Sztuka przetrwania (2)

Bądź gotowy dziś... na jutro!

Jacek Skrzyński

Czy można sobie wyobrazić, że nie działają telefony komórkowe, satelitarne, stacjonarne, że nie ma przekazu radiowego i telewizyjnego, milczą radiostacje CB i walkie-talkie? Takie zdarzenia jak atak cybernetyczny, bomba elektromagnetyczna, wybuch ładunku nuklearnego na wysokości, efekt Carringtona są mało prawdopodobne, jednak niewykluczone. Przypomnijmy zamach podczas maratonu w Bostonie w 2013 r. Po wybuchu bomb wyłączono z komunikacji komórkowej całe kwartały miasta; rodziny poszukiwały się godzinami. Podobna przerwa w łączności zdarzyła się w Polsce w marcu 2015 r. w jednej z sieci telefonii komórkowej, która w oficjalnych komunikatach nie wykluczała sabotażu. Jak się przygotować na ewentualność cofnięcia wskazówek zegara cywilizacji o pokolenie lub więcej?

Informacja i komunikacja

W razie poważnej katastrofy brak komunikacji może spowodować długotrwałą lub nawet trwałą izolację członków rodziny. Już dziś uzgodnij z bliskimi, kto będzie osobą pośredniczącą w kontaktach i ustal punkty kontaktowe. Dawne zwyczaje spraszania bliskiej i dalszej rodziny na uroczystości familijne miały istotne znaczenie – bliscy odnawiali lub nawiązywali kontakty. Dziś często nawet kuzyni niewiele wiedzą o sobie. W razie katastrofy i rozdzielenia członków rodziny zawsze dobrze będzie wiedzieć, kogo zapytać, do kogo się udać. Poinformuj swoich bliższych i dalszych krewnych i przyjaciół, kto może mieć informacje o tobie i twoich bliskich, u kogo będziesz szukał schronienia. Podobnie uzgadniaj punkty zbiórki w terenie. Nawet gdy nie liczysz się z komplikacjami – przed imprezą określ miejsce zbiórki i ew. miejsce zapasowe dla całej grupy, z którą się utożsamiasz, np. w formie komunikatu: „W razie rozdzielenia się spotykamy się przy wejściu do Muzeum Techniki, a gdyby to było niemożliwe, to u ciotki Heli”.

Przypadek rozładowania się komórki lub jej kradzież mogą spowodować brak komunikacji i panikę, zwłaszcza u najmłodszych.

Dobrą praktyką jest zapisanie w kontaktach telefonu komórkowego, pod hasłem I.C.E. danych osoby kontaktowej. Takie dane powinny być powielone w formie papierowej w portfelu i – jeszcze lepiej – metalowej – jako nieśmiertelnik na szyi.

Warto mieć ze sobą aktualne zdjęcia członków rodziny i zwierząt domowych, zarówno na nośniku elektronicznym, jak i w zafoliowanej postaci papierowej, w dwóch projekcjach obejmujących co najmniej półpostać. Obraz może być bardziej pomocny w poszukiwaniach aniżeli najdłuższy opis słowny.

W skrajnych przypadkach braku łączności będziemy zmuszeni do posługiwania się starymi, wypróbowanymi metodami akustycznymi i optycznymi, a nawet użycia łączników zmotoryzowanych, zmechanizowanych, w ostateczności pieszych.

Nie pamiętam z autopsji posłańców, którzy stali na rogach ulic i czekali na zlecenie przekazania listu, paczki czy kwiatów pod wskazany adres. Ta instytucja istniała jeszcze w międzywojniu. Znam jednak genezę określenia „odwrotna poczta” – to natychmiastowa odpowiedź na list wysyłana przez tego samego posłańca. Dobrze, gdy posłaniec znał adres. Ale bywało też tak, że wysyłano wiadomość do osoby będącej w podróży, bez stałego adresu. I to inwencja kuriera pozwalała odszukać adresata.

Chyba tylko starzy ludzie pamiętają porozwieszane gongi i ręczne syreny przytwierdzone do murów, z literatury znamy dzwony bijące na trwogę. Gdyby nie było innych dostępnych środków – o tych starych należy sobie przypomnieć.

Każdy powinien znać sygnały alarmowe:

Alarm powietrzny: ciągły modulowany sygnał syreną trwający 1 minutę lub sygnały innymi źródłami dźwięku trwające 3 sekundy z jednosekundową przerwą

Alarm o skażeniach: przerywany modulowany sygnał syreną trwający 1 minutę lub sygnały innymi źródłami dźwięku trwające 1 sekundę z jednosekundową przerwą

Odwołanie alarmów: dźwięk ciągły trwający 3 minuty.

Gong możemy sporządzić, zawieszając płytę metalową, a jako pałki użyć młotka lub grubego pręta.

Sygnały możemy też nadawać klaksonem, trąbką, gwizdkiem.

W razie ogłoszenia alarmu należy powiadomić sąsiadów, którzy mogli nie usłyszeć sygnału i prędko udać się do miejsca schronienia, zabierając zestaw przetrwania.

Dobrze jest uzgodnić z bliskimi zasady porozumiewania się gestami, gdyby głos mógł zdradzić naszą obecność wrogowi.

