- Szczegóły
-
Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
-
Opublikowano: niedziela, 23.10.2022, 08:26
-
Odsłony: 332
Poprzedni odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2092-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-czternasty-21-10-2022
Beata Niedźwiedzka
Rozdział 15. Ainokio odwiedza nauczycielkę języka polskiego

Pani nauczycielka języka polskiego nie była zadowolona. Zgodziła się uprzejmie, by przyjąć Ainokio, bowiem chciała uchodzić za uczynną. Miała jednak pretensję o to, że będzie musiała poświęcić swój wolny czas na jakieś dziwne zajęcia.
- Ma przyjść do mnie robot i co ? I co ja mam z nim zrobić? Sprawdzić myślenie? A po co to komu? Że robot chce być człowiekiem ? Co za absurd!! Niedługo Łyżka będzie chciała być samolotem! - rozmyślała.

Nauczycielka języka polskiego (rys. Helena Kowalska)
Świat polonistki był ułożony. Każdy przedmiot i każda sprawa miała swoją definicję i swoje miejsce. Bałaganu nie mogło być. Gdy coś się przestawiało czuła zamęt w głowie i świat przestawał być znanym, obliczalnym światem. Po prostu się rozpadał i nie wiadomo było czego się trzymać. Zastanawiała się dlaczego to ona została poproszona.
- Czy matematyczka nie mogła sprawdzić myślenia robota sama? Czy nie umie powiedzieć czy ktoś myśli czy nie? To co z niej za nauczyciel? Wiadomo !! była na urlopie macierzyńskim I to trzy lata!! Widać zapomniała wielu rzeczy - snuła rozmyślania nauczycielka języka polskiego.
Osobiście była za tym by odbierać prawo do nauczania wszystkim, którzy mają jakąś przerwę, na przykład większą niż 3 miesiące. Uważała, że tacy nauczyciele wychodzą z wprawy i powinni jeszcze raz zdawać egzaminy.
- Jakiś porządek musi być! No bo co? Potem są takie kwiatki, że ktoś nie umie sprawdzić myślenia ucznia i jeszcze się do tego przyznaje i się nie wstydzi! Skandal! Wstyd! - rozmyślała i pewnym momencie aż zagotowała się z wewnętrznego oburzenia.
Sama zawsze skwapliwie przestrzegała wszystkich przepisów. Wykonywała zalecane szkolenia i dostosowywała się żarliwie do wszystkich regulacji. To wszystko sprawiało, że czuła w porządku i w pełni zaktualizowana. Jak wiadomo świat dziś się zmienia w każdej sekundzie i nie tylko komputery, ale także ludzie wymagają aktualizacji. Cóż, że wszyscy uczniowie jej nie lubili i nazywały Zołzą Pospolitą. To było strasznie niesprawiedliwe. Ci leniwi koledzy byli bardziej lubiani .. A ona była ciągle pomijana, mimo, że jest najlepsza! Najlepsza!! Najlepsza!!!
Znów pomyślała o matematyczce. Muszę to gdzieś zgłosić! Tylko gdzie? Dyrektor jest na urlopie. Czy ta sprawa może tak długo czekać? No nic poczekam do jutra. Ta myśl uspokoiła ją nieco, jutro to znowu nie tak daleko.

Ainokio na wizycie u nauczycielki (rys. Helena Kowalska)
Następnego dnia odświętnie ubrany Ainokio zastukał do drzwi jej pokoju.
- Witaj mój drogi! - wykrzyknęła z fałszywym entuzjazmem. W czym Ci mogę pomoc? - dodała.
- Ksiądz zapytał czy umiem samodzielnie myśleć. Nie wiedziałem, więc Janek mnie posłał do szkoły, a pani nauczycielka matematyki skierowała mnie do pani - odpowiedział Ainokio.
- A powiedz mi mój drogi - przerwała polonistka - czy Ty w ogóle chodziłeś kiedyś do szkoły? Czy byłeś uczony przez prawdziwego nauczyciela? Masz jakieś świadectwa, certyfikaty?- dopytywała.
- Nie, pani profesor. Całą wiedzę ze szkoły podstawowej, średniej i studiów wgrał mi mój ojciec, a gdy podłączę się do internetu moja wiedza staje się jeszcze większa - zapewnił Ainokio.
- No właśnie, no właśnie. Jak możesz w ogóle mówić o myśleniu, kiedy nigdy nie chodziłeś do szkoły i nigdy nie miałeś prawdziwego nauczyciela! Na przykład takiego jak ja! Kiedy nikt Cię nie kształtował i nie poprawiał. Twoja wiedza i myślenie może co najwyżej być chaotyczne, nieuporządkowane, dzikie czyli żadne… Musisz pójść do szkoły jak każde ludzkie dziecko - oznajmiła.
- A może mogłaby pani sprawdzić?. Pani profesor od matematyki była zadowolona - Ainokio nie ustępował. Polonistka była zła. Nie lubiła, gdy ktoś podważał jej decyzje.
- No dobrze powiedz coś o miłości Mickiewicza do ojczyzny - poleciła nauczycielka.
- Czy Pani chodzi o aspekt seksualny tej miłości? - zapytał Ainokio, który właśnie buszował po internecie i po wpisaniu słowa "miłość" wyskakiwały mu tylko seksualne hasła.
- Co? Coo?? Cooo??? - polonistka zrobiła się czerwona i aż dyszała ze złości. To jakaś prowokacja. Nie puszczę tego płazem! - pomyślała z nienawiścią o pani od matematyki, obwiniając ją o to całe zamieszanie.
- Wynoś się stąd jeśli nie potrafisz uszanować tego wielkiego poety, ojczyzny i mnie. Co za bezczelność!!! - krzyczała.
- Nie chciałem pani obrazić, ani zdenerwować - pokornie oznajmił Ainokio. Naprawdę przepraszam, jeśli tak się stało, proszę mi wybaczyć - odpowiedział robot. Nie do końca przeproszona polonistka spojrzała na Ainokio.
- Aby samodzielnie myśleć trzeba najpierw nauczyć się jak inni myślą. Poznać ich zdanie, wiedzieć co autor miał na myśli. Potem poznać także inne autorytety, z gazet, z telewizji. Dowiedzieć się co oni myślą o życiu, świecie. Widzisz sam, że nie potrafisz tego. Bo przecież nigdy nie chodziłeś do szkoły!!! Po prostu nie umiesz myśleć - orzekła.
- Czy samodzielne myślenie to takie myślenie jak myślą inni ? To dlaczego nazywa się samodzielne? - dopytywał się Ainokio.
- Samodzielne myślenie jest potem, gdy już poznasz opinie innych i będziesz się z nimi zgadzać - pouczała nauczycielka.
