Tańczę tango, powieść miłosna, rozdzial 28
- Szczegóły
- Kategoria: Artykuły redaktor naczelnej
- Opublikowano: poniedziałek, 14.02.2022, 16:05
- Odsłony: 2164
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 28.
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 28.
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 27. Algieria
Oran
Dwa światy
Villaya de Alger
Poszukując kadrów w Algierze
Lunch w hotelu Hilton w Algierze
Lunch
Lunch
Przedszkole Bon Depart
Metro Algier
Warzywa zapiekane z fetą
Metro Algier
Algier
Ogród botaniczny
Algier
Ogród
Algier
Tipaza
Tipaza
Tipaza
Metro
Tipaza
Tipaza
Tipaza
Tipaza
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 26. Korespondent z Paryża
Francis jako korespondent France Soir ;)
Francis jako korespondent Agence France Presse ;)
Francis jako dziennikarz akredytowany na kongresie American Heart Association w Orlando
Matylda w Orlando na kongresie American Heart Association w Orlando
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 25. Lunch w Le Grand Colbert
@Francis w Le Grand Colbert
Matylda w Le Grand Colbert
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 24.
Bezsenność nad Wisłą
Trzy Lwy w Oranie
Kocham wszystko co robisz, z wyjątkiem gry na skrzypcach ;)
Nie Krynica Morska lecz Zimnica Morska
Villa De Geneva
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 23.
Tańczę tango - wersja na smartfon
Portret Mimy
Powieka modelki
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 22.Tango w Argentynie!
Matylda w 2008 roku wybrała się do Buenos Aires na World Congress of Cardiology. Była bardzo zawiedziona, gdy okazało się iż ludzie nie tańczą tan na ulicach tanga od rana do nocy. Owszem tańczą jednie w dzielincach turystycznych, niejako zarobkowo - o czym dowiedziała się już po powrocie
Kupiona na lotnisku w Buenos Aires figurka tancerzy stała się jej ulubiona maskotką. Na wspólne tańce w Buenos Aires jednak Matylda z @Francisem nie wybrali się. Najbardziej egzotycznym miejscem do którego dotarli był Oran.
Matylda i @Francis w Oranie
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 21.Wyprawa do Oranu
W Oranie
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 20.Tango na łamach GdL
Tango obecne w planach oraz marzeniach znalazło także swój wyraz na łamach GdL. Matylda odbyła podróż badawczą do Argentyny. Była nieco zaskoczona, że wszyscy ludzie nie tańczą w Bueonos Aires na ulicach, co najwyżej w dzielnicach turystycznych. Nie zawiodła się na hostelu, w którym były ciekawe ilustracje na ścianach.
Czy taniec to szaleństwo naszych czasów? Otóż nie! Taniec istnieje znacznie dłużej niż sięga nasza pamięć, a nawet tak zwana pamięć zbiorowa. Towarzyszył ludziom od zarania dziejów i był obecny w codzienności pierwszych cywilizacji. Każde plemiona miały swoje rytuały przejścia i zawsze towarzyszył im grupowy taniec. Przed walką wojownicy dodawali sobie odwagi, wykonując rytualne tańce. Szaman, nim brał się za leczenie, wykonywał taniec, który dawał mu boskie prawo uzdrowienia. Powstałe przed nastaniem naszej ery malowidła naskalne przedstawiają nie tylko sceny polowań, ale i tańca. Dawid tańczył przed Arką, Salome przed Herodem, a Estera przed Aswerosem. Opisy tańca znajdują się nie tylko w Biblii, ale i w antycznych tekstach, chociażby u Homera. - pisze na łamach GdL Aleksandra Zasimowicz
Polska międzywojnia nuciła szlagiery Jerzego Petersburskiego, takie jak Tango milonga, To ostatnia niedziela czy Artura Golda Jesienne róże. Dzisiaj wszyscy potrafią zanucić utwór Budki Suflera Takie tango (Bo do tanga trzeba dwojga…). Violetta Villas śpiewała tango Pocałunek ognia, a Justyna Steczkowska ponadczasową La Comparsitę czy wreszcie bracia Golec Góralskie tango. Istnieje tango warszawskie, co nie zmienia faktu, iż rodowód tanga nie jest polski i dlatego wśród światowych twórców mamy Giuseppe Verdiego, Carlosa Di Sarli, Igora Strawińskiego (najczęściej grywanym jego utworem jest właśnie Tango), Astora Piazzollę, Carlosa Gardela, Osvalda Pugliese, Francisco Canaro, Juana d’Arienzo, AnibalaTroilo i wielu innych. Wyjątkowy status „tańca zwaśnionych kochanków” potwierdziło UNESCO, które w 2009 roku uznało tango za część niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości.
Tango nie znalazło miejsca na balach karnawałowych Wiednia, to fakt, może dlatego, że nie jest tańcem opartym na choreografii. Docenił je za to srebrny ekran. Kinematografia jest pełna nie tylko pięknych motywów muzycznych z elementami tanga, ale i popisów tancerzy. Jennifer Lopez w Zatańcz ze mną z Richardem Gere tańczy po mistrzowsku – jak na instruktorkę przystało. All Pacino, który w Zapachu kobiety jako niewidomy weteran tańczy tango, robi furorę nie nogami dublerów i montażem, ale mimiką, jest superaktorem. Scena tańca w Ostatnim tangu, nagrana wśród zawodowych tancerzy, doczekała się milionowych odsłon w internecie. Miłość i inne nieszczęścia, Valentina’s Tango, Nagie tango czy wreszcie Wytańczyć marzenia to tylko niektóre filmy XXI wieku, które zawierają popisy taneczne właśnie tanga. Wszystkie są warte obejrzenia.
W tangu jest erotyzm, ale i są rytuały. Rozpoczyna się od spojrzeń. Mężczyzna szuka spojrzenia kobiety, a ta, gdy napotkała jego wzrok, nie może odmówić tańca. W tangu, mimo że jest swobodną improwizacją, zawsze prowadzi mężczyzna. To on dokonuje wyboru kroków i figur. Kobieca intuicja pomaga tancerce odgadywać je w lot.
https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/2015-10-17-19-30-11/1054-taneczne-ekspresje
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 19. Dziadkowie bez granic z wizytą w Algierii
Dziadkowie bez Granic w Oranie
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 18.Przystanek Niemcewicze
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1800-tancze-tango-powiesc-milosna-rozdzial-16
Krystyna Knypl
Rozdział 17. Dziadkowie bez Granic
W 2012 r. tak pisałam na łamach GdL: Różne okoliczności i powody decydują, że mieszkamy dziś nie tylko w Polsce, ale i w wielu krajach na wszystkich kontynentach. Przemieszczając się po świecie bez granic, nie powinniśmy zapominać, skąd wyruszyliśmy.
Podtrzymywanie znajomości języka polskiego, naszej historii, symboli narodowych, obyczajów, tradycji jest obowiązkiem całej rodziny. Szczególne zadanie w zakresie pielęgnowania i podtrzymywania polskości przypada Babciom i Dziadkom. Ich doświadczenie życiowe jest najcenniejszym walorem, który powinni wnosić w wychowanie młodych pokoleń mieszkających poza krajem ojczystym.
Literatura poświęcona Babciom i Dziadkom nie jest zbyt obfita, często utrzymana w negatywnej tonacji i głównie koncentrująca się na stanie zdrowia najstarszego pokolenia. Na rynku księgarskim mamy setki poradników o tym, jak zrobić karierę w korporacji, ale trudno znaleźć wartościowy poradnik dla dziadków na temat obsługi komputera, zasad poruszania się po internecie czy zakładania konta na Skype.
Sytuację tę skłonna jestem traktować jako pochodną braku wyobraźni osób decydujących o zasobach i tematach poruszanych w przestrzeni publicznej. To także efekt skostniałych poglądów na temat tego, co jest potrzebne osobom ze starszego pokolenia.
Rodzice mają wiele obowiązków wobec swoich dzieci, co jest oczywiste i wynika z przepisów prawa stanowionego oraz praw natury. Pamięć o przeszłości, patriotyzm, poniekąd kwestie oczywiste, nie są wpisane w żadne statuty. To wdzięczna
nisza na rozległym polu obowiązków rodzicielskich do zagospodarowania przez Babcie i Dziadków.
Słowa hymnu Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy – nabierają jakże nowego znaczenia!