Gwizdek w zestawie przetrwania służy do sygnalizowania swojej obecności podczas zagubienia się lub uwięzienia np. w gruzowisku. Wyposażenie bliskich w gwizdki o różnych tonach ułatwi ich identyfikację podczas poszukiwań. Krzyk jest bardziej wyczerpujący, lecz przy braku gwizdka – konieczny. W gruzowisku staraj się odnaleźć rurę lub inny element przewodzący dźwięk, by uderzając, sygnalizować swoje położenie.

Wędrując, możesz zostawiać za sobą znaki dla podążających w większej odległości za tobą. Znacz też teren, jeżeli przewidujesz powrót tą samą trasą w niezbyt znanym ci miejscu, zwłaszcza na skrzyżowaniach lub rozstajach dróg. Przydaje się to w lesie, terenie zakrzaczonym, trzcinowisku, bo widok drogi w jedną stronę bardzo różni się od tego w stronę powrotną.

Gdy obawiasz się, że korespondencja może wpaść w niepowołane ręce lub podlegać wrogiej cenzurze – ustal szyfr lub pisz oględnie. Mój dziadek wysłał do domu list z obozu koncentracyjnego z informacją: ... niech Mikołaj opatrzy już ule. W ulach przechowywana była broń.

Szczególną formą komunikacji jest dezinformacja, która pozwala zmylić wroga.

W rozmowach z bliskimi i podwładnymi nigdy nie przedstawiaj sytuacji jako bez wyjścia. Lecz też nie ukrywaj trudności, by nie stracić zaufania. Jeśli ty czujesz się jak w matni, to może inni wpadną na dobry pomysł rozwiązania problemu.

Wydawaj polecenia jasno i węzłowato, meldunki przekazuj tak samo. W wolnym czasie rozmawiaj z towarzyszami, pamiętając, że najlepszym rozmówcą jest słuchacz – zyskasz tym sobie przyjaciół oraz poznasz ich poglądy i charakter.

Zagrożenia klimatyczne i pogodowe

Upał

Przy obecnej technice zdawałoby się, że zawsze możemy znaleźć klimatyzowany lokal, w którym się ochłodzimy i wypijemy szklaneczkę ożywczego napoju. Jednak w czasie najgorszych upałów dochodzi do awarii sieci przesyłowych: drastyczny wzrost wydatku energetycznego na schładzanie systemów informatycznych i pomieszczeń dla ludzi powoduje przeciążenie systemu, dodatkowo termiczne wydłużenie przewodów linii napowietrznych może być przyczyną ich uszkodzenia. Gdy brak napięcia w sieci, klimatyzacja działa jedynie w samochodach.

W sytuacjach awaryjnych chrońmy się przed upałem w cieniu własnego domostwa, które wietrzymy i schładzamy nocami, a w czasie nasłonecznienia osłaniamy żaluzjami, roletami, storami i szczelnie zamkniętymi oknami, broniącymi dostępu gorącu. W czasie upałów warto poszukać cienia, ograniczyć wydatek energetyczny do minimum, spowodować zwiększone parowanie potu (oddawanie ciepła przez parowanie) w przewiewie lub choćby przez wachlowanie, polewanie wodą z hydrantu. Kąpiele w miejskich fontannach, o zamkniętym obiegu wody, z dodatkiem środków glonobójczych i namnożonych w ciepłej berbelusze bakteriach – mogą poważnie zagrozić zdrowiu.

Upał to nie tylko niedogodność, ale realne niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Udar cieplny w największym stopniu dokuczy najmłodszym i najstarszym. W ostatnich latach fale upałów pochłaniały życie wielu osób w całej Europie. Jeżeli musimy chłodzić ofiarę upału, pamiętajmy o polewaniu chłodną (nie lodowatą) wodą okolic, w których blisko skóry znajdują się wielkie naczynia: szyi, pach, pachwin.

Wędrówkę w czasie upałów należy odbywać przede wszystkim nocą i o świcie, gdy temperatura otoczenia pozwala na oddawanie ciepła powstającego podczas wysiłku. Wzorem średniowiecznych wędrowców i żeńców stosujmy południową sjestę w cieniu.

Podczas upału musimy pamiętać o uzupełnianiu nie tylko płynów, lecz także elektrolitów, szczególnie sodu, potasu i magnezu. Dla hutników dowożona jest ciechocińska słona woda, my też ją pijmy. Jeżeli nie mamy krystynki, borżomi, muszynianki, staropolanki, to zawsze możemy wsypać do dowolnego napoju szczyptę soli kuchennej. Ta odrobina sprawi, że np. piwo spieni się lepiej, będzie chłodniejsze, uzupełni w surowicy poziom wydalonego z potem sodu i zasmakuje nam nadzwyczajnie.

Nasi mniejsi bracia nie pocą się. Jeżeli mają warunki – psy wygrzebują sobie kotlinki, które zapewniają im cień; nie brońmy im tego. Pamiętajmy o uzupełnianiu im płynów, chłodzą się bowiem, odparowując ślinę na języku. Można podać im do pyska kostkę lodu lub zafundować gałkę lodów (wobec braku lodów słoninowych lub kiełbasianych mogą być waniliowe; moja utrzymanka nie gustuje w lodach owocowych, czekoladowych nie wolno psom podawać). Jeżeli pies jest uwiązany lub zamknięty w kojcu – zapewnijmy mu cień.