- A kiedy będzie to potem - nadal nie wiedział Ainokio. Kiedy mogę samodzielnie myśleć i co ono oznacza.
Człowieczeństwo wydało mu się jak horyzont oddalający się od niego w miarę podroży. Samodzielne myślenie okazywało się przywilejem dla wybranych, okrojone i dopasowane do wymagań, grzeczne i poprawne.Takie z certyfikatem zgodności z oczekiwaniami. A może właśnie nie samodzielne Ainokio coraz mniej rozumiał świat ludzi.
- Jestem już zmęczona. Do widzenia Ainokio. Zapisz się do szkoły, wtedy nauczysz się myśleć pożegnała go polonistka.
Ainokio chce zapisać się do szkoły
- Może się nauczę myśleć lub oduczę się myśleć, lub też nauczę się nie mówić co myślę - zastanawiał się Ainokio. To wszystko było takie skomplikowane! Żaden wgrany przez jego ojca program tego nie ogarniał.
- Zapisać się do szkoły, zapisać się do szkoły, to może nie jest zły pomysł. No dobrze, ale jak to zrobić? Ainokio zaczął buszować w internecie szukając odpowiednich formularzy.
- O! jest formularz! - ucieszył się. Szkoła Podstawowa nr 22 im. Uśmiechu Słońca, przy ul. Brzozowej 30, w Perfect City zamieściła odpowiedni formularz. To właśnie jest to czego szukam.
- Wypełniamy - mruknął do siebie, tak jak kiedyś ojciec do niego.
Imię.: AINOKIO wpisał do pierwszej rubryki.
Na ekranie komputera pojawił się komunikat: tylko pierwsza litera imienia jest duża, pozostałe wpisz małe! No dobra komputerze, niech będzie tak jak ty chcesz - odpowiedział.
Imię: Ainokio
Nazwisko: Gepetto? , może Gepettowy? Chyba lepiej będzie: Gepetowski!
Data urodzenia : 1.09.2020 rok.
Pesel: Do licha co to jest pesel? Co to jest? Nie wiem - zastanawiał się Ainokio zdziwiony, że ten świat internetowy, jego własny świat też stawiał przed nim przeszkody trudne do zrozumienia i pokonania, kompletnie zaskakujące przeszkody.
Może pani w sekretariacie szkoły będzie wiedziała - pomyślał.
- Drrr drrr …. zabrzęczał dzwonek telefonu.
- Czy to szkoła im. Uśmiechu Słońca? Tak? Sekretariat? Czy mogę zadać pytanie? Bo ja chciałbym się zapisać do szkoły… i w formularzu jest słowo "pesel" , a ja nie wiem co to jest i nie mogę wypełnić formularza, Co? Dlaczego nie ojciec wypełnia? - zdziwił się Ainokio.
- Bo ojciec nie żyje - odpowiedział Ainokio.
- A matka? - zapytała pani z sekretariatu szkoły.
- Matki nie znam - odpowiedział Ainokio.
- Kto się mną zajmuje? Kolega z podwórka się mną zajmuje … Nie, nie żartuję. Proszę niech się pani nie rozłącza!
Drrr... drrr... dzwonek zadzwonił jeszcze raz.
- Proszę pani, bo ja tylko nie wiem co to jest ten pesel, bo resztę wiem. Nie, nie żartuję.
- Jak pani nie chce ze mną rozmawiać, to może pan dyrektor. No dobrze, to dobrze, że pani jednak zdecydowała, że chce ze mną rozmawiać - ucieszył się Ainokio.
- Tak, rozumiem. To taki numer każdego człowieka.
- A kto nadaje takie numerki?- dopytywał się Ainokio.
- Tak, muszę zadzwonić do Urzędu Stanu Ludności.
- A czy robotom też dają te numery?
- Nie, naprawdę nie kpię. Ja pani dziękuję za informacje. Bardzo dziękuję.
Drrr... drrr.. zadzwonił kolejny dzwonek.
- Dzień dobry. Czy to Urząd ds Stanu Ludności w Perfect City? Czy mógłbym dostać taki numer, który nazywa się peselem?”
- Myślę, że nie mam. Nazywam się Ainokio Gepetowski. Data urodzenia 1.09.2020. rok. Pesel? no mówiłem, że nie mam - informował Ainokio.
- Dlaczego nie mam? Nie wiem. Ojciec chyba tego nie zrobił - Ainokio cierpliwie odpowiadał na kolejne pytania.

Będzie kara za brak peselu?- zastanawia się Ainokio ( rys. Helena Kowalska)
- No trudno. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt duża ta kara. Gdzie się urodziłem? Nie, nie w szpitalu, urodziłem się w domu.
- Dlaczego ojciec nie zgłosił? Może nie wiedział, może był zajęty porodem, nie wiem tego.
- To może teraz to zróbmy czego ojciec nie zrobił. Może mi pani dać ten pesel?
- A dlaczego pani nie może mi dać? Dlaczego pani nie może stwierdzić, że ja istnieję? Dlaczego musi mieć pani zaświadczenie odbytego porodu?
- To może ja przyjdę do urzędu i wtedy gdy pani zobaczy, że istnieję, usłyszy mnie w bezpośredniej rozmowie, dotknie... gdzie mam przyjść? Mam nie przychodzić? Nie może pani stwierdzić, że istnieję widząc mnie? Ma pani problemy ze wzrokiem czy nie wierzy w to co mówię? - dopytywał uprzejmie Ainokio.
- Ma pani wzrok w porządku, to dobrze, cieszę się!
- Mówi pani, że musi udokumentować przed szefostwem.
- To znaczy, że szefostwo pani nie wierzy? To znaczy myślą, że pani kłamie, czy tak?
- Aha, są od takich spraw specjalni ludzie.
- Już zapisuję... Inspektor do Spraw Narodzin i Śmiercie.. on w tym inspektoracie może? Ale przecież on też może kłamać.
- To czemu jemu wierzą, a pani nie wierzą. Nie, nie chcę pani denerwować. Przepraszam. Dlaczego chcę ten ;pesel? Bo chcę zapisać się do szkoły by nauczyć się myśleć samodzielnie.
- Pani od polskiego powiedziała mi, że jak skończę szkołę to będę myślał samodzielnie.
- Pani już pewnie może myśleć samodzielnie, prawda?Jak to nie może pani? Jak to może tylko w obrębie istniejącego prawa i zgodnie z prawem.
- Czy prawo naprawdę kontroluje ludzi? Naprawdę za samodzielne myślenie można trafić do więzienia? Jasne że za myśleniem idą czyny. Że co? Że myślenie może prowadzić do aspołecznych zachowań? Nawet jeśli jest logiczne i nie ma żadnych złych intencji. Naprawdę?