Źródło:
https://gazeta-dla-lekarzy.com/images/gdl_2016/gdl_5_2016.pdf
Maniula z Hilitką
Wkrótce po narodzinach ruszyły w ślady Taty do Algieru, a z czasem wraz z Heńkiem do Paryża, a potem do Dakaru. Posiadłość Niemcewicze - jak mawia Heniek stała się przystankiem rodzinnym.
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 16. Nauka języków obcych
Maniula wyjeżdża na obóz językowy za granicę
Języki obce od zawsze od zawsze pasjonowały Maniulę
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 15.Dziadkowie bez Granic w Madrycie
Obowiązki naszej prywatnej organizacji "Dziadkowie bez Granic" tym razem skierowały nas do Madrytu. Oczy miłośnika brunetek miały z pewnością bardzo dobrze w Madrycie do którego wybraliśmy się w ramach obowiązków naszej organizacji "Dziadkowie bez Granic".
Na lotnisku w Madrycie
Nasz hostel
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 14. Hotele dały nam radości wiele
Po serii wyjazdów wakacyjnych do Rodzinnego Miasteczka nadeszła pora poznawania zagranicy. Pierwszy wyjazd był do Bratysławy i Wiednia. Dwa następne do Szwajcarii, a potem do Paryża.
Hotel Savoy, Zurich
Hotel Monte Rosa, Zermatt
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 13. Pierwsze podróże
Lugano, Szwajcaria
Arosa, Szwajcaria
Berno, Dom Alberta Einsteina, Szwajcaria
Trzy Lwy, Szwajcaria
Trzy Lwy, Szwajcaria
Dwa Lwy i jedna krowa, Zermatt, Szwajcaria
Zermatt, Szwajcaria
Feldkirch, Austria
Trzy Lwy w Oranie
Krystyna Knypl
Następny rozdział
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 12. Rozpoczynamy światowe życie
W latach osiemdziesiątych nadeszła moda na długie weekendy majowe. Jeden z nich spędziliśmy na rodzinnej wycieczce autokarowej.
Trasa podróży autokarowej była następująca: Warszawa – Modra – Wiedeń – Bratysława – Warszawa. Nocowaliśmy w hotelu na Słowacji, w miejscowości w Modra oraz w Bratysławie.
W programie zwiedzania Wiednia znalazły się: spacer po Starym Mieście, Ring, budowle, pomniki i pałace Hofburga, Opera, Kartner Strasse, katedra św. Szczepana, Figaro Haus, dzielnice grecka i żydowska, kościół św. Ruprechta, Hoher Markt, Am Hof, Freyung, Burgtheater, ratusz, parlament, plac Teresy, skarbiec w Hofburgu i krypty cesarskie. Czas wolny na Praterze (ok. 2 h).
Potem zwiedzanie: plac Karola, wiedeńska secesja, przejazd do Schonbrunn – zwiedzanie komnat cesarskich. Przejazd na Kahlenberg – zwiedzanie kościoła św. Józefa, muzeum Odsieczy Wiedeńskiej, wieczorem degustacja młodego wina w typowej winiarni na Grinzingu. Belweder, Dom Motyli Tropikalnych, Muzeum Sztuk Pięknych, park miejski z pomnikami.
Modra
Dom Motyli
Dowiedzieliśmy się o tym, że Love is buyable w Wiedniu ,)
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 11. Na co pomaga maść tygrysia?
W karierze zawodowej Matyldy, zarówno lekarskiej jak i literackiej, najważniejszym specyfikiem okazała się być maść tygrysia.
- Pani jest jak maść tygrysia - oznajmił Matyldzie pewnego razu jeden z jej pacjentów. Słyszała różne komplementy pod swoim adresem, ale tak oryginalny po raz pierwszy.
- To znaczy? - zapytał zaciekawiona Matylda.
- Pomaga na wszystko - objaśnił pacjent.
Wynalazcą maści tygrysiej był żyjący w Rangunie chiński zielarz Aw Chu Kin. W latach 70. XIX wieku otworzył sklep, w którym sprzedawał własnej produkcji maści przeciwbólowe. Opakowania swoich leków sygnował wizerunkiem tygrysa, będącego w kulturze dalekowschodniej symbolem siły. Maść nie zawiera żadnych składników z tygrysa. W latach 20. XX wieku synowie Aw Chu Kina otworzyli fabrykę maści tygrysich w Singapurze, gdzie są produkowane do dzisiaj
Maść tygrysia biała po lewej i czerwona po prawej
Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Tiger_Balm#/media/File
Wynalazca maści tygrysiej
Miała więc tygrysi pazur do medycyny? Może... na początku, jednak czas pokazał, że większy pazur ma do pisania.
Skoro Matylda działa jak Maść Tygrysia, która pomaga na wszystko to może powinna nosić peleryną jako znak firmowy
-Muszę się jeszcze nad tym zastanowić - pomyślał Francis
Matylda Przekora, z czasem medical investigative journalist
Matylda Przekora, medical investigative journalist
Matylda ma konto na mediach społecznościowych
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 10. Pierwszy taniec małżeński
Współczesne obyczaje dają szans wspólnego odtańczenia małżeńskiego tańca już podczas wesela. Za młodych lat Matyldy i @Francisa zwyczaj ten nie był zbyt popularny, a poza wszystkim na ich przyjęciu weselnym nie było muzyki.ani z odtwarzaczy ani na żywo.
Jak wykazały badania kronik rodzinnych pierwsze małżeńskie tango Matylda i @Francis odtańczyli w... 1990 roku czyli 10 lat po ślubie. Najważniejsze to uzbroić się w cierpliwość - pomyślała Matylda po ustaleniu tych faktów. Czyżby wspólna nauka tanga argentyńskiego wymagała większej cierpliwości i nie tylko udania się na inny kontynent, ale także do innego świata? - pomyślała zastanawiając się na taką niecodzienną możliwością.
Tango na Sylwestrze z Zebrą
Posilam Ti trochu lasku - pomyślała Matylda, gdy odnalazła to zdjęcie w rodzinnych archiwach
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 9. Pierwsza wyprawa do Paryża
Motto:
Ten sobie ubliża, kto ma za co, a nie chce jechać do Paryża.
Julian Ursyn Niemcewicz*
Przez długie lata znaliśmy Paryż z książek, filmów, opowieści. W czasach naszego dzieciństwa i młodości mało kto bywał w europejskich stolicach. Granice były zamknięte, paszporty w ministerialnych szufladach, nie mieliśmy dostępu do walut obcych. W latach 90. wszystko zaczęło się normować. Wyjazdy stały się dostępne dla każdego zdeterminowanego miłośnika podróży. Mógł wyjeżdżać z biurem podróży albo samodzielnie. My latem 1997 r. zdecydowaliśmy się na samodzielną wyprawę do Paryża.
Pierwszym etapem przygotowań było rozpoznanie terenu za pomocą książek kupowanych w księgarni Sklep Podróżnika w Warszawie. Drugi etap obejmował zakup biletów lotniczych oraz rezerwację noclegów. Trzeci etap to zakup waluty obcej – wtedy jeszcze franków francuskich.
Jakie książki kupiliśmy, aby oswoić się z paryską rzeczywistością? Przede wszystkim plan Paryża, modnego w owych latach wydawnictwa Michelin.
Do dziś tę książkę bierze się z przyjemnością do ręki – jest w niej nie tylko plan ulic, ale także podstawowe informacje o stolicy Francji. Planowaliśmy chyba intensywne zwiedzanie, bo znajdujemy ręczne zapiski o numerach autobusów kursujących do godziny 0.30.
Trzeba też było dowiedzieć się czegoś o samym mieście – wiedzę zdobywaliśmy z dwóch poradników: Twój przewodnik Michael’s Paryż oraz Pierrette Letondor & Beatrice Berthet-Piomor Przewodnik turystyczny dla kobiet – Paryż.
Szczególnie urocze rady znaleźliśmy w ponadczasowym, jak się okazuje, przewodniku dla kobiet. Czytamy w nim:
Nasz przewodnik ma wiele luk. Są one celowe. (…) Fanatycy zwiedzania być może dojdą do wniosku, że brakuje informacji o domu, w którym ktoś się urodził albo umarł. Dla nas ważniejsza jest informacja, jak poruszać się paryskim metrem. Paryż nie jest tani. Istnieje jednak wiele adresów, pod którymi można niedrogo mieszkać, zjeść czy dokonać zakupów. Dlatego też nie powinnyśmy bezwzględnie rezygnować, mając na uwadze nasz portfel, z haute couture czy luksusowych restauracji. Kto chce poznać Paryż i rozkoszować się nim, może, jedząc ostrygi czy kupując piekielnie modny ciuch, doznać tyle przyjemności, że zdecyduje się oszczędzać na innych rzeczach.