A sami chrońmy głowę przed przegrzaniem: nośmy czapki, sombrera, nawet chustki. Zwilżajmy ciało wodą, zwłaszcza włosy.

Pouczający przypadek

Przed kilku laty oglądałem pouczający film o Australijczyku, który wyruszył na samochodową wycieczkę z małą córeczką w głąb pustyni. Wiedział dobrze, że na trasie są ostre skały, dlatego zabrał ze sobą komplet kół zapasowych. Mimo że znał dobrze drogę, zabłądził, stracił wszystkie opony, w dodatku spalił mu się samochód i udało mu się uratować raptem kilka litrów wody. Oboje zostali cudem uratowani w stanie skrajnego wyczerpania.

Co zrobiono dobrze?

  • Mimo pełnej świadomości fatalnego położenia ojciec nie przedstawiał całego tragizmu sytuacji, ale też nie koloryzował. Dziecko było przeświadczone, że mają kłopot, ale nic im nie grozi.
  • Wykorzystano wszystkie możliwości schronienia się w cieniu podczas żaru lejącego się z nieba.
  • Uratowano wodę i skutecznie ją racjonowano.
  • Usiłowali dotrzeć do najwyższego punktu w okolicy, by uzyskać zasięg telefonii komórkowej.

Co zrobiono źle?

  • Nie zadbano o dostateczną ilość wody i prowiantu.
  • Nie zabrano mapy, kompasu, telefonu satelitarnego, ojciec zapomniał trasę, którą wcześniej przebywał.
  • Nie zabrano ani nie sporządzono jakichkolwiek narzędzi, np. z wraku samochodu, choćby lusterka z reflektora samochodowego, którym można by puszczać „zajączki” do przelatujących samolotów.

Mróz

Ekstremalnie niskie temperatury są niebezpieczne dla organizmów żywych i dla infrastruktury nas otaczającej. Silny mróz może pozbawić dostaw wody, unieruchomić samochód, zwłaszcza z silnikiem dieslowskim lub słabym akumulatorem czy też zanieczyszczeniem etyliny choćby kroplami wody. Przeciążenia przesyłowych linii energetycznych oraz spadek produkcji mogą powodować przerwy w dostawach energii elektrycznej, a to prowadzi do zaniku dostawy ciepła do domów.

Szkody w zdrowiu spowodować mogą nawet temperatury nieco powyżej 0oC. Wpływ na temperaturę efektywną otoczenia ma nie tylko ciepłota, ale też wilgotność powietrza, powodująca wzmożone przewodzenie ciepła oraz wiatr. Odmrożenia powstają podstępnie, bo zmarznięte członki nie bolą. Wychłodzenie organizmu prowadzi do hipotermii groźnej dla życia.

Wodociągi w naszym klimacie układane są poniżej typowej strefy zamarzania gleby, jednak niektóre zimy dowiodły, że długotrwały tęgi mróz potrafi wniknąć głębiej. Poza tym wrażliwe miejsca wodociągu to wyjścia z ziemi, wodomierze i piwnice. W przypadku bardzo niskiej temperatury zewnętrznej warto pozostawić mały, stały przepływ wody, bo woda bieżąca nie zamarza tak łatwo jak stojąca.

W rejonach gdzie panują prawdziwie srogie zimy nie wyłącza się silników spalinowych oraz preferuje się napęd benzynowy.

Alternatywne źródła ogrzewania w postaci pieców węglowych, kominków nie wszędzie są dostępne, część domów budowana jest nadal bez przewodów dymowych. Tam, gdzie można, warto zgromadzić choć trochę opału, a gdy nie jest to możliwe – zaopatrzyć się w ciepłą odzież i okrycia. W razie przerw w dostawach żywności i wody przyda się żelazny zapas, który wcześniej zgromadziliśmy (zob. GdL 5/2015). Pamiętajmy, że ogrzewanie przez spalanie opału pozbawia otoczenie tlenu i konieczne jest wietrzenie. W czasie mrozów więcej ofiar powoduje czad aniżeli mróz.

Przed wyjściem z domu trzeba nasmarować twarz tłuszczem, ubrać się ciepło, lecz w sposób niekrępujący ruchów. Pozostawanie na zewnątrz w bezruchu wymaga solidnej izolacji termicznej (słynne szuby niedźwiedzie i baranice na saniach) i zawsze korzystniejszy jest umiarkowany ruch, powodujący wzrost temperatury ciała i lepsze krążenie. Do spoczynku na zewnątrz wybierajmy miejsce osłonięte od wiatru, a gdybyśmy zmuszeni byli do dłuższego tam pozostawania, pamiętajmy, że zagrzebanie się w śniegu zapewnia dobrą izolację, a jeszcze lepszy wariant stanowi butwiejąca ściółka. Ważne tylko, by nie przemoczyć odzieży i obuwia.

