Tańczę tango, powieść miłosna, rozdział 2

Poprzedni odcinek

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1785-tancze-tango-powiesc-milosna-rozdzial-1

Krystyna Knypl  

krystyna lapinska AM2 ekg fkg660

Matylda w skupieniu analizuje fonokardiogram

Motyw muzyczny

https://www.youtube.com/watch?v=ho5YBX5qGuA

Rozdział 2: Nietypowe tango małżeńskie

AAAAA Nowogrodyka

Realia życia młodej dziewczyny, która nie będąc do końca świadoma konsekwencji swojego czynu, złożyła przysięgę Hipokratesa, nie sprzyjały oddawaniu się pasji tańczenia tanga. Rytmu nie wyznaczały takty tanga lecz całodobowe dyżury, poranne odprawy, egzaminy specjalizacyjne, pisanie prac naukowych, prowadzenie badań do doktoratu oraz służba ludzkości wynikająca z tzw. powołania do medycyny. Istniało podobno także powołanie do małżeństwa, ale które było ważniejsze tego nie wiedział nikt!

Dziewczyny wychodziły za mąż z miłości, z konieczności, z rozsądku, z wyrachowania, a także z wielu innych powodów. Czy któraś dziewczyna wyszła za mąż z powołania? W kręgu koleżanek Matyldy kroniki towarzyskie nie odnotowały takiego przypadku.

Dziewczyny w podjęciu decyzji o małżeństwie nie były osamotnione. Matki, ojcowie, rodzeństwo a także koleżanki i koledzy aktywnie uczestniczyli w aranżowaniu zamęścia. W przypadku Matyldy okoliczności były nieco inne, a mianowicie okoliczności zamęścia były wywróżone przez jej matkę Halinkę, utalentowaną kabalistkę.

Halinka brazowa

Halinka, matka Matyldy, która wywróżyła jej, że męża to ona sobie wyleczy

- Ty to sobie męża wyleczysz - było wróżbą jaką Matylda wielokrotnie słyszała od swojej matki Halinki.

- Matka, skup się i spójrz w moją przyszłość wnikliwie i dociekliwie! Niby który z tych siedemdziesięciolatków tłumnie przybywających na oddział chorób wszelakich miałby być moim przyszłym mężem - odpowiadała poirytowana wróżbami matki.

- Przyglądaj się dokładnie wszystkim pacjentom, karty nie kłamią - odpowiadała Halinka.

Wróżby podobnie jak plany życiowe bywają krótkoterminowe oraz długoterminowe. Przyjrzawszy się niezliczonej rzeszy siedemdziesięciolatków, których leczyła, w żadnym z nich nie widziała kandydata na swojego przyszłego męża.

Na kolejny czerwcowy niedzielny dyżur wybrała się nie spodziewając się, że będzie on miał przełomowe, a nawet historyczne znaczenie w jej życiu. Ot, jeden z wielu w lekarskim życiu...

 Tancze tango fot 1

Źródło ilustracji: https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-17-czerwca-1979

Dyżur przebiegał spokojnie, podczas wieczornego obchodu Matylda na sali mieszczącej się pod koniec szpitalnego korytarza, zobaczyła pacjenta nie widzianego rano ani nie przyjmowanego przez nią w ramach skierowań z izby przyjęć.

Francis młody pokolorowany

@Francis zamyślony nad strategią oczarowania Matyldy

Zdziwiona tym niespodziewanym odkryciem wygłosiła do pacjenta pamiętną frazę:

- A pan co tu robi? - zapytała Matylda.

- Leżę sobie - odparł pacjent.

- No tak, to widzę, ale skąd się pan wziął? - doprecyzowała.

- Z izby przyjęć - odparł pacjent.

- Muszę sprawdzić dokumentację dotyczącą pańskiego przyjęcia do szpitala w dyżurce pielęgniarek, za chwilę wrócę - oznajmiła. To co znalazła w dyżurce przyprawiło ją o lekki zawrót głowy. Pacjent nie dość, że miał sporą niedokrwistość, to jeszcze dla wzmocnienia efektu pierwszego wrażenia okazało się, że był dziennikarzem znanego czasopisma.

- No tak, sławę na łamach mediów mam zapewnioną - pomyślała Matylda mocno sfrustrowana swoimi odkryciami. Wizja popularności w mediach okazała się prorocza, ale mechanizm jej realizacji okazał się być zupełnie inny, niż ten który sobie w pierwszej chwili wyobraziła. Pacjent z przydziału trafił pod opiekę jednej z koleżanek, która po dwu tygodniach z powodu urlopu przekazała go ponownie Matyldzie. Jak przeznaczenie coś postanowi to nie ma siły, żeby było inaczej - pomyślała po latach Matylda.