Myśl, żeby oszczędzić na… powiedzmy chlebie, by starczyło ostrygi, jest bardzo francuska i wywodzi się w prostej linii od Marii Antoniny, autorki słynnej kwestii: S’ils n’ont pas de pain, qu’ils mangent de la brioche!
Nasze przewodniki, z których przygotowywaliśmy się do podróży do Paryża
Podróż i zakwaterowanie
Do Paryża wyruszyliśmy 5 sierpnia 1997 roku, lot LO 5321 o 12.50, i wczesnym popołudniem byliśmy na miejscu. Stolica Francji przywitała nas tak rzęsistą ulewą, że aby strugi deszczu nie zalewały nam mapy, musieliśmy zejść do stacji metra.
Mieszkaliśmy w hotelu Adix na 30 Rue Lucienn Sampaix 75010 Paris, dziś obiekt nazywa się inaczej, jest po generalnym remoncie i niewiele przypomina nasz hotelik z lat 90. Jedynie podwórko, na którym rozstawiono stoliki i krzesełka, zachowało ten sam styl http://www.kyriad-paris-canal-saint-martin-republique.fr/.
Noclegi kosztowały 4500 franków. Frank był słabą walutą i był wart 0,56 złotego, co daje kwotę 2520 złotych na 3 osoby za 9 noclegów, czyli jedna noc 280 zł albo 93 zł od osoby. Banknoty franków miały spore rozmiary i czuliśmy się niczym osoby handlujące walutą, gdy wpłacaliśmy je do kasy hotelowej.
Postanowiliśmy zapłacić z góry, żeby nie nosić się z workiem pieniędzy. Otrzymaliśmy pokwitowanie, na którym było napisane -4500 FRF, co nas nieco zaniepokoiło. Recepcjonistka objaśniła, że jak jest minus, to w istocie jest plus…
Pokój był maleńki, chyba pierwotnie dwuosobowy i gdy dodano trzecie łóżko, nie było gdzie postawić nogi. Równie maleńka była winda. W Paryżu i dziś nas zastanawia, że w tych maleńkich windach zawsze znajdzie się miejsce na zamontowanie popielniczki oraz to, że za oknami maleńkich pokoików rozciągają się szerokie bulwary, aleje i pola.
Małe windy nie nadają się do przewożenia dużych rzeczy, więc Francuzi duże przedmioty transportują do mieszkań na piętrach za pomocą dźwigów-platform. Widywaliśmy np. kanapy wędrujące w powietrzu do balkonu lub okna na wysokim piętrze kamienicy.
Mieszkaliśmy w hotelu Adix
Recepcja naszego hotelu
Faktura z hotelu Adix
Następnego dnia po przyjeździe obchodziliśmy 16. urodziny Kate. Odbyła się uroczysta sesja fotograficzna w paryskich plenerach oraz zakup prezentu.
Dokładny przegląd domowych archiwów wykazał, że pierwsze Przyjęcie Bagietkowe z okazji urodzin wydaliśmy Paryżu i wiemy gdzie są najlepsze bagietki : )
...w La Tradi, oczywiście!
Natomiast w Warszawie najlepsze bagietki były na Przyjęciu Bagietkowym wydanym przez babcię Kisię i dziadka Mietka z okazji moich pierwszych urodzin. No była jeszcze fajna zupa pomidorowa...
Wiemy też gdzie są najlepsze bagietki w Cannes, @Francis po prawej pogryza bagietkę i przygląda się kolejce po bilety do kina na jakiś hitowy film
Każdego poranka budziła nas hałasująca śmieciarka, która po latach okazała się być ulubionym pojazdem @Młodzieńca
Co zwiedziliśmy?
Każdego dnia rano wyruszaliśmy w miasto. Zwiedzaliśmy je pracowicie, mimo iż nie byliśmy wyspani, bo sen zakłócały nam długie i hałaśliwe rozmowy toczone na podwórku.
Nasze poranki miały dwa stałe punkty odniesienia – hałasującą śmieciarkę, pod którą sfotografowałyśmy się, oraz bezdomnego śpiącego we wnęce sklepowej. Gdy narzekaliśmy na ciasnotę w naszym pokoiku, mówiliśmy sobie – ten facet ma jeszcze mniejszy metraż!
Kupiliśmy bilety wieloprzejazdowe. Poruszaliśmy się głównie autobusami, co wynikało z niezbyt fortunnego doświadczenia z używaniem metra. W Przewodniku dla kobiet przeczytaliśmy, że stacja Abbesses linii nr 12 leży najgłębiej pod ziemią i trzeba do niej zjeżdżać windą. Zjazd okazał się nieprzyjemny, winda – jak to w Paryżu – ciasna, chybocąca się na boki. Brrr…
I tak wysoko szybując wybraliśmy się na wieżę Eiffl'a
Na wieży Eiffl'a wyświetlano neon z informacją ile pozostało dni do 1 stycznia 2000 roku, obawiano się, że data ta może spowodować problemy w systemach informatycznych
Pod wieżą Eiffl'a
Fotografowaliśmy się na tle zabytkowej stacji metra
Czas płynie a zabytkowe wejścia do paryskiego metra niezmiennie są bardzo fotogeniczne
Zwiedziliśmy – oczywiście wieżę Eiffla, Notre Dame, Sacré Coeur, Montmartre, Łuk Triumfalny, Trocadéro. Oczywiście chcieliśmy wiedzieć, czy to prawda, że najlepsze kasztany są na placu Pigalle[1] – ale jakoś do degustacji nie doszło. Pozostając w konwencji frywolnej, obejrzeliśmy z zewnątrz Moulin Rouge, byliśmy zdziwieni skromnymi rozmiarami obiektu. Przyglądaliśmy się stateczkom płynącym Sekwaną. Spacerowaliśmy po Polach Elizejskich i zajrzeliśmy do Galeries Lafayette. Duże wrażenie zrobiła na nas księgarnia Virgin. Nie spodziewaliśmy się, że 18 lat później zawita ona na warszawskie Okęcie.
Finanse i zakupy pamiątek
Nasz budżet był skromny, ale wystarczający na wszystko, co najważniejsze. Podczas pobytów w Szwajcarii ukuliśmy pojęcie dieta ubogich turystów, na którą składały się chleb i woda. W Paryżu dieta była zmodyfikowana stosownie do miejsca – odżywialiśmy się bagietkami i zupami w torebkach przywiezionymi z kraju.
Poza prezentem urodzinowym kupiliśmy sobie nieco paryskich strojów, może nie było to haute couture, ale okazało się niezwykle wygodne i ponadczasowo trwałe. Szefowa ekspedycji dostała trzy pary skarpetek ze sklepu na Polach Elizejskich. Skarpetki bez ściągacza, wygodne do podróży, odwiedziły pięć kontynentów i nadal są dobrym stanie. Świetne zakupy zrobiliśmy też w Tati – bluzy w kratę dziś służą do chodzenia po domu. Mimo iż magazyn ten miał opinię taniego, to zachowywał w owym czasie pewien styl. Odwiedzony po latach okazał się wypełniony marną chińszczyzną.
Wróciliśmy 14 sierpnia 1997 r. rejsem LO 336.
A potem wspominaliśmy, wspominaliśmy i planowaliśmy następne podróże.
**********************
* Julian Ursyn.Niemcewicz - patron naszej ulicy
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział:
Krystyna Knypl
Motyw taneczny
https://www.youtube.com/watch?v=ekQ3aGcezb
Rozdział 8. Zielono mi
Ulubione kolory Matyldy i @Francisa znajdują dobre odzwieciedlenie w wierszu Kazimierza Wierzyńskiego:
Rozdaję wokoło mój uśmiech, bukiety
rozdaję wokoło i jestem radosną
wichurą zachwytu i szczęścia poety
co zamiast człowiekiem powinien być wiosną!
Ulubionym kolorem Francisa był zielony. Nosił zieloną czapkę, kurtkę, spodnie, buty, plecak, rękawiczki. Czasami udawało mu się wystroić na zielono także Matyldę.