- To kiedy będę mógł myśleć samodzielnie? Nigdy? Mówi panie, że jak wyjadę na bezludną wyspę to będę mógł myśleć samodzielnie?
- Ale ja chcę do ludzi!!!- zawołał Ainokio na cały głos.
- Już piszę...czy może pani powtórzyć? Inspektor do spraw Narodzin i Śmierci, Urząd Stanu Ludności, ulica Administracyjna 52, Perfect City, urzęduje codziennie w godzinach 11-14. Dziękuję pani bardzo za rozmowę i wszystkie informacje.
Ainokio z jednej strony był zadowolony bowiem zyskał informację potrzebną do dalszego postępowania, z drugiej zaś mocno zaniepokojony.
- Czy to znaczy, że samodzielne myślenie jest czynnością niewłaściwą, zbędną, a nawet może niebezpieczną?- zastanawiał się i zastanawiał bez końca.
Żaden z zainstalowanych przez jego ojca programów w mózgu Ainokio nie znał odpowiedzi na to pytanie...
Beata Niedźwiedzka
Komunikat:
Wszelkie podobieństwa do znanych czytelnikom osób, miejsc i faktów nie są przypadkowe, lecz zamierzone przez autorkę. Jednakże nie bierze ona odpowiedzialności za skojarzenia.
Czytelnicy, którzy niczego nie kojarzą są w błędzie. Czytelnicy, którzy cokolwiek kojarzą też mogą błądzić.
Każdy czytelnik ma prawo myśleć co mu się podoba, ponieważ myśl ludzka jest wolna i zawsze taka będzie.
GdL 10/2022
Następny odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2094-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-szesnasty-21-10-2022
- Szczegóły
-
Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
-
Opublikowano: niedziela, 23.10.2022, 08:26
-
Odsłony: 315
Poprzedni odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2091-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-trzynasty-21-10-2022
Beata Niedźwiedzka
Rozdział czternasty: Marzenia robota Ainokio

Na przedmieściach wielkiego miasta Perfect City mieszkał pewien informatyk o imieniu Aipetto. Miał już 45 lat i wielką tęsknotę w duszy. Mimo, że całe życie zajmował się komputerami, to bardzo chciał mieć rodzinę. Wieczorami opuszczał swoje mieszkanie, by chodzić po ulicach Perfect City. Zaglądał w rozświetlone lampami okna i obserwował cudze życie. Widział, jak ludzie rozmawiali ze sobą jedząc kolację, jak głaszczą swoje dzieci, jak nieznani mężczyźni podnoszą je z zachwytem do góry. Tak bardzo pragnął mieć syna. Musimy tu wspomnieć, że Aipetto nigdy nie miał śmiałości do kobiet. W młodości miał wadę zgryzu, co doprowadzało go do rozpaczy. a potem dodatkowo zaczął tracić włosy.

Informatyk Aipetto (rys. Helena Kowalska)
Coraz bardziej i bardziej przypominał swojego łysego dziadka. Ech, z takim wygładem to żadna mnie nie zachce nawet na kolację w restauracji, a co mówiąc o małżeństwie” myślał. Aż pewnego dnia… obejrzał film "AI sztuczna inteligencja wszystko może!"
-Tak, właśnie tak! - wykrzyknął.
- AI wszystko może, więc zrobię mojego syna. Mojego wymarzonego chłopca! Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałem? - zastanawiał się Aipetto.
Czuł się wielki jak Ojciec Kreator Braus. Będę ojcem i matką w jednym, panem stworzenia. Bardziej kimś wspanialszym niż każdy ojciec biologiczny. Jak wiadomo ojciec biologiczny nie wybiera koloru oczu ani kształtu twarzy swoich dzieci. A on mógł to wybrać. Skoro mógł to wybierał i dobierał wszystko. Dokładnie wszystko: kolor oczu, włosów, skóry, kształt sylwetki, dźwięk mowy. To miał być 9 letni chłopiec, szczupły, dość wysoki. Piękny. Inteligentny. Aipetto kombinował, kupował najlepsze materiały, ciągle coś dokładał i dokładał, aż pewnego dnia skończył dzieło swego życia.
- Witaj synu! - powiedział wzruszony Aipetto.

Ainokio (rys. Helena Kowalska)
- Witaj tato! - miłym głosem odpowiedział chłopiec.
Szczęście Aipetto nie miało granic. Od tego momentu wykorzystując najnowsze metody uczenia maszynowego, w tym deep learningu, uczył chłopca siebie i świata. Cieszył się, cieszył się bardzo.
- Patrz i powtarzaj tak jak ja robię - instruował wprowadzając coraz to nowe dane. Chłopiec chłonął całą tę wiedzę przekazywaną przez ojca.
- Tak bardzo chciałbym byś był prawdziwy, byś był człowiekiem - rozmarzył się kiedyś Aipetto.
- Co to znaczy tato być człowiekiem?- spytał Ainokio.
- Wiesz być człowiekiem to znaczy mieć serce i duszę. Ale nie martw się… Na obecnym etapie technologii myślę, że wkrótce uda się rozwiązać ten problem, synku. Zobacz już teraz jesteś inteligentniejszy niż wszystkie inne dzieci i nie chorujesz. Jesteś lepszy od innych - wyznał.
Wszystko było super, aż do dnia, kiedy w późnej porze śniadaniowej AI-Nokio wszedł do pokoju Aipetto. Ojciec, jak nigdy dotąd leżał na podłoże i rozkrzyżowanymi rękami i ciężko oddychał.
- Tato? tato? słyszysz mnie? - zawołał Ainokio. Dookoła panowała cisza…Podniesiona ręka ojca opadła bezwładnie na podłogę.
- Tato, chyba coś się w Tobie zepsuło? - pytał Ainokio.
Przypomniał sobie słowa, który zawsze do niego mówił:
- Powtarzaj za mną! -
Zaczął szukać klapki w głowie Aipetto, tak jak robił ojciec, gdy on niedomagał. Zawsze poprawiał położenie podzespołów w głowie i wymieniał te zepsute.
- Tato naprawię Cię, tylko gdzie ta klapka. Ooo… to dłuto może pomóc w znalezieniu tej klapki w głowie - z całą siłą uderzył ostrym narzędziem ojca w głowę. Czaszka pękła z głuchym hukiem, a z jej wnętrza wylała się dziwna galaretowata zawartość.
- Co to jest? - zdziwił się Ainokio.
- Mniejsza o to co to jest, to pewnie nic ważnego. ale gdzie są podzespoły, za pomocą których naprawię mojego Tatę?- zastanawiał się.
