Rozdział 8. Kontynuujemy podróże - Szwajcaria
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: ROOT
- Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
- Opublikowano: poniedziałek, 25.04.2022, 11:08
- Odsłony: 2108
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział:
Rozdział 8. Kontynuujemy podróże - Szwajcaria
Matylda po obejrzeniu na wystawie turystycznej fotografii dolin alpejskich uznała, że ich poznanie będzie celem ich następnej rodzinnej wycieczki. Zaopatrzywszy się w Swiss Passy w ciągu dwóch kolejnych lat zwiedzili prawie całą Szwajcarię.
Francis ogląda zegar słoneczny nad jeziorem Lugano
W rodzinnym dzienniku czytamy: Pierwsza podróż odbyła się od 10 sierpnia do 17 sierpnia 1995. Na terenie Szwajcarii odbyliśmy liczne podróże koleją. Mieszkaliśmy: kwatera prywatna, pokoje gościnne firmy Chrobot Reisen.
Pierwszym krokiem w kierunku przygotowań było zakupienie książki Marka Honana Szwajcaria, którą czytałam przez rok. Żadnej książki podróżniczej chyba nie przeczytałam tak dokładnie.
Na wspomnianych Targach Turystycznych znalazłam informacje o biletach typu Swiss Pass, które pozwalały na przejazdy kolejami szwajcarskimi, komunikacją miejską oraz statkami na jeziorach w tym kraju. Dzieci do lat 13 podróżujące razem z rodzicami, otrzymywały Swiss Passy za darmo. Nasza córka miała 13 lat i była to fajna oferta między innymi z tego powodu.
Swiss Pass
Karta rodzinna dodana do Swiss Pass
Swiss Pass
Popularnym środkiem transportu turystycznego w owych latach były autobusy i z takiej komunikacji skorzystaliśmy. Koszt 3 biletów był rzędu kilkuset złotych. Dziś takie bilety kosztują od 280 pln do 330pln. Podczas zakupu biletów okazało się, że istniej możliwość wynajęcia pokoju gościnnego u przewoźnika, z której skorzystaliśmy. Pokój za pierwszym wyjazdem sympatyczny i cichy bo położony od podwórka, wspólna łazienka, dostęp do kuchni w której przyrządzaliśmy sobie posiłki.
Zetknęliśmy się w 1995 roku odmiana rewolucji obyczajowej jaką była street parade w Zurichu, impreza na owe czasy nam nie znana. Uczestnicy zachowywali się spokojnie wobec przechodniów, choć dość agresywnie wypełniali całą przestrzeń publiczną. Gdy wracaliśmy tramwajem z dworca do naszej kwatery cały wagon wypełniony był street-paradowiczami, który swobodnie okazywali sobie jednopłciowe uczucia oraz demonstrowali swe ciała. Jeden z nich siedział drugiemu na kolanach i w pewnym momencie wstał demonstrując duże wycięcie w spodniach odsłaniające oba pośladki. Można by rzecz - model a la chiński maluch, który nie opanował jeszcze sikania do klozetu. W różnym wieku ludzie opanowują te umiejętność ;)) Niektórzy bardzo późno lub wcale.
Turyści na wycieczki wyruszali zawsze z dworca kolejowego w Zurichu, wracali wieczorami i w markecie COOP kupowali makarony do ugotowania.
Droga powrotna, wracaliśmy 18.08.95 o godzinie 19:00 wyjeżdżając z Zurichu, ze sporym opóźnieniem.
Co zobaczyliśmy w czasie tego pobytu? Kolejno Bazylea, Berno, Interlaken, Lucerna, Lozanna, Genewa, St.Gallen, Vaduz i Lugano. W pamięci zachowały się jako ładne miejsca starówka w Bazylei, bazylika w Saint Gallen (wnętrze pojawiło się w opowiadaniu "Powieka modelki") oraz Lugano z powodu palm.
