Nie ma nieważanych informacji

Alicja Barwicka

Historia ludzkości zna sporo pojęć, które można uznać za najstarsze, ale pojęcie „informacja” w tym szczególnym rankingu zajmuje z pewnością czołowe miejsce. Nie tylko się nie zestarzało, ale przez kolejne tysiąclecia było zawsze  motorem pozytywnych lub nie aktywności człowieka. Zanim wynaleziono pismo, informacja była przekazywana ustnie, stąd jej forma oryginalna miała niezwykle krótki zasięg, bo już pierwszy odbiorca mógł treść przekazu dowolnie zmodyfikować. Chociaż dość szybko ludzkość zaczęła się porozumiewać również językiem pisanym, to co prawda poszerzyło potencjalny krąg odbiorców, ale możliwość modyfikacji treści informacji wcale nie uległa ograniczeniu. I tak nawet pojedyncza informacja stała się rodzajem broni obosiecznej, ponieważ z jednej strony generowała możliwość postępu w danej dziedzinie życia co zawsze wykorzystywała nauka, ale z drugiej strony wystarczyło przedstawić ją w innym kontekście lub nieznacznie zmienić treść przekazu, by ta sama informacja stała się nośnikiem wartości negatywnych, niepożądanych, a już z pewnością nie mających nic wspólnego z postępem.

Właściciele cudzych rąk

Nie tylko miłośnikom zagadek kryminalnych znana jest prawda, że nie ma informacji nieważnych, każda może się przydać jeśli nie teraz, to w przyszłości. Dlatego ludzkość od zawsze informacje gromadziła. Na przestrzeni wieków powstawały więc mniejsze i większe zbiory począwszy od prowadzonych przez kolejne pokolenia rodzinnych pamiętników pozwalających śledzić losy rodów, aż po instrukcje wykonania każdego urządzenia, maszyny, aparatu czy statku kosmicznego. Mnożyli się przez wieki zbieracze informacji, z czasem trzeba było te zbiory porządkować, stąd nawet uczelnie wyższe zaczęły szkolić zarządzających zasobami, bo zarządzić można przecież każdym słowem. Zależnie od celu jaki ma być osiągnięty można je w treści informacji uwypuklić, można zmienić i można pominąć. Najbardziej ambitni zbieracze informacji szybko pojęli, że można być nie tylko zbieraczem, ale przede wszystkim właścicielem, a właściciel może przecież znacznie więcej.  Pojawiały się różne pomysły na wykorzystanie coraz większych zbiorów. Z początku dostępu do nich zwykłym śmiertelnikom nie broniły prawie żadne bariery, wystarczyło tylko umiejętnie poszukać właściwych treści. Z czasem zaczęły się pojawiać ograniczenia jak chociażby te chroniące dane osobowe. Liczba blokad i ograniczeń rosła i rośnie nadal. Argumentem jest zazwyczaj troska, by informacja nie dostała się w „niepowołane ręce”, przy czym zależnie od wielu rozmaitych czynników, takie ręce „niepowołane”  mogą szybko się stać tymi „powołanymi”. I w ten prosty sposób o kwalifikacji konkretnych zbiorów informacji zaczęli decydować ich właściciele.

Bez wytycznych nie ma postępu

Ambicje właścicieli rosły i to oni z czasem zaczęli decydować już nie tylko o tym co i komu można udostępnić, ale i o skutkach korzystania z udostępnionych informacji. W taki sposób narodziły się wytyczne. Różnym grupom zawodowym zaszczepiono myśl, że używanie własnego rozumu, analizowanie faktów i wyciąganie wniosków to czynności zdecydowanie zbyt długo trwające, nieraz co gorsza niespójne (ludzie miewają różne zdania i poglądy), a już z pewnością nie mogą być motorem postępu, a przecież o postęp w tym wszystkim chodzi. Z czasem uświadomiono sobie, że systematyzowanie narastających zasobów informacji wyprodukowanych przez człowieka i dotyczących różnych dziedzin życia zaczęło przekraczać ludzkie możliwości. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że we wszystkich aktywnościach, z których tak dumna była generująca dotychczasowy postęp ludzkość zdecydowanie szybszy w działaniu byłby komputer, trzeba go tylko wyposażyć w zebrane przez człowieka informacje. I już!

<a href=

Nieliniowy wzrost globalnej pojemności cyfrowej pamięci masowej i zanik pamięci analogowej

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Big_data

Przyszłość błoga i leniwa

Chwała twórcom tej myśli, ze pomimo fascynacji odkryciem jednak dostrzegli przez chwilę źródło, w postaci ogromu potencjału ludzkiej inteligencji i swój epokowy wynalazek w odróżnieniu od pierwowzoru obdarzyli przymiotnikiem „sztucznej”. Mamy więc to co sami sobie zafundowaliśmy. Do bazy można przecież wrzucić wszystko, a „inteligentna” maszyna jedynie odpowiednie słowa będące jedynie nośnikami informacji szybko ze sobą połączy i wypluje obowiązujące człowieka (już przecież nie inteligentnego) wytyczne nie zajmując się wątkami obocznymi, które potencjalny wykonawca być może wziąłby pod uwagę. Instrukcje będą czytelne, nie będzie błędów, a precyzja przekazu absolutnie doskonała. Człowiek będzie mógł już tylko odpoczywać, w przerwach konsumując przygotowane przez komputer zestawy żywieniowe uwzględniające zapotrzebowanie energetyczne delikwenta, przy uwzględnieniu jego BMI, wieku i stanu zdrowia. Podczas pracy przewodu pokarmowego będzie mógł oczywiście słuchać muzyki zarówno tej starej z dotychczasowych zbiorów, jak i tej skomponowanej przez AI (artificial intelligence) dopiero co na użytek własny, uwzględniający osobiste muzyczne preferencje słuchacza.

