Wspominając profesora Stanisława Filipeckiego

prof Filipecki na lekarskim szlaku400

Mistrz trafnej diagnozy i dobrej rady

Krystyna Knypl

Kolejnym mistrzem w medycynie spotkanym podczas mojej pracy w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 1 przy ulicy Nowogrodzkiej 59 w Warszawie jest prof. Stanisław Filipecki (1927-2007). Podobnie jak innych osób wspominanych na naszych łamach los profesora był tragicznie naznaczony przez II wojnę światową. Stracił ojca w Powstaniu Warszawskim.

Wszyscy, których życzliwy los zetknął z tym wybitnym lekarzem, zapamiętali go jako znakomitego diagnostę i życzliwego kolegę.

Jak dobry był to lekarz, może świadczyć fakt, iż jest on pierwszym autorem publikacji Carcinoma of arenal cortex with hyperaldosteronism na łamach „Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism” (IF 5,605) w 1972 roku. Publikacja dotyczyła 16. tego rodzaju przypadku opisanego w literaturze naukowej. Według Google Scholar artykuł jest cytowany 32 razy w publikacjach innych autorów.

Nasze lekarskie życie oczywiście nie składało się wyłącznie z ciekawych przypadków, które kwalifikowały się do opisania w międzynarodowym czasopiśmie. Były też przypadki pozornie prozaiczne, jednak trudne diagnostycznie i mogące być materiałem na ciekawy scenariusz filmowy.

Podczas pewnego mojego dyżuru przywieziono z izby przyjęć mężczyznę około 40-letniego, bardzo pobudzonego i agresywnego, w powietrzu wyczuwało się woń alkoholu. Próby zbadania pacjenta były nieskuteczne, bo z wielką siłą odpychał od siebie każdą zbliżającą się osobę. Wszystko wskazywało na to, że pacjent jest pijany i powinien trafić do izby wytrzeźwień. Przed podjęciem takiej decyzji powstrzymywało mnie to, że nie udało mi się pacjenta zbadać. Zadzwoniłam do prof. Stanisława Filipeckiego do domu (był wtedy moim bezpośrednim przełożonym) z pytaniem, czy mogę odesłać do izby wytrzeźwień pacjenta niezbadanego. Odpowiedź brzmiała: niech pani postara się, mimo trudności, zbadać pacjenta, proszę nie odsyłać niezbadanego chorego. Zbliżyłam się więc do pacjenta po raz kolejny, a on odepchnął mnie tak energicznie, że wpadłam na obywatela noszowego… i wtedy bez trudu ustaliłam, że woń alkoholu dobiega nie od pacjenta, lecz od pana noszowego. Wniosek nasuwał się sam: agresywne zachowanie pacjenta nie wynika z upojenia alkoholowego, lecz jest objawem hipoglikemii. Podałam pacjentowi dwie szklanki mocno osłodzonej herbaty, które wypił duszkiem i po chwili mogliśmy rzeczowo rozmawiać. Był on pracownikiem jednego z instytutów badawczych. Chorował na cukrzycę typu 1. Rano wstrzyknął sobie ustaloną dawkę insuliny, zjadł niewielkie śniadanie i pospieszył do pracy. Z powodu konferencji, która odbywała się tego dnia w instytucie, nie było sprzyjających okoliczności do spożycia pełnokalorycznych posiłków, zadowolił się więc jedynie skromnymi przekąskami. Po południu wracając do domu zasłabł na ulicy i został przewieziony przez pogotowie ratunkowe do szpitala. Zakończenie tej historii wymaga podania informacji o poziomie glukozy we krwi, oznaczonym już po wypiciu osłodzonej herbaty: wynosił 42,0 mg%.

Od 1981 r. profesor Stanisław Filipecki pracował w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc przy ul. Płockiej 27 w Warszawie. Zorganizował tam znakomity ośrodek diagnostyki i leczenia schorzeń zakrzepowo-zatorowych – o tym okresie jego pracy piszą prof. Witold Tomkowski i wsp. w artykule dostępnym pod adresem https://linkd.pl/zckc, a wspomnienie kończą słowa:

…poza wszystkimi swoimi osiągnięciami zawodowymi, naukowymi, olbrzymią wiedzą, erudycją i charyzmą, Profesor Filipecki był przede wszystkim mądrym i dobrym człowiekiem, którego będzie nam bardzo, bardzo brakowało.

W pełni podzielam te słowa i zachowuję we wdzięcznej pamięci możliwość uczenia się interny od tak wybitnego znawcy tej dziedziny medycyny.

Krystyna Knypl

filipecki art carcinoma2 1000

Wspólna publikacja

Portret narysowała Katarzyna Kowalska

GdL 8_2020