Mamy skuteczne narzędzia, by leczyć choroby społeczne
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: ROOT
- Kategoria: Zdrowie publiczne
- Opublikowano: wtorek, 29.09.2020, 18:25
- Odsłony: 1701
Nawet 75-78 tysięcy nowych przypadków zawałów serca stwierdza się w Polsce każdego roku. Na niewydolność serca cierpi 1,2-1,3 miliona Polaków. Schorzenia sercowo-naczyniowe jeszcze przed erą COVID-19 były określane mianem epidemii. Na szczepionkę na koronawirusa wciąż jeszcze czekamy, ale już dziś dysponujemy skutecznymi narzędziami walki ze schorzeniami sercowo-naczyniowymi – mówi prof. Jarosław Kaźmierczak, kierownik Kliniki Kardiologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii.
Panie profesorze, czy schorzenia sercowo-naczyniowe to problem społeczny?
Można tak powiedzieć – stanowią przecież według danych GUS 47% wszystkich przyczyn zgonów Polaków i jeszcze przed erą COVID-19 były określane mianem epidemii. Niechlubne pierwsze miejsca zajmują choroba niedokrwienna z zawałem serca i niewydolność serca. W Polsce każdego roku stwierdza się nawet 75-78 tysięcy nowych zachorowań na zawał serca, na niewydolność serca choruje 1,2-1,3 mln Polaków, a rocznie z tego powodu umiera około 60 tys. osób. Tegoroczne spotkania naukowe przynoszą ciekawe doniesienia i wnioski. Poznaliśmy wyniki wielu badań klinicznych oraz zalecenia, które będą wdrażane także do polskiej praktyki klinicznej.
Które doniesienia szczególnie zwróciły pana uwagę?
Jednymi z najbardziej interesujących doniesień tegorocznego kongresu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego ESC 2020 były zalecenia dotyczące ostrych zespołów wieńcowych, w szczególności wytyczne dotyczące postępowania wobec zawału serca NSTEMI, czyli bez uniesienia odcinka ST. Jest to typ ostrego zespołu wieńcowego o bardziej różnorodnej patofizjologii i częstszym współistnieniu innych chorób. Zwykle dotyka też osób starszych. W zaleceniach uporządkowano zasady postępowania z pacjentami, ale pojawiły się także nowości.
Jakie to nowości?
Do niedawna zawały NSTEMI, w których nie obserwuje się ewidentnych zmian w elektrokardiogramie, uznawano powszechnie za pewnego rodzaju bardziej „łagodne”, ale jednocześnie obarczone dużym ryzykiem. Być może ze względu na swój nieco wolniejszy przebieg niejako skrycie wyrządzają większe szkody. Obserwacje te znalazły potwierdzenie w badaniach, między innymi w wynikach polskiego programu KOS-zawał. Roczna śmiertelność okazała się wyższa w wypadku zawału NSTEMI niż STEMI (z uniesieniem odcinka ST) – odpowiednio 5,0% i 3,4%. Warto dodać, że roczna śmiertelność wśród pacjentów z zawałem serca niewłączonych do programu KOS-zawał wynosi dla NSTEMI 8,8% i dla STEMI 5,7%.
Podczas tegorocznego kongresu Polskiego Towarzystwa Kariologicznego wiele miejsca poświęcono zawałowi serca, ale także niewydolności serca.
Tak, to ważny temat, ponieważ w terapii niewydolności serca również nastąpił duży postęp. Warto pamiętać, że zawał serca jest ściśle związany z niewydolnością serca, ponieważ w początkowym okresie zawału choremu grozi zatrzymanie krążenia i nagły zgon sercowy, a im dłuższy czas od początku bólu zawałowego do zastosowania procedur angioplastyki wieńcowej, tym większe ryzyko martwicy serca i rozwoju niewydolności serca. Poznaliśmy doniesienia o nowej grupie leków stosowanych w niewydolności serca – flozyn. W wypadku dapagliflozyny poznaliśmy bardzo obiecujące wyniki badania DAPA-CKD u pacjentów z nieprawidłową funkcją nerek. Wyniki tej terapii potwierdziły redukcję śmiertelności pacjentów niezależnie od istniejącej cukrzycy.
Dostęp do nowoczesnych terapii o udowodnionej w randomizowanych badaniach klinicznych skuteczności to jeden z elementów programu KONS (Kompleksowa Opieka nad Pacjentami z Niewydolnością Serca).
Tak, to jeden z wielu różnych i wielopoziomowych elementów tej strategii. O ile w programie KOS-zawał skoncentrowano się na trzech zasadniczych sprawach: opiece szpitalnej, ambulatoryjnej i rehabilitacji, to w programie KONS jest o wiele więcej zagadnień, które należy zintegrować. Wyzwanie stanowi już włączenie do programu opieki nad pacjentami lekarzy rodzinnych. Pomimo najlepszej woli i chęci współpracy na przeszkodzie stoi bieżące obciążenie lekarzy POZ. Mamy jednak pewność, że zaproponowane rozwiązanie jest skuteczne, dlatego na KONS środowisko klinicystów, ale przede wszystkim pacjenci czekają z niecierpliwością.
Skąd wiadomo, że ten program będzie skuteczny?
Na ostatnim spotkaniu naukowego środowiska kardiologicznego AZ Scientific Summit przedstawiłem opublikowane w Hiszpanii dane dotyczące funkcjonowania tamtejszego odpowiednika programu KONS. Hiszpanie podeszli do problemu niewydolności serca w czasie pandemii COVID-19 proaktywnie. Z każdym pacjentem znajdującym się pod opieką ośrodka uczestniczącego w programie kontaktowano się indywidualnie i konsultowano z nim bieżącą strategię postępowania terapeutycznego. Dzięki takiemu podejściu efektywnie wychwytywano tych pacjentów, którzy wymagali pilnej kontroli lub korekty terapii. Chociaż w Hiszpanii, tak jak na całym świecie w okresie lockdownu, liczba wizyt w ośrodkach spadła, nie wiązało się to z tak znaczącym jak gdzie indziej pogorszeniem rokowania i wzrostem śmiertelności. Jako przykład odmiennego podejścia zaprezentowałem dane brytyjskie, gdzie liczba wizyt i hospitalizacji z powodu niewydolności serca spadła, jak wszędzie na świecie w okresie pandemii COVID-19, ale tam nie kontaktowano się proaktywnie z pacjentami i to już wiązało się ze wzrostem zaostrzeń niewydolności serca. Niestety, taką sytuację obserwujemy także w polskich ośrodkach.
Wniosek jest oczywisty: skoro już dziś mamy narzędzia, o których wiemy, że naprawdę działają, trzeba je wdrażać.
Rozmawiała Marta Sułkowska
GdL 11_2020