Czego boi się człowiek?

Alicja Barwicka

Strach towarzyszy nam od zawsze i raczej nie da się go wyeliminować z codziennego życia. Chociaż nie darzymy go szczególną sympatią, to nieraz okazuje się przydatny. Zdarza się przecież, że nie pozwala bawić się zapałkami, blokuje potrzebę pogłaskania lwa ale też motywuje do pilnego przypomnienia sobie mechanizmu funkcjonowania osi przysadka – nadnercze tuż przed czekającym nas egzaminem. Jeśli jednak towarzyszy nam przewlekle – ma charakter niszczycielski. Generalnie boimy się wielu rzeczy, ale wśród najczęstszych powodów strachu jest obawa przed zachorowaniem, przed utratą bliskich i przed osądem przez środowisko.

Strach przed zachorowaniem

Wiele tu zrobić nie możemy, ale nie jesteśmy też całkowicie bezradni. Jeśli tylko mamy świadomość zagrożeń, możemy działając profilaktycznie wyeliminować niektóre czynniki ryzyka. Dostęp do wiedzy w obecnych czasach jest niezwykle szeroki, stąd nie sposób znaleźć wymówkę, że o formach prewencji wypadkowej lub chorób przewlekłych nie miało się pojęcia. Wszelkie dostępne współczesnemu człowiekowi formy społecznej komunikacji zależnie od pory roku przekazują wielokrotnie w ciągu doby  informacje o zakazie chociażby skoków do wody „na główkę”, wchodzenia do wody po spożyciu alkoholu, zajadania się grzybami z nieznanego źródła, a nawet o konieczności dostosowania prędkości prowadzonego pojazdu do warunków atmosferycznych i własnych umiejętności, albo o konieczności stosowania się do przepisów obowiązujących na stoku podczas jazdy na nartach. Już przedszkolaki  są uczone zasad udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej i całkiem profesjonalnie potrafią wezwać profesjonalne służby do osoby tego wymagającej. Większość społeczeństwa potrafi ocenić nieprawidłowe parametry glikemii i wie jak stosować zasady dotyczące prawidłowo zbilansowanej diety. Czy z tej wiedzy korzysta, to już zupełnie inna sprawa… Życie pokazuje, że profilaktyka pozwalająca uniknąć kłopotów zdrowotnych lub przynajmniej ograniczyć możliwość ich występowania ciągle jest naszą „pietą Achillesową”.

Strach przed utratą bliskich

Tu możemy jeszcze  mniej. Boimy się o członków własnych rodzin, nie tylko o ich zdrowie, ale również o życiowe i osobiste wybory, bo i te mogą się przyczynić do utraty wzajemnych relacji, kontaktów i do powstania bardzo bolesnych, nieraz wieloletnich, często niemożliwych do odbudowania strat. Póki mamy na to wpływ staramy się dbać o to, by nasze dzieci wyniosły z domu wartości ponadczasowe, by wiedziały czym jest odpowiedzialność i  uczciwość na każdej płaszczyźnie życia, by były przekonane o wielkiej wartości rodziny. Po latach jesteśmy zazwyczaj dumni widząc, że takie starania przyniosły wspaniałe owoce. Niestety, nie zawsze tak bywa. Może pochłonięci wspinaniem się na kolejne szczeble kariery, albo też przytłoczeni codziennymi troskami mieliśmy zbyt mało czasu na właściwy przekaz? Może sami od dzieciństwa niedocenieni mieliśmy przekonanie, że to inni zawsze wiedzą lepiej i poddawaliśmy się cudzym (często dopiero po latach weryfikowanym jako błędne) opiniom? Być może były jeszcze inne przyczyny, a może wcale ich nie znaleźliśmy, a i tak się nie udało…  Ale nawet, gdy na horyzoncie nie widać żadnego zagrożenia, podskórny strach, by naszym bliskim nie stało się nic złego – ciągle gdzieś w nas tkwi.

Strach przed osądem przez środowisko

Ta chyba najbardziej codzienna forma obaw i chociaż z pozoru wręcz irracjonalna - towarzyszy nam nieustannie. Wbrew logice opinia innych osób o naszych zachowaniach jest dla przeciętnego człowieka niezwykle ważna. Takim, nie zawsze zasadnym opiniom ulegamy stosunkowo często, a przy możliwościach współczesnej komunikacji boimy się, że szybko upubliczniony nieżyczliwy osąd może nam finalnie zaszkodzić. Nawet jeśli nasze prywatne poglądy są odmienne od tych forsowanych przez mainstreamową, celebrycką społeczność, to z obawy przed ośmieszeniem głosimy coś, co zupełnie nie oddaje osobistych przekonań. Równie często z tych samych pobudek (co ludzie powiedzą?) wolimy milczeć, słysząc co prawda niezgodne z osobistymi poglądami, ale za to modne, nośne hasła. Tak oczywiście być nie powinno, ale często nawet występujące po czasie zażenowanie własnym zachowaniem nie skutkuje zmianą zachowania i nie dodaje nam odwagi. Świat zawsze się zmieniał, zawsze były problemy i zawsze głoszono szereg różnych, również kontrowersyjnych opinii. Historia pokazuje jednak, że nie wszystkie przyczyniały się do poprawy bytu ludzkości. Dzisiaj, kiedy ludzkości jest na ziemi zbyt dużo i pojawiają się pomysły jakby tę nadmierną liczbę zredukować, nie bójmy się wyrażania własnego zdania w obronie chociażby tych, których boimy się utracić, o których los się martwimy, którzy są nam naprawdę bliscy, a których głos może być skutecznie zagłuszony przez innych, którzy są przekonani o własnej nieśmiertelności, wiecznym zdrowiu, pięknie i bogactwie.

<a href=

Krzyk - obraz Edvarda Muncha namalowany w 1893 r. Wielu krytyków sztuki uważa, że obraz przedstawia współczesnego człowieka przeszytego bólem egzystencjalnym (https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzyk_(obraz)

Odwaga w głoszeniu poglądów innych niż kreowane przez aktualnie obowiązującą poprawność, zwłaszcza w sprawach o wymiarze społecznym, globalnym nie jest sprawą łatwą. Zawsze znajdą się szydercy, prześmiewcy, bo też zawsze istniało zjawisko „zabicia śmiechem”, ale przecież w naszych domach mamy lustra i dobrze jest patrząc w nie zobaczyć twarz człowieka, na którym przynajmniej jeden z towarzyszących nam zwykle strachów nie robi już wrażenia.

Alicja foto

Alicja Barwicka

GdL 7/2023