Pouczający przypadek

Przed kilku laty oglądałem rekonstrukcję przypadku Kena Jonesa, byłego komandosa, który wybrał się zimą w rumuńskie Karpaty. Na dwuipółtysięcznik wchodził sam, przy zagrożeniu lawinowym piątego stopnia. Cudem uniknął porwania przez pierwszą lawinę, ale druga pozbawiła go plecaka i poważnie uszkodziła biodro. Do najbliższej wioski miał 13 km.

Co zrobiono źle?

  • Na wyprawę wybrano się przy zagrożeniu samoistnym zejściem lawiny.
  • Nie zabrano ze sobą: noża, żelaznej porcji prowiantu, opatrunku osobistego, piersiówki z płynem dezynfekcyjno-wzmacniająco-palnym, zapalniczki, latarki, liny, a nawet paracordu, chusty, mapy.
  • Nie zabrano środków łączności, nawet telefonu komórkowego.
  • Ostała się tylko manierka z wodą, bo plecak ze śpiworem, płachtą namiotową i prowiantem przepadł w lawinie.

Skutki

  • Brak noża – Ken nie mógł wyciąć sobie unieruchomienia biodra, nie mógł rozciąć buta na obrzękniętej stopie (zdjął but, pozostał w skarpecie), nie mógł sporządzić łapci z łyka po zgubieniu drugiego buta w potoku.
  • Brak zapalniczki – nie było możliwości rozpalenia ognia w celu ogrzania się i sygnalizowania położenia, choćby dymem.
  • Brak żelaznej porcji żywności – osłabienie i perforacja wrzodu żołądka.
  • Brak pełnej piersiówki – niemożność dezynfekcji ran i nacierania zziębniętych stóp.
  • Brak mapy – zmylenie drogi.

Ken po trzech dniach dotarł do oddalonej o 13 km wioski, z której wyruszył. Stracił cztery palce stopy. Gdyby miał nóż, a nawet tylko zapalniczkę, byłby w stanie rozpalić wielkie ognisko lub wręcz podpalić krzaki. W ten sposób mógłby liczyć na przybycie pomocy.

Orkan, burza, tornado, grad

Te i inne niszczycielskie zjawiska atmosferyczne mogą powodować wielkie szkody i niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia. Cenną umiejętnością jest prognozowanie pogody z obserwacji przyrody. Krwisty zachód słońca zwiastuje wietrzny następny dzień. Opadające poranne mgły zapowiadają słoneczny dzień, zaś unoszące się w górę – dżdżystą pogodę.

Burzę zapowiadają nadciągające chmury cumulonimbus w kształcie kowadła, składające się z kryształków lodu i mające znaczną grubość, nawet kilkanaście kilometrów. Gdy widzimy taką chmurę, przybijamy łodzią do brzegu, dla samochodu wybieramy miejsce z dala od drzew, latarni, banerów, linii energetycznych. Gdy jesteśmy pieszo, szukajmy schronienia w budynku, bo opad gradu może zagrozić życiu, jeśli osiąga on wielkość kurzych jaj lub nawet piłeczek tenisowych. Unikajmy chronienia się pod drzewami, bo mogą pod naporem wiatru runąć w części lub całości, zostać trafione piorunem, który spływając po mokrym pniu wywoła porażenie elektryczne osób będących w pobliżu. W czasie wyładowań atmosferycznych najlepiej położyć się płasko na ziemi, z dala od wystających obiektów, pozbyć się telefonu komórkowego i większych przedmiotów metalowych lub z włókna węglowego.

Przemieszczanie się chmur w przeciwnych kierunkach na podobnej wysokości zwiastuje wystąpienie trąby powietrznej. Kolejnym etapem jest wir wciągający najpierw pył lub wodę, a później większe przedmioty – jeśli widać na horyzoncie trąbę powietrzną, to nie ma już wiele czasu: trzeba biec co sił w nogach do murowanego budynku, bo drewniany budynek trąba zmiecie jak pudełko zapałek. Ulokuj się w piwnicy, a jeśli nie ma piwnicy, to w wannie w łazience, w najgorszym razie pod schodami. Gdy nie ma szans na skrycie się w solidnym budynku, kładź się na wznak w rowie przydrożnym i trzymaj krzewów lub wysokiej trawy. Dziecko osłoń sobą, po prostu połóż się na nim. Złym pomysłem będzie skrycie się w przepuście pod drogą lub w ciasnym tunelu. Różnica ciśnień może łatwo wyssać cię z kryjówki i rzucić na ziemię. Gdy nie ma innej możliwości, uciekaj przed trąbą w bok: na półkuli północnej w lewo (będąc tyłem do wiru), bo zgodnie ze zjawiskiem Coriolisa wiatr ma tendencję do skręcania w prawo, na półkuli południowej – przeciwnie. Analizowałem tor przemieszczania się trąby powietrznej przed kilku laty: najpierw wyrwała z korzeniami drzewa i krzewy na wysokiej skarpie, powodując lawinę piaskowo-kamienną, która zasypała staw i o mało nie przykryła domu mieszkalnego, następnie łamała, a raczej ukręcała pnie i konary drzew. Na dystansie ok. 2 km przemieściła się w prawo o ok. 50 m.

Gdy na niebie widać poziomą walcowatą chmurę, zwaną wałem szkwałowym, można się spodziewać silnych podmuchów wiatru.