Dalsza kuracja pacjenta przebiegła pomyślnie, a dla utrwalenia uzyskanej poprawy stanu zdrowia, Matylda wysłała go do sanatorium. Sprawa wyglądała na zakończoną, przynajmniej z lekarskiego punktu widzenia. Wyczerpana obowiązkami Matylda udała się na urlop nad Adriatyk.

jugoslawia

Matylda pod palmą nad Adriatykiem

Po roku od wypisania ze szpitala pacjent doszedł do wniosku, że nie otrzymał dostatecznie dokładnych zaleceń dietetycznych i poprosił Matyldę o spotkanie.

Nie codziennie pacjenci jako miejsce spotkania z lekarzem proponują kawiarnię Hotelu Europejskiego, więc lekko oszołomiona nieco flirciarską atmosferą rozmowy, Matylda wyraziła zgodę na tę nietypową lokalizację konsultacji.

Bar mleczny Prasowy

Mogli umówić się na spotkanie w wersji prasowej, niskobudżetowej, w barze "Prasowy", w którym podawano dania mleczne. Jednak pacjent zainwestował w wersję wysokobudżetową, którą uzupełniał piękny bukiet kwiatów wręczony Matyldzie.

Z hotelu Victoria, w którym Matylda pracowała jako lekarz zakładowy do Hotelu Europejskiego, który był ustalonym miejscem spotkania było blisko, więc po zakończeniu przyjęć pacjentów nieśpiesznym krokiem udała się - jak pokazał czas - ku swojemu przeznaczeniu, będącym spełnieniem wróżby matki.

Hotel Europejski*** przed laty

Po dwugodzinnej rozmowie okazało się, że nie wszystko zostało omówione podczas pierwszego spotkania i konieczne jest następne. Podczas kolejnych spotkań, odbywanych codziennie,Matylda zaczęła podejrzewać, że naruszyła art. 14 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który mówi, że „lekarz nie może wykorzystywać swego wpływu na pacjenta w innym celu niż leczniczy”. Naturalną konsekwencją kolejnych spotkań było przejście na ty. Wszystko wskazywało, że  wywarła na pacjenta „wpływ inny niż leczniczy”, ale szczęśliwie w tych odległych już latach nie straszono lekarzy co 5 minut odbieraniem PWZ czyli prawa wykonywania zawodu lekarza, za każdy gest lub decyzję. Dla dokładności narracji należy dodać, że pacjent też zaczął wywierać na Matyldę wpływ inny niż medyczny.

Hotel Europejski, wejście do kawiarni

 

Hotel Europejski, wejście do kawiarni

To był zupełnie inny obiekt, ale długi korytarz skojarzył się Matyldzie z wspólnie odbytą drogą. Tu zaczęła się i w symboliczny sposób tu skończyła się ich wspólna droga.

Efektem kolejnych spotkań odbywanych codziennie, podczas których otrzymywała  kwiaty, było spostrzeżenie:

- Mogłabyś nosić podwójne nazwisko, Matyldo - zauważył @Francis.

- Czy mam rozumieć, że są to oświadczyny? - zapytała.

- Tak, oczywiście! Zostań moją żoną! - @Francis doprecyzował swoją propozycję.

- Matka mi wróżyła, że wyleczę sobie męża, a ponieważ jesteś wyleczony więc niech się spełni jej wróżba! - odpowiedziała Matylda.

Ślub Matyldy i @Francisa

Zostanie żoną po trzech miesiącach i matką po jedenastu miesiącach od ślubu nie sprzyjało tańcom, choć dla porządku należy zaznaczyć, że w życiu małżeńskim bywały sympatyczne chwile taneczne, które Matylda tak opisała w jednej ze swoich powieści:

Matylda odtańczyła solowy taniec radości, po czym zażądała od męża współuczestnictwa. @Francis objął żonę. Jego dłonie przesuwały się po roztańczonej Matyldzie niczym wycieraczki po szybie.

- @Francis, taniec to takie zajęcie, przy którym należy poruszać nogami, a nie rękoma - poinstruowała męża.

- Nie bądź drobiazgowa. To nie medycyna. Kończyny górne czy dolne - nie ma znaczenia, ważne, ze pracują

- Mój drogi, tańce małżeńskie cię nie ominą, niezależnie od tych spektakularnych wywodów anatomicznych. Najpóźniej na emeryturze pojedziemy do Argentyny na kurs tanga, a gdy już opanujemy tę sztukę, będziemy tańczyć do białego rana.

Na tańce małżeńskie trzeba było poczekać aż dziesięć lat do hucznego Sylwestra z Zebrą, gdyż dopiero wtedy nadarzyła się pierwsza odtańczenia tanga.

W życiu tak bywa, że pewne sprawy wymykają się spod naszej kontroli. Odtwarzając w pamięci wieczór sprzed lat spędzony w Teatrze Współczesnym Matylda miała wrażenie, że grana pod koniec spektaklu melodia La Cumparsita wymknęła się na ulicę i wszechwładnie ogarnęła przestrzeń pozateatralną. Nie mogła sobie przypomnieć z kim była na przedstawieniu "Tanga", najwyraźniej nie osoba towarzysząca była ważna, lecz tango!

