Rozdział 5. "Innovative Medicines Initiative" (14 - 15 czerwiec, 2010), Bruksela
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: ROOT
- Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
- Opublikowano: czwartek, 27.07.2023, 00:34
- Odsłony: 1321
Poprzedni rozdział
https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2484-rozdzial-4-innovation-in-healthcare-20-21-maj-2010
Rozdział 5.
"Innovative Medicines Initiative" (14 - 15 czerwiec, 2010), Bruksela
Konferencja odbywała się w centrum kongresowym nieopodal Atomium
Obrady dotyczyły budżetowych aspektów małych firm finansowanych przez EU.
Odnaleziony opis konferencji zrobiony ex tempore:
Jest 6.40 rano, cisza i spokój dokoła, najlepsza pora na pisanie sprawozdań.
Nasza grupa składa się z czterech osób. Z lotniska do hotelu jechaliśmy taxi – założyła jedna z koleżanek, 25 euro bodaj. Dziewczyna z UE chciała jej przysłać… czek, ale powiedziałam, że musi być cash, bo u nas czeki są wycofane. Nie wiem, czy już jej oddała – jest bałaganiarstwo organizacyjne na tej konferencji. Potem pojechaliśmy do centrum kongresowego przy tym Atomium – był lunch (typowy, nic ciekawego) i konferencja prasowa.
Polska jest oczywiście czarną dziurą lub białą plamą – jak kto woli jeśli chodzi o aktywność w tych programach.
Po lunchu wróciliśmy busem służbowym do hotelu, gdzie wyszarpali z nas po 50 euro cashu jako jakiś fundusz gwarancyjny, na wypadek gdybyśmy wypili po butelce coli, co stoi w tym durnym minibarku. Odmówiliśmy dania kart i darliśmy się jak 4 kojoty, że rozbój w biały dzień, a ja dodatkowo obiecałam, że przekażę wiadomość naszym czytelnikom ;)). To jakiś belgijski zwyczaj, bo jak stałam w hotelu sieci amerykańskiej, to tego nie było, a jak w tych krzakach pod Brukselą, to zablokowali mi 50 dol. na karcie na 2 tygodnie, którą nieroztropnie dałam – mówili że „tylko na wszelki wypadek”, a zablokowali forsę. Panienka z recepcji na koniec awantury wykrztusiła, że instytucja, która nas zaprasza, powinna założyć.
Trzeba było drzeć się przez 0,5 godziny, żeby dowiedzieć się czegoś takiego!
Kapitalizm jest brutalny – słusznie uczyli o tym za komuny!
Dostaliśmy acces code do internetu – jakaś sieć dla hoteli. Zamówiliśmy na dziś transport na lotnisko – musimy wyjechać o 10.00, bo potem nie świadczą takich usług – jest przerwa i ponownie wożą od 16.00. Gdyby u nas był taki absurdalny zwyczaj, to opisaliby nas w całej Europie!
Pokój bdb. – elegancki i cichy, ale nie ma coffee makera, co przechwalają się nim w internecie, bardzo wygodne łóżko, spało mi się dobrze.
Po zakwaterowaniu poszłyśmy z koleżanką na zakupy oraz zobaczyć Grand Place – bo ona jest pierwszy raz w Brukseli. Po drodze wstąpiłyśmy do delikatesów Delhaize, gdzie lubię robić zakupy i kupiłyśmy różne słodycze.
Za namową koleżanki kupiłam dwa drinki w puszkach – podobno dobre i jedno tutejsze piwo – ma mi przewieźć w jej walizce nadanej na bagaż, bo z plecaka zabraliby mi na lotnisku.
Poznałyśmy w szczegółach różnice cenowe – piwo tej samej marki w centrum przy Manneken pis kosztuje 3,35 euro, a w Delhaize 1,13 euro!
Wróciłyśmy by taxi – bo padał deszcz, wyszło po 10 euro na osobę. Zakupy 15 euro – można wytrzymać.
Następny rozdział
Krystyna Knypl
"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"