Chroń głowę przed unoszonymi wiatrem przedmiotami i przed gradem. Unikaj przygniecenia.

Rwąca woda, powódź

W naszych warunkach klimatyczno-hydrologicznych w większości wypadków zagrożenie powodziowe jest przewidywane i zapowiadane. Inaczej bywa w innych rejonach świata, np. w Alpach, gdzie nagłe i niespodziewane przybory wód w strumieniach wypełniają całe doliny, porywając pozostawione na parkingach samochody w czasie spokojnego snu ich właścicieli.

Prognozy pogody w górach i na wybrzeżach morskich nie zawsze nadążają za nagłymi opadami o znacznej intensywności. Rwąca woda stanowi zagrożenie dla życia, niesione z prądem ciężkie przedmioty (pnie, głazy) mogą uszkadzać mienie. Człowiek porwany przez żywioł górski ma niewielkie szanse na przeżycie, jednak należy starać się uchwycić jakikolwiek unoszący się na powierzchni przedmiot wypornościowy (pień, fragment styropianu) lub element umocowany do brzegu. Usytuowanie rozbitka musi być takie, by płynąc, widział przed sobą nurt. Wykorzystywać należy wszelkie zakola, gdzie nurt rzuca rozbitka w pobliże brzegu lub rozlewiska, gdzie nurt znacznie zwalnia. Wzywanie pomocy jest obowiązkowe.

Pozbyć się należy wszelkiego zbędnego obciążenia, a plecak w miarę możliwości przenieść do przodu, na piersi, póki unosi się na wodzie, a nie ciągnie w głąb. Poważnym niebezpieczeństwem są progi skalne, tam chronić trzeba w szczególności głowę.

Ratowanie innych polega na rzucaniu liny, najlepiej w postaci typowej rzutki lub z przywiązanym łatwym do uchwycenia przez tonącego przedmiotem (kij, deska, pusty baniak), a nam – ułatwiającym daleki wyrzut. Oprócz tego należy równolegle wzywać pomoc specjalistyczną, najlepiej przez telefon komórkowy. Gdy nurt dobija do brzegu, rozbitkowi można podać kij. Ważne jest, by był szorstki i nie odrywała się z niego kora. Jeżeli możemy skorzystać z asekuracji, podajmy rękę. Jeżeli brak asekuracji, nie ryzykujmy – więcej pomożemy z brzegu, aniżeli z topieli.

Wielkie rzeki nizinne są nie mniej groźne, jednak zazwyczaj gwałtowność powodzi jest tam bardziej przewidywalna, czoło fali narasta zwykle wolniej, ale masy wody mogą zalać wielki areał. Wahania lustra wody bywają dramatycznie duże. W wielu miastach znajdują się tablice upamiętniające najwyższe stany wód. Spektakularne są tablice w winiarniach w Koblencji, gdzie woda podnosiła się nawet o 10 m.

Zagrożenia dla porwanych przez powódź są nieco mniejsze niż w dynamicznych górskich wodach, jednak również śmiertelnie niebezpieczne. Łatwiej na płaskim terenie operować łodzią, amfibią czy helikopterem.

Nacierające morskie fale tsunami lub wywołane przez huragan niszczą mienie, porywają ludzi, są groźnym żywiołem. Obserwuj je z daleka.

Gwałtowne opady lub topniejący śnieg również mogą powodować sytuacje śmiertelnie niebezpieczne. Ostatni przykład to powódź poopadowa w Brzezinach, zalewająca miejscowość na wysokość chłopa.

Nie czekaj, aż woda powodziowa podejdzie blisko. Jak najwcześniej uciekaj na wyżej położone tereny, a nawet na drzewa lub wysokie budowle. Wzywaj pomocy, dawaj sygnały głosowe i wizualne: latarką, kolorową szmatą, dymiącą żagwią. Gdy ratownicy nakażą ewakuację, nie zwlekaj, ratuj życie. Wówczas też przydaje się spakowany survival kit (GdL 5/2015).

Woda powodziowa jest zwykle skażona bakteriologicznie: pływają w niej truchła zwierząt, a czasem również ludzi, zawartość szamb i gnojowisk. Paradoksalnie wśród nadmiaru wody możemy nie mieć nic do picia. Pamiętajmy, że skażone butelki z wodą, puszki konserwowe wymagają dezynfekcji, najlepiej roztworem preparatów chlorowych. Samo mycie detergentem jest niewystarczające.

Jeżeli mieszkasz na terenie zalewowym, przygotuj worki i piasek.

Czerwony kur

Atakuje samodzielnie lub jest następstwem innych zjawisk (wybuch, trzęsienie ziemi, bombardowanie). Często rozwija się podstępnie, wskutek zwarcia elektrycznego pod tynkiem czy listwami.

W czasie pożaru mamy do czynienia z dwoma groźnymi czynnikami: gazami trującymi i efektem termicznym. Intensywne płomienie pochłaniają początkowo wiele tlenu i wytwarzają znaczne ilości dwutlenku węgla, tworząc atmosferę sprzyjającą niedotlenieniu. Brak tlenu hamuje rozwój pożaru, lecz zabija żywe istoty. Przy skąpym dostępie tlenu wytwarza się trujący tlenek węgla, w krótkim czasie pozbawiający ofiarę przytomności wskutek zablokowania możliwości przenoszenia tlenu przez hemoglobinę. Swobodny dopływ tlenu podsyca pożar. Oprócz dwutlenku węgla i tlenku węgla, czyli czadu, podczas pożaru wydzielają się wyjątkowo trujące gazy z płonących wykładzin, gąbek, obić tapicerskich.