- Chłopiec nerwowo grzebał wewnątrz czaszki, wyrzucając resztki mózgu Aipetto na podłogę. Hmmm.. chyba tu nie ma żadnych podzespołów – zdziwił się. A może baterie Ci siadły, tato? AI-Nokio wziął kabel i podłączył Aipetto do kontaktu w ścianie. Gdy ciałem informatyka zaczęły wstrząsać skurcze Ainokio zdziwił się bardzo.
Dlaczego nie ładujesz się spokojnie, tylko tak podskakujesz i drgasz? Czemu on tak dziwnie zachowuje się? - nie mógł się nadziwić Ainokio.
Skulonego nad zwłokami swojego ojca Ainokio znaleźli policjanci zaalarmowani przez pracodawców. Aipetto bowiem, od kilku dni był nieobecny w pracy, co mu się nigdy nie zdarzało. Zawsze jeśli był chory dzwonił wcześniej lub tez stawiał się w firmie punktualnie na godzinę 9:00.
Policjanci wypytali dokładnie o przebieg zdarzeń, a Ainokio wyczerpująco odpowiadał.
- Więc go zamordowałeś - stwierdził policjant.
- Nie! nie zamordowałem go, tylko chciałem wymienić podzespoły – odpowiedział Ainokio.
- Jakie podzespoły, co ty opowiadasz?! – krzyknął policjant. Uderzyłeś go w głowę ostrym dłutem i podłączyłeś do prądu !!! – dodał.
- Nie, ja tylko robiłem tylko to on co mi robił – odpowiedział Ainokio. Otwierał mi klapkę z tyłu głowy i poprawiał. I jeszcze nakazywał, bym robił wszystko tak jak on robi.
Jednak policjanci nie chcieli słuchać wyjaśnień Ainokio.
Został zabrany z domu i osadzony w więzieniu. Po kilku dniach odbyła się rozprawa sądowa nad Ainokio. To było coś czego wcześniej nigdy nie widział.
Na dość duża salę wszedł tłum ludzi. Kilkoro z nich było w dziwnych sukniach, a reszta to dziennikarze i szereg gapiów zainteresowanych tym sensacyjnym zdarzeniem.
Ci w sukniach weszli na podium i zajęli miejsca za długim stołem.
- Czy jesteście księżmi i czy teraz będziemy się modlić? - zapytał grzecznie Ainokio wspomniawszy swoją wizytę w kościele.
- Nie drogie dziecko, nie będziemy się modlić. Jesteśmy Wysokim Sądem i będziemy Cię sądzić - odpowiedziała szacowna starsza pani w długiej sukni.
- A ile właściwie ty masz lat? – zapytała.
- Mam dziewięć lat, ale urodziłem się dwa lata temu odpowiedział Ainokio.
- Nie rozumiem - skrzywiła się sędzina. To w końcu dziewięć czy dwa? – zapytała.
Nim Ainokio zdążył otworzyć usta, pan w długiej sukni, który przedstawił się jako obrońca wykrzyknął
- W takim razie nie możemy go sądzić! Może powinniśmy skierować sprawę do wydziały do spraw nieletnich? – zapytał.
- Ależ kolego! - zauważyła przytomnie sędzina, w tej grupie wiekowej karnie odpowiadają rodzice, a jego ojciec jak wiadomo nie żyje. Poza tym chłopiec jest robotem – dodała,
- Nie mamy wydziału do spraw robotów - ripostował obrońca.
- Kolego, niech kolega nie będzie śmieszny! - zdenerwowała się sędzina. Proszę w końcu przeczytać raport policji . Chcę wreszcie dowiedzieć się o co chodzi.
Przeczytano cały przebieg zdarzeń i wszystkie ważne i mniej ważne fakty zebranie skrupulatnie przez pracowitych policjantów. Sędzina kiwała ze smutkiem głową.
- Jestem przerażona – rzekła. Co masz na swoją obronę? – zapytała oskarżonego.
- A przed kim mam się bronić? - zapytał grzecznie Ainokio.
Niski mężczyzna nazywający się prokuratorem zaczął się głośno śmiać.
- Czy my jesteśmy zdrowi na umyśle sądzić robota??? – zapytał.
- Tak! - wrzasnął obrońca. Nie powinniśmy sądzić robota, bo po pierwsze co z nim zrobimy? Wsadzimy go do więzienia? Czy można ukarać zabraniem wolności tego, kto nie ma pojęcia co to jest wolność i kogo jedyną potrzebą jest bycie blisko gniazdka elektrycznego? – pytał obrońca.
- Po drugie jeśli będziemy tak dalej postępować to w więzieniach będą siedziały roboty, dachówki, które spadły z dachów, które zabiły ludzi oraz skórki od bananów na których pośliznęli się pechowcy.
- Po trzecie: za błędy fabryczne odpowiada producent, a ten jak wiadomo poniósł już śmierć – oznajmił obrońca.
- No nie, no nie , no nie !!! - wrzasnął prokurator. Jesteśmy świadkami potwornej zbrodni. Zginął niewinny człowiek i ten oto robot ma zostać uniewinniony???. Trzeba rozebrać go na części. Do ostatniej śrubki!!!- krzyczał.
- Drogi kolego- rzekła sędzina. Cenię pańską wiedzę, doświadczenie, ale pragnę przypomnieć, że nie ma takiego paragrafu, który kończy się karą „rozbioru do ostatniej śrubki”, a ponadto kara śmierci w kodeksie karnym nie figuruje.
- Wysoki Sądzie jestem oburzony! Czy Wysoki Sąd ma zamiar go wypuścić bez kary? Czy Wysoki Sąd chce by psychopatyczne roboty latały po naszym Perfect City i mordowały ludzi. Czy tak ma być w naszym Nowym Wspaniałym Świecie? - krzyczał prokurator. Wymachiwał przy tym nerwowo rękami i ciężko dyszał, a po chwili zrobił się cały czerwony.
- Drogi kolego, proszę się opanować – sędzina też podniosła głos. Z takimi pretensjami i wrzaskami to proszę pod sejm, by uchwalił stosowną ustawę. Na razie nie ma odpowiedniego prawa, a my działamy według prawa, prawda? – dodała.
I wtedy się naprawdę pokłócili wszyscy: sędzina z prokuratorem, prokurator z obrońcą, obrońca z sędziną. Nikt nie zwracał uwagi na Ainokio, który w międzyczasie zaczął się nudzić. Dlatego chłopiec wymknął się niepostrzeżenie, jak to robią sprytne roboty. Nikt go też specjalnie nie pilnował. Po prostu był kłopotem, z którym nikt nie wiedział co zrobić, więc może i lepiej że zniknął.
