To były piękne dni albo o wakacjach zagranicznych w 1969 roku

Krystyna Knypl

Przetrwałam pierwszy rok w pracy w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Warszawie, przy ul. Nowogrodzkiej 59 - ja i moi pacjenci! Zdobyłam nieco doświadczenia w prakyce klinicznej, zdałam colloqium dopuszczające do dyżurowania. Nadeszła pora na chwilę odpoczynku.

PSK nr jeden kolor

Państwowy Szpital Kliniczny nr1 w Warszawie, ul.Nowogrodzka 59, w którym rozpoczęłam pracę w 1968 roku

Po pracowitym początku kariery w kilkanaście miesięcy po dyplomie, czyli w wakacje 1969 roku, odbyłam dłuższą wyprawę zagraniczną. Była to wycieczka organizowana przez Zrzeszenie Studentów Polskich, której uczestnictwo musiałam przełożyć o roku, bowiem nie przysługiwał mi wcześniej urlop.

Młodośc pokolorowana

Jestem w sweterku typu "bliźniak" modnym w latach siedemdziesiątych, kosztował 1500 zł. To były bardzo duże pieniądze! Sweterek kupiłam za nagrodę rektorską za wyniki sesji w roku akademickim1966/1967 -miałam same piątki!

Trasa wiodła przez Pragę, Budapeszt i Bukareszt. Podróżowaliśmy pociągiem, w kilkunastoosobowej grupie, z przewodnikiem.
W Pradze mieszkaliśmy w akademiku na Strahovie, w pokojach bodaj 4-osobowych, łazienki były wspólne, stołówka typowa dla tamtych lat. Wszystkie wnętrza mogłyby z powodzeniem grać w filmach Barei. Gdy wróciliśmy ze zwiedzania miasta, pamiętam że podano na obiadokolację gołąbki. Chyba były smaczne albo byliśmy bardzo głodni, tertium non datur.
W Budapeszcie również mieszkaliśmy w akademiku, ale zapamiętanie węgierskiej nazwy, nawet gdyby to działo się wczoraj jest absolutnie wykluczone. W ramach wdrażania się do światowego życia poszliśmy na kawę do Hotelu Gellerta. Młodzi i bez doświadczenia nie przewidzieliśmy kosztów. Większość kolegów z naszej grupy w tym czasie zażywała kąpieli na słynnych basenach hotelowych. Gdy kelnerka przyniosła rachunek, okazało się że jesteśmy niewypłacalni. Zostałam wydelegowana do odnalezienia kogoś z grupy i pożyczenia pieniędzy. Sprawa nie była łatwa, bo rozpoznanie na zatłoczonym basenie osoby w stroju kąpielowym, poznanej parę dni temu, wymagało nie lada wysiłku. Znalazłam naszego węgierskiego przewodnika chyba tylko dzięki temu, że był ubrany. Przewodnik złapał się za głowę na wieść, że poszliśmy do tak drogiej kawiarni.
Pożyczył potrzebną kwotę, z którą zziajana przybiegłam do kawiarni. Tymczasem moi koledzy zdążyli przekonać kelnerkę do zabrania nienapoczętego napoju i tym sposobem rachunek się obniżył. Z dumą oddaliśmy pożyczone pieniądze i z ulgą ruszyliśmy do Bukaresztu. Z tego miasta zapamiętałam dużo zieleni, szerokie ulice oraz inwazję chrząszczy. Było ich tak wiele, ze chrzęściły rozgniatane pod butami. Mimo hulaszczego trybu życia w Budapeszcie moja końcowa kondycja finansowa musiała być dobra, bo kupiłam na pamiątkę płytę długogrającą Slagere Anului 1968.
Praktycznie nie zachowała się dokumentacja z tamtej podroży, poza małymi wyjątkami w postaci płyt gramofonowych. Kondycja finansowa musiała być dobra, bo kupiłam na pamiątkę płytę długogrającą Slagere Anului 1968.


slagarele_1968

Otwiera ją melodia Those were the days To były piękne dni! Fakt!
Bukareszt płyta
 
Odsłuchana w dziś płyty noszą znamiona bardzo częstego używania.
 
Chyba musiały mi się podobać bowiem z tej serii kupiłam sobie jeszcze jedna płytę w Polsce. Ma ona cenę 80 pln. Moja pensja w owych latach wynosiła 1450 pln, a za dyżur otrzymywałam 140 pln. Tak więc aby kupić taką płytę musiałam przepracować 12 godzin na dyżurze. I już jest jasne, że majątku w tamtych czasach na medycynie nie było łatwo zrobić.
Więcej
Krystyna Knypl
GdL 11 / 2021

Więcej pod linkiem

https://modnediagnozy.blogspot.com/2017/03/bugarskie-sonce.html

Link do moich wszystkich podróży zagranicznych

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1497-moje-podroze-zagraniczne-prywatne-oraz-sluzbowe