Brak opisu.

Dlatego tak ważna jest szybka ewakuacja z zagrożonych pomieszczeń, przechodzenie przez obszary zadymione na bezdechu lub ostatecznie osłonięcie ust i nosa zwilżonym – choćby prowizorycznym – tamponem, ochrona stref stresogennych, tj. twarzy, szyi i narządów płciowych. Do indywidualnej osłony używajmy pod spód suchych materiałów izolacyjnych, na wierzch, jako osłony przed ogniem – zmoczonych.

Natychmiast po zauważeniu pożaru należy wszcząć alarm, w miarę możliwości powiadomić straż pożarną lub gospodarza obiektu, rozpoznać drogi ewakuacji, podjąć decyzję o próbie gaszenia ognia dostępnymi środkami lub szybkiej ucieczce.

Osoby o dużej zapobiegliwości odliczają sobie drzwi, które należy minąć, by osiągnąć wyjście ewakuacyjne. Podczas pożaru nigdy nie przemieszczajmy się windą: odcięcie mediów może uniemożliwić jej opuszczenie, a zadymienie dopełni reszty tragedii.

Amerykańska telewizja pokazywała biznesmena, który w czasie swoich podróży nie rozstaje się z kapturem ewakuacyjnym i nigdy nie zajmuje w hotelu pokoju będącego poza zasięgiem drabiny strażackiej (zazwyczaj do czwartego piętra).

Ewakuując się, trzeba zawsze rozważyć, czy droga ucieczki nie jest ogarnięta pożarem: przed otwarciem kolejnych drzwi dotknijmy zewnętrzną powierzchnią ręki ich skrzydła, badając, czy nie jest nagrzane. Wyróbmy sobie nawyk dotykania niebezpiecznej powierzchni grzbietem ręki, bo jeśli jest pod napięciem, pobudzone elektrycznie silne zginacze mogłyby uniemożliwić nam oderwanie dłoni! Słuchajmy, czy za drzwiami nie trzeszczą płonące przedmioty. Nie wybijajmy bez potrzeby okien, bo nagły dostęp tlenu podsyci ogień.

Wyjście z pomieszczenia na taras czy balkon może ułatwić akcję ratunkową lub umożliwi skok na materace.

W przypadku pożaru na wolnej przestrzeni lub w lesie trzeba ocenić sytuację: kierunek i siłę wiatru, przecinki pożarowe, cieki i zbiorniki wodne. W razie błyskawicznego przemieszczania się ściany ognia może okazać się, że bardziej racjonalne od ucieczki będzie przedarcie się przez płomienie. Jeżeli ogień rozprzestrzenia się powoli, lecz szeroką ławą, można wywołać „konkurencyjny” pożar przed nami i podążać po zgliszczach, co ochroni nas przed nadciągającą z tyłu pożogą. Ogień nie napotka już na swojej drodze materiałów palnych. Ryzyko stanowi tu ewentualna zmiana kierunku wiatru.

Jeżeli uda nam się dotrzeć do rzeki czy jeziora, spiesznie usuńmy się ze strefy zadymienia, bo sama ucieczka od ognia to tylko część sukcesu.

Atak zwierzęcia

Najczęściej atakują psy, czasem rogacizna. Niekiedy atakują dzikie zwierzęta: dziki, zwłaszcza lochy prowadzące młode, niedźwiedzie, rzadziej łosie czy duże koty.

Poza naszą strefą klimatyczną do najbardziej niebezpiecznych zwierząt należą niedźwiedzie, zwłaszcza grizzly i polarne, hipopotamy, bawoły, nosorożce, słonie, w tym udomowione, guźce i inne dziki, kotowate i psowate.

Najlepszym sposobem uniknięcia ataku jest pozostawanie poza strefą, którą zwierzę postrzega jako granicę jego bezpieczeństwa. Zazwyczaj jest to dystans kilkunastu metrów, ale nie warto tego sprawdzać osobiście. Lepiej zachowywać na tyle głośno, by sygnalizować swoją obecność w środowisku. Rzadko zwierzę atakuje, gdy nie czuje się zagrożone przez człowieka, chyba że traktuje go jako łup lub chce wymóc dokarmianie (niedźwiedzie, małpy). Gdy spostrzegamy zainteresowanie zwierzęcia nami, trzeba wycofać się tyłem lub bokiem, bez kontaktu wzrokowego, lecz z dyskretną obserwacją obiektu. Nagła ucieczka, zwłaszcza przed drapieżnikiem (w tym psem) prowokuje do upolowania uciekającego. Jeśli decydujemy się na ucieczkę, wyrzućmy za siebie cokolwiek: czapkę, plecak, kurtkę – drapieżnik może zająć się łupem, dając nam czas na zajęcie bezpiecznego miejsca. Niektóre zwierzęta mają słaby wzrok, np. dzik, bawół, nosorożec. Zejście z drogi pościgu, schowanie się za naturalną przeszkodą, np. drzewem, może uchronić nas od poturbowania, niekiedy śmiertelnego.