Ainokio chodził ulicami Perfect City, jak kiedyś jego ojciec i myślał o rozprawie. Nic z tego nie rozumiał, ale nie… zrozumiał jedno: gdybym był człowiekiem ukarali by mnie, chociażby poprawczakiem. Jako robot jestem bezkarny, bo nie ma paragrafu na robota. Jestem ponad prawem podsumował. W tym momencie przypominał sobie tytuł filmu, który zainspirował jego ojca: AI – sztuczna inteligencja wszystko może.
Algorytm bycia człowiekiem
Ainokio szedł ulicami Perfect City. Było już późno. Zmierzchało, a on szedł i szedł. Idąc zaglądał w okna domów dokładnie w taki sam sposób, jak dwa lata temu Aipetto. Przypominał sobie opowieści ojca o wielkiej tęsknocie do syna, która była tak wielkim pragnieniem, że pewnego dnia stała się rzeczywistością. Czy to nie jest prawdą, że nasze wielkie pragnienia mają szansę się urzeczywistnić ?
Tak więc ta wcielona w 9 letniego chłopca tęsknota chodziła teraz śladami swego ojca i tak jak on szukała własnych marzeń.
Tak samo jak ojciec, Ainokio obserwował ludzi w ich domach, ale to co widział było zupełnie inne. Czyżby tak wiele zmieniło się przez te ostatnie dwa lata? Chłopak nie widział szczęśliwych małżeństw lub rodziców z dziećmi, o których z takim entuzjazmem opowiadał Aipetto zamiast tego oglądał ludzi skulonych samotnie przed ekranami telewizora czy komputera i wpatrzonych weń jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Dlaczego nastąpiła taka zmiana ? Co się stało?
- Dlaczego ludzie przestaliby kochać ludzi, a zaczęli kochać maszyny? Co im się stało? Co się wydarzyło? - zastanawiał się.
Przypomniał sobie, że również i w życiu Aipetto nie było innych ludzi, żadnej kobiety, żadnych rodziców, żadnego rodzeństwa. Także i znajomi nie przychodzili do nich. Ainokio zastanawiał się nad tym długo.
- A może inni ludzie są nie warci kochania? - pomyślał. Może to właśnie maszyny są lepsze i bardziej zasługują na miłość i przyjaźń niż ludzie? Przecież można je włączyć i wyłączyć kiedy się chce. Można mieć nad nimi władzę wciskając przycisk pilota.. - zastanawiał się Ainokio.
Obserwacje wydawały potwierdzać to spostrzeżenie. Wtem do głowy przyszła mu nieoczekiwana myśl:
- Jeżeli jesteśmy lepsi to, w takim razie dlaczego ojciec chciał bym stał się człowiekiem? Dlaczego i po co?
Po co mam się stać człowiekiem, tato ? - krzyknął głośno podniósłszy głowę.
- Właściwie to po co wybrałeś sobie za syna robota? Jeśli nie mogłeś mieć swojego, to przecież dużo prościej i łatwiej byłoby po prostu zaadoptować chłopca z sierocińca. Ot, chociażby takiego jak ten, który stoi przy Ratuszu w Perfect City. Nie byłby co prawda Twoim biologicznym dzieckiem i nie byłby podobny, ale tak naprawdę to czy syn – robot będzie kiedykolwiek do Ciebie podobny?
- Czy to w ogóle jest możliwe bym stał się człowiekiem? Widzisz, gdybyś miał ludzkie dziecko, to ono pobiegło by po pomoc do sąsiada, a ja rozbiłem Ci głowę. Umarłeś przeze mnie, bo myślałem jak robot.
- Czy ja jestem w stanie kiedykolwiek stać się człowiekiem i co to znaczy być człowiekiem?
- Czy w ogóle jest jakiś algorytm na bycie człowiekiem? - zastanawiał się AI-Nokio. Muszę poszukać...
Czy robot może mieć duszę?
Gdy rankiem słońce oświetliło cały pokój i rzeczy Aipetto, jego robotyczny syn Ainokio przypomniał sobie jeszcze raz chwile spędzone razem z ojcem oraz jego słowa:
- Tak bardzo chciałbym abyś był człowiekiem… Żebyś miał duszę i serce…
- Ale co to naprawdę znaczy … -zastanawiał się Ainokio.
Wyszedł na zewnątrz, na podwórze, gotów szukać odpowiedzi.
-Trzeba zapytać ludzi - pomyślał rozsądnie Ainokio. Rozejrzał się wokół i zobaczył Janka, dziewięcioletniego chłopaka, mieszkającego dwie klatki schodowe dalej, z którym się często bawił. Janek pomachał do niego ręką . Widać nie wiedział o tym co się wydarzyło.
- Janku, Janku… Co to znaczy mieć duszę? - zapytał Ainokio. Janek zamyślił się
- Hmm. W sprawach duszy to chyba musisz iść do księdza, do tego kościoła trzy przecznice dalej…- poradził Janek.
Ainokio za radą Janka poszedł do kościoła. Gdy przekroczył próg świątyni, rozejrzał się po wnętrzu i po chwili zobaczył skulona, szczupłą sylwetkę.
- Czy jest pan księdzem, czy też sędzią i będzie mnie sądził? - zapytał AI-Nokio pomny wcześniejszej pomyłki w sądzie.
- Nie jestem sędzią, jestem księdzem i staram się doprowadzić ludzi do kochającego Boga - odpowiedział mężczyzna.
- Co to znaczy być człowiekiem, proszę księdza? - zapytał Ainokio.
- Być człowiekiem to znaczy umieć kochać i mieć świadomość. Kim jesteś i czego tu szukasz? - zapytał ksiądz patrząc uważnie na Ainokio.
- Jestem chłopcem - robotem, mam dziewięć lat i chciałabym stać się człowiekiem. Mieć duszę i serce. Mój kolega z podwórka Janek powiedział, że ksiądz mi pomoże - wyrecytował szybko Ainokio, obawiając się, że ksiądz zaraz wstanie i odejdzie. Patrzył błagalnie, jakby od tego człowieka miała zależeć cała jego przyszłość.
Ksiądz milczał zadziwiony tak niezwykłą sytuacją. Milczał też Ainokio, przestraszony natarczywością swojej prośby. Nigdy nikogo tak o nic nie prosił. Życie bez ojca, opiekuna, zmuszało go do nieznanych mu do tej pory aktywności oraz dążeń, a to było dla niego nowe, dziwne i niezwykłe.