Matylda początkowo sądziła, że zamiłowanie do koloru wojskowego to nawiązanie do tradycji rodzinnej związanej z dziadkiem Felicjanem, kapelmistrzem wojskowym. Jednak dokładniejsze studia historyczne wykazały, że mundury armii austriacko-węgierskiej były dwukolorowe i nie zawierały zielonego.
Matylda od czasu do czasu dawała namówić się na stroje w kolorze zielonym, ale była to raczej grzecznościowa decyzja niż poryw gustu.
Nie zawsze był kapelusz góralski, czasem czapka ( przywieziona z Zurichu)
Przypominanie sobie dat
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 7. Huragan macierzyństwa
Nie ma większego huraganu w życiu kobiety niż macierzyństwo. Nie ma takiej kariery, która by nie zbladła i nie zmalała wobec wyzwań, przed którymi staje każda matka nowo narodzonego dziecka. Matylda Przekora, podążając zgodnie z odwiecznymi prawami natury, uznała, że macierzyństwo jest ważniejsze od każdej kariery naukowej i zdrowia wszystkich bywalców Oddziału Chorób Wszelakich.
Z chwilą gdy została matką Maniuli, postanowiła udać się na czteroletni urlop wychowawczy. Decyzja ta została uznana przez sfery szpitalne za niebywale ekstrawagancką.
– Nikt cię nie będzie znał – wieszczyły dwórki z najbliższej świty ordynatora Władysława Wielkosza, szefa Kliniki Chorób Wszelakich w Wielkim Mieście.
– Jakoś to przeżyję – odpowiadała dr Matylda Przekora, kobieta niepokorna i dociekliwa, osobowościowo element obcy w dworze gnących się w ukłonach pochlebców i kicających dookoła ordynatora.
– Oderwana od szpitala zgłupiejesz i tylko będziesz umiała zupę ugotować– prorokowała jedna z wiernych służek ordynatora.
– Ważne, że nie umrę z głodu, a co do reszty, to zobaczymy, dajcie mi szansę zaryzykować i postawić na coś innego niż dreptanie za ordynatorem na obchodach i wystawanie w jego sekretariacie w oczekiwaniu na łaskawe przyjęcie w gabinecie – odpowiedziała Matylda.
Ta zuchwała i wcześniej przez żadną z asystentek niepodejmowana decyzja oznaczała w istocie, że Matylda przestała być jednym z elementów wspaniałego otoczenia ordynatora, słynnego uzdrowiciela chorych i pocieszyciela strapionych.
Matylda stanowiła w dworskiej społeczności element niewielkich rozmiarów, raczej lokujący się na jego obwodzie, nigdy niewyznaczany do awansów, wyjazdów zagranicznych, nagród finansowych, kariery naukowej wyższego szczebla. Nie zasługiwała na te dobra, więc trudno aby ordynator przydzielał je osobie, której z definicji się nie należały! Przedstawmy jej niedoskonałą osobowość z wykorzystaniem jakże modnych obecnie hasztagów.
# Czy Matylda odwiozła kiedykolwiek ordynatora samochodem z pracy do domu? Nigdy! Nie dość tego, nie miała nawet prawa jazdy i co oczywiste, samochodu.
# Czy można ją było prosić o zrobienie przeźroczy dzień przed wykładem? W żadnym wypadku!
# Czy patrzyła ordynatorowi z uwielbieniem w oczy? Ani razu nie posłała mu spojrzenia pełnego uwielbienia z dołączonym wydłużonym westchnięciem poruszającym cząsteczki powietrza z pęcherzyków płucnych trzeciorzędowych.
Wobec tak zaawansowanych braków w osobowości i potencjale asystenckim decyzje ordynatora o nieprzydzielaniu jej czegokolwiek atrakcyjnego były oczywiste i zasłużone! Asystent to jest ktoś, kto powinien ordynatorowi asystować i kicać dookoła niego na dwóch łapkach, a nie dyskutować z podawaniem cytatów z najnowszego piśmiennictwa naukowego, dociekać niepotrzebnych szczegółów tak delikatnych, jak na przykład komu wypłacono pieniądze za prace zlecone wykonane przez Matyldę. Taka nieprzyjemnie dociekliwa jednostka powinna zrozumieć, że powściągliwość emocjonalna jest dla wspinania się po drabinie klinicznej kariery umiejętnością podstawową.
Co więcej, postanowiła po trzyletnim urlopie wychowawczym przenieść się z Oddziału Chorób Wszelakich do Poradni Chorób Nijakich, dzięki czemu nie musiała pełnić całodobowych dyżurów lekarskich na oddziale szpitalnym. Mogła spokojnie odprowadzać Maniulę do szkoły, odbierać ją po lekcjach, odpowiadać na wszystkie zadawane przez córkę pytania, czuwać nad jej zdrowiem i rozwojem.
Z powodu kolekcji wspomnianych wyżej nieciekawych cech osobowości, z którymi przychodziło ordynatorowi obcować przez wiele lat, prośba Matyldy o przeniesienie do Poradni Chorób Nijakich została przez szefa zaakceptowana z nieskrywaną radością. Stosowne dokumenty podpisane zostały autografem z zamaszystym ogonem, który mógł być odczytany przez znawcę symboli graficznych tylko w jeden sposób: „Ja, Władysław Wielkosz, tu rządzę i nikt inny”.
Czas płynął i wszystko zmieniało się w Wielkim Mieście, a nowe trendy objęły także służbę zdrowia. Oddział Chorób Wszelakich przeniósł się do nowego centrum medycznego wybudowanego na obrzeżach miasta, natomiast Poradnia Chorób Nijakich zawisła w niezdefiniowanym niebycie. Pewnie tkwiłaby w nim do dziś, gdyby dyrekcja szpitala nie zażądała przyłączenia poradni do struktur oddziału, licząc na wyższe kontrakty w związku z nadciągającymi zmianami restrukturyzacyjnymi. Odległość czterech gmachów między poradnią a Oddziałem Chorób Wszelakich tworzyła nowy, dość bezkolizyjny byt.
Po kilku latach niemrawych zmian w służbie zdrowia nadszedł huragan organizacyjno-koncepcyjny. Pacjenci stali się klientami, za którymi szły pieniądze… Wprawdzie nikt tych pieniędzy tak ulokowanych na własne oczy nie widział, ale skoro wszyscy o tym mówili, to coś musiało być na rzeczy.
Profesor Władysław Wielkosz przeszedł na emeryturę, schedę po nim przejął prof. Antoni Przecientny, utalentowany biznesowo zwycięzca konkursu na następcę. Antoni szybko dokonał biznesowej restrukturyzacji przychodni i Matylda wypadła za burtę wspaniałego żaglowca MS Choroby Wszelakie pływającego po morzach i oceanach wiedzy klinicznej wraz z towarzyszącym mu małym jachtem Choroby Nijakie.
Matylda po pierwszej chwili oszołomienia złapała oddech, dopłynęła do widniejącego na horyzoncie brzegu i rozejrzała się dokoła. W zasięgu wzroku nie było nikogo znajomego ani niczego znanego. Gdzieś w oddali majaczyła sylwetka jakby znanego żaglowca, który zmierzał w sobie tylko znanym kierunku, oddalając się od lądu, na który los przemian wyrzucił Matyldę. Spojrzała w prawo i w lewo – pustka.
– A więc jestem sama w takim położeniu… tylko ja i nikogo więcej. A to dopiero historia! – ostrożnie analizowała swój stan fizyczny i psychiczny po tym w sumie nieoczekiwanym zakręcie życiowym. – Kim ja teraz jestem? Co mogę robić? Co znaczę we wszechświecie medycznym?
Wiele pytań i żadnej znanej odpowiedzi. Mogła równie dobrze nazywać się dr Matylda Nikt - Proszalska, wszak już nie była jedną z tej słynnej w całym Wielkim Mieście drużyny ordynatora, zasiadającej na medycznym Olimpie.
– Nawet nie mogę do nikogo zadzwonić, bo i tak nikt nie odbierze ode mnie telefonu.
Stan, w którym się znajdowała, nie był do tej pory znany nikomu z kręgu jej znajomych. Jak można było opisać emocje Matyldy? Otóż nasza bohaterka odczuwała ból czterech liter większy niż owe litery połączony z chorobą określaną przez lekarzy tajemniczym kryptonimem ZBCC, ale była to w zasadzie przypadłość zarezerwowana dla pacjentów.