Gdy nie ma szans na skuteczną ucieczkę, przyjmijmy pozycję bezpieczną, tj. żółwiopodobną: siad klęczny z rękoma splecionymi na karku, chroniącymi szyję i głowę, łokcie opuszczone ku ziemi, brzuch przywiera do podłoża, pośladki do pięt, żaden członek nie wystaje z tak utworzonej bryły. Nauczmy takiej pozycji nasze dzieci, bo dla nich atak psa może być wyjątkowo niebezpieczny.

Dorosły człowiek może próbować bronić się przed atakiem psa laską, kijem, zastawiając się rowerem, walizką, teczką. Można rzucać kamieniami lub nawet tylko pozorować podnoszenie kamienia, aby wystraszyć psa.

Jeżeli masz pistolet hukowy, warto go użyć, bo wiele psów boi się strzałów.

Nie zawsze psy sygnalizują stan agresji warczeniem i postawą. Czasem tylko ślepia i obnażone zęby sugerują wściekłą reakcję.

Oczywiście najlepiej byłoby mieć ze sobą broń palną, nawet krótką: wysokoenergetyczny nabój 357 magnum powala lwa, 456 cassul – niedźwiedzia grizzly. W naszych realiach to tylko teoria.

Dzikie zwierzęta boją się otwartego ognia, ale obecnie rzadko się zdarza, byśmy mieli ze sobą pochodnię lub żagiew.

Opisywano wściekły atak niedźwiedzia, w którego w swojej obronie strzelił z rakietnicy turysta. Analiza przypadku wykazała, że strzał z rakietnicy w ziemię między człowiekiem a niedźwiedziem odstraszyłby napastnika. Tymczasem ból i lęk spowodowany bezpośrednim ogniem rakiety rozjuszył bestię.

Kto wróg, kto przyjaciel?

Sytuacje ekstremalne wyzwalają często trudne do przewidzenia reakcje. Możemy spodziewać się życzliwości, współpracy, pomocy ze strony bliskich, a także ze strony nieznajomych czy nawet dotychczasowych przeciwników, gdy stworzymy realizujący wspólne cele zespół. Natomiast możemy się spodziewać przeciwstawnej reakcji, gdy będziemy traktowani jako konkurenci do niezbędnych do przetrwania dóbr, a nawet jako ofiara, dzięki której inni będą mogli żyć wygodniej lub w ogóle przeżyć.

Nie zawsze łatwo można rozpoznać faktyczne zamiary osoby nastawionej wrogo, a nawet jeżeli je rozpoznamy, może być stanowczo zbyt późno. Maskowanie zamiarów jest dość powszechną taktyką usypiania czujności przeciwnika, dlatego ważna jest dobra obserwacja.

Często wystarczy nie ujawniać się wobec obcych i starannie analizować ich zachowanie: język werbalny (slang, wulgaryzmy), niewerbalny (mowa ciała), mentalność, zamiary wypowiadane lub realizowane. Podobnie wewnątrz grupy: zaufanie jest ważne, ale nie wyklucza ono kontroli. Nie daj się zaskoczyć.

Jeżeli możesz, okaż swoją siłę, mądrość, spryt, umiejętności. Wykaż, jak bardzo jesteś przydatny i że to właśnie dzięki tobie grupa będzie mogła funkcjonować. Jeśli trafisz na grupę zbrodniczą, będziesz musiał skryć się, uciec lub walczyć.

Ale może być też tak, że to ty, obserwując z ukrycia innych, możesz być posądzony o niecne zamiary. Wówczas należy przedstawić swój punkt widzenia, zaoferować pomoc i zapewnić o pokojowym nastawieniu. Pół biedy, gdy nie ma bariery językowej, całkiem źle, gdy jest bariera nie tylko językowa, ale też kulturowa, gdy np. podniesienie rąk w górę może być traktowane jako rzucanie klątwy.

Zawsze staraj się pozyskiwać przyjaciół, nawet, a może szczególnie, spośród wrogów. Jeśli nie możesz pokonać wrogów – staraj się chociaż ich przeżyć.

Jeśli ulegniesz rozbojowi, oddaj, co masz cennego, ratując zdrowie i życie; nie daje to jednak gwarancji, że napastnicy pozostawią cię przy życiu jako świadka.

Staraj się poruszać w grupie, a jeżeli was więcej, w kilku grupach pozostających w łączności. Zawsze bądź przygotowany do obrony.

Nec Hercules contra plures

Mierz siły na zamiary: czy lepiej uciekać, czy przyjąć walkę. A może negocjować? Jeżeli walczyć, to skutecznie. To nie gra komputerowa, nie da się zresetować.

Sprawdź, czy pod ręką masz przedmiot dający przewagę nad przeciwnikiem. Najbardziej skuteczny jest kałach. Ale gaz łzawiący, lakier do włosów czy dezodorant w spreju nagle psiknięty w twarz napastnika może umożliwić ucieczkę.

