Czy internet może być narzędziem pracy lekarza...

... z pacjentem?

intpacj400Beata Świerczewska

Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że nie. No bo przecież pacjentowi trzeba patrzeć prosto w oczy, żeby nawiązać z nim kontakt, zdobyć jego zaufanie. Trzeba pacjenta obserwować od pierwszych kroków w gabinecie, widzieć jak się porusza, jaką ma skórę, jak oddycha, w jaki sposób kaszle. Wreszcie pacjenta trzeba zbadać przedmiotowo.

Wywiad on-line

Z drugiej strony wszyscy wiemy, że dobrze zebrany wywiad to więcej niż połowa sukcesu. A on-line wywiad można zebrać dokładnie, przy wątpliwościach – dopytać, czy pacjent rzeczywiście miał na myśli to, co napisał. Poza tym tak zebrany wywiad nie jest naszą relacją z rozmowy z pacjentem, lecz jego bezpośrednią wypowiedzią na piśmie. Wreszcie w pracy na czacie z pacjentem nie pozostajemy stale pod presją tego, że następny pacjent już niemal leży nam na drzwiach, a dziesięciu innych czeka tuż za nim z zapytaniem: „czy ja tylko mogę... coś tam…”.

Dlatego po głębszej analizie tematu zmieniłam zdanie. Oczywiście nic nie może zastąpić dobrego badania przedmiotowego, ale spora część naszych pacjentów nie cierpi na ciężkie schorzenia przewlekłe, wymagające wnikliwego badania przedmiotowego. Wielu przychodzi do lekarza z prostymi pytaniami, na które możemy z powodzeniem odpowiedzieć na czacie z pacjentem.

Trzeba mieć doświadczenie praktyczne

Inna rzecz, że kontakt on-line wymaga od nas większej czujności niż w wypadku tradycyjnej wizyty w gabinecie. Nie zobaczymy przyspieszonego oddechu pacjenta, bladości powłok, drżenia mięśni czy wzmożonej potliwości. Nie zauważymy tego, co w gabinecie od razu naprowadziłoby nas na właściwy trop diagnostyczny i pozwoliło szybko podjąć decyzję o interwencyjnym podaniu leku czy wezwaniu do pacjenta karetki.

To prowadzi do kolejnej konkluzji: czatujący lekarz powinien mieć większe doświadczenie praktyczne niż ten, który widzi pacjenta twarzą w twarz w gabinecie. Musi wiedzieć, jakie pytania zadać pacjentowi, by nie przeoczyć i nie zlekceważyć sytuacji zagrażającej choremu. Jeśli zaś taką sytuację wyłowi, musi mieć odpowiednie zaplecze, by pacjentowi wskazać tryb dalszego postępowania: pilną wizytę w gabinecie, planową wizytę w gabinecie, wezwanie lekarza do domu na wizytę, wreszcie – pilne wezwanie karetki PR. I to jest ta najtrudniejsza część pracy.

A teraz o pozytywach

Internet to znakomite miejsce do prowadzenia pracy profilaktycznej z pacjentem. Tą drogą możemy pacjentowi zinterpretować jego wyniki badań i od razu dać odpowiednie zalecenia, np. dotyczące diety ubogocholesterolowej czy niskopurynowej (wcale nie musimy się szeroko rozpisywać, wystarczy mieć przygotowane szablony z takimi dietami i w razie potrzeby „wkleić” je do odpowiedzi dla pacjenta).

Możemy też ustalić z pacjentem dalszy sposób postępowania. Na przykład kontrolny lipidogram za 3 miesiące, plus wystawić w sieci skierowanie na to kontrolne badanie. Niewątpliwie w ten sposób unikamy dwóch wizyt pacjenta w gabinecie – po interpretację i zalecenia oraz po skierowanie na badanie kontrolne.

Kolejny przykład. Pacjentka wyjeżdża za 2 miesiące na Filipiny. Chce się zaszczepić. Informacji na temat zalecanych szczepień i placówek, w których może zostać zaszczepiona możemy udzielić on-line. Nie potrzeba do tego wizyty w realu.

Inny pacjent. Ból kolana od 2 tygodni. Wystarczy czasem kilka pytań: charakter bólu, ruchomość, obecność lub brak obrzęku, zaczerwienienia. I wiemy jak pacjenta pokierować – internista czy ortopeda bądź reumatolog. Wystawiamy skierowanie on-line i pacjent trafia na właściwą drogę.

Tak jest często, że pacjent wie, co mu dolega, potrafi dokładnie to opisać, ale nie wie, do którego z lekarzy udać się ze swoją bolączką. I tu wkraczamy my, w formie wirtualnej :). Oczywiście by to dobrze funkcjonowało, musimy mieć możliwość wystawiania skierowań w internecie.

Sezonowe okresy nawału drobnych infekcji to kolejne pole do popisu. I tutaj dobrze zebrany wywiad najczęściej pozwala nam podjąć decyzję, czy pacjenta mamy odesłać do gabinetu internisty, czy możemy spróbować kuracji tzw. sposobami domowymi i lekami OTC. Pacjent często nie czuje się na tyle źle, by iść na zwolnienie, chce uzyskać tylko poradę co do leczenia. Jeśli to początek łagodnej infekcji, możemy zalecić leczenie objawowe i ewentualną wizytę w gabinecie przy braku poprawy przez 2-3 doby. Jeśli coś w wywiadzie nas niepokoi, zalecamy wizytę u lekarza w trybie pilnym.

Jeszcze jeden przykład, gdy możemy się wspomóc internetem. Pacjent z cukrzycą, leczony insuliną, oznaczający sobie poziomy glikemii własnym glukometrem. Jeśli taki pacjent dostarczy nam pomiary glikemii i przyjmowane dawki insuliny, możemy mu w razie potrzeby zmodyfikować dawki insulin i zalecić dalsze postepowanie dotyczące oznaczeń glikemii i kontaktów z lekarzem.

Podobnie rzecz się ma z pacjentami leczonymi z powodu nadciśnienia. Tu również wystarczy nam informacja od pacjenta o przyjmowanych lekach i pomiarach ciśnienia. Idealnie jest, jeśli pacjent może nam przekazać pomiary seryjne z kilku dni. Wtedy modyfikacja leczenia on-line nie stanowi większego problemu.

Gdzie narzędzia?

Oczywiście w istniejących w Polsce realiach to, o czym piszę, pozostaje jeszcze raczej w sferze rozważań teoretycznych, zwłaszcza że tego typu kontakt lekarz-pacjent wymaga odpowiedniego narzędzia, zarówno dla samej organizacji czatowania, jak i do identyfikacji zarówno pacjenta, jak i lekarza, możliwości wglądu on-line w badania pacjenta, w konsultacje innych lekarzy, wreszcie możliwości wystawiania skierowań pacjentowi on-line.

Taka działalność nie wymaga od lekarza wypisywania recept ani zwolnień lekarskich bez wizyty, więc nie wchodzimy w konflikt z prawem.

Jest natomiast dobrym narzędziem do skrócenia kolejek do gabinetów lekarskich. Jest wygodna i dla lekarza, i dla pacjenta, zwłaszcza tego pacjenta, który pracuje zawodowo.

Na koniec dodam, że moje rozważania nie są czysto teoretyczne. Od kilku tygodni pracuję na takim właśnie czacie, mam wszystkie dostępne narzędzia, o których pisałam. I uważam, że to ma przyszłość.

Beata Świerczewska
internistka, lekarka rodzinna

GdL 1_2013