Ksiądz długo milczał. Patrzył z uwagą na Ainokio. Wreszcie zapytał:
- Powiedz mi, czy ty masz świadomość? Czy myślisz samodzielnie? Czy działasz w wyniku tego myślenia czy raczej jesteś zlepkiem danych, mieszanką wpisów osób programujących Cię, ich pragnień, wiedzy, myśli i wspomnień? Czy ty coś tworzysz czy wyszukujesz po algorytmie? Czy jesteś samodzielny i masz swoją wolę , czy też sterowalny: przez chmurę, czy wi-fi i jesteś narzędziem kogoś, kto chce poprzez ciebie osiągnąć jakiś cel, nawet nieznany tobie cel?” - pytał ksiądz.
Ainokio w milczeniu spuścił głowę.
- Ja.., ja tego nie wiem - odpowiedział po chwili. Naprawdę nie wiem. Sam chciałbym znać odpowiedzi na te pytania. Po prostu, chcę być człowiekiem, bo tego chciał mój ojciec, który mnie stworzył, wie ksiądz ja go zabiłem -wyznał Ainokio. Nie chciałem, ale stało się.
Ainokio opowiedział wszystko to co się ostatnio działo i kończąc powtórzył
- Naprawdę chcę stać się człowiekiem, proszę mi pomóc- powiedział Ainokio.
- Nie wiem czy mogę Ci pomóc. Zostałem powołany by pomagać ludziom w zbawieniu, a nie robotom - odrzekł ksiądz.
Ainokio rozejrzał się po kościele. Mimo, że była pora spowiedzi nikogo poza nimi dwoma nie było. Kościół pozostawał w półmroku. Święte postacie z obrazów i rzeźb z zainteresowaniem przysłuchiwały się rozmowie tych dwojga – człowieka i robota.
- Nie ma ksiądz zbyt dużo chętnych, a właściwie to… nikogo. Więc może ten czas mógłby ksiądz przeznaczyć dla mnie?”- zapytał Ainokio.
Ksiądz rozejrzał się po świątyni, potem po tych wszystkich świętych patrzących na nich, jakby szukając w ich oczach odpowiedzi na problem, z którym stykał się po raz pierwszy. Ksiądz był w głębi duszy dobrym człowiekiem. Po chwili wahania poczuł, że mówienie o pięknie i dobroci zawsze przyniesie dobre owoce, niezależnie od tego komu mówimy: człowiekowi czy robotowi, czy też jedynie wypowiadając słowa bez adresata. Po prostu by były powiedziane.
- Dobrze możesz tu przychodzić i słuchać - rzekł w końcu
- Dziękuję - wyszeptał Ainokio.
Gdy ksiądz wracał na parafię, w uszach ciągle dźwięczały mu, niczym refren niechcianej piosenki, słowa wygłoszone przez Jezusa „Powiadam wam, jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą”. Widać, gdy nie ma chętnych ludzi, to do nawrócenia przychodzą roboty. Przyszła mu nawet do głowy upiorna myśl, że być może wkrótce za rok czy za miesiąc do spowiedzi przyjdzie suszarka do włosów.
Ainokio został w kościele. Patrzył na młodego mężczyznę na krzyżu i myślał.
- Bóg stworzył człowieka, a ten go zabił. Mnie stworzył ojciec - człowiek, a ja też go zabiłem. Jakie to podobne... Historia lubi się powtarzać. Więc my roboty…Nie dokończył myśli, bo jakiś mężczyzna przyszedł zamykać kościół. - Wrócę tu jeszcze- obiecał sobie AI-Nokio.
Ainokio idzie do szkoły
Janek, kolega z podwórka, czekał od samego rana na Ainokio. Niezwykła przemiana kolegi bardzo go interesowała. Ciekawił się jak on będzie wyglądał jako człowiek. Będzie miał prawdziwą skórę i będzie krwawił jak się skaleczy? Czy będzie go bolało? Czy będzie spał? Czy się zakocha? - zastanawiał się Janek. Byle nie w Asi z najwyższego piętra! - pomyślał zaniepokojony na samą myśl, że ktoś inny może być dla Asi ciekawszy niż on.
Właściwie to Janek przestał być pewny, czy chce by Ainokio zmienił się w chłopca, a zwłaszcza ładnego chłopca. Jednak, gdy zobaczył sylwetkę robota szybko zapomniał o posiadaczce zielonych oczu i dwóch długich warkoczyków. Przyjaźń chłopięca zwyciężyła.
- No i jak ci poszło u księdza? - zapytał Janek zaraz gdy tylko Ainokio zbliżył się do niego. Był niezmiernie ciekawy.
- Wiesz Janku, nie wiem - zafrasował się Ainokio. Ksiądz pytał mnie o wiele rzeczy, na przykład czy potrafię myśleć samodzielnie. Ale w końcu zgodził się bym przychodził - odpowiedział Ainokio.
- No i czy potrafisz myśleć czy nie - chciał się dowiedzieć Janek.
- Ja tego wiem - odrzekł Ainokio. Janek usilnie poszukiwał rozwiązania.
- Wiesz, idź do szkoły, do naszej pani od matematyki. Ona Ci powie - odpowiedział po chwili .
- Dobrze. Zadzwonię do szkoły i umówię się z nią - wiedział, że nauczyciele i inni zatrudnieni na posadach lubią, jak się ich uprzedza, a on chciał pokazać swoje dobre maniery. Jak powiedział tak zrobił. Umówionego dnia stawił się w szkole odświętnie ubrany. Wszedł na 4 piętro i odnalazł pracownię matematyki.
- Dzień dobry - ukłonił się grzecznie.
- Czy pani jest nauczycielką matematyki? - zapytał.
- Ach to ty. proszę usiądź Czego potrzebujesz, chłopcze ?- matematyczka wskazała mu krzesło naprzeciwko swojego biurka. Miała przerwę dwugodzinną między lekcjami i była bardzo ciekawa czego chce ten dziwny chłopiec .
- Pani profesor jestem chłopcem - robotem i chciałbym się dowiedzieć, czy potrafię myśleć.
Matematyczka spojrzała na Ainokio i aż klasnęła w ręce z zachwytu.
- Wspaniale! - zawołała. Siadaj i pisz. Już daję Ci zadania - oznajmiła.
Najpierw dała zadanie z jedną niewiadomą, potem z dwoma, kolejne z geometrii, logiki, wreszcie z całek .
Ainokio nie wysilał się wcale. Miał zainstalowany cały program matematyczny, jego ojciec był przecież informatykiem, więc po kilku minutach oddawał kartki z rozwiązaniami.
- Cudownie, cudownie! - wołała matematyczka wymachując rękami z ekscytacji. Wyjęła szachownicę i rozłożyła figury.