Na wszelkie dotkliwie obite miejsca medycyna ludowa zaleca okłady ze sparzonych liści kapusty, naprzemiennie z zimnymi opatrunkami z lodu. Trudno jednak do końca życia leżeć z kapustą rozłożoną na mięśniach pośladkowych. Potrzebna była inna kuracja.
Matylda instynktownie czuła, że zamiana liści kapusty na inne warzywo nie gwarantuje sukcesu. Pierwszym etapem kuracji było stwierdzenie: trzeba podnieść się i wrócić do realnego świata. Spostrzeżenie, jakie poczyniła po powrocie, brzmiało: to jest świat w zupełnie nowym stylu.
Gdyby miała zdolność przewidywania jak jej matka Halina, która stawiała kabałę ludziom i przepowiadała przyszłość...Nie wiedziała, nie przypuszczała w najśmielszych snach, że będzie się nazywała dr Matylda Przekora - Freelancer, po kilku dziesięcioleciach dr Matylda Przekora - Nakręcona... a Francis będzie miał w Londynie swoją ulicę...(https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1825-tancze-tango-powiesc-milosna-rozdzial-41)
Trzeba było tylko przeskoczyć jakiś mur...czasem nie jeden, ale dwa, a może nawet trzy...
Mury odgrywały wielką rolę w życiu nie tylko pojedynczych ludzi, ale także rodzin ( Zemsta Aleksandra Fredry jest tego przykładem) oraz narodów.
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 6. Lazurowe Wybrzeże
Widok z balkonu na wieczorną Niceę
Pałac Festiwalowy w Cannes
Matylda i Francis w Cannes
Maniula i Matylda w Nicei
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 5. Wakacje w Rodzinnym Miasteczku
Czarodziejski mur w rezydencji na Niemcewiczech
Matylda na wakacjach w Rodzinnym Miasteczku
Kosynier w Rodzinnym Miasteczku Matyldy
Redaktor Modnych Diagnoz w swoim gabinecie
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 4. Mąż z ogłoszenia, żona ze szpitala
Prozę życia z wszystkimi jego niespodziankami i zakrętami zamienić na poezję wspomnień potrafili tylko prawdziwi artyści. Ulec presji zwanej tradycją pospolitości było łatwo i nie wymagało żadnych szczególnych umiejętności ani cech charakteru.
Spotykała na swej drodze zawodowej oraz prywatnej pokrewne dusze. Nabyć Męża z ogłoszenia wymagało niecodziennej odwagi. Doskonale pamiętała tę pacjentkę, autorkę książki "Mąż z ogłoszenia#
Przyszła redaktor naczelna Modnych Diagnoz, gdy po latach przystąpiła do pisania wspomnień była kwestia: Który to mógł być rok?
No właśnie, który?
W którym roku w Zurich, Matylda słuchała tej melodii? Mina najwyraźniej wskazuje, że musiała ona wtedy słuchać tanga!
Wspominała jak w COOP powracając z całodziennych wycieczek kupowali makaron na kolację
W którym roku wybrali się w trójkę do Pragi, w 1997 czy 1998?
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni rozdział
Krystyna Knypl
Rozdział 3. Rodzina powiększa się
Bocian z Rodzinnego Miasteczka
Po jedenastu miesiącach od ślubu bocian z Rodzinnego Miasteczka Matyldy przyleciał do Warszawy i przyniósł Matyldzie i Francisowi córkę Maniulę.
Od lewej Matylda, jej cioteczna siostra, czyli babcia Helia - jak mawiała Maniula -, jej mąż czyli dziadek Mietek. W pierwszym rzędzie Maniula oraz Piotrek i Krzysiek, towarzysze dziecięcych zabaw, wnuki babci Helii i dziadka. Maniula miała w Rodzinnym Miasteczku wiele pasjonujących zajęć.
Jednym z nich było obserwowanie krów zwanych muczkami (największa miłość Maniuli w owych latach), a także wszystkie inne zwierzęta gospodarcze babci Helii.
Nowy etap w życiu rodziny pilnie dokumentował i fotografował @Francis
Także Matylda dokumentowała sceny z życia rodzinnego, ta została nazwana "Złapać szczęście"
Nabyte prawo jazdy na pojazd dwuśladowy przydaje się w następnym pokoleniu
Happy family
Matylda na kolejnym zdjęciu, na którym wyraźnie widać, że była brunetką
Od pierwszych dni dała się poznać jako jednostka, która znakomicie daje sobie radę z wszelkimi przeciwnościami losu - nawet gdy okazuje się nią konieczność wytłumaczenia w języki francuskim hydraulikowi na czym polega problem z zatkaną rurą, pok zaledwie czterech miesiącach nauki tego języka - początkowo dość obcego, a z czasem codziennego. Podobnie codziennością od najmłodszych lat było obcowanie z maszyna do pisania typu "stukotka".
Maniula pod kierunkiem @Francisa zgłębia tajniki maszynopisania na stukotce
Co czyni ojca dobrym?
Co czyni mężczyznę ojcem? Jego zdolność do poczęcia dziecka? Do noszenia malucha na barana? Do grania z nim w piłkę? Czy to wszystko razem?
A może jego męskie serce, niełatwo ulegające wzruszeniom na widok pierwszych kroków dziecka? Czy podrzucanie do góry dziecka zaraz po przyjściu z pracy nawet bez zdejmowania płaszcza?
Czy raczej wsłuchiwanie się w wesoły śmiech wirującego pod sufitem dziecka i wpadającego w kochające ramiona ojca?
A może potrzeba niepokazywania po sobie jak jest wzruszony, gdy dziecko nie pozwala mu wyjść do pracy? To są życzenia dla wszystkich ojców: tych, którzy zawsze chcieli nimi być i tych, którzy zostali zaskoczeni wiadomością o ojcostwie, a także tych, którzy nigdy się nie dowiedzieli, że są ojcami. Też dla tych, którzy nie uwierzyli w wiadomość o swoim ojcostwie i dla tych, którzy uwierzyli w nią po latach.
Jest to dla ojców, którzy czytali dzieciom na dobranoc ulubione książki nie tylko o rycerzach, lecz także „Małą Księżniczkę” i byli wzruszeni jej losem. Jest to dla tych ojców, którzy dawali klapsy swoim dzieciom i dla tych, którym nigdy taka myśl nie przyszła do głowy.
Są to życzenia dla ojców, którzy zaprowadzili dziecko pierwszy raz do przedszkola, ponieważ ich żona sądziła, że są ważniejsze sprawy w życiu. Są też dla ojców, którzy nie byli nigdy na żadnym przedstawieniu, w którym występowało ich dziecka i dla tych, którzy najgłośniej bili brawo po występach.
Dla tych, którzy uczyli swoich synów kopać piłkę, a córki prowadzić samochód. A także dla tych, którzy nie zauważyli jak szybko dzieci rosną i dla tych, którzy odmierzali co rok wzrost swoich dzieci na framudze drzwi.
Są też dla tych ojców, którzy zawsze spóźniali się po odbiór dziecka ze szkoły i tych, którzy odbierali na czas. Są to życzenia dla ojców, którzy traktując jak własne, wychowali dzieci innych osób. Dla tych, którzy wracali do domu zawsze trzeźwi i tych, nie mających w tym zakresie większych sukcesów. A także dla tych, którzy kupili swoim synom pierwszy scyzoryk szwajcarski i dla tych, którzy uczyli córki obsługi komputera. Dla tych, którzy obsypywali swoje dzieci pieniędzmi i tych, którzy tego nie robili.