Przyszłość z AI

Jedną z pierwszych dziedzin życia do których szturmem wkracza AI jest medycyna. I bardzo dobrze, bo jak powszechnie wiadomo lekarze są ludźmi wyjątkowo leniwymi i co najważniejsze mają ogromne niedostatki wiedzy w porównaniu z takim dr Google. Mają już co prawda tu i ówdzie swoje wytyczne, ale nie wszystkich udało się do nich przekonać i najbardziej konserwatywna część środowiska nadal uparcie stara się używać własnego rozumu opierając się na wiedzy i zawodowym doświadczeniu. Z czasem na szczęście również ta oporna grupa także zostanie pokonana. Nawet nie będzie trzeba budować w tym celu specjalnych algorytmów, wystarczą te aktualne dotyczące chociażby związanej z wiekiem przydatności do wykonywania zawodu. Trzeba wyraźnie podkreślić, że zdrowie, to wyjątkowo drażliwa kwestia. Ponieważ każdy chciałby być zdrowy i zgodnie ze wzorcami reklamowymi żyć długo i szczęśliwie, to w realizacji tych dążeń ludzkość chyba przesadziła bo na ziemi jest nas zwyczajnie za dużo. Co gorsza dbałość o zdrowie to niemałe wydatki, co w skali globalnej generuje ogromne koszty. Problemowi trzeba zaradzić, a nikt nie zrobi tego lepiej niż dysponująca miliardami danych medycznych AI. Już podstawowa ich analiza wskazuje na fakt, że na świecie powinno być miejsce jedynie dla zdrowych i rokujących niczym nie zaburzoną przyszłość zarobkową. Nie da się ukryć, że człowiek ze swoimi emocjami nie jest w stanie dać wiążącej odpowiedzi na pytanie jak pozbyć się nadmiaru ludzkich istnień.

Rozwiązanie już jest

W Europie żyje ok 500 mln ludzi i społeczeństwa większości krajów w szybkim stopniu się starzeją. W Afryce i  Azji ludności jest znacznie więcej, a tamtejsze społeczeństwa charakteryzuje wysoki wskaźnik przyrostu naturalnego. Jeśli mniejsza grupa ludności świata wymrze samoistnie lub z technologiczną pomocą, wszyscy się na naszym globie pomieszczą. Cywilizowana, nowoczesna Europa szybko sięgnęła po cyfrowe zdobycze sztucznej inteligencji i zaczęła je promować i realizować. Eutanazja jest legalnym zabiegiem w Holandii od 1973 roku. Od 2004 roku funkcjonuje w tym kraju tzw. protokół z Groningen będący zbiorem wytycznych w kwestii eutanazji u niemowląt, a w kwietniu bieżącego roku rozszerzono zapisy aktów prawnych stanowiących akceptację dla eutanazji dzieci w wieku od 1 roku do 12 lat. Zabieg eutanazji jest także legalny od 2002 roku w Belgii oraz od 2008 roku w Luksemburgu. Pozostałe kraje nie chcą być gorsze i pilnie pracują nad rozwiązaniami prawnymi w tej kwestii.

Czy jest się czego bać?

Sztuczna inteligencja jest stworzona przez człowieka i człowiekowi ma służyć. Przed nami zupełnie nowa era technologiczna, która z pewnością zmieni świat w sposób jeszcze nie do końca nawet przez twórców AI przewidywany. Z wieloma rozwiązaniami wykorzystującymi AI mamy do czynienia od dawna i je akceptujemy, bo są nośnikiem postępu. Są jednak również niebezpieczeństwa, przy czym główne polega na niekontrolowanym tempie rozwoju AI, bo człowiek ciągle jeszcze nie określił jej granicznych ram. Zasoby miliardów danych stanowiących konkretne informacje mogą być wykorzystane nie tylko dla dobra człowieka, ale równie łatwo przeciwko niemu i są już tego przykłady. Wielkie konsorcja cyfryzacyjne zarządzające tymi danymi nie będą chętne do podporządkowania się jakimkolwiek ograniczeniom. Chociaż z oczywistych powodów znikną niektóre zawody, a zastąpię je nowe, niezbędne do tworzenia nowej, wirtualnej rzeczywistości, to bajkowej perspektywie posiadania własnego avatara, powinna  towarzyszyć świadomość obowiązku ochrony informacji przed jej niewłaściwym, a nawet przestępczym wykorzystaniem. Pamiętajmy, że to przecież obecne pokolenie tworzy ramy przyszłego świata, więc róbmy wszystko, by ludzkość te ramy przede wszystkim poznała i by dla własnego dobra  nie dopuściła do ich przekroczenia. To chyba najbardziej aktualne i najbardziej pilne do realizacji zadanie dla pojęcia „informacja”.

Alicja foto

Alicja Barwicka

GdL 6/2023