- Chodź, będziemy teraz grać. Sama siadła po drugiej stronie stołu.
Ainokio uśmiechnął się. Szachy to była ulubiona gra jego ojca.. Wygrał po kolei trzy partie z panią profesor.
- Dziecko moje. Jak najbardziej potrafisz myśleć. Jesteś lepszy od najlepszego mojego studenta - zawyrokowała zachwycona matematyczka, trochę niezadowolona z przegranej.
- Tak pani profesor. Mój ojciec wgrał mi najlepsze programy szachowe. Grałem z komputerem wiele razy, aż wyuczyłem się. Nie wygra pani ze mną. Spędziłem wiele godzin przetwarzając dane. Ale czy to jest myślenie? Czy kalkulator myśli, gdy oblicza? - zapytał Ainokio.
Profesor słuchała uważnie, lekko urażona uwagą, że zawsze przegra z Ainokio. Była kiedyś mistrzynią w szachach w czasach studenckich i tę grę lubiła bardzo. Od tamtej pory przegrała może z kilka razy. I teraz tak brutalnie została potraktowana. Zranione ego krwawiło. Chciała rewanżu, ale zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak może mówić prawdę, a Ainokio kontynuował dalej.
- Mój ojciec dbał o mnie, o moją edukację. Mam wgrane kilkadziesiąt programów językowych. Ludzkie dzieci chodzą na zajęcia dodatkowe – jakiś obcy język lub dwa, pływanie, korepetycje. Ja mam to wszystko w danych. Pływanie mi nie potrzebne, bo mógłbym mieś awarię, ale wszystko inne mam w większym stopniu niż młody człowiek, gdy kończy szkołę. Dodatkowo gdy podepnę się do internetu to moja wiedza staję się naprawdę ogromna.
- Ale czy to jest myślenie? Czy trafna odpowiedz na zadanie, sprawne przetłumaczenie tekstu, wynik gry w szachy czynią mnie jednostką myślącą? Mnie czy kogoś kto mnie tak zaprogramował? - pytał Ainokio. I jak to się ma do bycia człowiekiem? - dodał na koniec.
Nauczycielka patrzyła na niego z zakłopotaniem. Do tej pory pilnowała, by uczniowie w prawidłowy sposób rozwiązywali zadania, by to co robili było logiczne i nigdy nie zadała sobie pytania jak się na wyuczona wiedza do myślenia.
- Wiesz może pani od polskiego Ci pomoże. Idź do niej. Jutro ma wolne od godziny 12 do 14. Powiem jej, że przyjdziesz z ciekawym pytaniem - powiedziała nauczycielka.
Beata Niedźwiedzka
Komunikat:
Wszelkie podobieństwa do znanych czytelnikom osób, miejsc i faktów nie są przypadkowe, lecz zamierzone przez autorkę. Jednakże nie bierze ona odpowiedzialności za skojarzenia.
Czytelnicy, którzy niczego nie kojarzą są w błędzie. Czytelnicy, którzy cokolwiek kojarzą też mogą błądzić.
Każdy czytelnik ma prawo myśleć co mu się podoba, ponieważ myśl ludzka jest wolna i zawsze taka będzie.
GdL 10/2022
Następny odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2093-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-pietnasty-21-10-2022
- Szczegóły
-
Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
-
Opublikowano: niedziela, 23.10.2022, 08:25
-
Odsłony: 258
Poprzedni odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2090-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-dwunasty-21-10-2022
Krystyna Knypl
Rozdział 13. Szczepionki z kieszonki

Rozpoczęto okadzanie My Narodu, aby przekonał się do produktu
"Szczepionki z kieszonki"
Mijały kolejne miesiące, a pandemia spowodowana przez wszędobylskiego wirusa nie ustępowała, trzeba więc było na kogoś zwalić winę za ten stan rzeczy.
Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu. Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!
Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu. Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!
W tej złożonej sytuacji Global Pandemic Business postanowił zdywersyfikować ofertę pandemiczną.
Po dyskusji zdecydowano się na produkt prostszy w produkcji i dystrybucji o nazwie „Maski niezwykłej łaski”. Producentem mógł byś praktycznie każdy zaufany szwagier, dostawcą bratowa, a do nabycia maski nie była potrzebna kwalifikacja przez lekarza.
Transport nie wymagał specjalnych warunków. Aby skutecznie wprowadzić „Maski niezwykłej łaski” na rynek, trzeba było zdyskwalifikować dotychczasowe formy zasłaniania jamy ustnej. Najlepszym w tej konkurencji był Adaś Praknster. W podziemiach pewnego zaufanego lokalu gastronomicznego przy przyćmionych światłach zwołano naradę biznesową.
- Nie o take maske za 2 reale pandemlandzkie nam chodzi, na której nikt nie zarobi. To musi być drogi produkt biznesowy, do jego nabycia każdy musi być przygotowany – rozpoczął swe wystąpienie Adaś. – Nie możemy wypłaszczać naszego dochodu, bo nie ma ku temu powodu.
- Powiem więcej, nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe, ale na szczęście my możemy wmówić wszystko każdemu.
Musimy też zadbać o dobry wizerunek szczepionki. Do tej pory było pojęcie „niepożądany odczyn poszczepienny” – takie określenie psuje nasze biznesy, od dziś będzie „pożądany odczyn poszczepienny”, bo w końcu to są tylko słowa. A ich znaczenie ja w try miga zmienię! Nie takich rzeczy uczyli mnie w Part-Szkole w Davosie! Słowa są najważniejsze, fakty są bez znaczenia – dowodził Adaś Praknster.
Zdecydowano, że akcję propagandową poprowadzą profesorowie Andrzej Barban i Krzysztof Tymon, znani eksperci sponsorowani, miłośnicy blasku kamer i fleszy, kreatywni tfurcy medycyny opartej na faktach tylko im znanych. Gdy dziennikarze dopytywali, na podstawie jakich faktów naukowych rekomendują takie czy inne obostrzenia lub terapie, odpowiadali z kamiennymi twarzami skrytymi za „Maskami najwyższej łaski”:
- To jest tajemnica lekarska!
Pytani czy już poddali się misterium wstrzyknięcia „Szczepionki z kieszonki”, odpowiadali chórem:
- Nasi pacjenci bardzie potrzebują szczepień niż my! Nasze wrażliwe sumienie lekarskie nie pozwala nam odbierać pacjentom niepowtarzalnej szansy uzyskania ochronnego miana przeciwciał.