Są to życzenia dla wszystkich mężczyzn, którzy dzielili z kobietami trud, radość i dumę wychowania ich dzieci, bo były to zawsze ich wspólne losy, a także dla tych, którym nie było dane towarzyszyć kobietom. Dla wszystkich mężczyzn, którzy poczuli choć przez chwilę inny niż macierzyństwo, nieznany kobietom – smak ojcostwa…
Poranny całus staranny dla Taty
Śniadanie we dwoje
Rodzinna gimnastyka poranna
Rajd dookoła salonu
Happy family
Po pokolorowaniu okazało się, że Sylwester z Zebrą był w jeansach
W 10 rocznicę ślubu na tle okolicznościowego plakatu (w tle) który narysowała Maniula
Następny rozdział
Krystyna Knypl
Poprzedni odcinek
Krystyna Knypl
Matylda w skupieniu analizuje fonokardiogram
Motyw muzyczny
https://www.youtube.com/watch?v=ho5YBX5qGuA
Rozdział 2: Nietypowe tango małżeńskie
Realia życia młodej dziewczyny, która nie będąc do końca świadoma konsekwencji swojego czynu, złożyła przysięgę Hipokratesa, nie sprzyjały oddawaniu się pasji tańczenia tanga. Rytmu nie wyznaczały takty tanga lecz całodobowe dyżury, poranne odprawy, egzaminy specjalizacyjne, pisanie prac naukowych, prowadzenie badań do doktoratu oraz służba ludzkości wynikająca z tzw. powołania do medycyny. Istniało podobno także powołanie do małżeństwa, ale które było ważniejsze tego nie wiedział nikt!
Dziewczyny wychodziły za mąż z miłości, z konieczności, z rozsądku, z wyrachowania, a także z wielu innych powodów. Czy któraś dziewczyna wyszła za mąż z powołania? W kręgu koleżanek Matyldy kroniki towarzyskie nie odnotowały takiego przypadku.
Dziewczyny w podjęciu decyzji o małżeństwie nie były osamotnione. Matki, ojcowie, rodzeństwo a także koleżanki i koledzy aktywnie uczestniczyli w aranżowaniu zamęścia. W przypadku Matyldy okoliczności były nieco inne, a mianowicie okoliczności zamęścia były wywróżone przez jej matkę Halinkę, utalentowaną kabalistkę.
Halinka, matka Matyldy, która wywróżyła jej, że męża to ona sobie wyleczy
- Ty to sobie męża wyleczysz - było wróżbą jaką Matylda wielokrotnie słyszała od swojej matki Halinki.
- Matka, skup się i spójrz w moją przyszłość wnikliwie i dociekliwie! Niby który z tych siedemdziesięciolatków tłumnie przybywających na oddział chorób wszelakich miałby być moim przyszłym mężem - odpowiadała poirytowana wróżbami matki.
- Przyglądaj się dokładnie wszystkim pacjentom, karty nie kłamią - odpowiadała Halinka.
Wróżby podobnie jak plany życiowe bywają krótkoterminowe oraz długoterminowe. Przyjrzawszy się niezliczonej rzeszy siedemdziesięciolatków, których leczyła, w żadnym z nich nie widziała kandydata na swojego przyszłego męża.
Na kolejny czerwcowy niedzielny dyżur wybrała się nie spodziewając się, że będzie on miał przełomowe, a nawet historyczne znaczenie w jej życiu. Ot, jeden z wielu w lekarskim życiu...
Źródło ilustracji: https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-17-czerwca-1979
Dyżur przebiegał spokojnie, podczas wieczornego obchodu Matylda na sali mieszczącej się pod koniec szpitalnego korytarza, zobaczyła pacjenta nie widzianego rano ani nie przyjmowanego przez nią w ramach skierowań z izby przyjęć.
@Francis zamyślony nad strategią oczarowania Matyldy
Zdziwiona tym niespodziewanym odkryciem wygłosiła do pacjenta pamiętną frazę:
- A pan co tu robi? - zapytała Matylda.
- Leżę sobie - odparł pacjent.
- No tak, to widzę, ale skąd się pan wziął? - doprecyzowała.
- Z izby przyjęć - odparł pacjent.
- Muszę sprawdzić dokumentację dotyczącą pańskiego przyjęcia do szpitala w dyżurce pielęgniarek, za chwilę wrócę - oznajmiła. To co znalazła w dyżurce przyprawiło ją o lekki zawrót głowy. Pacjent nie dość, że miał sporą niedokrwistość, to jeszcze dla wzmocnienia efektu pierwszego wrażenia okazało się, że był dziennikarzem znanego czasopisma.
- No tak, sławę na łamach mediów mam zapewnioną - pomyślała Matylda mocno sfrustrowana swoimi odkryciami. Wizja popularności w mediach okazała się prorocza, ale mechanizm jej realizacji okazał się być zupełnie inny, niż ten który sobie w pierwszej chwili wyobraziła. Pacjent z przydziału trafił pod opiekę jednej z koleżanek, która po dwu tygodniach z powodu urlopu przekazała go ponownie Matyldzie. Jak przeznaczenie coś postanowi to nie ma siły, żeby było inaczej - pomyślała po latach Matylda.
Dalsza kuracja pacjenta przebiegła pomyślnie, a dla utrwalenia uzyskanej poprawy stanu zdrowia, Matylda wysłała go do sanatorium. Sprawa wyglądała na zakończoną, przynajmniej z lekarskiego punktu widzenia. Wyczerpana obowiązkami Matylda udała się na urlop nad Adriatyk.
Matylda pod palmą nad Adriatykiem
Po roku od wypisania ze szpitala pacjent doszedł do wniosku, że nie otrzymał dostatecznie dokładnych zaleceń dietetycznych i poprosił Matyldę o spotkanie.
Nie codziennie pacjenci jako miejsce spotkania z lekarzem proponują kawiarnię Hotelu Europejskiego, więc lekko oszołomiona nieco flirciarską atmosferą rozmowy, Matylda wyraziła zgodę na tę nietypową lokalizację konsultacji.
Bar mleczny Prasowy
Mogli umówić się na spotkanie w wersji prasowej, niskobudżetowej, w barze "Prasowy", w którym podawano dania mleczne. Jednak pacjent zainwestował w wersję wysokobudżetową, którą uzupełniał piękny bukiet kwiatów wręczony Matyldzie.
Z hotelu Victoria, w którym Matylda pracowała jako lekarz zakładowy do Hotelu Europejskiego, który był ustalonym miejscem spotkania było blisko, więc po zakończeniu przyjęć pacjentów nieśpiesznym krokiem udała się - jak pokazał czas - ku swojemu przeznaczeniu, będącym spełnieniem wróżby matki.
Hotel Europejski*** przed laty
Po dwugodzinnej rozmowie okazało się, że nie wszystko zostało omówione podczas pierwszego spotkania i konieczne jest następne. Podczas kolejnych spotkań, odbywanych codziennie,Matylda zaczęła podejrzewać, że naruszyła art. 14 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który mówi, że „lekarz nie może wykorzystywać swego wpływu na pacjenta w innym celu niż leczniczy”. Naturalną konsekwencją kolejnych spotkań było przejście na ty. Wszystko wskazywało, że wywarła na pacjenta „wpływ inny niż leczniczy”, ale szczęśliwie w tych odległych już latach nie straszono lekarzy co 5 minut odbieraniem PWZ czyli prawa wykonywania zawodu lekarza, za każdy gest lub decyzję. Dla dokładności narracji należy dodać, że pacjent też zaczął wywierać na Matyldę wpływ inny niż medyczny.
Hotel Europejski, wejście do kawiarni
Hotel Europejski, wejście do kawiarni
To był zupełnie inny obiekt, ale długi korytarz skojarzył się Matyldzie z wspólnie odbytą drogą. Tu zaczęła się i w symboliczny sposób tu skończyła się ich wspólna droga.
Efektem kolejnych spotkań odbywanych codziennie, podczas których otrzymywała kwiaty, było spostrzeżenie:
- Mogłabyś nosić podwójne nazwisko, Matyldo - zauważył @Francis.
- Czy mam rozumieć, że są to oświadczyny? - zapytała.
- Tak, oczywiście! Zostań moją żoną! - @Francis doprecyzował swoją propozycję.
- Matka mi wróżyła, że wyleczę sobie męża, a ponieważ jesteś wyleczony więc niech się spełni jej wróżba! - odpowiedziała Matylda.
Ślub Matyldy i @Francisa
Zostanie żoną po trzech miesiącach i matką po jedenastu miesiącach od ślubu nie sprzyjało tańcom, choć dla porządku należy zaznaczyć, że w życiu małżeńskim bywały sympatyczne chwile taneczne, które Matylda tak opisała w jednej ze swoich powieści:
Matylda odtańczyła solowy taniec radości, po czym zażądała od męża współuczestnictwa. @Francis objął żonę. Jego dłonie przesuwały się po roztańczonej Matyldzie niczym wycieraczki po szybie.
- @Francis, taniec to takie zajęcie, przy którym należy poruszać nogami, a nie rękoma - poinstruowała męża.