Matylda była bardzo ciekawa autora sztuki "Tango" - jaką ma osobowość człowiek, który napisał tę sztukę. Po latach miała okazję spotkać go na Międzynarodowych Targach Książki. Robił wrażenie człowieka nieśmiałego, co ją bardzo zaskoczyło. Matylda miała słabość nie tylko do tanga, ale także hoteli - pracowała w  nich jako lekarz zakładowy, bywała jako gość, kolekcjonowała o tych miejscach informacje. W klimat tych zainteresowań wpisywała się wielokrotnie przez nią oglądana scena tanga z filmu "Scent of woman", którą kręcono w The Pierre Hotel w Nowym Yorku. Podczas tańca pada słynna kwestia No mistakes in the tango, darling, not like life czyli „W tangu nie ma błędów, nie tak jak w życiu”. Hotel istnieje od 1930 roku, a jego gośćmi byli między innymi Coco Chanel, Karl Lagerfeld, Hubert de Givenchy, Elizabeth Taylor, Audrey Hepburn, Yves Saint Laurent, Barbra Streisand oraz Joan Collins.

Jedna noc w tym hotelu kosztuje 3100 złotych, wyjątkowo można złapać okazję za jedyne 2500 złotych! Gdy jednak chcemy mieć pokój z widokiem na Manhattan to musimy zapłacić 3200 złotych. Pokój królewski z widokiem na Central Park to cena 4585 złotych za jedną noc. W hotelu tym obradowała światowa finansjera w październiku 2019 roku na temat jakie działania należy podjąć gdy wybuchnie pandemia wywołana przez.... koronawirusa. No, ale na zdrowiu nikt nie może oszczędzać, zwłaszcza gdy w grę wchodzi zdrowie całej ludzkości!

Hasło hotelu stronie internetowej brzmi: French classical meets New York chic

Scent of woman

Źródło ilustracji: https://www.youtube.com/watch?v=Q-GW0gPMWnM )

Matylda zawsze uważała się za szatynkę, do której tango mniej pasowało niż do brunetki.

Domniemana szatynka niekiedy robiła sobie pasemka, aby spróbować jak to jest być blondynką. Nigdy nie zdecydowała się jednak aby być blondynka stu procentową. I po tych wszystkich kolorystycznych rozważaniach oraz nieśmiałych próbach bycia blondynką nieoczekiwanie po latach dowiedziała się, że jednak była brunetką!

- Z szatynką bym się nie ożenił! Tylko i wyłącznie z brunetką! - wyznał Francis gdzieś po czterdziestu latach małżeństwa.

Lepiej późno niż wcale dowiedzieć się, że miało się kompetencje kolorystyczne do zatańczenia tanga! - pomyślała Matylda.

Tango niesie ze sobą wiele skojarzeń, ale chyba najbardziej oryginalne skojarzenie nasunęło się Enrico Macias - algiersko -francuskiemu muzykowi. Miłość jest jak salamandra mówi autor piosenki.  https://www.youtube.com/watch?v=28PPqlc39Qw&list=RD6NvPVAMQE6g&index=4

Tango, L'amour C'est Pour Rien

Ca o salamandra, dragostea e minunata,

Ea renaste din propria cenusa ca pasarea de foc.

Nimeni nu poate sa o constranga a se naste

Si nimic nu poate s-o stinga decat apa uitarii.

Dragostea e gratis,

Tu nu o poti vinde,

Dragostea e gratis,

Nu o poti cumpara.

Cand trupul tau se trezeste, tu incepi sa tremuri

Dar daca inima ta este treaza, tu incepi sa visezi;

Visezi la o schimbare, cu inca o marturisire,

Fiindca acesti fiori ciudati se traiesc doar in doi.

Dragostea e gratis,

Tu nu poti sa o vinzi,

Dragostea e gratis,

Nu o poti cumpara.

Dragostea e speranta,

Fara motiv, fara lege.

Dragostea, ca si norocul,

Nu se da pe merit.

Exista, pe pamant, o fiinta

Care te iubeste la nebunie.

Fara ca macar sa te cunoasca,

E gata sa-si dea viata.

Dragostea e gratis,

Tu nu o poti lua

-Dragostea e gratis-

Dar poti sa o daruiesti.

Dragostea e gratis...

Dragostea e gratis !

Dlaczego Enrico Macias sięgnął po tak niecodzienne porównanie?

 Ilustracja

Źródło ilustracji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Salamandra_plamista

Okazuje się, że nazwa salamandra wywodzi się z języka perskiego i oznacza ""żyjąca w ogniu". W rolę salamandry wcieliła się niezwykle powabna brunetka, można rzec brunetka dyplomowana.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1787-tancze-tango-powiesc-milosna-rozdzial-3

Krystyna Knypl