Matylda zainspirowana ich humanitarną postawą wobec pacjentów na identyczne pytanie odpowiadała:
- Stoję w kolejce po „Szczepionkę z kieszonki” za profesorami Andrzejem Barbanem i Krzysztofem Tymonem. Przed nimi stoi prezes firmy Gejzer produkującej szczepionki, słynącej z dobroczynności wobec ludzkości od wieków. Ci trzej panowie stoją na Podium Dobroczynności dla Całej Ludzkości, a ja zaraz za nimi.
Czas płynął... Wirusy namnażały się, mutowały i atakowały swoje ofiary z zwielokrotnioną siłą. Big Vaccine zacierała ręce tak energicznie, że wszyscy członkowie zarządu dostali zespołu suchej dłoni. Trzeba było znaleźć na tę przypadłość jakieś lekarstwo, zioło albo maść. Niestety mino poszukiwań przez najlepszych naukowców z najznamienitszych ośrodków naukowych na całym świecie z maścią nie szło tak łatwo jak ze szczepionką. Prezesi sami oceniali skuteczność i żaden marketing nie był w stanie im wmówić, że maść przywraca wilgotność niezbędną nie tylko przy zacieraniu dłoni z radości, ale też konieczną przy liczeniu napływających pieniędzy. Wszystko zdawało się być pod kontrolą z wyjątkiem ludzkich myśli.
Zwołano naradę najbardziej kreatywnych szefów działu marketingu w pięciogwiazdkowym Aminoacid Hotel w Rekseli, którego hasło reklamowe brzmiało:

Aminoacid hotel pozwala osiągnąć każdy cel!
Wybór hotelu nie był przypadkowy. Jego zaprojektowane w czarnym kolorze wnętrza dobrze odzwierciedlały nadchodzącą epokę w dziejach ludzkości, którą nazwano The Dark Age. W charakterze doradców zaproszono także przedstawicieli Naczelnej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ).
Ważne było zapanowanie nad przekazami głoszonymi w mediach społecznościowych przez posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny. Władze reprezentował Euzebiusz Pimpel, doktor habilitowany nauk wszelakich i nie byle jakich.
Po burzliwej naradzie ustalono, że każdy posiadacz Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny będzie miał przydzielonego i zainstalowanego osobistego drona skanującego, który będzie czuwał nas procesem powstawania myśli. W razie pojawienia się takich słów kluczowych jak na przykład „szczepionka nie działa”, „powstają objawy niepożądane” i podobnych z drona będzie wysyłany krótki impuls elektryczny powodujący niepamięć wsteczną i jednoczesne wymazanie tych myśli z zasobów centralnego układu nerwowego. Ruszyła produkcja dronów oraz rozpoczęto promocję tej instalacji. Hasłem przewodnim było:
Bez indywidualnego drona Twoja lekarska kariera jest skończona!
Po miesiącu całe stado - jak mówiono w obowiązującej nowomowie – było zadronowane.
Pierwsze skanowanie dostarczyło informacji, że około 30% populacji stada posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny miało nieprawomyślne poglądy w głowach. Niektórzy, zwłaszcza ze starszego pokolenia, tak mocno byli przywiązani do swoich staromodnych poglądów, że impulsy elektryczne wysyłane przez drony nie wystarczały. Stosowano nawet trzykrotne wzmocnienie impulsów i mimo tej uderzeniowej dawki nieprawomyślne myśli nadal tkwiły w głowach.
Zmieniono strategię z intensywnego prądowania na pranie głów specjalnym szamponem ubezwłasnowalniającym. Szampon reklamowano jako produkt przywracający świeżość myślenia po dyżurach nocnych oraz po przyjęciu dużej liczby świadczeniodawców w gabinecie. Pomysł zaskoczył! Świadczeniodawca wracał do domu, brał prysznic, mył szamponem głowę i zasiadał do komputera, aby odetchnąć w mediach społecznościowych. Pochwalne teksty pod adresem szczepionek same spływały spod klawiatury. Opracowano też wersję dla pozbawionych owłosienia na głowie – w ich wypadku szampon reklamowano jako przywracający utracone włosy. Stado posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny było pod pełną kontrolą.
Humor psuły niepożądane odczyny poszczepienne mnożące się z szybkością konkurującą z królikami nad odległym kontynencie. Coś trzeba było z tym zrobić! Inwestowanie w ulepszoną szczepionkę generowało koszty i wzbudzałoby niepewność co do skuteczności. Zdecydowano zainwestować w słowa.
Powstała koncepcja lansowania terminu Oczekiwane Odczyny Obronne Organizmu, w skrócie OOOO. Miały być one oznaką i miarą sił obronnych organizmu wzmocnionych przez szczepionkę. Sponsorowani celebryci internetowi chwalili od rana do nocy koncepcję Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Po lekkim zgrzytnięciu biznes kręcił się dalej. Dla pewności zmieniono nazwę szczepionki i otworzono nowe rejestry dla Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Nowy termin stwarzał szanse na niepowtarzalne konwersacje w punkach szczepień.
– Czy miała pani OOOO?
– Coooo?
– No OOOO?
– Nie rozumiem, o co pani doktor mnie pyta!
– Znaczy jak pani nie wie, to wpisuję, że OOOO nie było.
Powyższa koncepcja zarządzania niepożądanymi odczynami poszczepiennymi okazała się zbawienna dla wizerunku produktu „Szczepionki z Kieszonki”, uzasadnione więc było nadanie jej nowej nazwy handlowej „Bezpieczne Szczepionki z Kieszonki”. Biznes tak się szybko i obficie nakręcał, że wkrótce okazało się, iż pieniądze zarządu firmy produkującej szczepionki nie tylko nie mieszczą się w kieszeniach, ale i na kontach bankowych. Przeciążone liczbą operacji serwery bankowe charczały, dyszały i co chwila się zacinały. Wkrótce okazało się, że nie ma na tę nową sytuację ani lekarstwa ani szczepionki. Postanowiono ochłodzić serwery bankowe umieszczając je na dnie oceanów. Nie zanieczyszczały środowiska tak jak te naziemne, nie rzucały się w oczy, ale najważniejsza była wizja ich awarii.
Krystyna Knypl
Komunikat:
Wszelkie podobieństwa do znanych czytelnikom osób, miejsc i faktów nie są przypadkowe, lecz zamierzone przez autorkę. Jednakże nie bierze ona odpowiedzialności za skojarzenia.
Czytelnicy, którzy niczego nie kojarzą są w błędzie. Czytelnicy, którzy cokolwiek kojarzą też mogą błądzić.
Każdy czytelnik ma prawo myśleć co mu się podoba, ponieważ myśl ludzka jest wolna i zawsze taka będzie.
GdL 10/2022
Następny odcinek https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2092-perfect-city-kraina-przyszlosci-rozdzial-czternasty-21-10-2022