- Nie bądź drobiazgowa. To nie medycyna. Kończyny górne czy dolne - nie ma znaczenia, ważne, ze pracują
- Mój drogi, tańce małżeńskie cię nie ominą, niezależnie od tych spektakularnych wywodów anatomicznych. Najpóźniej na emeryturze pojedziemy do Argentyny na kurs tanga, a gdy już opanujemy tę sztukę, będziemy tańczyć do białego rana.
Na tańce małżeńskie trzeba było poczekać aż dziesięć lat do hucznego Sylwestra z Zebrą, gdyż dopiero wtedy nadarzyła się pierwsza odtańczenia tanga.
W życiu tak bywa, że pewne sprawy wymykają się spod naszej kontroli. Odtwarzając w pamięci wieczór sprzed lat spędzony w Teatrze Współczesnym Matylda miała wrażenie, że grana pod koniec spektaklu melodia La Cumparsita wymknęła się na ulicę i wszechwładnie ogarnęła przestrzeń pozateatralną. Nie mogła sobie przypomnieć z kim była na przedstawieniu "Tanga", najwyraźniej nie osoba towarzysząca była ważna, lecz tango!
Matylda była bardzo ciekawa autora sztuki "Tango" - jaką ma osobowość człowiek, który napisał tę sztukę. Po latach miała okazję spotkać go na Międzynarodowych Targach Książki. Robił wrażenie człowieka nieśmiałego, co ją bardzo zaskoczyło. Matylda miała słabość nie tylko do tanga, ale także hoteli - pracowała w nich jako lekarz zakładowy, bywała jako gość, kolekcjonowała o tych miejscach informacje. W klimat tych zainteresowań wpisywała się wielokrotnie przez nią oglądana scena tanga z filmu "Scent of woman", którą kręcono w The Pierre Hotel w Nowym Yorku. Podczas tańca pada słynna kwestia No mistakes in the tango, darling, not like life czyli „W tangu nie ma błędów, nie tak jak w życiu”. Hotel istnieje od 1930 roku, a jego gośćmi byli między innymi Coco Chanel, Karl Lagerfeld, Hubert de Givenchy, Elizabeth Taylor, Audrey Hepburn, Yves Saint Laurent, Barbra Streisand oraz Joan Collins.
Jedna noc w tym hotelu kosztuje 3100 złotych, wyjątkowo można złapać okazję za jedyne 2500 złotych! Gdy jednak chcemy mieć pokój z widokiem na Manhattan to musimy zapłacić 3200 złotych. Pokój królewski z widokiem na Central Park to cena 4585 złotych za jedną noc. W hotelu tym obradowała światowa finansjera w październiku 2019 roku na temat jakie działania należy podjąć gdy wybuchnie pandemia wywołana przez.... koronawirusa. No, ale na zdrowiu nikt nie może oszczędzać, zwłaszcza gdy w grę wchodzi zdrowie całej ludzkości!
Hasło hotelu stronie internetowej brzmi: French classical meets New York chic
Źródło ilustracji: https://www.youtube.com/watch?v=Q-GW0gPMWnM )
Matylda zawsze uważała się za szatynkę, do której tango mniej pasowało niż do brunetki.
Domniemana szatynka niekiedy robiła sobie pasemka, aby spróbować jak to jest być blondynką. Nigdy nie zdecydowała się jednak aby być blondynka stu procentową. I po tych wszystkich kolorystycznych rozważaniach oraz nieśmiałych próbach bycia blondynką nieoczekiwanie po latach dowiedziała się, że jednak była brunetką!
- Z szatynką bym się nie ożenił! Tylko i wyłącznie z brunetką! - wyznał Francis gdzieś po czterdziestu latach małżeństwa.
Lepiej późno niż wcale dowiedzieć się, że miało się kompetencje kolorystyczne do zatańczenia tanga! - pomyślała Matylda.
Tango niesie ze sobą wiele skojarzeń, ale chyba najbardziej oryginalne skojarzenie nasunęło się Enrico Macias - algiersko -francuskiemu muzykowi. Miłość jest jak salamandra mówi autor piosenki. https://www.youtube.com/watch?v=28PPqlc39Qw&list=RD6NvPVAMQE6g&index=4
Krystyna Knypl
Krystyna Knypl
Okładka
Motto
Motyw muzyczny
https://www.youtube.com/watch?v=LkfzK_nX-QM
Rozdział 1: Natura tanga
Nieprzemijającą miłością Matyldy Przekory było tango. Mogła godzinami i bez końca słuchać melodii słynnych tang, ale z ich tańczeniem było już nieco gorzej. Znane powiedzenie, że do tanga trzeba dwojga zawierało tylko część prawdy. Liczba tancerzy nie gwarantowała bowiem automatycznie satysfakcji z wykonania tanga.
Od pewnego czasu zastanawiała się czy jej fascynacja tangiem trwała od zawsze, inaczej mówiąc czy była cecha wrodzona czy też może była cechą nabytą. Przyjmując hipotezę o wrodzonym pochodzeniu fascynacji tangiem mógł odpowiadać za nią the tango gene - pomyślała.Gdy coś nazwiemy po angielsku można wtedy snuć naukowe rozważania, pisywać artykuły do naukowych czasopism z wysokim Impact Factor, a także wystąpić w telewizji i otrzymać tytuł eksperta.Mogłabym wtedy zamówić sobie nową wizytówkę o treści: dr Matylda Przekora, tangolog i wręczać ją różnym VIP-om, wzbudzając jeszcze większe zaintrygowanie niż było to z wydawaną przez nią gazetą Modne Diagnozy.
W jaki sposób powstawała fascynacja tangiem? - kontynuowała swoje rozmyślania Matylda. Fascynacja mogła zaistnieć w następstwie zatańczenia tanga z jakimś znakomitym tancerzem. Matylda niestety nie była w stanie przypomnieć sobie takiego epizodu ze swojego życiorysu. Prywatki w jej czasach licealnych organizowano raczej z potrzeby wyrzucenia z siebie nadmiaru młodzieńczej energii niż z poszukiwania zgodności harmonicznej z tancerzem. Była to epoka rock nad rolla, tańca preferującego bardziej ekspresję energii niż zgodność tancerza z rytmem. Na medycynie, na której trzeba było wykuć na pamięć dwieście pięćdziesiąt gałązek nerwu trójdzielnego i wiele tym podobnych detali, podobno absolutnie niezbędne do przyszłej pracy lekarza, na tańce już nie starczało czasu. Zachowała w pamięci sympatyczny Bal Półmetkowy podczas którego wytańczyła się nadrabiając zaległości pierwszych dwóch lat medycyny, tradycyjnie poświęcone wkuwaniu anatomii prawidłowej. Jednak w Klubie Medyka grała do tańca orkiestra jazzowa i wykonywanie tang nie były jej specjalnością.
Pewnego razu wracając z ćwiczeń z fizjologii wstąpiła do antykwariatu i kupiła w nim tomik poezji Marii Pawlikowskiej, wydany w 1958 roku. Na okładce widniała para tancerzy pozostająca od siebie w pewnym oddaleniu. Raczej nie wyglądali na takich, którzy załapali wspólny rytm w tańcu od pierwszego taktu.
Spoglądając na okładkę miała wrażenie, że tancerze nie ustalili przed rozpoczęciem kto w tańcu prowadzi i ciąg dalszy był tylko konsekwencją braku tego faktu. Przeglądając po latach tomik wierszy wczytywała się w poszczególne wiersze, szukając w nich ogólniejszych odniesień.
Źródło: Dancing, Karnet balowy Marii Pawlikowskiej, Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1958
Pierwszy z wierszy zamieszczonych w tomiku zachwycił Matyldę ponownie, a zwrot wy cietrzewie profesjonaliści zawierał w sobie ponadczasową aluzję. Drugim ważnym wydarzeniem w genezie fascynacji Matyldy tangiem było obejrzenie w 1965 roku w Teatrze Współczesnym przedstawienia dramatu Sławomira Mrożka "Tango", w reżyserii Erwina Axera. Była wówczas studentką III roku medycyny, gdy obejrzała to przedstawienie. Końcowa scena, w której służący Edek i wuj Eugeniusz tańczą tango przy dźwiękach melodii La cumparsita, która zdawała się nie mieć końca.