We wspomnianym opowiadaniu Matylda ma dwie (sic!) córki Kate i Maniulę. Oto potwierdzenie:
Przyleciałam przed północą. Tata odebrał mnie z lotniska. Mama i Maniula czekały w domu. Maniula obcięła sobie włosy. Zawsze miała takie długie, a teraz ma króciutkie. Mama mówi, że ma nową córkę przez tę fryzurę Maniuli. Śmiesznie Maniula wygląda, jak mama na zdjęciach z okresu studiów. Maniula to jest dopiero modelka! Zaczęła właśnie studia na hungarystyce. Właściwie po co jej ta hungarystyka? Ale ona taka jest, grzebałaby się w językach od rana do nocy. Im dziwniejszy język, tym Maniula bardziej rozmarzona.
Ciekawe, dlaczego żadna z nas nie poszła na medycynę? Ale mama wcale na to nie nalegała.
Maniula przeciągnęła się, ziewnęła i zobaczywszy siostrę śpiącą na sąsiednim łóżku, skoczyła się przywitać:
– Jó napot kívánok! 9 – zawołała dumna ze swych umiejętności wysławiania się po węgiersku.
Kate, obudzona zupełnie niespodziewanie, nie bardzo wiedziała, co się dzieje.
– Jó napot kívánok! – ponownie zawołała Maniula na powitanie siostry. – Szervusz! 10
– Maniula, ty mówisz przez sen czy po węgiersku? – zapytała Kate całkiem przytomnie jak na osobę, która jeszcze chwilę temu spała głębokim młodzieńczym snem.
– Po węgiersku, Kiciu! Po węgiersku! – wołała Maniula.
Gadały jedna przez drugą dobrą godzinę, po czym zgłodniałe zawołały chórem:
– Gdzie jest nasze śniadanie? Mima, Mima! daj nam coś do jedzenia!
Brak odpowiedzi oznaczał, że matki nie ma w domu. W łazience przy lustrze wisiała kartka z komunikatem: „Jestem w klinice. Śniadanie na stole w kuchni”.
Maniula i Kate chichocząc, pobiegły do kuchni. Czekały na nie dwie miseczki owoców i stos kanapek z serem. Wchłonęły wszystko w ciągu kwadransa, po czym z kubeczkami kawy przeniosły się na obejrzenie prognozy pogody.
A tu fragment o katedrze w Saint Galen:
– Cześć, Inezka! Wychodzę za mąż za Marka.
– Super, Kate, super! – powtarza Inezka.
– Inezka, ślub jest 6 sierpnia w katedrze w Saint Gallen. Musisz przyjechać, nawet z końca świata czy gdzie tam jesteś. Tania i Mona obiecują, że przylecą. Mimi też postara się wyrwać z objęć Princessy. Będziecie moją publicznością, najwspanialszą audience. Ślub bez ciebie, siostro, to prawie jak bez pana młodego. Poznasz moją siostrę Maniulę, która przyleci z Polski. I będziemy sobie jak trzy siostry. Ale Mark będzie tylko mój!
– Będę na pewno. Masz to jak w banku! Szwajcarskim oczywiście.
(https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/651-powieka-modelki)
Francis w Arosie
W następnym roku kontynuowaliśmy zwiedzanie Szwajcarii, ale po dość wyczerpującej podróży autokarem zdecydowaliśmy się na samolot. Wylot był o godz. 7:20 w dniu 5.08.96 i o 9:15 byliśmy w Zurichu. Swiss Passy kupiliśmy tym razem na lotnisku.
Zwiedziliśmy Brig, Saas Fee, Genewę ( w dniu urodzin 15 Maniuli byliśmy tam), Zermatt, Chur, Davos, Feldkirch i Bregenz. Swiss Pas obejmował swym zasięgiem niektóre rejony przygraniczne w Austrii i Włoszech. Do Warszawy wracaliśmy 12.08.96 o godz. 10:30 i lądowaliśmy o 12:20.
Napisałam w notesie podróżnym: Jak miło znowu być w domu!!! A co za rok?
Następny rozdział: