 mogą bezpośrednio wpłynąć na ich guza mózgu i przyszłe leczenie.).
1 sierpnia 2023 obchodzimy 79. rocznicę Powstania Warszawskiego.
Pracując przed laty w Poradni dla Kombatantów przy SP CSK nr 1 w Warszawie miałam zaszczyt poznać osobiście niektórych uczestników tego patriotycznego wydarzenia. Przygotowując artykuł :Każda miniona chwila staje się wspomnieniem" (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/medycyna-oparta-na-wspomnieniach/1250-kazda-miniona-chwila-staje-sie-wspomnieniem) odkryłam, że kilkoro starszych koleżanek i kolegów lekarzy od których uczyłam się medycyny oraz konsultowałam moich pacjentów także brało udział w Powstaniu Warszawskim. Wymienię tu doc.Marię Waśniewską, dr Andrzeja Czernika, prof. Bertolda Kassura.
Przed laty w Muzeum Powstania warszawskiego zorganizowano w ogrodzie otaczającym budynek wystawę fotografii. Kompozycja na fotografii klęczącego Powstańca z różą w muzealnym ogrodzie tworzą niepowtarzalny klimat.
Beralymont Building widziany z okna służbowego samochodu
High level conference 2019 była trzecią z kolei konferencją poświęconą zagadnieniom zdrowia publicznego. Faktycznie różniła się od wszystkich poprzednich. Uczestnicy byli odbierani z lotniska przez kierowców służbowymi BMW i odwożeni do hotelu Renaissance.
Fani Art Deco muszą koniecznie odwiedzić ten wspaniały apartamentowiec z błękitną mozaikową fontanną w holu wejściowym, tuż obok elegancko urządzonej restauracji i nieco dalej marmurowymi schodami.Rozbudowany jako luksusowe miniaturowe miasto ze wszystkimi usługami, jakich mogli potrzebować jego mieszkańcy w latach dwudziestych XX wieku, budynek ma elegancką fasadę z trzeźwymi liniami z białego kamienia, płaskorzeźbami i latarniami z kutego żelaza.Kompleks został podzielony na cztery skrzydła, mieszczące w sumie 180 mieszkań wybudowanych dla burżuazji, która w tym czasie walczyła o znalezienie tanich mieszkań w mieście.Znajdował się tam teatr na 516 miejsc, łaźnie tureckie, hale szermiercze, korty tenisowe na dachu i basen.Basen i teatr nadal istnieją, ale nie są już otwarte dla publiczności.Budynek, zaprojektowany przez szwajcarskiego architekta Michela Polaka, został ukończony w 1927 roku.Życie budynku jako zespołu mieszkalnego było bardzo krótkie, gdyż w 1947 roku zostało zakupione przez państwo belgijskie z przeznaczeniem na biura.W 1988 r. rozebrano prawe skrzydło, aby zrobić miejsce dla budynku Rady Unii Europejskiej im. Justusa Lipsiusa.Niedawno obok niego dobudowano budynek Europa, włączając w to część budynku, a mianowicie zabytkową klatkę schodową.W 2001 roku belgijski rząd przeniósł do budynku swoje międzynarodowe centrum prasowe zw pełni wyposażonymi redakcjami, studiami radiowymi i telewizyjnymi oraz salami konferencyjnymi.W budynku mieści się restauracja serwująca dania kuchni belgijsko-francuskiej w pięknym otoczeniu.
Migracja ludności jest stara jak świat. Jedną z jej przyczyn są wojny, które sieją śmierć, zmieniają granice państw i trwale wpływają na ludzkie losy. Skutki wojen ciągną się przez wiele lat i pokoleń.
Czy akceptacja masowej migracji jest możliwa?
Mieszkańcy Europy w dużym odsetku odnoszą się do migrantów z dystansem, rezerwą, niechęcią. Jak rozwiązać problem braku akceptacji? – zastanawiają się promotorzy ruchów migracyjnych. Z pomocą stara się im przyjść prof. Rene Hurlemann, neurolog niemiecki z Bonn, który w połowie sierpnia 2017 r. wraz ze swoim zespołem opublikował na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” artykuł Oxytocin-enforced norm compliance reduces xenophobic outgroup rejection” (http://www.pnas.org/content/114/35/9314.full).
W komunikacie prasowym profesor Rene Hurlemann stwierdził: Given the right circumstances, oxytocin may help to promote the acceptance and integration of migrants into Western cultures (https://www.uni-bonn.de/news/188-2017).