Ludzie opuszczali widownię przy dźwiękach tanga, które roznosiły się po wszystkich pomieszczeniach teatru, dobiegając nawet do szatni położonej na poziomie minus jeden. Tango było wszechobecną i wszechogarniającą siłą.Po latach odczytywała ówczesną reżyserię jako ponadczasowo znakomite pokazanie nie tylko uniwersalnego symbolu tanga jako czegoś co łączy ludzi w bardzo specyficzny sposób. Było więc tango sposobem na drogę przez życie czy może celem do którego należało dążyć? Wyidealizowanym celem, który tak w istocie nigdy się nie spełni? Happiness is not destination, is a way of life - przeczytała podczas pewnego wspólnego z @Francisem, spaceru przez Rue Longschamps w Paryżu.
Paris, 16 arr, Rue Longschamp, fot. @Matylda Przekora
Paris, 16 arr, Rue Longschamp
Droga była wpisana w naturę tanga, można więc było powiedzieć: tango is not destination, is a way of life.
Źródło ilustracji
https://en.wikipedia.org/wiki/La_cumparsita
Najsłynniejsze z tang La cumparsita oznacza marsz uliczny małej grupy ludzi. Można rozszerzyć tę definicję, że La cumparsita oznacza także drogę małej grupy ludzi przez życie. Jeżeli dodamy do tego, że tango składa się z elementów argentyńskich (Matylda po latach dotarła do Argentyny) oraz afrykańskich w postaci candomne tańczonego przez niewolników, to wszystko składało się w ciąg przeznaczenia, jeśli zważymy na fakt, że po latach dotarła na kontynent afrykański jej córka Maniula.
Źródło ilustracji
https://en.wikipedia.org/wiki/Candombe
Motyw taneczny
https://www.youtube.com/watch?v=nbvTI9G-MTw&list=RDNY0MLG-IrSU&index=1
Następny rozdział powieści:
Krystyna Knypl
Starość zaczyna być modna! W przeciwieństwie do młodości, która z czasem przemija, starość trwa w nieskończoność. Od kiedy jest się starym? Każda data jest umowna. Można z pomocą biznesu ubraniowego, kosmetycznego, fryzjerskiego oraz paznokciowego stworzyć pozory młodości, ale wszystkie te wysiłki stwarzają jedynie złudzenie młodości.
Czas płynie do przodu bez względu na to jak długie mamy paznokcie, jakiego koloru są nasze włosy (moje paznokcie są krótkie, mają naturalny kolor, włosy także). Niewątpliwą datą od której możemy uważać się za osobę starą jest czas gdy otoczenie zaczyna mówić do Ciebie per "Babciu".
Paryż 2016, sierpień
Przed rodzinnym obiadem w restauracji Le Grand Colbert, z moją córką Kate oraz wnukami, którzy nazywają mnie "Babcią Kisią". To moje domowe imię jest zdrobnieniem od Krysi, używanym przez wnuka, który uczy się wymawiania polskiego "R".
4:30 pobudka
Spoglądam na ekran smartfona - administracja "Profilu zaufanego" informuje mnie, że za kilka dni wygaśnie jego ważność i zachęca do odnowienia. Będąc na czczo i tuż po obudzeniu się nie pamiętam, do czego ten profil jest mi potrzebny, ale pewnie służy do potwierdzania, że ja to jestem ja. Rozpoczynam procedurę przedłużania. Wystarczy, że dostanę dwa maile, wpiszę cztery kody w różne okienka i już mam profil ważny do 2025 roku. Hurra! Pierwszy sukces dzisiejszego dnia i to jeszcze na czczo. Klikam na aplikację Twittera na moim smartfonie i na ekranie pojawia się informacja o najdroższych miastach do życia. Ha! Ciekawe, jakie to miasta!
Próbuję dowiedzieć się tego na stronie www.bloomberg.com, ale muszę wpisać swój adres e-mail, aby przeczytać artykuł na ten temat. Tak też robię, niestety wyświetla się tylko nagłówek artykułu, aby przeczytać całość muszę zapisać się na otrzymywanie newslettera, ale aby go przeczytać powinnam wykupić subskrypcję na 3 miesiące w promocyjnej cenie - tylko 0,99 USD/miesiąc, a potem czas pokaże ... ile to będzie kosztować. Szukam informacji - internauci piszą, że po okresie promocyjnym za newsletter agencji Bloomberg dostarczającej wiadomości na tematy finansowe oraz inwestycyjne trzeba płacić 34 USD / miesiąc. Nic dziwnego, że jej właściciel Mike Bloomberg zgromadził wielomiliardową fortunę. Zaglądam na stronę miliardera https://www.mikebloomberg.com/, gdzie zaciekawia mnie artykuł "Confronting COVID-19 with partnerships, innovation, and information".
Nad artykułem wyświetlany jest pasek filmowy przedstawiający miliardera Mike'a spotykającego się ze wszystkimi przedstawicielami My, narodu amerykańskiego. Na filmie widzimy mężczyzn młodych, w średnim wieku oraz starych, młode i w średnim wieku kobiety, młodego mężczyznę trzymającego na rękach, dwie kobiety ze znaczną nadwagą. W filmie nie ma ani jednej starej kobiety! Co się z nimi stało? A może amerykańskie kobiety się nie starzeją? Jak to się stało, że wielomilionowym kraju nie znaleziono ani jednej starej kobiety, aby reprezentowała niemałą rzeszę swoich rówieśniczek? Czy to cud natury czy ageistowski, antyfeministyczny żart ponury? Na czczo tego nie rozgryzę!
5:45 śniadanie
Moje dzisiejsze śniadanie
Po śniadaniu prasowanie, rozmowy telefoniczne oraz pisanie artykułów do Gazety dla Lekarzy - dzień jak co dzień, zwykły dzień.
Kupiłam tę naklejkę, ponieważ myślałam, że to prawda, ale okazuje się, że światem rządzą mężczyźni!
Krystyna Knypl
GdL 2/2022
Krystyna Knypl
Old age is starting to be fashionable! Unlike youth, which transient away with time, old age lasts indefinitely. Since when are you old? Every date is conventional. You can with the help of cosmetic business, hairdressing, nail business create the appearance of youth, but it is all an illusion.
Time moves forward no matter how long your nails are and what color they are (btw, my nails are short and have a natural color and hair too). The undisputed date is when they start calling you Grandma.
Paris 2016, August
Before a family lunch at Le Grand Colbert restaurant, with my daughter Kate and grandchildren who call me "Grandma Kisia". This name is a diminutive of Krysia, used by my grandson who is in the process of learning to pronounce the Polish "R".
4:30 wake-up call
I look at my smartphone screen - the administration of "Profil zaufany" notifies me that it will expire in a few days and encourages me to renew. On an empty stomach and just after waking up, I can't remember what I need this profile for but I assume it's to confirm the issue that I am me.
I am starting the renewal procedure. I only need to receive two emails, enter four codes in different boxes and I already have a profile valid until 2025. Hurray! First success!
I click on the Twitter app and the screen shows information from www.bloomberg.com about the most expensive cities to live in. Ha! I wonder what cities they are!
I'm trying to find out on the site, but I have to enter my email address to read an article on the subject. I do, unfortunately only the headline of the article is displayed, to read the whole I have to subscribe to the newsletter, but it would be best if I bought a subscription for 3 months at a promotional price - only 0.99 USD / month, and then time will tell ... how much it will cost.
Internet users write that after the promotional period you have to pay $34 /month for the newsletter. No wonder owner Mike Bloomberg has collected a multi-billion dollar fortune. I look at the billionaire's website https://www.mikebloomberg.com/ where I get curious about the article "Confronting COVID-19 with partnerships, innovation, and information".
A film strip is displayed above the article showing billionaire Mike meeting all the representatives of We the People, of America. In the video we see young, middle-aged and old men, young and middle-aged women, a young man holding hands, two women who are significantly overweight. There is not a single old woman in the film! What happened to them? Are American women not aging? How is it that in a country of many millions of people, not a single old woman was found? Is it a miracle of nature or an ageist, anti-feminist joke? On an empty stomach, I can't figure it out!
5:45 breakfast time
The google calendar notifies me that I have not scheduled any events for today. Sounds promising! Could I be lying on any side all day?
My breakfast today
After breakfast, ironing, phone calls and writing articles for Gazeta dla Lekarzy - a day as usual.
Caption: Krysia never wanders, she rules the world :)
I bought this sticker because I thought it was true, but it turns out that the world is ruled by men!
Krystyna Knypl
GdL 2/2022