Nauczmy się posługiwać nożem: ciąć i kłuć, z góry i z dołu.

Nawet porządny kij, laska, butelka, klucz francuski są lepsze od gołych pięści. Pęk kluczy do domu chwycony w garść, z wystającymi spomiędzy palców ostrymi krawędziami, wzmacnia skuteczność ciosu. W obronie możemy kopać, gryźć, podstawiać nogę (podcinać), wykręcać członki, stosować dźwignie. Nauczmy się miejsc wrażliwych na uderzenie, kopnięcie, zastosowanie dźwigni. Jeżeli nie masz dość siły, by uderzyć raz a skutecznie, czyń to wielokrotnie i szybko – szybkie uderzenia otwartą ręką w twarz potrafią zamroczyć na chwilę napastnika. To wystarczy, by uciec.

Gdy wołasz o pomoc, krzycz: Pali się! Pożar! Ludzie prędzej przybiegną gasić ogień niż walczyć z bandytą. Gdy zostaniesz zaatakowany, a w pobliżu są ludzie, wzywaj pomocy od konkretnej osoby: „Panie z bródką, zdziel pan laską łobuza w łeb”. „Synku, weź pompkę od roweru i wal nią po nogach drania.” Słów rzuconych do ogółu nikt nie zechce przypisać do siebie.

Negocjacje są zależne od interlokutora. Jeżeli jesteś słusznej budowy, wystarczy czasem przyjąć postawę atakującą (najlepiej do wyprowadzenia ciosu na krtań), by odstraszyć napastnika. Dodanie prostego polecenie typu „sp...j!” wzmocni efekt. Jeśli zaś masz wątłą posturę i brak umiejętności walki, zastosuj metodę zawstydzania: „Taki duży i słabszego będzie bił?” lub „Przed moim starym to byś wiał, s...synu” i uciekaj w kierunku miejsca bezpiecznego lub ludnego.

Rozważni surwiwalowcy już na etapie planowania rozważają możliwości obejścia niebezpiecznych miejsc, unikania ciemnych bram, ewentualnej reakcji na zaczepki.

Ostrzał

Syn, który przyjechał na weekend, zadał mi pytanie, jak przetrwać pod ostrzałem. Widział wiele migawek z Bliskiego Wschodu i Ukrainy, jak ludzie uciekali do bram, padali w kurzu ulicy, później podnosili się, otrzepywali i wracali do swoich zajęć. Zdawałoby się, że niebezpieczeństwo ostrzału może nas spotkać w krajach, w których toczy się wojna. Przypadek Breivika przeczy takiemu poglądowi. Breivik przebrany był za policjanta, co stanowiło dodatkowe zaskoczenie dla jego ofiar.

Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Można przeżyć nawałę ogniową, a zginąć od zabłąkanej kuli. Podczas bombardowania czy ostrzału artyleryjskiego bądź rakietowego przede wszystkim należy się skryć – w schronie, piwnicy, na najniższej kondygnacji w środku budynku. Gdy mamy wątpliwości co do wytrzymałości stropu, schowajmy się pod mocnym stołem lub w wannie. Zapamiętajmy drogę ewakuacji na wypadek zadymienia. W razie ostrzału snajperskiego trzeba uciekać z linii ognia, schować się za mocną przeszkodą. Snajperzy najchętniej strzelają z góry. Pociski karabinowe, a również mocne naboje do broni krótkiej przebijają kilkunastocentymetrowe deski, bloczki spienionego betonu, drzwi samochodowe. Zatem jako osłona lepszy jest wał ziemny, gruby mur. Płot czy przepierzenie z desek jedynie utrudni lub uniemożliwi dokładne celowanie. Ważne też jest, by nie wyróżniać się z tłumu. Noszenie chusteczki w kieszonce ułatwia celowanie. Kamizelka kuloodporna chroni przed większością popularnych pocisków, lecz raz trafiona jej płyta nadaje się do wyrzucenia. Sama kamizelka waży ok. 5 kg, zatem noszenie jej nie należy do przyjemności.

Jak uniknąć śmierci podczas ataku uzbrojonego przeciwnika? Najlepiej byłoby okazać się szybszym. Jednak nie każdy nosi broń przy sobie, nawet jeśli ma zezwolenie. Nie każdy noszący broń jest dostatecznie szybki i pewny swoich umiejętności. Potrzebny jest stały trening, niekoniecznie codziennie na strzelnicy. Ważne jest, by strzelać tak, aby zabić. Znane są przypadki poważnych ran od broni o dużym kalibrze, które nie powalały osobników będących pod wpływem narkotyków i którzy nadal ostrzeliwali stróżów prawa.

Jeżeli potrafisz i jesteś zdeterminowany, masz przewagę psychofizyczną nad napastnikiem, możesz go rozbroić, jeśli tylko znajduje się dostatecznie blisko.

Umiejętności negocjacyjne nie zawsze są wystarczające, jednak uratowały życie Polakowi zaatakowanemu przez Breivika.

Rozsądna ucieczka, najlepiej slalomem, może też być sposobem wyjścia z opresji.

Jacek Skrzyński
internista, specjalista fizjoterapii i balneoklimatologii, absolwent Wyższych Kursów Obronnych Akademii Obrony Narodowej