Napisałam do profesora Hurlemanna e-mail i zaproponowałam mu lekarską, merytoryczną dyskusję na Sermo – portalu skupiającym międzynarodową społeczność 800 tysięcy lekarzy ze 150 krajów świata. Niestety profesor nie zdecydował się na wzięcie udziału w tej dyskusji, choć byłoby o czym porozmawiać, tym bardziej że oksytocyna jest lekiem, który ma ściśle określone medyczne wskazania do podawania (https://www.empowerpharmacy.com/drugs/oxytocin-nasal-spray.html). W oficjalnym dokumencie rejestracyjnym dla oksytocyny wystawionym przez FDA nie ma „akceptacji dla uchodźców” jako wskazania do podawania leku.
Problemów jest więcej
Brak powszechnej akceptacji migrantów nie jest jedynym problemem, z jakimi przychodzi się zmierzyć współczesnym organizatorom życia społecznego. Problemem jest inna kultura, język, obyczaje, a także zdrowie przybywających do Europy ludzi. The Consumers, Health, Agriculture and Food Agency (Chafea) zorganizowała 21 września w Brukseli konferencję Migration and Health. Paths to integration, w której uczestniczyłam jako akredytowany dziennikarz medyczny.
To, co zwracało moją uwagę podczas słuchania wystąpień prelegentów, to przewaga deklaracji o charakterze politycznym. Choć obrady toczyły się w języku angielskim, to trzeba by ten język nazwać językiem zaawansowanej poprawności politycznej i wzmożonego optymizmu nieopartego na faktach. Miałam wrażenie, że powstaje nowy dział medycyny – migrantologia. Zamiast medycyny opartej na faktach rodzi się medycyna oparta na wyobrażeniach polityków. Lekarzowi w jego pracy niekoniecznie ma towarzyszyć pielęgniarka, lecz zupełnie inne osoby. Powstają takie zawody jak mediator medyczny, interpretator kulturalny i parę innych określanych w języku amerykańskich lekarzy jako „noctor”, czyli „non a doctor”.
Czego oczekują politycy?
Marzeniem polityków jest, aby migranci zintegrowali się z miejscową ludnością. Jednakże jak zauważył dr Angel Kunchev, przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia Bułgarii, żaden z migrantów nie chce się integrować z jego krajem. Bułgarzy mają też inny problem. Otóż migranci w ich kraju to głównie Afgańczycy, a język pusztuński oraz język dari, które są w obowiązujące w Afganistanie, zna zaledwie kilka osób w całej Bułgarii.
Życzenia polityków niestety nie leczą chorób. A gdyby nawet miały taką moc, to jest poważny kłopot – Europa nie ma należytego rozeznania ani w danych osobowych napływającej ludności, ani w ich stanie zdrowia, przebytych i trwających chorobach, szczepieniach.
Przedstawicielka International Organization for Migration podczas przerwy najpierw skutecznie zidentyfikowała dwójkę polskich dziennikarzy, a następnie bardzo energicznie ich przekonywała, że realizowany przez tę organizację projekt obejmujący ustalanie danych osobowych i stanu zdrowia, który objął 2000 migrantów, znacząco pomoże rozwiązać wiele spraw. Pytaliśmy, jak można interpolować dane z niewielkiej grupy na 2,7 mln osób, które przybyły do Unii Europejskiej z innych krajów
jednak w exposé owej emisariuszki było więcej żaru ideologicznego niż konkretnych danych.
Na szczęście są organizacje doświadczone i w pełni profesjonalne. Podczas największego dopływu migrantów do Grecji najrzetelniejszej pomocy udzieliły dwie zasłużone organizacje – Lekarze bez Granic oraz Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Jak dobrze działają Lekarze bez Granic, wiemy z relacji dr Marty Florea, która pracowała przez 3 miesiące jako ginekolog położnik w Pakistanie (więcejhttp://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/lekarz-z-sercem/400-jak-to-jest-byc-lekarzem-bez-granic).
W podsumowaniu obrad Isabel de La Mata, główny doradca ds. zdrowia i rozwiązywania sytuacji kryzysowych w Komisji Europejskiej, powiedziała: Nie kończymy tej dyskusji, my ją dziś rozpoczęliśmy. Niewątpliwie ciąg dalszy nastąpi, pytaniem otwartym pozostaje – na ile będzie się korzystać z doświadczenia płynącego z pracy z ofiarami wojen, a na ile z teorii snutych w brukselskich gabinetach. Wszystkim należy życzyć, aby problemy rozwiązywali doświadczeni w tej materii praktycy.
Artykuł konferencjiZdrowie publiczne i nowe zagrożeniaKnypl K. Diabetyk 2017,8,24